logo
FA 7-8/2021 życie akademickie

Michał Śliwa

Uczelnia z charakterem

Uczelnia z charakterem 1

Stajemy się miejscem gorszących i groźnych zachowań i zdarzeń, obcych duchowi nauczycielskiego etosu inteligenckiego. Od naszej uczelni kształcącej przyszłych pedagogów i wychowawców wymaga się więcej niż od innych społeczności uniwersyteckich, ponieważ oczekuje się od nas wzorów i przykładów humanistycznego i moralnego postępowania.

W staraniach o przekształcenie krakowskiej szkoły pedagogicznej w Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej sięgano po różne argumenty, by ukazać jej szczególny charakter społeczny i edukacyjny, zawarty w przywołanym wyżej określeniu, przesądzającym o zasadności zmiany statusu uczelni. Nie bez powodu. Uczelnia, która jest naturalnym spadkobiercą i kontynuatorem przedwojennego Państwowego Pedagogium Henryka Rowida, przeszła długą drogę rozwoju: od typowej szkoły zawodowej kształcącej nauczycieli jedynie do szkolnictwa podstawowego aż do szkoły wyższej o pełnym akademickim profilu naukowym i dydaktycznym. Jej inicjatorami i pierwszymi profesorami byli najwybitniejsi uczeni Uniwersytetu Jagiellońskiego ze Stefanem Szumanem, Stanisławem Pigoniem i Zygmuntem Mysłakowskim na czele. Od pierwszych lat działalności wyróżniała się poziomem naukowym i osiągnięciami edukacyjnymi wśród kilkunastu wyższych szkół pedagogicznych, z dziesięciu których wyłoniły się z czasem uniwersytety o znaczącej pozycji naukowej w kraju i za granicą, np. Uniwersytet Śląski czy Uniwersytet Gdański. Dlatego naturalnym etapem w rozwoju krakowskiej uczelni stało się jej przekształcenie w Uniwersytet Pedagogiczny, umożliwiając zachowanie unikalnego dorobku kilku pokoleń pracowników w dziedzinie kształcenia nauczycieli i wychowawców.

Uczelnia wykorzystała też szansę i możliwości rozwoju, jakie stwarzały przemiany ustrojowe w kraju, a mianowicie znacznie rozszerzyła ofertę edukacyjną i poszerzyła obszar badawczy o nowe dziedziny i dyscypliny. W okresie, w którym miałem zaszczyt pełnić godność jej rektora przez cztery kadencje (1999–2005 i 2008–2016), poprzedzone jeszcze prorektorstwem ds. nauki i współpracy międzynarodowej (1996–1999), zwiększyła wydatnie uprawnienia naukowe doktorskie i habilitacyjne, powiększyła liczbę wydziałów, wzbogaciła infrastrukturę techniczną za wydatkowane niemal 200 mln na nowe obiekty i zmodernizowanie istniejących, powiększyła trzykrotnie liczbę profesorów i doktorów habilitowanych, unowocześniła proces dydaktyczny poprzez odpowiednie wyposażenie w środki audiowizualne i informatyczne pracowni i sal dydaktycznych itp.

Dzięki zaangażowaniu całej społeczności akademickiej dokonano ogromnego wysiłku organizacyjnego, badawczego i inwestycyjnego, polepszając warunki kształcenia dla dwudziestotysięcznej rzeszy studentów (2010 r.) i zapewniając godne warunki pracy kadrze naukowo-dydaktycznej i administracyjnej. Nietrudno sobie wyobrazić, ile entuzjazmu i woli działania przejawili nauczyciele akademiccy, pracownicy administracji i studenci, ile radości i satysfakcji przynosiło każde nowe uprawnienie naukowe, kierunek studiów bądź wyremontowany obiekt czy też uzyskany tytuł i stopień naukowy. Coraz bardziej umacniało się przekonanie o ścisłym związku badań naukowych z dydaktyką akademicką, a także o tym, że koniecznym warunkiem pomyślności uczelni jest indywidualny rozwój naukowy każdego nauczyciela akademickiego, przejawiający się w uzyskiwaniu stopni i tytułów naukowych. Powstające zaś nowe kierunki studiów – w sumie niemal czterdzieści – oraz rozwijane nowe obszary badawcze, choć często odbiegające od tradycyjnego pedagogicznego profilu uczelni, miały wspierać jej nauczycielski charakter, np. studia prawnicze poprzez podejmowanie badań nad problematyką praw człowieka, w tym przede wszystkim praw dziecka, prawem oświatowym itp.

