Akademia Leona Koźmińskiego została drugim po Politechnice Poznańskiej polskim liderem międzynarodowego sojuszu działającego pod szyldem Uniwersytetów Europejskich. Koordynuje prace konsorcjum EUonAIR, które pod koniec czerwca, wraz z 13 innymi, uzyskało finansowanie w piątym konkursie zorganizowanym przez Komisję Europejską. Celem aliansu jest wzmocnienie edukacji poprzez sztuczną inteligencję oraz podkreślenie rangi mobilności międzynarodowej i oceny jej znaczenia dla kapitału ludzkiego w momencie powrotu. W projekt zaangażowana jest także inna niepubliczna uczelnia z naszego kraju – Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, a także m.in. prestiżowy w kontekście badań nad AI ośrodek SUPSI w szwajcarskim Lugano oraz Hochschule Heilbronn, gdzie powstaje największe centrum AI w Europie.
Wśród tegorocznych beneficjentów znalazło się jeszcze 7 innych polskich uczelni: Gdański Uniwersytet Medyczny (ACE2EU), Politechnika Białostocka (Across), Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (BAUHAUS4EU), Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (CHALLENGE.EU), Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie (EUNICoast), Politechnika Opolska (KreativEU), Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie (SUNRISE). Każde konsorcjum otrzyma na realizację programu ok. 14,4 mln euro na cztery lata.
Uniwersytety Europejskie to ponadnarodowe alianse instytucji szkolnictwa wyższego. Łączy je długoterminowa strategia w obszarze kształcenia, promocja europejskich wartości oraz wzmacnianie europejskiej tożsamości. Ich powstanie ma na celu zwiększenie mobilności studentów, kadry akademickiej i środowiska naukowego, a także wspieranie jakości, integracji i konkurencyjności europejskiego szkolnictwa wyższego. Polskie uczelnie uczestniczą w tej inicjatywie od samego początku. Jakie korzyści odnoszą? Zbadał to zespół pod kierunkiem dr. hab. Dominika Antonowicza z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Badacze odbyli m.in. wizyty studyjne, dokonali analizy wewnętrznych dokumentów uczelnianych, a także przeprowadzili pogłębione wywiady z rektorami, prorektorami i pracownikami administracji. Badanie zrealizowano w 11 uczelniach, które przystąpiły do sojuszy najwcześniej (w latach 2019 i 2020).
„Pędzący pociąg, na który warto się załapać” – takie określenie na Uniwersytety Europejskie badacze słyszeli najczęściej. W ośrodkach akademickich poza Warszawą i Krakowem wskazywano szczególnie mocno, że przynależność do sojuszu jest impulsem do nowego spojrzenia na przyszłość własnej uczelni i budowania jej strategii na bazie współpracy z nowymi partnerami. Inicjatywę postrzega się jako szansę na zwiększenie jakości badań i prestiżu uczelni, przygotowanie studentów i doktorantów do modelu nauki uprawianej w ramach międzynarodowej społeczności badaczy („nadgonienie zaległości”), zdobywanie wiedzy od najlepszych i skorzystanie ze sprawdzonych praktyk bez potrzeby „uczenia się na błędach”. Partnerów najczęściej dobierano, kierując się wcześniejszą współpracą badawczą.
Należy podkreślić – bo nie wybrzmiewa to zbyt często, a wręcz jest powodem do drwin – że władzom polskich uczelni zależy, by nie tylko stać się częścią sojuszy, ale by zyskać w nich podmiotowość i pozycję partnerską. O tym, że jest to możliwe, przekonuje najnowszy przykład ALK, a wcześniej Politechniki Poznańskiej, które są liderami swoich konsorcjów. Dla wszystkich mocnym argumentem była perspektywa dostępu do know-how, obserwowania metod i technik pracy badawczej, a zwłaszcza organizacyjnej (np. w zakresie pisania projektów europejskich). W trakcie realizacji projektu naukowcy z UMK przekonali się, że jednymi z głównych beneficjentów obecności polskich uczelni w sojuszach są pracownicy administracji.
Przeprowadzone przez badaczy wywiady grupowe pokazały, że dzięki udziałowi w programie European Universities pracownicy administracji uświadomili sobie, iż uczelnie mogą być lepiej zorganizowane i działać inaczej, to znaczy lepiej niż dotychczas. Potrzebne jest jednak upodmiotowienie administracji w relacjach z pracownikami akademickimi i wynagradzanie na przyzwoitym poziomie w porównaniu do zarobków w sektorze przedsiębiorstw – podkreślają autorzy badania. I dodają, że „administracyjni” mają świadomość, że bez ich wsparcia merytorycznego i zaangażowania na uczelniach nie będą realizowane żadne projekty, ani dydaktyczne, ani naukowe.
