Wiesław Babik
Co to takiego ta ekologia informacji? Wiem, czym jest ekologia. To dziedzina biologii zajmująca się badaniem wzajemnych relacji między organizmami i otaczającym je środowiskiem. W Nowym Leksykonie PWN zamieszczono następujące definicje ekologii: „Ekologia – nauka biologiczna o strukturze i funkcjonowaniu przyrody; obejmuje całość zjawisk dotyczących wzajemnych zależności między organizmami a ich żywym i martwym środowiskiem; także termin określający ruchy społeczne i polityczne (tzw. zieloni), których celem jest ochrona środowiska”; „Ekologia człowieka – nauka o wzajemnym oddziaływaniu środowiska i populacji ludzkich; jest powiązana z biologią człowieka, geografią, archeologią, socjologią”.
Czasami mam już dość tej ekologii. Wszak często słyszę o „jakichś” ruchach lub klubach ekologicznych, ciągłych protestach ekologów, działalności ekologicznej, towarach ekologicznych itd. Ekologia kojarzy mi się z ochroną środowiska przyrodniczego, pozbywaniem się zanieczyszczeń. Wyraz „ekologia” pojawia się też w takich związkach jak ekologia społeczna, ekologia polityczna czy też ekologia kulturowa. Ekologia kojarzy mi się także z coroczną akcją zwaną wielkim sprzątaniem świata.
Proponuje się jeszcze jakąś ekologię informacji. Już sam termin jest dyskusyjny. Intuicja podpowiada nam, że może tu chodzić o „czystość” informacji, jej przepływ, ochronę przed ewentualnymi zanieczyszczeniami. Zatem informacja ekologiczna byłaby wiarygodna, aktualna, wolna od kłamstwa, błahostek, które nie zaciemniałyby faktycznego obrazu rzeczywistości. Może by to „coś” nazwać „ochroną środowiska informacyjnego” lub „ochroną infosfery” a może wprost „ochroną antropoinfosfery”. Poza tym, czy ta jakaś „nowa” ekologia jest w ogóle nam potrzebna?
Od czasu do czasu wśród swoich rzeczy robię porządek. Kiedyś uczono mnie, że porządek jest wtedy, gdy każda rzecz ma swoje miejsce i na nim się znajduje. Układam więc rzeczy w odpowiednim porządku, sortując je na potrzebne – te pozostawiam – oraz niepotrzebne, które jako zbyteczne wyrzucam. Czuję, że takie porządki są mi potrzebne również w moim otoczeniu informacyjnym. Zalegają w nim bowiem całe hałdy informacyjnych śmieci, tworząc informacyjny śmietnik. To sytuacje, w których dociera do mnie zbyt wiele informacji w zbyt krótkim czasie, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Trawestując wspomnianą maksymę: porządek wśród informacji jest wtedy, gdy każda informacja pojawia się w odpowiednim miejscu i czasie, a więc właśnie wtedy, gdy jej potrzebuję.
Jako użytkownik informacji w społeczeństwie informacyjnym, podobnie jak każdy człowiek w swoim naturalnym środowisku, muszę ciągle się zmagać z różnego rodzaju zakłóceniami, nadużyciami, zanieczyszczeniami informacji. Ciągły wzrost ilości nie zawsze aktualnej, pełnej i wiarygodnej dla człowieka informacji sprawia, że niezbędnym staje się racjonalny proces jej oceny, selekcji i porządkowania. Nie mogę dopuścić, aby informacja zapanowała nade mną. To człowiek powinien panować nad informacją i odpowiednio zarządzać docierającymi do niego strumieniami informacji.
Czasami nadmiar informacji może być niebezpieczny, może szkodzić, stać się przyczyną informacyjnego stresu, poczucia „zalania informacją” czy nawet uzależniać od informacji. Nieodpowiednia informacja lub informacja dostarczona w nieodpowiednim momencie może wyrządzić nam wiele szkody, wprowadzić nas w błąd i spowodować działania, które w danej sytuacji okażą się nieracjonalne i chybione. Staję więc przed problemem selekcji tych informacji, które są mi potrzebne, a przede wszystkim wartościowe.