Za pierwszorzędne zadanie uznawano umocnienie jej pozycji naukowej i edukacyjnej w polskim szkolnictwie wyższym, postrzeganej nie tylko jako naturalne miejsce pracy zawodowej bądź studiowania, lecz jako pewną wspólnotę, przestrzeń intelektualną i moralną, ułatwiającą samorozwój i samodoskonalenie. W wyniku wytężonej pracy badawczej i organizacyjnej dorobiliśmy się po latach kadry naukowo-dydaktycznej na wysokim poziomie. To zaowocowało uzyskaniem przez pięć wydziałów kategorii naukowej A. Osiągnęliśmy również wysoki poziom kształcenia i nauczania na poszczególnych kierunkach studiów, czego na szczęście nie zdołano w ostatnich latach zmarnować. Świadczyć o tym może ranking czasopisma „Perspektywy”, według którego wszystkie kierunki studiów zajmują wysokie miejsca w swoich specjalnościach edukacyjnych w skali ogólnokrajowej.

Fundamenty zła

Umacniającą się ciągłość i stabilność wielopokoleniową i międzygrupową nadwyrężono czy wręcz nawet zerwano wskutek wdrażania po 2016 roku w skrajnej postaci neoliberalnej reformy szkolnictwa wyższego, wspieranej przez część środowiska akademickiego, dopominającego się od dawna o więcej uprawnień władczych i decyzyjnych. Doprowadziło to do zatracenia tradycyjnej uniwersyteckości oraz podważenia podmiotowości i poczucia wspólnoty uniwersyteckiej jako jedności profesorów i studentów. Na znaczeniu zyskiwał pewien styl myślenia o uniwersytecie i zarządzania nim, wynikający – według popularnego dziś określenia – z mentalności folwarcznej, postrzegającej w uniwersytecie instytucję korporacyjną, a nie wspólnotę intelektualną i moralną, i nastawioną nie na cele rynkowe, lecz kształtowanie wzorców i postaw społecznych.

Wybrzmiewa to jednoznacznie w wywiadzie rektora Kazimierza Karolczaka udzielonym „Forum Akademickiemu” (nr 6/2021). Sprawczość zarządczą sprowadza on bowiem głównie do swojej aktywności – „podzieliłem”, „wydzieliłem”, „rozpocząłem”, „zatrudniłem” itp. Toteż sprostowania wymagają niektóre jego stwierdzenia i informacje, przede wszystkim, że nie tworzył żadnych nowych wydziałów, lecz co najwyżej uczestniczył w niektórych działaniach. Miał bowiem wszystko przygotowane, łącznie z najtrudniejszą sprawą, a mianowicie przeniesieniem uprawnień doktorskich i habilitacyjnych z Wydziału Humanistycznego na nowe wydziały: filologiczny oraz politologiczny. Nie musiał rozliczać inwestycji przy ulicy Ingardena z powodu braku wcześniej środków na tzw. wkład własny, ponieważ za rok 2015 uniwersytet osiągnął zysk 3,5 mln zł, a za 2016 – 2,25 mln zł, lecz z powodu rozszerzenia programu inwestycyjnego i potrzeby wykorzystania w pełni środków ministerstwa na modernizację „starego” budynku Wydziału Pedagogicznego. Podobnie było z remontem budynku Wydziału Sztuki, rozpoczętym przed 2016 r., na który pozyskano już wcześniej odpowiednie środki ze źródeł zewnętrznych. Nigdy też za jego „poprzednika” uczelnia nie funkcjonowała przez „trzy lata na minusie”.