Priorytetem European Universities jest kształcenie studentów i to wokół tego ogniskuje się w największym stopniu współpraca uczelni. Głównym celem miało być stworzenie europejskich „kampusów”, czyli międzyuczelnianej przestrzeni dla kształcenia. Rzeczywistość dalece odbiega od tych deklaracji. Jak wynika z zebranych danych, próby uruchomienia wspólnych kierunków okazały się bezskuteczne ze względu na duże różnice legislacyjne i administracyjne między systemami poszczególnych krajów. Wyjątkiem jest Uniwersytet Jagielloński, który realizuje „European Studies” – płatny kierunek prowadzony przez wszystkie uczelnie wchodzące w skład Una Europa, oraz Politechnika Śląska, prowadząca kierunek „Responsible Consumption and Production” w ramach sojuszu EURECA-PRO. Ten brak możliwości tworzenia wspólnych studiów jest największym rozczarowaniem związanym z Uniwersytetami Europejskimi. Polskie uczelnie rekompensują to sobie tworzeniem modułów kształcenia (dotyczących poszczególnych przedmiotów lub grup przedmiotów), które mają być podstawą przyszłych wspólnych kierunków. Pewną nadzieję na zmianę dają ostatnie działania Komisji Europejskiej dotyczące zaproponowanej niedawno ścieżki w kierunku stworzenia europejskiego dyplomu.
Duża część oczekiwań studentów dotyczy też krótkoterminowych programów mobilnościowych. Ze względu na różne bariery (finansowe, czasowe, wynikające z innych zobowiązań) nie każdy chce lub może pozwolić sobie na udział w Erasmusie+. Uniwersytety Europejskie mają być ciekawą alternatywą dla tego programu. Wśród artykułowanych przez studentów potrzeb znalazł się postulat wspierania rozwoju międzynarodowych zespołów badawczych, np. poprzez stworzenie platformy łączącej osoby zajmujące się zbieżnymi tematami na różnych stopniach kariery lub ułatwianie wymian międzynarodowych w ramach projektów naukowych.
Badacze zauważają, że przedstawiciele władz uczelni liczyli na przeniesienie punktu ciężkości ze współpracy dydaktycznej na badawczą, co miało wyzwolić potencjał naukowy szkół wyższych. Dla tych ośrodków, które zdobyły relatywnie niewiele europejskich grantów badawczych, sojusze są szansą na pozyskanie know-how (np. kwestie związane z technicznym przygotowaniem wniosku lub ze znalezieniem na rynku firm świadczących usługi dotyczące opracowania dokumentacji aplikacyjnej). Dla silniejszych naukowo to z kolei okazja do odegrania większej roli w konsorcjach i włączenia się do pracy najlepszych europejskich zespołów badawczych. Dla wszystkich bez wyjątku istotne jest wypracowanie pozycji wiarygodnego i rzetelnego partnera, który nie tylko dysponuje odpowiednim kapitałem intelektualnym, ale również wykwalifikowaną kadrą administracyjną, zdolną do obsługi grantów.
Jak wynika z badań, powodem przystąpienia polskich uczelni do Uniwersytetów Europejskich jest potrzeba szerszego umiędzynarodowienia, co stwarza szansę na zwiększenie ich prestiżu. Sojusze wydają się w tym kontekście idealnym rozwiązaniem, o ile ich rozwój będzie przebiegał zgodnie z oczekiwaniami partnerów. Dlatego, bazując na wynikach badania, uczestnicy projektu sformułowali także rekomendacje co do dalszego funkcjonowania tej inicjatywy. Znalazło się wśród nich m.in. wprowadzenie wspólnego europejskiego dyplomu dla programów realizowanych w sojuszach Uniwersytetów Europejskich oraz certyfikatów za uczestnictwo w programach modułowych; bardziej stabilne (np. 7-letnie) finansowanie; formalne uregulowanie w poszczególnych krajowych systemach szkolnictwa wyższego statusu wspólnego kształcenia realizowanego w Uniwersytetach Europejskich; mocne i jednoznaczne wsparcie inicjatywy przez władze krajowe, zarówno w wymiarze politycznym, jak i finansowym.
Wyniki 2-letniego projektu zamieszczono w publikacji Polskie uczelnie w Uniwersytetach Europejskich, która ukazała się nakładem Wydawnictwa FRSE.
MK
Wyłonione w czerwcu sojusze dołączą do 50 wybranych w poprzednich konkursach. Grono Uniwersytetów Europejskich z polskim udziałem to już 33 uczelnie. W premierowej odsłonie status taki uzyskały: Uniwersytet Jagielloński (UNA Europa), Uniwersytet Warszawski (4EU+), Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (EPICUR), Uniwersytet Opolski (FORTHEM), Uniwersytet Gdański (SEA EU 2.0) i Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu (YUFE). W kolejnych konkursach dołączyły do nich: Uniwersytet Wrocławski (Arqus), Szkoła Główna Handlowa (CIVICA), Politechnika Łódzka (ECIU), Politechnika Wrocławska (Unite!), Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica (UNIVERSEH), Politechnika Śląska (EURECA-PRO), Uniwersytet Śląski (T4E), Politechnika Warszawska (ENHANCE), Politechnika Poznańska (EUNICE), Uniwersytet Łódzki (UNIC), Politechnika Gdańska (również ENHANCE), Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (ATHENA), Politechnika Koszalińska (EU4DUAL), Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu (EU GREEN), Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego (UNIgreen), Uniwersytet Jana Długosza w Częstochowie (COLOURS), Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki (STARS EU), Uniwersytet SWPS (ERUA). W sumie pod szyldem European Universities działać będą 64 konsorcja skupiające 560 instytucji szkolnictwa wyższego z 35 krajów, w tym wszystkich państw członkowskich UE oraz Islandii, Macedonii Północnej, Norwegii, Serbii i Turcji, a także Albanii, Bośni i Hercegowiny oraz Czarnogóry. Na ten cel przewidziano w bieżącej perspektywie finansowej (2021–2027) rekordową kwotę 1,1 mld euro z programu Erasmus+.