By nie zgubić się w zalewie informacji, powinienem dysponować własnym aksjologicznym systemem filtrującym. W przeciwnym wypadku informacją mogę się „udławić”. Czy mam zatem niszczyć niepotrzebne mi informacje? Nie! Powinienem je po prostu wycofywać z obiegu, zaś inni – jeśli chcą – mogą je na potrzeby badań naukowych i przyszłych pokoleń magazynować w wielkich współczesnych rezerwuarach zwanych hurtowniami danych. Każda informacja ma swojego adresata, jest przez kogoś przygotowana, czyli funkcjonuje w określonym układzie nadawca – odbiorcy. Śmiecenie informacjami jest tak łatwe, zaś nie wiadomo, kto miałby je porządkować. Zacznijmy może od siebie, podobnie jak trzeba uporządkować biurko, wyrzucić (a nie składować!) niepotrzebne notatki, tak samo można oczyścić z niepotrzebnych plików swój komputer czy program pocztowy.
Trudno dzisiaj sobie wyobrazić świat bez informacji. Człowiek jest istotą informacyjną, co znaczy, że potrzebuje informacji nie mniej niż pożywienia. Informacji pragnie moja strona fizyczna (informacja biologiczna), psychiczna, ale i społeczna. W naszym otoczeniu ma miejsce krążenie informacji, tak jak ciągłe krążenie pierwiastków w przyrodzie czy wymiana materii w cyklach pokarmowych. Dr Piotr Chrząstowski z Instytutu Informatyki na Uniwersytecie Warszawskim w jednym ze swoich felietonów zauważył, że „możliwość ogarnięcia wielokrotnie większej ilości informacji spowodowała, że ludzie przestają ją szanować. Ponieważ jest tania, więc mamy skłonność do rozrzutności. Tymczasem informacja jest bezlitosna. Zapełnia każdą lukę, w którą może się wcisnąć, wykorzystuje każdy moment nieuwagi, żeby wtargnąć i zająć miejsce tam, gdzie tylko zdoła znaleźć choć trochę wolnej przestrzeni” (P. Chrząstowski, Ekologia informacji, „Teleinfo On-Line. Przegląd Rynku Informatyki i Telekomunikacji. Wolna Trybuna”. 1997 nr 7 URL: http://www.teleinfo.com.pl/ti/1997/07/f05.html). Być może zachowuję się jak troglodyta, który nie szanuje własnego ekosystemu.
Informacja to rodzaj niezbędnej dla mnie potrawy. Ciągle jestem nią karmiony. Staje się moim chlebem powszednim. Współczesne „restauracje” i „bary” za pomocą środków masowej komunikacji: telewizji, radia, prasy czy Internetu dostarczają mi tej pożywki, nie zawsze dbając o jej dobrą jakość. Nieraz podają informację nieświeżą i niestrawną. Dzisiaj informacja wprowadzona do Internetu przez dowolnego autora staje się natychmiast dostępna dla innych użytkowników sieci, co rodzi niebezpieczeństwo upowszechniania (dez)informacji bezsensownych, nieprawdziwych czy nawet szkodliwych. Mam tu na myśli przede wszystkim postprawdę, fake newsy, trolle, boty, cyborgi, deepfake. Owa nadprodukcja informacji w obecnej wczesnej fazie budowy informacyjnych społeczeństw tworzy zdaniem prof. Ryszarda Tadeusiewicza, byłego rektora AGH, „informacyjny smog”. Powinienem więc dbać o to, co przyjmuję, czym się żywię, aby było zdrowe i nie szkodziło mojemu zdrowiu psychicznemu. Bowiem odżywianie organizmu „niezdrową” informacją może być przyczyną wielu chorób. Wówczas niezbędna okazać się może wizyta u lekarza, a może nawet wezwanie karetki informacyjnego pogotowia ratunkowego. Kto byłby nim? Psycholog? Socjolog? A może ksiądz?
Zarówno „niedożywienie” informacją, jak i „obżarstwo” informacyjne mogą szkodzić człowiekowi. Trzeba zachować umiar. Niezbędna jest odpowiednia selekcja informacji i być może nawet dieta informacyjna. To także uodpornienie się na zalew informacją, czyli nieprzyjmowanie do swojego środowiska informacji, które nie są do niczego potrzebne. Prawie nikt tego nie uczy, chociaż jest faktem, że dostarczana nam informacja wpływa na nasze samopoczucie i komfort, zdrowie psychiczne i może sterować naszym postępowaniem. Nie bądźmy więc śmietnikami informacji.
Informacja to również towar. Współczesna gospodarka rynkowa oferuje towary o różnej jakości. Dobry towar i dobra informacja nie są tanie. Z kolei – jak mówi potoczne porzekadło – to, co tanie, nieraz kosztuje bardzo dużo. Konieczne jest więc tworzenie przyjaznego dla człowieka otoczenia informacyjnego, wolnego od niepotrzebnej informacji. To jedno z zadań ekologii informacji.
