logo
FA 7-8/2021 nauka i popkultura

Piotr Kołodziejczyk

„Widzę cudowne rzeczy…”

„Widzę cudowne rzeczy…” 1

Warto zadać pytanie o wzajemny wpływ nauk historycznych i popkultury oraz zmian zachodzących w tych obszarach nauki pod wpływem zjawisk popkulturowych. Wówczas okazać się może, że mamy do czynienia z niemal idealną symbiozą…

Słowa wypowiedziane 26 listopada 1922 roku przez Howarda Cartera na widok wnętrza odkrytego właśnie grobowca faraona Tutenchamona rozniosły się po świecie za sprawą ówczesnych mediów lotem błyskawicy. I choć archeologia, nie tylko jako pasja, ale także jako dyscyplina naukowa, istniała już od jakiegoś czasu, to dopiero odkrycie nienaruszonego od kilku tysiącleci grobowca egipskiego władcy i powiązanie z tym wydarzeniem tajemniczych zgonów zawładnęło wyobraźnią masowego odbiorcy i zapoczątkowało powstanie jej popkulturowego wizerunku. Warto jednak zadać szersze pytanie o wzajemny wpływ nauk historycznych i popkultury oraz zmian zachodzących w tych obszarach nauki pod wpływem zjawisk popkulturowych. Wówczas okazać się może, że mamy do czynienia z niemal idealną symbiozą…

W poszukiwaniu korzeni

Początki zainteresowania przeszłością i jej wykorzystaniem do budowania pożądanego przekazu odnajdziemy bez trudu już w okresie starożytności. Egipscy władcy szybko zrozumieli, że odpowiednio dostosowany do możliwości percepcyjnych odbiorcy przekaz wizualny może z powodzeniem służyć ich polityce dynastycznej. Sprzyjała temu także egipska religia, w której nieruchomy, namalowany lub wyrzeźbiony obraz był równie żywy jak prawdziwe osoby czy przedmioty. Konwencja, w której przedstawiano postać władcy, sytuacje, w których go portretowano, jego militarne sukcesy czy budowany przez króla dobrostan mieszkańców Egiptu stały się na niemal trzy tysiące lat systemem państwowego przekazu, skierowanego do egipskiego ludu. To wówczas narodził się także dychotomiczny schemat przedstawiania rzeczywistości, wykorzystujący odwieczny konflikt między siłami zła i dobra, nocy i dnia, świata ludzi i świata bogów. Elementem spajającym całość był oczywiście faraon, niejako zawieszony między światem ziemskim i niebiańskim. Niebawem podobne metody komunikacji i zawłaszczania dla siebie przekazów kulturowych zaczęli stosować wszyscy władcy ówczesnego świata. Już nie tylko egipscy, ale także sumeryjscy, akadyjscy czy hetyccy władcy bliskowschodnich imperiów wspierali swoje panowanie odniesieniami do przeszłości i wielkich przodków, obrazami własnych zwycięstw i walecznych czynów. Kształtował się semiotyczny związek między twórcami przekazu a jego odbiorcami, którzy mieli się z nim utożsamiać.

Sięganie do przeszłości – mitycznej lub rzeczywistej – stało się metodą uwiarygodniania własnego panowania i budowania rodowych, arystokratycznych legend. A ponieważ popyt rodzi podaż, jak można było się spodziewać rosła grupa ludzi interesujących się przeszłością i próbujących ją rekonstruować. Tak zaczęła się długa droga prowadząca nas od mitu do historii. Bo choć pierwsze znane nam opisy dawnych czasów były bez wątpienia obarczone silnym paradygmatem religijnym, a pierwsi greccy kronikarze opisywali z reguły mitologię założycielską politycznych systemów terytorialnych, w których funkcjonowali, to już niebawem w europejskim obszarze kulturowym pojawił się grecki dziejopis Herodot, który jako pierwszy podjął się niełatwego wówczas zadania oddzielenia w swoim przekazie tego co prawdziwe od tego, co jest jedynie domeną legend. Jego greccy i rzymscy naśladowcy tworzyli już dzieła historyczne niepozbawione oczywiście schematyzacji i symboliki, służących także wzmocnieniu (lub osłabieniu) pozycji czy wizerunku arystokratów i władców. W tym samym czasie podobnymi narzędziami zaczęli posługiwać się pisarze chińscy czy perscy. Powstawał więc uniwersalny kod zjawisk kulturowych, zamknięty jedynie w semantycznych granicach percepcji masowego odbiorcy.

