logo
FA 9/2022 informacje i komentarze

Grzegorz Węgrzyn

Brakuje zabezpieczeń

Prof. Grzegorz Węgrzyn, przewodniczący Rady Doskonałości Naukowej komentuje skutki ostatniej kategoryzacji dla systemu i jakości awansów naukowych w Polsce oraz jej wpływ na działalność RDN.

Wyniki tegorocznej ewaluacji i przyznane w jej rezultacie kategorie naukowe bardzo wpływają na system, a zapewne także wpłyną na jakość, awansów naukowych w Polsce. W tej chwili uprawnienia do nadawania stopni naukowych zależą tylko i wyłącznie od uzyskanej kategorii, co zasadniczo różni skutki obecnej ewaluacji od poprzednich. Wiążą się z tym spore niebezpieczeństwa, na co wielokrotnie zwracaliśmy, jako Rada Doskonałości Naukowej, ale i ja osobiście, uwagę. Po pierwsze, wystarczy mieć dwunastu naukowców w danej dyscyplinie, aby uzyskać kategorię B+, czyli pełne prawa akademickie. W związku z tym możemy mieć do czynienia z sytuacją, gdy te osoby, od których wymagano opublikowania artykułów w wysoko punktowanych czasopismach, ale już nie posiadania stopni naukowych, mogłyby nadawać habilitacje, nie mówiąc o doktoratach. Co więcej, wedle obecnych przepisów, jeśli dzień po uprawomocnieniu się decyzji o przyznaniu kategorii B+, jednostka, która ją uzyskała zwolni połowę z tych 12, albo nawet wszystkich pracowników, którzy przyczynili się do jej sukcesu w danej dyscyplinie, to nadal ma prawo nadawać stopnie naukowe w tej dyscyplinie. To sytuacja ekstremalna, ale już łatwiej wyobrazić sobie taką, że profesor odchodzi na emeryturę, a dwaj inni samodzielni pracownicy zmieniają uczelnię i w dyscyplinie zostaje kilku doktorów i kilku magistrów. Oni nadal mogą nadawać doktoraty i habilitacje. To jest groźne, bo trudno będzie w takiej sytuacji utrzymać odpowiedni poziom awansów. Nawet najzdolniejsi magistrowie i młodzi doktorzy nie mają przecież odpowiedniego i bardzo ważnego doświadczenia w ocenianiu prac i osiągnięć naukowych, w tym rozpraw doktorskich czy wniosków habilitacyjnych.

Rezultatem obecnej kategoryzacji jest ponad dwukrotny wzrost liczby podmiotów uprawnionych do nadawania stopni naukowych. Dotychczas było około 900 uprawnień, z tym, że wiele jednostek miało tylko uprawnienia do doktoryzowania. Teraz 970 dyscyplin na uczelniach i w instytutach, a zapewne liczba ta wzrośnie w wyniku odwołań, uzyskało kategorię B+ lub wyższą, co oznacza, że mamy na pewno dwukrotność tej liczby, czyli 1940 uprawnień, bo każda z tych instytucji może nie tylko doktoryzować, ale i habilitować. Dotychczas wyglądało to tak, że jednostki naukowe najpierw dostawały uprawnienia do doktoryzowania, a dopiero, gdy spełniły kryteria formalne, ale także przeprowadziły procesy doktoryzowania – czym niejako potwierdziły swoje kompetencje w zakresie nadawania stopni naukowych, również w kontekście zgodności z obowiązującymi procedurami – dostawały prawo do habilitowania. Teraz mamy zupełnie nową sytuację, gdy uczelnia może nadawać habilitacje bez przeprowadzenia choćby jednego przewodu bądź postępowania doktorskiego. Istnieją duże obawy, czy szereg małych, niedoświadczonych jednostek, z wciąż nieliczną i słabo związaną z uczelnią lub instytutem kadrą, podoła utrzymaniu odpowiedniego poziomu realizacji doktoratów i habilitacji. W RDN mamy co do tego spore obawy. Mamy jeszcze jakiś wpływ na habilitacje, gdyż powołujemy czterech na siedmiu członków komisji, w tym trzech z czterech recenzentów, zatem możemy mieć nadzieję, że to będą niezależni specjaliści. Pozostali są powoływani przez rady naukowe lub senaty uprawnionych jednostek, z których część nie miała dotychczas żadnych doświadczeń w prowadzeniu postępowań o nadanie stopni naukowych. W dalszym ciągu pewnym zabezpieczeniem jakości doktoratów i habilitacji, które nie wszystkim się podobało, jest to, że dwie negatywne recenzje uniemożliwiają nadania stopnia naukowego. Niestety, jest to jedyny ogranicznik dowolności działania instytucji w nadawaniu stopnia doktora.