Ale to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Jeśli prof. Kazimierz Karolczak uważa, że czegoś dokonał, to niech tak będzie. Natomiast istotnym wynikiem jego aktywności było stworzenie solidnych fundamentów instytucjonalno-prawnych całego zła, które trawi dzisiaj Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN. Poskutkowało to bowiem ograniczeniem lub wręcz likwidacją samorządności i autonomii uczelnianej na rzecz niczym nieograniczonej władzy rektora, stwarzającej mu np. możliwość powoływania prorektorów i dziekanów – którzy nie są pełnoprawnymi członkami senatu uniwersyteckiego – poza procedurą wyborczą czy konkursową, oraz prowadzenie nieskrępowanej polityki kadrowej, włącznie ze scedowaniem jej na urzędnika – kanclerza uczelni.

Folwarczny styl kierowania

Warte nadmienienia są również takie kwestie, jak np. przyjęcie za podstawę struktury uniwersytetu kryterium dziedziny nauki, które spowodowało likwidację w Uniwersytecie Pedagogicznym Wydziału Pedagogicznego czy połączenie Wydziału Geograficzno-Biologicznego i Wydziału Matematyczno-Fizyczno-Technicznego w monstrualnych rozmiarów Wydział Nauk Ścisłych i Przyrodniczych.

Rektor stworzył nie tylko instytucjonalno-prawne ramy jedynowładztwa w uczelni, ale sam ochoczo z tego korzystał. Szybko dał przykład folwarcznego stylu kierowania uniwersytetem. Zaczął od zlecenia firmie zewnętrznej przeprowadzenia audytu, który miał ujawnić rzekome braki i nieprawidłowości powstałe za jego „poprzednika”. Było to tym bardziej zastanawiające, że – jak sam przyznaje w wywiadzie – od dziesięciu co najmniej lat uczestniczył w kierownictwie uczelni i nigdy nie zgłaszał żadnych wątpliwości i zastrzeżeń. Będąc zaś rektorem, nie uznał potrzeby ponoszenia odpowiedzialności za przeszłość, ale też nie udostępnił swojemu „poprzednikowi” wyników audytu, bo te – jak domniemywam – nie były dla „poprzednika” niekorzystne.

Najgorsze jednak nastąpiło później, gdy przystąpił do rozprawienia się z zasłużonymi dla Uniwersytetu Pedagogicznego pracownikami administracyjnymi, których jedyną chyba winą było to, że oddali swojemu pracodawcy najlepsze lata życia i solidnie wykonując obowiązki urzędnicze wspierali kolejno kilku rektorów, w tym przede wszystkim poprzednika profesora Kazimierza Karolczaka. Nie pozwolił np. kierowcy rektora dotrwać do emerytury, zastępując go osobą z Uniwersytetu Rolniczego. Odsunął wieloletnią kierowniczkę sekretariatu rektora i usunął jej z przydziału czynności obsługę prasową uczelni, pomimo iż miała ku temu odpowiednie kwalifikacje merytoryczne i formalne, zatrudniając w jej miejsce na pełnym etacie rzecznika prasowego z uposażeniem profesorskim. Zwolnił następnie doświadczoną kanclerkę uniwersytetu, przyjmując na jej miejsce anglistkę z Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, by po pewnym czasie zwolnić również zastępcę kanclerza do spraw technicznych, powierzając tę funkcję emerytowanemu pracownikowi z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nikt wówczas nie protestował, nikt nie ronił łez, bowiem rektor – jak tłumaczono – ma prawo dobierać sobie pracowników. Wspaniałomyślnie pozostawił ich na uczelni, bo w istocie nie mógł ich zwolnić z powodu posiadania okresowo dodatkowych gwarancji zatrudnienia zapewniających ciągłość i stabilność zarządzania uczelnią. Powołał natomiast aż czterech prorektorów w sytuacji malejących zadań edukacyjnych (np. zmniejszenie liczby studentów z 20 tys. do 11 tys.) i inwestycyjnych. Trudno stwierdzić, czy te pierwsze decyzje kadrowe były samodzielne czy też wymuszone przez związkowców, zwłaszcza przewodniczącego uczelnianej „Solidarności”, chętnie garnącego się zawsze do bieżącego zarządzania uczelnią. Pewne jest, iż początkowo obu panów łączyły niezwykle serdeczne relacje. Z czasem stawały się coraz chłodniejsze. Dziś chyba żaden z nich się do nich nie przyznaje.

