logo
FA 7-8/2020 w stronę historii

Piotr Hübner

Życie poświęcone chorobom

W pracowni Hirszfeld wyprodukował szczepionkę przeciwtyfusową i przeciwcholeryczną, szkolił bakteriologów. Od władz otrzymał order Świętego Sawy. Mógł uruchomić badania nad grupami krwi żołnierzy różnych narodów i ras. Wiosną 1919 roku ewakuowano pracownię wraz ze szpitalem przez Dubrownik do Belgradu.

Ludwik Hirszfeld urodził się w Warszawie 5 sierpnia 1884 roku. Pochodził ze spolonizowanej rodziny żydowskiej. Jego stryj, Bolesław Hirszfeld, chemik i działacz oświatowy, był współzałożycielem Związku Młodzieży Polskiej „Zet”; podczas jego pogrzebu „Uniwersytet i Politechnika przerwały zajęcia” (co odnotował Ludwik Hirszfeld w Historii jednego życia, 1946). Ojciec Ludwika, Stanisław, był kupcem, a matka, Jenny z domu Ginsberg, prowadziła dom. Jako nastolatek zetknął się Ludwik z socjalizmem i rosyjskimi żandarmami. W szkolnym kółku samokształceniowym był bibliotekarzem, z kolegami „potajemnie studiowali historię Polski”. W roku 1902, po ukończeniu gimnazjum w Łodzi – „z uczuciem wewnętrznego niezaspokojenia i pogardy dla form życia, które mnie otaczały” – wyjechał na studia medyczne do Würzburga. Jak zapisał, „Życie miasta krążyło wokół uniwersytetu: studenci byli dziećmi wszystkich. Tak wyrozumiały był stosunek do ich miłych szaleństw (…). Po wykładach chodziłem po okolicznych lasach, przeważnie samotnie, i próbowałem odnaleźć siebie. W tej pogoni za sobą, muszę przyznać, wielką pomocą był mi Nietzsche (…). Powoli dojrzewała we mnie myśl poświęcenia się pracy naukowej. Nie jakieś określone zainteresowanie, ale niechęć do zwykłych form życia i umiłowanie cichej zadumy pracowni naukowej”.

Po roku Hirszfeld przeniósł się na Uniwersytet Berliński: „Przez krótki czas wałęsałem się po wykładach, aż wreszcie – zastawiwszy zegarek dla opłacenia pracowni – zapisałem się do prof. Fickera. Miałem wówczas lat 21, byłem już żonaty i żona moja umożliwiła mi, dając lekcje w Berlinie, pokrycie wydatków na zwierzęta doświadczalne”. Żoną była Hanna z domu Kassmann: „mając 15 lat zakochałem się, mając 21 lat ożeniłem się i nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie żona wybrała”. Poznali się na lekcjach tańca. Na Uniwersytecie Berlińskim Ludwik zdobył doktorat exima cum laude. Na podstawie pracy Untersuchungen über die Hämmaghitination und ihre physikalischen Grundlagen (1907). Z jego udziałem „bakteriologia i serologia stawały się podstawą walki z chorobami zakaźnymi”. Po doktoracie Hirszfeld uzyskał asystenturę w oddziale parazytologii w Zakładzie Badania Raka na Uniwersytecie w Heidelbergu (1907-1909). Inicjował prace publikowane: „Ogłosiłem przyczynek tłumaczący ruch ameb wpływem zmiennych ładunków elektrycznych na ciśnienie powierzchniowe”. Z rozmów z kierownikiem oddziału serologicznego, Emilem von Dungernem, do którego jako asystent trafił Hirszfeld, wyłoniła się nowa nauka o grupach krwi, serologia konstytucjonalna: „Pracowaliśmy nieregularnie. Czasami do drugiej, trzeciej w nocy, czasami w godzinach biurowych braliśmy rowery i wyjeżdżaliśmy w dolinę Nekaru”. Odkryli, że grupy krwi dziedziczyły się według praw Mendla. „Cechy A i B są dominujące, cecha 0 ustępująca”. W kolejnym doniesieniu naukowym „wskazaliśmy już możność zastosowania grup krwi do spraw dochodzenia ojcostwa”.