„Widzę cudowne rzeczy…” 2

Narodziny wszechobecnego obrazu

Rzymscy wodzowie i cesarze nigdy nie lekceważyli potęgi obrazów i dbali o to, by ich siła służyła im jak najczęściej. Zbudowali rozległą i obejmującą niemal wszystkie aspekty życia sieć symboli i przekazów skierowanych do mas. Od języka i prawodawstwa, rzeźby, filozofii i poezji, poprzez architekturę i wojskowość, aż do ludycznych krwawych rozrywek i państwowego rozdawnictwa – wszystko to było zarówno powieleniem wcześniejszych wzorców, jak i działaniem nowatorskim, prowadzonym ze skalą i rozmachem godnymi największego istniejącego wówczas imperium. Siłą rzymskiej kultury stał się jej masowy i wszechobecny w starym świecie rytm, schemat i dorobek. Ten ostatni był i jest wykorzystywany już od czasu upadku Cesarstwa rzymskiego w V w. n.e., aż do czasów nam współczesnych. Trudno także oprzeć się wrażeniu, że rzymski sposób pojmowania świata i opisywania jego dziejów wdarł się na stulecia w umysły historiografów i poszukiwaczy śladów przeszłości.

Epoki średniowiecza i renesansu kontynuowały pomysły starożytnych, budując wizerunek królów i feudałów. Masowy, klarowny, wykonany przy użyciu powszechnie rozumianych symboli religijny przekaz stał się także w rękach chrześcijańskich duchownych podstawowym narzędziem przekazywania prawd wiary i ostrzegania przed konsekwencjami grzechu i odejścia od kościoła. Nadal mamy tu zatem do czynienia z uniwersalizmem obrazu i powiązanego z nim słowa, „pakietem danych” przygotowanych według starych przepisów, ukierunkowanych na pobudzenie konkretnych myśli i czynów, tłumaczących nie zawsze łatwą rzeczywistość i namawiających do konkretnych zachowań, pożądanych z punktu widzenia autorów przekazu.

W sidłach mitu

Kwestią czasu było nadejście buntu przeciwko prostocie, wulgarności i miałkości popularnego przekazu. Narodziny nowoczesnego świata, oddzielającego rozumowe spojrzenie na świat i jego prawidła od uczuciowej fali wrażeń i jednoznacznych symboli, wywołały w XVIII wieku krytykę masowości sztuki i nauki, uznając je za subiektywnie postrzegane i niemożliwe do przekazywania językiem rodzącej się od stuleci kultury masowej. Wykazywano także kluczową rolę twórców jako „kapłanów” obrazu i słowa, którzy nie powinni schlebiać gustom mas, a generować dzieła w wysokiej wartości poznawczej i estetycznej. Takie przemiany musiały z kolei doprowadzić do sytuacji, w której publiczność nie rozumiała dzieł i nie była w stanie intelektualnie nadążyć za ich autorami. Ludzie zajmujący się badaniem przeszłości wypracowywali tymczasem podstawy naukowego podejścia do swojej pracy, lecz nadal zależni byli od mecenasów wymagających od nich konkretnej perspektywy.

Narodziny kapitalistycznego, przemysłowego świata, w którym osłabł mecenat i narodziła się kluczowa rola dyrektorów, wydawców czy zarządców, wzbudziły nadzieję na wyniesienie kulturowego języka znaków i symboli na wyższy poziom. Szybko jednak okazało się, że na rynku rządzonym przez kapitał liczy się popyt, warunkowany potrzebami i możliwościami percepcyjnymi ludu. Ta wydawałoby się smutna konstatacja nadała jednak naukom historycznym, już dobrze ugruntowanym pod koniec XVIII i w XIX wieku, zupełnie nową rolę. Okazało się, że historycy, historycy sztuki i archeolodzy, potrafią nie tylko prowadzić coraz odważniejsze, bardziej złożone badania i analizy, ale także zaspokajać potrzeby masowego odbiorcy, żądnego sensacji i tajemniczości. Tak narodził się mit odkrywcy dawnych tajemnic, podsycany przez samych naukowców prezentujących swoje skarby w mrocznych wnętrzach i w oparach nierzeczywistej, tajemniczej magii.