Pewne jest również, iż rektor zaczął w uczelni uprawiać politykę korporacyjną, z ducha i z zasady obcą wspólnocie akademickiej, która nie jest zbiorem pracowników poddanych korporacyjnej hierarchii i dyscyplinie, lecz wspólnotą ludzi zajmujących się kultywowaniem idei człowieczeństwa, wspieraniem rozwoju jednostki i wzbogacaniem kultury narodowej, a nie wytwarzaniem towarów i usług. Przez swoje decyzje kadrowe i zmiany organizacyjne rektor spowodował wzrost zatrudnienia w administracji uczelnianej ponad realne potrzeby. Nowi zaś pracownicy musieli poznawać i „uczyć się” nowego miejsca pracy. Dysponując zbyt skromną wiedzą i doświadczeniem w uczelni, nie zawsze mogli zapewniać władzom uniwersytetu profesjonalne i rzeczowe wsparcie. Tym zapewne tłumaczą się przyczyny braków w znajomości przez obydwóch rektorów spraw uczelnianych dotyczących np. inwestycji, ujawnione w wywiadach na łamach „Forum Akademickiego”, i trudności w podejmowaniu odpowiednich decyzji po nierozważnym usunięciu doświadczonych pracowników i zastąpieniu ich ludźmi nie zawsze odpowiednio przygotowanymi do wypełniania nowych zadań administracyjnych.

Uczelnia nie zasłużyła na takie traktowanie

Profesor Kazimierz Karolczak nie ograniczył korporacyjnej polityki kadrowej do administracji uczelni. Śmiało wkroczył z nią w środowisko nauczycieli akademickich, np. nie przedłużając zatrudnienia na stanowisku profesora nadzwyczajnego politologowi czy też przesuwając innego politologa – profesora zwyczajnego, byłego organizatora Wydziału Politologii i jego dziekana – z jednej jednostki organizacyjnej do drugiej. Zatrudnił za to historyczkę starożytności i archeolożkę w Instytucie Nauk o Wychowaniu itp. Już po doświadczeniach własnych może sobie bez trudności odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule wywiadu: Kto rządzi uniwersytetem?

Ma przeto rektor Piotr Borek przetarte szlaki myślenia i działania folwarcznego o sprawach naszego uniwersytetu, jego ludziach i przyszłości. Konsekwentnie korzysta z ustalonych wcześniej wręcz absolutystycznych uprawnień, łamiąc wypracowane przez lata dobre obyczaje akademickie i zasady współżycia. Interesuje go głównie – jak podaje w wywiadzie – finansowy wymiar funkcjonowania uczelni, będący też zasadniczym powodem przekazania rektorskich uprawnień kadrowych nowo przyjętemu do pracy w uniwersytecie kanclerzowi, ponoć wcześniej menedżerowi miejskich przedsiębiorstw komunikacyjnych w Krakowie i w Łodzi i w innych firmach krajowych, któremu myli się pojęcie rady uczelni z pojęciem rady nadzorczej, wspólnoty uniwersyteckiej z korporacją itp.