Ogrodnik dusz ludzkich

Mimo tych dokonań Hirszfeld przeniósł się na Uniwersytet w Zurychu. Jako głęboką przyczynę wymienił pozycję Dungerna: „byłem synem narodu, który wycierpiał, on zaś pochodził ze szczytów, gdzie się nie widzi ludzkiego cierpienia”. Dungern „pochodził ze starego rodu baronów. Jego babka była rosyjską arystokratką, matka córką barona z krajów bałtyckich. Dziadek jego był twórcą konstytucji badeńskiej (…). On sam był przeznaczony na kammerherrera księcia Luksemburgu”. Żona Hirszfelda otrzymała w Zurychu asystenturę w Klinice Dziecięcej – byli małżeństwem jednozawodowym. Hirszfeld objął asystenturę u prof. Williama Silberschmidta w Zakładzie Higieny (1911). Był też „asystentem wykładowym” na Uniwersytecie: „W Zurychu pokochałem pracę pedagogiczną i poza pracą naukową moje najlepsze chwile spędzałem z młodzieżą uniwersytecką”. Określał się jako „ogrodnik dusz ludzkich”. Habilitował się w 1914 roku na podstawie prac nad związkiem zjawisk odpornościowych z krzepliwością krwi. Po wykładzie dla członków wydziału wygłosił publiczny odczyt Zagadnienie dziedziczności w świetle nauki o odporności. Jako privat-dozent prowadził Hirszfeld wykłady o chorobach zakaźnych dla studentów wszystkich wydziałów oraz kurs serologii dla studentów medycyny.

Po wybuchu epidemii duru plamistego w Serbii zgłosił się do rządu serbskiego. W lutym 1915 roku wziął urlop akademicki. Trafił do szpitala zakaźnego Valiero, gdzie epidemia zapoczątkowała się wśród jeńców austriackich. Po dezynfekcji miasteczka „fala epidemiczna zaczęła opadać”. Z pomocą żony i jej szwagra uruchomił profesjonalną pracownię szpitalną. Podczas ewakuacji do Albanii poznał „opowiadania żołnierzy o dawnych bojach i ciche zadumanie w oczekiwaniu śmierci, i niepokój o losy bliskich”. Hirszfeldowie kilkakrotnie byli okradani. Przez włoskie Bari dotarli do Rzymu, następnie do Zurychu. Po krótkim czasie ogarnęła ich „choroba dali”, wyruszyli na zaproszenie emigracyjnego rządu serbskiego na Korfu, gdzie wybuchła epidemia cholery. Zostali ulokowani w Salonikach, w centralnej pracowni szpitalnej armii serbskiej. Hirszfeld nie zrezygnował z badań: „opisałem objaw opadania krwinek, wyhodowałem nieznane zarazki paratyfusu”. Wobec miejscowego braku działań wojennych rozwinęło się w Salonikach międzynarodowe życie towarzyskie. Ludwik zachorował na paratyfus, gorączkę papatacci, a następnie – przez pół roku – podzwrotnikową zimnicę.

W pracowni Hirszfeld wyprodukował szczepionkę przeciwtyfusową i przeciwcholeryczną, szkolił bakteriologów. Od władz otrzymał order Świętego Sawy. Mógł uruchomić badania nad grupami krwi żołnierzy różnych narodów i ras. Wiosną 1919 roku ewakuowano pracownię wraz ze szpitalem przez Dubrownik do Belgradu.

Życie poświęcone chorobom 1

Ludwik Hirszfeld Źródło: Wikipedia

Na obczyźnie tylko teraźniejszość

Hirszfeldowie oczekiwali już od paru miesięcy na powrót do niepodległej Polski: „W młodości nie zależało mi na domu i nie lubiłem dzieci. A teraz zacząłem tęsknić za spokojem domu i życiem rodzinnym u siebie w kraju, gdzie się jest jak drzewo, które zapuszcza korzenie”. Po piętnastu latach nieobecności powrócił do Warszawy: „Wchodzę do mieszkania matki. Nie zastaję jej: pielęgnuje umierającą babkę (…). Ale stół jest nakryty i na nim wszystko, co w dzieciństwie lubiłem (…). To była ojczyzna (…). Byłem jak ktoś, który żył tylko intelektem, a tutaj otwarły się szeroko podwoje duszy i zacząłem się wsłuchiwać w ongiś słyszane dźwięki i nakazy i wspomnienia (…) w ojczyźnie ma się i przeszłość i przyszłość, na obczyźnie tylko teraźniejszość”.