MK
Dr hab. Dominik Antonowicz, UMK: Uniwersytety Europejskie jak na razie nie zrewolucjonizowały instytucjonalnej mapy szkolnictwa wyższego, ale ich powstanie może w przyszłości mieć znacznie większe znaczenie niż nam się to dzisiaj wydaje. Instytucje szkolnictwa wyższego, a zwłaszcza klasyczne uczelnie akademickie zostały uformowane jako podmioty kształcące w trybie pełno-cyklowym, początkowo na studiach magisterskich (inżynierskich), a po wprowadzeniu systemu bolońskiego – odpowiednio na studiach licencjackich oraz magisterskich. Wraz z upowszechnieniem się kształcenia na poziomie wyższym, a przede wszystkim ciągłą potrzebą uzupełniania wiedzy i podnoszenia umiejętności, coraz większym zainteresowaniem cieszą się krótkie moduły edukacyjne, ukończenie których certyfikowane jest mikropoświadczeniami.
W tym kontekście bardzo frustrująca polityczna niemoc Komisji Europejskiej w zapewnieniu Uniwersytetom Europejskim regulacyjnych warunków do organizacji tradycyjnych (wspólnych) kierunków studiów zwróciła uwagę władzom polskich uczelni na znaczenie krótkich i elastycznych form kształcenia. Oczywiście, certyfikaty w formie mikropoświadczeń nie zastąpią, a przynajmniej nie szybko, dyplomów licencjackich czy magisterskich, ale będą ciekawą alternatywą i staną się rynkowo atrakcyjną formą legitymizacji określonej wiedzy czy umiejętności, które pomogą z powodzeniem wejść na rynek pracy.
Wartość dyplomu ukończenia pełno-cyklowych studiów na uczelni nie jest już tak duża jak choćby w XX wieku, o ile nie wiąże się z uprawnieniem do wykonywania regulowanego zawodu. Wielu początkowo drwiącym z wartości studiów licencjackich warto przypomnieć, że większość młodych ludzi po ich ukończeniu wchodzi na rynek pracy. Można zatem powiedzieć, że wprowadzenie kształcenia opartego na modułach i mikropoświadczeniach – dokonujące się z dużym udziałem Uniwersytetów Europejskich – jest tylko kolejnym krokiem w procesie ewolucji szkolnictwa wyższego.
Będzie to miało wpływ na społeczność beneficjentów korzystających z akademickiej edukacji, którą coraz częściej definiuje się jako grupę „uczących się” (ang. learners), a więc osób studiujących tak w tradycyjnych, jak i krótkich formach kształcenia. Semantyczna zmiana oddaje symbolicznie zarówno ogromną wewnętrzną różnorodność, ale przede wszystkim laminarność studiujących. Jest to zmiana, która – jak wiele innych w szkolnictwie wyższym – będzie napotykała opór i niechęć, bowiem odchodzi od tradycyjnego rozumienia akademickości kształcenia. Krótkie formy kształcenia w postaci certyfikowanych modułów edukacyjnych bardziej kojarzą się z kursami podyplomowymi czy zawodowymi, a więc sferą szkoleniową, a nie kształceniem akademickim. Format upowszechniania wiedzy będzie jednak podążał za potrzebami osób jej poszukujących. Krótkie cykle kształcenia nie zastąpią w najbliższej przyszłości tradycyjnych studiów licencjackich, ale pozostając ich istotnym elementem, będą stopniowo się usamodzielniały, a zbiór mikropoświadczeń zastąpi pełno-cyklowe dyplomy.
Idea Uniwersytetów Europejskich nie wytworzyła popytu na krótkie formy kształcenia, ale obnażyła słabości silnie uregulowanej edukacji akademickiej i ukierunkowała europejskie starania na poszukiwanie ram organizacyjnych dla rozwiązań będących alternatywą dla dyplomów wydawanych przez uczelnie krajów członkowskich. Społeczność uczących się będzie zapewne przyszłością szkolnictwa wyższego, a ich kształcenie – choć nadal nieco na uboczu – stanie się wkrótce istotną częścią pełnionych przez nie funkcji zwłaszcza tam, gdzie, jak w Polsce, zapotrzebowanie na nie maleje, a uczelnie będą musiały odkryć na nowo swoją misję edukacyjną.