Stało się w naszym uniwersytecie coś nieprawdopodobnego w skali ogólnopolskiej, iż w formie powiadomienia pocztowego zwalnia się z pracy wybitnych, twórczych profesorów po ukończeniu 65 roku życia oraz innych nauczycieli akademickich w okresie ich pełnej aktywności badawczej i zawodowej. Nie baczy się na dorobek, osiągnięcia i znaczący wkład w rozwój uczelni – niektórzy z nich pełnili funkcje prorektorów, dyrektorów instytutów, kierowników katedr itp. Decyduje o ich losie urzędnik za przyzwoleniem rektora. Oczywiście trwa „oczyszczanie” administracji z fachowych i oddanych pracowników administracyjnych. Czego nie uczyniono wcześniej, dopełnia się teraz i np. zwolnionej niegdyś ze stanowiska kanclerza uczelni pracownicy proponuje się kierownictwo Klubu Studenckiego „Bakałarz”, co można uznać za gest wielkoduszności, ponieważ innym napiętnowanym pracownikom złożono wymówienia stosunku pracy.

Po co to wszystko, w dodatku w 75-lecie Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN? Uczelnia i jej społeczność w żadnym stopniu nie zasłużyła na takie traktowanie i świętowanie jubileuszu. Stajemy się miejscem gorszących i groźnych zachowań i zdarzeń, obcych duchowi nauczycielskiego etosu inteligenckiego. Od naszej uczelni, kształcącej przyszłych pedagogów i wychowawców, wymaga się więcej niż od innych społeczności uniwersyteckich, ponieważ oczekuje się od nas wzorów i przykładów humanistycznego i moralnego postępowania. Dlaczego z takim uporem niszczymy z wielkim trudem wypracowany przez pokolenia etos „nauczyciela nauczycieli”? Jak długo jeszcze o losach dokonań kilku pokoleń twórców Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN będą decydować urzędnicy, ludzie niemający żadnego z nim związku tożsamościowego?

Na pytania te nie ma niestety dziś odpowiedzi. Można jedynie zaapelować do rektora Piotra Borka: Magnificencjo, powstrzymaj się od destrukcyjnych działań, ponieważ bez profesora i studenta nie ma uniwersytetu. Jest to niezastąpione dobro. Dbaj o nie, dając świadectwo sprawiedliwego i przyzwoitego wypełniania godności rektorskiej na miarę poprzedników, wielce zasłużonych w dziejach uczelni trzech polonistów-rektorów, zapewne swych nauczycieli i mentorów. Nie można poprzez szkodliwe decyzje i działania kadrowe niszczyć dorobku przeszłości i wizerunku Uniwersytetu Pedagogicznego. Należy podjąć nowe wyzwania i problemy, jakie współcześnie się pojawiają, związane np. z zachodzącymi gwałtownie przemianami technologicznymi i naukowymi. Wraz z upowszechnianiem się bowiem nowych zasobów wiedzy wskutek rozwoju technik informatycznych i komunikacyjnych zmniejsza się rola tradycyjnej edukacji szkolnej w systemie klasowo-lekcyjnym. Być może w nieodległej przyszłości nastąpi jej gruntowne przeobrażenie lub nawet zanik. Już dziś bardziej nastawiamy się na uczenie sposobów pozyskiwania informacji i poszukiwania najlepszych metod samokształcenia i samodoskonalenia, a nie tylko posiadania wiedzy. Zmieniać się będą zapewne formy jej zdobywania i przekazu oraz struktury formalno-organizacyjne edukacji. Jednakże nie zaniknie rola nauczyciela jako wzoru postępowania, autorytetu i mentora, ukazującego drogi samorozwoju i stawania się człowiekiem mądrym i szczęśliwym – młodym pokoleniom poszukującym swojego miejsca w burzliwie zmieniającej się rzeczywistości. Stwarza to dla naszej społeczności uniwersyteckiej wielką szansę zaproponowania nowych rozwiązań i pomysłów pedagogiczno-edukacyjnych. Wykorzystanie tej szansy wymaga warunków ładu uniwersyteckiego, poczucia odpowiedzialności i wzajemnego poszanowania godności ludzkiej oraz humanistycznych stosunków pracy.

Prof. dr hab. Michał Śliwa, politolog i historyk, były rektor Akademii Pedagogicznej i Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie

Wróć