Jednocześnie zainteresowanie przeszłością znajdowało coraz szersze odbicie w literaturze i sztukach wizualnych, by w końcu przejść w XX wieku na telewizyjne i kinowe ekrany. Czy taka sytuacja wpływała na postawy badaczy i sposób prowadzenia przez nich prac? Jeszcze jak! Tam gdzie liczył się sukces rozumiany jako oczarowanie publiczności i sponsorów, tam musiał powstać pęd ku odkryciom, naukowym przełomom, poszukiwaniom nieznanego i dawno zaginionego świata. Powstające w XIX wieku masowo gabinety osobliwości, kopie antycznych budowli czy prywatne kolekcje domagały się coraz to nowych zabytków, a także osób je katalogujących i badających. Przez długie dziesięciolecia nauki historyczne, osobliwie archeologia, pozostawały w mitycznej bańce popkulturowych marzeń i potrzeb. Pozwalały szerokim rzeszom odbiorców dotykać niewyobrażalnych bogactw dawnych władców, przedwiecznej tajemnicy i zanurzać się choć na chwilę w mrocznym, nieznanym i najczęściej nierozumianym, dawnym świecie.

Ten niezwykły świat zawieszony pomiędzy popkulturą a nauką był jakże ważnym odbiciem emocji i lęków ówczesnego człowieka. Chęć szybkiego wzbogacenia się i zdobycia sławy poprzez dokonanie spektakularnego odkrycia mieszała się w nim z obawą przed nieznanymi, mrocznymi siłami wyzwalanymi na skutek złamania tabu, jakim od zarania dziejów otaczane są choćby groby czy ciała zmarłych osób. Budziły się do życia odwieczne pragnienia i lęki człowieka, podawane widowni w niezwykle atrakcyjnym sosie, przyprawianym coraz lepszymi efektami specjalnymi.

„Widzę cudowne rzeczy…” 3

Synergia potrzeb i działań

Dziś w postrzeganiu popkultury dominują nieco inne wzorce. Analizujemy ją z perspektywy antropologii, socjologii czy psychologii. Zwracamy uwagę na techniczne możliwości powielania kulturowych wzorców i symboli, jakie daje nam rozwój technologii. Niewątpliwie pojawienie się słowa drukowanego, a później radia i telewizji oraz Internetu, wprowadziło świat kultury popularnej na niekończące się oceany możliwości. Nie oddzieliło jednak nauki od mitu. Przeciwnie, wzmocniło go i nadało mu jeszcze większą moc. Badacze przeszłości nadal postrzegani są przez masowego odbiorcę w specyficzny sposób, choć najczęściej nie zdają sobie z tego sprawy. I nadal są w tym miejscu potrzebni! Wskazują na to nie tylko nieustanne próby polityków, ale także badaczy, manipulowania przekazem historycznym czy budowania alternatywnych opowieści o bohaterach i zbrodniarzach. Widzimy to także w szerokiej obecności mitów i legend związanych z przeszłością i pracą ludzi ją odkrywających w literaturze, sztuce, a przede wszystkim w obrazach filmowych, które powstały w ciągu ostatnich stu lat.

Świat ciągle potrzebuje opozycji swój-obcy, znany-nieznany. Przeciwstawianie sobie kultury elitarnej i masowej ma charakter analogiczny do starożytnych opozycji dobra i zła czy harmonii i chaosu. Tymczasem efekty pracy historyków czy archeologów funkcjonują z powodzeniem na obu tych płaszczyznach. Stanowią podstawę naszej wiedzy o własnych korzeniach, porażkach i sukcesach naszych przodków, budują bazę pojęciową dla dzisiejszego świata, ale także doskonale radzą sobie jako elementy rozrywki, a nawet zabawy. Dość wspomnieć w tym miejscu o historycznych grach komputerowych czy przygodowo-archeologicznych produkcjach National Geographic czy Discovery. Tego typu przekaz staje się coraz ważniejszym sposobem upowszechniania wiedzy naukowej w obrazkowym świecie szybkich przekazów.