Wzrost liczby uprawnień najpewniej spowoduje wzrost zainteresowania awansami naukowymi. Zatem Rada Doskonałości Naukowej będzie miała więcej pracy. Zapewne nie będzie to dotyczyło unikatowych dyscyplin, jak historia sztuki czy astronomia, ale właśnie tych najbardziej popularnych w uczelniach niepublicznych, a zarazem najliczniejszych kadrowo, jak np. ekonomia, zarządzanie. Dawniej Centralna Komisja mogła w określonych przypadkach przeprowadzać kontrole przewodów doktorskich i habilitacyjnych, a nawet zawieszać uprawnienia do nadawania stopni na jakiś czas, ograniczać te uprawnienia (każdy nadany stopień musiał być zatwierdzony przez CK), a także – w przypadku drastycznie niskiego poziomu prac, na podstawie których nadawano stopnie – odbierać takie uprawnienia. RDN nie ma żadnych uprawnień kontrolnych, nie mówiąc o zawieszaniu praw do nadawania stopni naukowych. Wyjątkiem są przypadki popełnienia przestępstwa, np. plagiatu, lub naruszanie procedur w konkretnym postępowaniu doktorskim czy habilitacyjnym. Ale nawet wtedy możemy jedynie kontrolować to postępowanie awansowe i spowodowac odebranie niesłusznie nadanego stopnia konkretnej osobie, ale już nie kontrolować całą jednostkę. O zawieszaniu uprawnień w ogóle nie ma mowy. Jeśli jakaś jednostka będzie nadawać bardzo marne doktoraty, nie możemy z tym nic zrobić. To duże zagrożenie dla jakości polskiej nauki.

O tych zagrożeniach mówiłem trzem kolejnym ministrom. Niestety, bez skutku. Uprawnienia są już przyznane, a nie mamy żadnych mechanizmów kontroli jakości awansów przeprowadzanych przez uprawnionych, ani tym bardziej możliwości odbierania uprawnień jednostkom, które łamią wszelkie zasady rzetelności naukowej i akademickiej. Nawet jeśli teraz ustawa by się zmieniła w tym zakresie, to przecież nie będzie działała wstecz, te uprawnienia będą obowiązywały co najmniej przez cztery lata. Możemy się tylko bezradnie przyglądać aktywności awansowej realizowanej na niskim poziomie przez jakieś instytucje, które uzyskały uprawnienia w wyniku kategoryzacji, ale nie mamy możliwości zapobiec nadużyciom. Jedyna nadzieja w tym, że te problemy dostrzeże samo środowisko, które będzie wiedziało, co oznacza doktorat czy habilitacja uzyskana w renomowanej jednostce, a co stopień naukowy nadany przez podmiot nie zwracający dostatecznej uwagi na poziom naukowy.

Podsumowując, automatyczne powiązanie nadanej kategorii naukowej z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych nie wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Ocena średniej wydajności publikowania prac naukowych oraz szacowanie wpływu działalności danej jednostki na społeczeństwo i gospodarkę (do czego w dużej mierze sprowadza się aktualna ewaluacja uczelni i instytutów) nie jest jednocześnie dobrym miernikiem możliwości nadawania stopni naukowych na odpowiednio wysokim poziomie. Nie bierze się bowiem pod uwagę faktycznych kompetencji całej kadry naukowej, doświadczenia w ocenianiu prac naukowych, itd. Rezygnacja z możliwości odbierania uprawnień tym jednostkom, które nie dbają o odpowiedni poziom merytoryczny przy nadawaniu stopni naukowych również jest bardzo ryzykowna z punktu widzenia zapewniania wysokich standardów przy awansach akademickich. Konieczne są zatem pilne zmiany w przepisach, aby uniknąć opisanych wyżej zagrożeń, albo chociaż je istotnie ograniczyć.

Notował Piotr Kieraciński

Wróć