Grażyna Borkowska
W niektórych postępowaniach nie ma dowodów i trzeba oprzeć się na poszlakach. Tak jest i tym razem. Fakt, iż nie mam wglądu w tryb pracy NPRH, nie zwalnia mnie z myślenia.
1. Wiem z własnego doświadczenia, iż żadna rada programu nie jest autonomiczna, bo wszystkie ważne decyzje, dotyczące finansów, kalendarza konkursowego, daty podpisania listy nagrodzonych zapadały i zapadają poza nią.
2. Konkursy podobne w formule do modułu „Dziedzictwo narodowe” rozstrzygane są w ciągu maksimum pół roku. Tymczasem konkurs ogłoszony w końcu roku 2019 nie został do tej pory sfinalizowany, osiągnął co najwyżej półmetek.
3. Logiczne pytanie brzmi: co się dzieje, dlaczego to tym razem tak długo trwa. Nikt jednak nie kwapił się do złożenia jakichkolwiek wyjaśnień. Wygląda na to, że członkowie Rady, łącznie z jej Przewodniczącym, po prostu nie znają odpowiedzi na to pytanie. Rozumiem, że w innym przypadku podzieliliby się nią ze środowiskiem.
4. Ważnym krokiem, osłabiającym moje opinie, byłoby podanie przez Radę konkretnej daty zamknięcia konkursu, tak jak wcześniej autonomię Rady uwiarygodniałoby złożenie wyjaśnień tłumaczących (skandaliczne) opóźnienie. Nic takiego nie nastąpiło.
5. Ostatnie argumenty: zadałam pytanie o przedłużający się konkurs NPRH urzędnikom ministerialnym. Odpowiedzieli, że minister analizuje odwołania. Minister, a nie Rada.
6. Zadałam to samo pytanie Panu min. Bernackiemu. Odpowiedział, że ministerstwo nie jest zadowolone z Programu i przygląda się jego założeniom/rozstrzygnięciom.
Wniosek o pełnej, silniejszej niż kiedykolwiek, ingerencji ministerstwa w Program nie jest więc insynuacją (nie poważyłabym się na nią), ale logicznym wnioskiem wysnutym z przeanalizowanych obserwacji i szczątkowych informacji. Szczególnie, że jedne i drugie napływały w kontekście nieuprawnionych zmian, jakich dokonał minister w liście czasopism, ignorując podział obowiązków określony w ustawie z 2018 roku.
Grażyna Borkowska