O ile do niedawna fascynowano się nowoczesną techniką i technologiami informacyjnymi, to obecnie zwraca się uwagę na wiele nieznanych dotychczas zagrożeń, których świadomość powinna stać się elementem wiedzy każdego człowieka. Przedsięwzięcia z tej dziedziny nazywane są prawie od 30 lat na Zachodzie terminem „ekologia informacji” (ang. Information Ecology, franc. Ecologie de l’information). Powstało już wiele opracowań dotyczących tego zagadnienia. Są to m.in. następujące już klasyczne prace: W. Babik, Ekologia informacji, „Zagadnienia Informacji Naukowej” 2001 nr 2(78) s. 64-70; T.H. Davenport, L. Prusak, Information Ecology. Mastering the Information and Knowledge Environment, New York: Oxford University Press 1997; A.L. Eryomin, Information Ecology – a Viewpoint, „International Journal of Environmental Studies”: Sections A&B No 3/4 p. 241-253; H.W. Forest, Information Ecology, „Journal of Systems Management” 1978 No 9 p. 32-36; S. Juszczyk, Człowiek w świecie elektronicznych mediów – szanse i zagrożenia (o problemach tworzącego się społeczeństwa informacyjnego), Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2000; B. Nardi, V.O, Day, Information Ecologies: Using Technology with Hart, Cambridge: MIT Press 1999; R. Tadeusiewicz, Społeczność Internetu, Warszawa: Akademicka Oficyna Wydawnicza EXIT 2002; W. Babik, Ekologia informacji, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2014.
Traktując ekologię informacji jako dziedzinę o charakterze multidyscyplinarnym, nawiązuje się do pojęcia ekologii znanego od czasów Ernesta Haeckla jako dział biologii zajmujący się badaniem stosunków między roślinami, zwierzętami i całokształtem ich środowisk. Znaczenie terminu „ekologia informacji” zależy też od sposobu rozumienia samej informacji. Można przyjąć definicję, wedle której ekologia informacji to dyscyplina wiedzy i dziedzina działalności praktycznej, której zadaniem jest odkrywanie praw rządzących przepływem informacji w ekosystemach (włącznie z człowiekiem i społeczeństwem), wpływem informacji na zdrowie psychiczne, fizyczne i społeczne ludzi oraz rozwijanie odpowiednich metodologii mających na celu kształtowanie środowiska informacyjnego. Przedmiotem rozważań ekologii informacji jest więc relacja informacja-człowiek. Rezultatem ekologii informacji jako zespołu odpowiednich działań człowieka ma być informacja „ekologiczna”, to znaczy taka, która byłaby aktualna, kompletna, wolna od kłamstwa i błahostek, a więc wiarygodna. Ma być rezultatem rozumnej ingerencji człowieka w procesy informacyjne, w jego ekosystem.
To ważne, aby wykorzystywanej przez nas informacji towarzyszyła odpowiednia refleksja „ekologiczna”. „Podobnie jak przyrodę, informację musimy zacząć traktować jak swoje środowisko naturalne, w którym przyszło nam żyć, a co za tym idzie, otoczyć ją troską i nie zaśmiecać. Inaczej utoniemy i zostaniemy zalani falą bitów, której już nie będziemy w stanie przetworzyć” – uważa wspomniany Piotr Chrząstowski.
Kiedy obserwuję świat, który nas otacza, zwłaszcza ten informacyjny, to przychodzi mi do głowy analogia do wczesnej fazy ery przemysłowej, gdy zabrudziliśmy środowisko naturalne bez najmniejszych skrupułów. Norm społecznych i regulacji prawnych w tej dziedzinie dorobiliśmy się po długim czasie. Wydaje się, że są one potrzebne również w odniesieniu do środowiska informacyjnego. Rozwój społeczeństwa informacyjnego z pewnością wymusi ich powstanie.
Być może powinniśmy co roku ogłaszać akcję wielkiego sprzątania świata z niepotrzebnej informacji. Tej ciągle przybywa i wszystko wskazuje na to, że coraz szybciej, gdyż generujemy jej coraz więcej. Stajemy się społeczeństwem informacyjnym, w którym dominuje i liczy się przede wszystkim informacja.
Prof. dr hab. Wiesław Babik, kierownik Zakładu Zarządzania Informacją w Instytucie Studiów Informacyjnych, Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie