Marek Wroński
Rys. Sławomir Makal
Był początek lutego 2018 r., kiedy młody politolog, dr Michał Adam Rulski, przypomniał sobie o otrzymanej pół roku wcześniej tzw. książce profesorskiej dr. hab. Roberta Edmunda Łosia, profesora w Katedrze Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego. Zaczął ją czytać. Pozycja została wydana pod koniec maja 2017 r. przez Wydawnictwo UŁ pod tytułem Soft power we współczesnych stosunkach międzynarodowych, a recenzentem wydawniczym był Lubomir Zyblikiewicz, prof. em. UJ w Krakowie. Wydano też tłumaczenie angielskie pt. Soft Power in Contemporary International Relations.
Rulski książkę otrzymał w okresie wakacyjnym 2017 r. od autora, który był promotorem jego dysertacji Soft power Unii Europejskiej po traktacie z Lizbony, obronionej 13 października 2016 r. na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ. Po obronie doktoratu nie dostał etatu na uniwersytecie, więc imał się różnych prac, w tym zleconych na macierzystym wydziale, z którym miał umowę cywilno-prawną od grudnia 2016 r. do czerwca 2017 r. Prof. Łoś był wtedy kierownikiem katedry, w której od wielu lat pracował. Jeszcze wcześniej, do chwili zniesienia przed laty struktury instytutowej, był dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych UŁ.
Czytając kolejne strony książki, dr Rulski ze zdziwieniem napotykał znajome zdania, pochodzące niewątpliwie z jego doktoratu. Zaczął systematycznie sprawdzać tekst i ogółem znalazł ponad kilkaset swoich fraz (zdań). Odkryciem podzielił się z bliskimi kolegami. Rozmawiał też na ten temat z ówczesnym kanclerzem uczelni, dr. Rafałem Majdą, którego znał prywatnie. Swoje spostrzeżenia w postaci konkordancji zapożyczeń zaczął w odcinkach publikować na Facebooku, co przyciągnęło wielu czytelników i wywołało zainteresowanie na wydziale. Dziewiętnastego marca 2018 r. zaproszono go na spotkanie z ówczesnym dziekanem, dr. hab. Radosławem Banią, prof. UŁ, i trzema prodziekanami, którzy ubolewali, że o plagiacie dowiedzieli się z mediów społecznościowych. Zapewniono go jednak, że o sprawie wie już ówczesna prorektor ds. nauki, prof. Elżbieta Żądzińska, i niebawem zarzutami zajmie się rzecznik dyscyplinarny.
I rzeczywiście następnego dnia, 20 marca 2018 r., ówczesny rektor, prof. Antoni Różalski, wydał dr hab. Agnieszce Krawczyk, prof. UŁ z Katedry Postępowania Administracyjnego i Sądowej Kontroli Administracji, polecenie wszczęcia postępowania wyjaśniającego w tej sprawie, co nastąpiło 23 kwietnia. Kilka dni później, 18 maja, rzeczniczka wezwała dr. M. Rulskiego na przesłuchanie. Jak mnie poinformował, podczas spotkania rzeczniczka pytała, czy miał on dostęp do komputera byłego promotora, jak rozpoczęła się ich współpraca, jakie były relacje, na czym polegała pomoc promotora, dlaczego nie pracuje na UŁ. Wg dr. Rulskiego, „większość pytań dotyczyło samej otoczki sprawy, a nie sedna i określenia odpowiedzialności za plagiat”.
W połowie maja 2018 r. Rulski otrzymał ostre pismo od dziekana R. Bani z żądaniem usunięcia z Facebooka zamieszczonej tam kopii „Postanowienia o wszczęciu dyscyplinarnego postępowania wyjaśniającego”, dotyczącego naruszenia prawa autorskiego przez prof. Roberta Łosia, gdyż to narusza dobra osobiste tego ostatniego i może być podstawą do wytoczenia procesu sądowego. Plagiatu prof. Łosiowi jeszcze nie udowodniono, a kary nie orzeczono, więc zdaniem dziekana panuje domniemanie niewinności.
Moim zdaniem to nietrafny argument, gdyż w środowisku naukowym plagiat z reguły wykrywają i jego obecność potwierdzają inni naukowcy. Prokuratura i sądy oraz komisje dyscyplinarne natomiast ewentualnie karzą za jego popełnienie.
Zaskoczeniem dla wielu obserwatorów było postanowienie z 8 czerwca 2018 r., w którym rzecznik dyscyplinarny dr hab. Agnieszka Krawczyk uznała, że w jej opinii analiza materiału dowodowego, zebranego w sprawie zapożyczeń w książce profesorskiej prof. R. Łosia, wykluczyła możliwość postawienia zarzutu plagiatu bądź innego naruszenia praw autorskich. W związku z tym umorzyła postępowanie wyjaśniające. Jednak tego postanowienia nie zatwierdził rektor Różalski i polecił innemu rzecznikowi, dr. hab. Robertowi Kulskiemu, profesorowi w Katedrze Postępowania Cywilnego UŁ, przeprowadzenie nowego postępowania wyjaśniającego. Rektor uznał, że A. Krawczyk nie dokonała całościowej oceny zebranych w sprawie dowodów, jak również nie wyczerpała innych możliwości dowodowych.
Podstawą obu postępowań było pismo dziekana R. Bani z 19 marca 2018 r. do prof. Antoniego Różalskiego, rektora UŁ, że dr M. Rulski zamieścił na Facebooku informację o nieuprawnionych zapożyczeniach ze swojego doktoratu dokonanych przez promotora, dr. hab. R. Łosia. Nowy rzecznik formalnie wszczął postępowanie wyjaśniające już po wakacjach, 4 września 2018 r.
Trzeba wiedzieć, że w owym czasie toczyło się już postępowanie profesorskie Roberta Łosia, które Rada Wydziału SMiP rozpoczęła 29 czerwca 2017 r. Kandydat do tytułu naukowego ukończył na UŁ studia historyczne. Doktorat z historii uzyskał w 1995 r. w Instytucie Historii PAN w Warszawie. Został potem zatrudniony jako adiunkt w Katedrze Historii Stosunków Międzynarodowych UŁ. Habilitował się w 2005 r. na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego na podstawie dorobku i monografii Wschodnia polityka kanclerza Konrada Adenauera. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów na początku grudnia 2017 r. powołała 5 recenzentów do oceny dorobku profesorskiego. Byli to profesorowie: emerytowany już, znany amerykanista Longin Pastusiak, Czesław Maj (UMCS), Teresa Łoś-Nowak (Dolnośląska Szkoła Wyższa), gen. Stanisław Koziej (Uczelnia Łazarskiego w Warszawie) oraz Jarosław Gryz (Akademia Sztuki Wojennej).
Sprawa zarzutów o plagiat była niebezpieczna, gdyż mogła zatrzymać lub nawet „wykoleić” przewód profesorski. Już 14 maja 2018 r. prof. Łoś skierował do M. Rulskiego pismo przedsądowe, w którym zażądał usunięcia wpisów z Facebooka i zamieszczenia przeprosin, w których zostaną wycofane zarzuty plagiatu. Wpisy usunięto, natomiast dr Rulski odmówił zamieszczenia przeprosin, stwierdzając, iż jego zdaniem plagiat jest niewątpliwy. W rezultacie 13 lipca 2018 r. do Sądu Okręgowego w Łodzi wpłynął pozew R. Łosia, zarzucający byłemu doktorantowi naruszenie dóbr osobistych poprzez opublikowanie dwóch postów sugerujących naruszenie praw autorskich przez powoda, w tym dokumentu od rzecznika dyscyplinarnego o wszczętym postępowaniu, oraz rozpowszechnianie wśród pracowników wydziału nieprawdziwych informacji na temat rzekomego plagiatu. Zażądano publicznych przeprosin oraz zadośćuczynienia w wysokości 20 tys. złotych, gdyż „podważyło to znacząco wiarygodność powoda i pociągnęło za sobą poczucie niesprawiedliwości, naruszenie dobrego imienia i sławy związanej z dorobkiem naukowym”.
Z kolei dr M. Rulski do tego samego sądu złożył 25 września 2018 r. pozew o naruszenie praw autorskich w książce byłego promotora, załączając szczegółowe porównania przejętych przez prof. Łosia fragmentów ze swojego doktoratu. Wniósł też o oficjalne przeprosiny na stronie wydziału oraz o zapłatę 20 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia. W grudniu 2018, w odpowiedzi na pozew, prof. Łoś zaprzeczył zarzutom i stwierdził, że kiedy kierował maszynopis książki do druku w listopadzie 2015 r., doktorat nie był jeszcze gotowy. A poza tym to on udostępniał M. Rulskiemu liczne tłumaczenia i znacznie poprawiał tekst maszynopisu doktoratu, który nie jest utworem prawnie chronionym. Sugerował, że były doktorant miał dostęp do komputera, na którym znajdował się maszynopis jego książki.
Pierwszy zapadł wyrok w odpowiedzi na skargę M. Rulskiego. Dziewiątego kwietnia 2019 r. sędzia Marzanna Rojecka-Mazurczyk z II Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Łodzi oddaliła pozew na podstawie porównania obu prac – książki i doktoratu – systemem antyplagiatowym. Wykazało ono zaledwie czteroprocentowy współczynnik podobieństwa, podczas gdy uczelnia przyjęła 15% jako pułap, powyżej którego występuje niedozwolone przejęcie zapożyczeń. Wzięła też pod uwagę zeznania prof. Łosia, który twierdził, że udostępniał doktorantowi fragmenty swojej pracy, jak również materiały innych autorów, niejednokrotnie w formie tłumaczeń, których sam dokonał. Temu zaprzeczał dr M. Rulski, podkreślając, że sam znalazł angielskojęzyczną bibliografię i samodzielnie dokonywał przekładów. Zdaniem sądu, „nie może budzić wątpliwości, że autorzy prac, którzy ze sobą współpracują i zajmują się podobną problematyką, korzystają z tej samej literatury przedmiotu, wymieniają się także spostrzeżeniami i dyskutują, wyciągają wnioski, co znajduje odzwierciedlenie w późniejszych ich publikacjach”. Stąd sędzia M. Rojecka-Mazurczyk uznała, że „wobec tematycznej zbieżności pracy doktorskiej powoda oraz książki pozwanego, na podstawie przedstawionych dowodów i stanu faktycznego sprawy, nie było możliwości ustalenia, która ze stron była rzeczywistym autorem tez wskazanych przez powoda jako zapożyczone”. Nakazała M. Rulskiemu zapłatę 737 zł tytułem zwrotu kosztów procesowych powoda. Warto podkreślić, że nie został powołany biegły od prawa autorskiego, a części materiałów nie dopuszczono jako dowodów.
Jak można było się spodziewać, niekorzystny wyrok został zaskarżony przez dr. Rulskiego. Ze względu na brak miejsca nie przytaczam argumentów wskazujących na liczne naruszenia prawa procesowego oraz prawa materialnego, przedstawionych przez jego pełnomocniczkę, radczynię prawną panią Martynę Czapską.
Prawie rok później, 6 września 2020 r., w I Wydziale Cywilnym Sądu Apelacyjnego w Łodzi zapadł całkowicie odmienny wyrok. Rozprawie apelacyjnej przewodniczył sędzia Wincenty Ślawski, który był też sędzią-sprawozdawcą. W skład zespołu orzekającego wchodzili sędziowie: Krystyna Golinowska i Dariusz Limiera. Sąd zmienił zaskarżony wyrok Sądu Okręgowego w ten sposób, że nakazał R. Łosiowi zaniechać naruszania praw autorskich osobistych M. Rulskiego poprzez zakazanie mu dalszego rozpowszechniania książki profesorskiej pt. Soft power we współczesnych stosunkach międzynarodowych zarówno po polsku, jak i po angielsku, w wydaniu drukowanym i elektronicznym. Co więcej, sąd nakazał R. Łosiowi zamieszczenie na stronie internetowej wydziału i katedry przez okres 2 tygodni przeprosin o treści: „Ja, niżej podpisany Robert Łoś, przepraszam za naruszenie praw autorskich Pana Michała Rulskiego polegające na wykorzystaniu w mojej książce Soft power we współczesnych stosunkach międzynarodowych oraz w jej angielskim tłumaczeniu wydanym pod tytułem Soft power in Contemporary International Relations, nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego w 2017 roku, fragmentów doktoratu Pana Michała Rulskiego pt. Soft power Unii Europejskiej po Traktacie z Lizbony”. Sąd nakazał też zapłacenie okradzionemu doktorantowi zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. złotych oraz pokrycie kosztów procesowych obydwu instancji w wysokości 1820 zł oraz 1640 zł.
W uzasadnieniu wyroku apelacyjnego sąd uznał za usprawiedliwione zarzuty naruszenia prawa materialnego. Podkreślił, że wbrew twierdzeniom R. Łosia i jego pełnomocniczki, adwokata Katarzyny Piotrowskiej-Mańko, zawartym w odpowiedzi na pozew M. Rulskiego, praca doktorska jest utworem i chroni ją prawo autorskie. Stwierdził, że nie sposób zgodzić się z opinią Sądu Okręgowego, że „na podstawie przedstawionych dowodów i stanu faktycznego sprawy, nie było możliwości ustalenia, która ze stron była rzeczywistym autorem tez wskazanych przez powoda jako zapożyczone”. Zdaniem Sądu Apelacyjnego, M. Rulski sprostał ciężarowi dowodu i wykazał zaistnienie przesłanek odpowiedzialności R. Łosia, który nie zakwestionował prawdziwości załączonych konkordancji ukazujących zbieżności obydwu prac, z których książka profesorska R. Łosia była wydana już po obronie doktoratu M.A. Rulskiego. „Tłumaczenia promotora co do współpracy z doktorantem w czasie pisania doktoratu nie mają znaczenia, co do ustalenia osobistych praw autorskich doktoranta do jego własnej pracy. Czynienie uwag czy adnotacji przez promotora [na stronach maszynopisu doktoratu – MW], nie daje mu przymiotu autorstwa czy współautorstwa takiej pracy. Dołączone oryginały obydwu prac potwierdzają tożsamość przytoczonych w zestawieniach fragmentów, które wobec ich wielości – ani za przypadkowe, ani za marginalne – uznane być nie mogą”. Sąd także stwierdził, że system antyplagiatowy nie rozstrzyga o naruszeniu lub nienaruszeniu prawa autorskiego, lecz jedynie wyłapuje podobne fragmenty, które muszą być ocenione pod względem naruszenia zasad cytowania. Natomiast załączone przez powoda zestawienie porównawcze treści (konkordancja) nie zostało zakwestionowane przez pozwanego ani podczas pierwszej rozprawy, ani w odpowiedzi na apelację. Analiza i porównanie tekstu książki z doktoratem, dokonana przez sąd, „potwierdza tożsamość całych zdań lub nawet tekstu, który zawiera niekiedy co najwyżej zmienione pojedyncze wyrazy w innej formie gramatycznej”. Pozwany R. Łoś w toku procesu nie wyjaśnił przekonująco przyczyn tych tożsamości lub zbieżności. Jego książka nie odwołuje się do doktoratu, brak jest też wskazania źródeł zapożyczeń z dysertacji. Nie posługuje się on też cytatem, który mógłby czynić prawdopodobną tożsamość poszczególnych zdań, a nawet dłuższych wypowiedzi obydwu autorów. Książka zawiera kilkadziesiąt zbieżnych fragmentów, co zdaniem sądu drugiej instancji nie może być przypadkowe, zwłaszcza że często tożsama jest także forma gramatyczna, stylistyczna, a nawet znaki interpunkcyjne. Co więcej, w swojej książce „pozwany, odnosząc się do literatury obcej, nie cytuje jej, lecz odnosi się do prezentowanych tamże poglądów. Tym samym wyklucza to tożsamość kwestionowanych części pracy powoda i pozwanego poprzez fakt ich tłumaczenia”.
Omawiając przyczyny uchylenia zaskarżonego wyroku Sądu Okręgowego, Sąd Apelacyjny nadmienił, że 8 lipca 2019 r. Uczelniana Komisja Dyscyplinarna UŁ uznała R. Łosia winnym przywłaszczenia cudzego utworu co najmniej w 27 fragmentach. Orzeczenie jest nieprawomocne, stąd nie ma bezpośredniego skutku w postępowaniu cywilnym, ale warto podkreślić, że większość zarzutów dyscyplinarnych pokrywa się z zarzutami powoda. Wyrok się uprawomocnił, więc prof. Łoś przelał 10 tys. zł na konto M. Rulskiego, a na stronie Wydziału i Katedry przez dwa tygodnie widniały nakazane przez sąd przeprosiny.
Z kolei pozew R. Łosia o naruszenie dóbr osobistych przez M. Rulskiego został oddalony wyrokiem sędziego Marcina Sumińskiego z I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Łodzi w dniu 1 czerwca 2021 r. Zobowiązano powoda do pokrycia kosztów procesowych w wysokości 5920 zł, jakie poniósł M. Rulski, broniąc się przed niesłusznymi zarzutami. Prof. Łoś złożył apelację, ale, jak mnie poinformowano, została ona odrzucona i wyrok jest prawomocny.
Nowy rzecznik dyscyplinarny, dr hab. Robert Kulski, w toku postępowania wyjaśniającego potwierdził liczne naruszenia praw autorskich w postaci nieuprawnionych zapożyczeń, czyli plagiatów. We wniosku dyscyplinarnym wyliczył co najmniej 27 fragmentów książki profesorskiej dr. hab. Łosia przepisanych z doktoratu dr. Rulskiego. Jednak nie powołał biegłego i nie zażądał sprawdzenia całości pracy pod kątem innych zapożyczeń. Rzecznik, który jest czynnym adwokatem, zażądał dla R. Łosia zaledwie kary nagany i zakazu pełnienia funkcji kierowniczych przez 3 lata.
Chciałbym podkreślić, że w świecie anglosaskim dla profesora, który okrada własnego doktoranta czy magistranta z tekstu, z reguły nie ma miejsca na uczelni. Plagiat to poważne przewinienie dyscyplinarne, całkowicie dyskredytujące nauczyciela akademickiego.
Przed rozprawą Uczelniana Komisja Dyscyplinarna powołała skład orzekający pod przewodnictwem dr. hab. Pawła Księżaka, prof. UŁ z Zakładu Współczesnych Problemów Obrotu Cywilnego WPiA UŁ (na marginesie: od października 2018 r. sędziego Sądu Najwyższego), w którego skład weszli także: prof. dr hab. Janina Godłów-Legiedź z Katedry Ekonomii Instytucjonalnej i Mikroekonomii Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego oraz student Piotr Pidanty z Samorządu Studentów tegoż wydziału. Rozprawa toczyła na pięciu posiedzeniach: 18 lutego, 18 marca, 12 maja, 13 czerwca i 8 lipca 2019 r., kiedy to wydano orzeczenie. Uznano w nim dr. hab. Roberta Łosia za winnego przewinienia dyscyplinarnego i ukarano naganą z zakazem pełnienia funkcji kierowniczych przez 3 lata. Ukarany nie przyznał się do winy i złożył odwołanie, które do tej chwili (trzy lata!) nie zostało rozpatrzone przez Odwoławczą Komisję Dyscyplinarną przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego w Warszawie.
Argumenty podane w uzasadnieniu orzeczenia są podobne do uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego, dlatego nie będę ich przytaczał. Podsumowując, skład orzekający UKD stwierdził, że prof. Łoś, kopiując fragmenty dysertacji własnego doktoranta, „dokonał tego w warunkach nadużycia zaufania, jakim doktorant obdarza promotora, i zaufania, jakiego udziela Uniwersytet Łódzki, powierzając obowiązki promotora określonemu pracownikowi”.
Chciałbym podkreślić, że skład orzekający UKD na ostatnich dwóch posiedzeniach wiedział, że w książce R. Łosia wykryto również zapożyczenia z innych autorów. Odkrył je dr hab. Maciej Potz z Katedry Systemów Politycznych UŁ. Chodzi o fragment artykułu dr Doroty Miłoszewskiej i dr. Roberta Potockiego pt. Rola soft power w środowisku międzynarodowym, wydrukowanego w książce Wymiary bezpieczeństwa na progu XXI wieku. Między teorią a praktyką (Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2010 r.). Kolejne przejęcia 34 fragmentów pochodzą z artykułu dr hab. Agaty Włodkowskiej-Bagan Soft power w polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej wobec państw „bliskiej zagranicy” („e-Politikon” 2012, vol. 3). Są także nieakceptowalne przejęcia 11 zapożyczeń z artykułu dr hab. Agaty W. Ziętek, Dyplomacja publiczna Polski („Annales UMCS, section K”, 2010, vol. XVII).
Dodatkowo wykazano 12 zapożyczeń z artykułu A. Włodkowskiej-Bagan, Soft power w polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej wobec państw „bliskiej zagranicy” („e-Politikon” 2012, vol. 3), które znaleziono w artykule R. Łosia Soft power Rosji („Przegląd Strategiczny” 2017, nr 10). Tych dodatkowych zarzutów naruszania przez R. Łosia praw autorskich naukowców z innych uczelni nie wzięto pod uwagę w tym postępowaniu dyscyplinarnym.
Jednak rektor Antoni Różalski zawiadomienie prof. M. Potza o powyżej opisanych plagiatach skierował do rzecznika dyscyplinarnego, dr hab. Agnieszki Krawczyk, która 24 lipca 2019 r. wszczęła postępowanie wyjaśniające wobec R. Łosia. Wniosek dyscyplinarny o ukaranie kolejną naganą złożono do UKD 7 października 2019 r. Jak mnie poinformowała p. Natalia Halicka z Biura Rektora UŁ, „Z uwagi na wejście w życie przepisów covidowych zawieszających, a następnie ograniczających funkcjonowanie uczelni w roku 2020, a także wybory nowych władz uczelni, których konsekwencją było zakończenie kadencji dotychczasowej Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich – sprawa została przekazana Przewodniczącemu Komisji Dyscyplinarnej w nowym składzie (jest nim prof. UŁ, dr hab. Dariusz Strzelec z Katedry Prawa Podatkowego – M.W.), która rozpoczęła swoją kadencję w 2021 r.” To wyjaśnienie nie może jednak usprawiedliwiać bezczynności Komisji Dyscyplinarnej. W tym okresie wykłady i inne zajęcia uczelniane oraz wszelkie zebrania odbywały się zdalnie, a ta poważna sprawa od trzech lat czeka na rozpatrzenie.
Wróć