logo
FA 9/2022 okolice nauki

Anna Jawor

Z czego się śmiejecie?

Z czego się śmiejecie? 1

Internetowy Słownik Języka Polskiego definiuje „bareizm” jako „coś absurdalnego, przypominającego sytuacje z filmów komediowych Stanisława Barei”. Zdzisław Pietrasik pisał o bareizmie jako kultywowaniu filmów Barei i nie tylko, utrwalających w potocznej świadomości obraz PRL-u jako krainy surrealistycznej, pełnej paradoksów, w której przy odrobinie poczucia humoru i przystosowaniu się do konwencji, daje się jednak żyć. Ale bareizm miał również zgoła inne znaczenie. Na początku lat 70. Kazimierz Kutz określił tym mianem filmy niskiego lotu, tandetne, bez artystycznych ambicji i zaangażowania społecznego. Nie Kutz był jednak twórcą samego terminu. „Bareizmem” jeszcze w czasie studiów w łódzkiej „filmówce” na początku lat 50. nazywano specyficzne, błyskotliwe i nieco abstrakcyjne poczucie humoru Stanisława Barei, to właśnie, które teraz „przypominają sytuacje z jego filmów komediowych”. Jeśli można powiedzieć, że „bareizm” to również ogół zagadnień związanych z życiem i twórczością popularnego reżysera, to bareizmowi w takim znaczeniu poświęcona jest najnowsza książka Doroty Skotarczak.

Jest to biografia pełna. Życiorys prywatny (rodzinny, ale też związany z działalnością opozycyjną) przeplata się tu z zawodowym, poznajemy opinie rodziny i znajomych o artyście, ale też okoliczności powstawania filmów, problemy z cenzurą, z krytyką, ze środowiskiem. Zapoznajemy się z ówczesną recepcją filmów Barei (m.in. recenzje Kałużyńskiego, Toeplitza czy Sobolewskiego). Również sama autorka poddaje analizie i interpretacji jego dzieła (Poszukiwany, poszukiwana, Miś, Alternatywy 4 i inne). A wszystko to na tle społecznych i politycznych osobliwości PRL-u.

Czyta się tę książkę świetnie. Abstrahując od kilku niedociągnięć redakcyjnych (powtórzenia cytatów), jest właśnie taką biografią, jaką prawdopodobnie chciałby przeczytać każdy, kto dopiero zaczyna przygodę z Bareją i stara się zrozumieć jego fenomen, jak i ten, który sypie cytatami z jego filmów i pamięta PRL, ale zapewne nie zna stylu pracy, charakteru i ceny, jaką Bareja płacił za swoją twórczość.

W książce znajdziemy m.in. tak ciekawe rzeczy, jak lista scen, ujęć i zdań z Misia proponowanych przez cenzurę do usunięcia lub przeformułowania, jak pomysły na filmy, które nigdy nie zostały zrealizowane czy – niepozbawione niespodzianek – okoliczności kręcenia filmów, również w domu reżysera. Książka jest też refleksją nad miejscem komedii jako gatunku filmowego w ówczesnym ustroju, gatunku niecenionego, uważanego (niesłusznie) za płytki, niezaangażowany i niewiele wnoszący, za to lubianego przez publiczność. Bareja, pytany, czy nie przejmuje się głosami krytyki, odpowiedział: „Owszem martwią mnie jej zarzuty, ale gdybym posłuchał jej rad, to sądzę, że straciłbym widzów”.

Nasuwa się pytanie: jak w ogóle było możliwe, że filmy ukazujące absurdy PRL-u, tak krytyczne wobec ówczesnej rzeczywistości, trafiały na ekrany? Okazuje się, że zastanawiano się nad tym już wtedy. Tadeusz Konwicki widział w tym swego rodzaju „wentyl bezpieczeństwa”. Zygmunt Kałużyński uważał, że to dowód postępującej demokratyzacji. Tak czy inaczej, w okresie relatywnie liberalnych rządów Gierka – pisze autorka – zakres wolności społecznej był wyznaczany również przez poziom słabości ekipy rządzącej. Być może to nie tyle kontrolowana wolność, ile utrata kontroli nad środowiskiem artystycznym przez władzę, powodowana większymi problemami, sprzyjała działalności Barei.

Stanisław Bareja wyłania się z książki jako człowiek serdeczny, życzliwy i optymistyczny, zarazem oczytany erudyta. Autorka – co na pierwszy rzut oka może się wydawać zaskakujące – zalicza jego twórczość do nurtu kina moralnego niepokoju. Dostrzega też, że coraz bardziej krytyczne wobec rzeczywistości PRL-u filmy Barei, „stawały się też w gruncie rzeczy coraz smutniejsze. Przyciągały do kin, bo świetnie oddawały ówczesną atmosferę i warunki życia. Zobaczenie na ekranie znanej sobie rzeczywistości, przedstawionej jednakże w formie komediowej groteski, musiało mieć walor swoistego katharsis. Pozwalano widzom śmiać się z absurdów, które utrudniały codzienną egzystencję, a w ten sposób wziąć je w nawias, unieważnić”. Czy nie taka jest funkcja śmiechu w ogóle? A jeśli tak, to to by tłumaczyło jeszcze jedno rozumienie „bareizmu” – Bareja wiecznie żywy.

Anna Jawor

Dorota SKOTARCZAK, Stanisław Bareja. Jego czasy i filmy, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2022.

Wróć