Język, pismo, sztuki piękne czy użytkowe stanowią bez wątpienia środek wzajemnego komunikowania się. Kultura popularna to zatem ciągły dialog pomiędzy twórcą a odbiorcą. Jednak to język jest najdoskonalszą formą porozumienia. Posługiwanie się nim nie wymaga dodatkowych wyjaśnień. Słowo niosące w sobie cały swój sens to pojęcie, które stanowi zarazem wyjaśnienie, całe nasze rozumienie świata. Dlatego poza mową wszystko inne pozostaje zagadką, sekretem i tajemnicą. W przypadku egipskich hieroglifów – pisma obrazkowego – znaczenie nie jest takie oczywiste, zostało ukryte. Podobnie jest z wieloma przejawami sztuki pochodzącymi z dawno minionych kultur. Są one dla nas bliższe hieroglifom aniżeli językowi, jako że stanowią próbę nawiązania łączności w niemy sposób. Sens przekazu popkultury wpisany jest w jej dwoistą kondycję: wolę wyrazu i milczące rozstrzygnięcie jej przekazu. Przekaz jest więc zbiorem znaków kryjących w sobie istotne informacje. Jego wewnętrzna sprzeczność wyraża się pomiędzy tym co oczywiste i zawarte w znakach, a tym co utajone i co stanowi jego prawdziwy sens. Proces powstawania obrazu świata zachodzi w naszej psychice, ale sposób jego opisywania i wyrażania zależy od wielu czynników zewnętrznych, takich jak nasza historia, kultura czy przekonania religijne kształtujące ludzką świadomość.

Jedna z pierwszych nowożytnych koncepcji filozoficznych odnosząca się do sfery obrazowości to heideggerowska idea światoobrazu, będąca sposobem pojmowania rzeczywistości oraz stosunku do niej, społecznego, a także jednostkowego. Według jej autora każda epoka posiada swój obraz świata. W zależności od miejsca i czasu, w jakich został uformowany, wyraża on odmienne treści. Jest to żywy organizm podlegający ciągłej zmianie za sprawą nieustannego rozwoju człowieka. Obraz ten powstaje także dzięki dostarczaniu nam przez badaczy przeszłości nowych danych i doświadczaniu w ten sposób procesu rozszerzenia wiedzy o człowieku i jego życiu, który zbliża nas do prawdy. Obecność w kulturze popularnej elementów związanych z historią człowieka i jego kultury materialnej, społecznej i symbolicznej nie jest więc efektem pobocznej działalności człowieka, nie jest zatem niejako skutkiem ubocznym naszego istnienia. Zjawiska tego typu są silnie związane z naszą psychiczną potrzebą zrozumienia świata i uzyskania odpowiedzi na pytanie, jak w tym świecie żyć.

Pobudka Christine

15 lipca 1974 roku na ekranach telewizorów w USA pojawiła się prezenterka Christine Chubbuck, która smutnym głosem powiedziała: „Zgodnie z polityką kanału 40., polegającą na dostarczaniu wam krwi i wnętrzności, na żywo i w kolorze, zobaczycie po raz pierwszy próbę samobójczą”. Chwilę później oddała do siebie śmiertelny strzał z rewolweru. Co chciała nam powiedzieć swoim czynem? Z pewnością chciała nas ostrzec przed niepohamowaną żądzą doświadczania – z bezpiecznej odległości telewizyjnego ekranu – przemocy i cierpienia innych ludzi. Chciała nam pokazać, jakie koło zatoczyliśmy od czasów ludzi mordowanych na rzymskich arenach do czasów telewizji „na żywo”. Bo przecież ci sami ludzie, którzy oburzają się na rzymskie zwyczaje, z miską popcornu oglądają na swoich plazmach obrazy z rozgrywających się w tym samym czasie wojen i kataklizmów.

Właśnie po to potrzebna nam jest symbioza nauk historycznych i kultury popularnej. Jej język to współczesna lingua franca. W świecie nowoczesnych mediów liczy się klarowność narracji i jej wizualna atrakcyjność. Dzięki temu możemy w umysłach mas budować obraz historii ludzkości jako procesu ciągłego i nasyconego ważnymi wydarzeniami, których szepty i echa nadal słychać. Tylko dzięki nieustannemu splataniu się ścieżek badaczy przeszłości ze ścieżkami twórców popkultury możemy odciskać w masowej wyobraźni nasze piętno, rozwijając ich wiedzę i wrażliwość.

Dr Piotr Kołodziejczyk, Instytut Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego

Wróć