Pieniądze (13 tys. fr. szwajcarskich), które przesłał do kraju, pozwoliły „na kupno skromnego mieszkania (…). Wysokość pensji urzędniczej w czasie inflacji nie wystarczała na najskromniejsze potrzeby. Oczekiwaliśmy wówczas dziecka. Żona była zmuszona do podjęcia natychmiastowej pracy zarobkowej. Objęła posadę lekarza szkolnego, a później lekarza ubezpieczalni”. Maria urodziła się w sierpniu 1920 roku. Ludwik Hirszfeld wybrał nie uniwersytet, lecz Zakład Badania Surowic (włączony w 1926 roku do Państwowego Zakładu Higieny, kierowanego przez Ludwika Rajchmana). Hirszfeld współpracował z Komisją Standaryzacji Surowic i Szczepionek Komitetu Higieny przy Lidze Narodów. Od roku 1924 wykładał naukę o odporności na Wolnej Wszechnicy Polskiej, zajmował katedrę bakteriologii. Nie chciał habilitować się na UW, „uważając, że ani moja przeszłość naukowa, ani stanowisko nie pozwalają mi na to”. Jednak na zaproszenie Romana Nitscha – po zwolnieniu z egzaminów – przyjął uniwersytecką docenturę (1926). Wykładał serologię, a na farmacji bakteriologię. W 1931 roku został na UW profesorem tytularnym. W Szkole Higieny PZH wykładał lekarzom powiatowym naukę o odporności. Prowadził pismo „Medycyna Doświadczalna i Społeczna”. Współzałożył Towarzystwo Mikrobiologów i Epidemiologów Polskich. Został sekretarzem generalnym Towarzystwa Biologicznego. Był członkiem Naczelnej Rady Zdrowia. W 1930 roku wybrano go na członka zwyczajnego Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Prowadził akcję szczepienną z pomocą Towarzystwa Medycyny Zapobiegawczej, którego był wiceprzewodniczącym. Wielokrotnie brał udział w zagranicznych kongresach naukowych, gdzie zetknął się z narastającymi wpływami faszyzmu.

Hirszfeld pracował w PZH, nawet po oddaniu stanowiska wicedyrektora, „od rana do wieczora, na obiady nie wracałem do domu”. Kierował Działem Bakteriologii i Medycyny Doświadczalnej oraz Oddziałem Badania Surowic. Pod jego kierunkiem powstało szesnaście prac doktorskich, a cztery osoby się habilitowały. Opublikował książkę w języku niemieckim Serologia konstytucjonalna (1928), a w 1934 Grupy krwi w zastosowaniu do biologji, medycyny i prawa (w tłumaczeniu na jęz. francuski ukazała się w 1938 roku). Jako współautor ogłosił z żoną albo współpracownikami kilka artykułów.

Serdeczna głębia życia rodzinnego

Wymiar etyczny miała refleksja Hirszfelda: „Przyzwyczajenie i dostosowanie się wzajemne ma takie samo prawo istnienia, jak niszczenie tzw. wrogiego gatunku. Przyjęcie ciał bakteriobójczych jest przeniesieniem pojęcia walki między gatunkami na zjawiska odpornościowe. Chorobotwórczość może być pomyślana tylko jako stopień ewolucji w kierunku symbiozy” (wstęp do Prolegomenów do nauki o odporności, praca w jęz. niemieckim, 1930).

Hirszfeldowie żyli w mieszkaniu przy ulicy Marszałkowskiej, patrząc z okna „na szary mur oficyny (…). Dusiliśmy się w mieście. Często wieczorem szedłem do Ogrodu Botanicznego lub do Łazienek, by patrzeć w niebo i upajać się zapachem drzew i ziemi”. W roku 1927, zwiedzając Saską Kępę, kupili z nagła, w nocy: „parcelę pośród kwitnących sadów (…). Posiadać własny domek z ogródkiem stało się moją namiętnością (…). Zadłużyłem się, budowałem w najdroższym czasie (…) ale w końcu w roku 1930 mogłem się przenieść do własnego domu”. Poznali „całą serdeczną głębię życia rodzinnego. Okna naszej sypialni wychodziły na wschód (…). Z rana zrywałem róże (…). Żona potrafiła stworzyć ognisko skromnej wytworności, wspólnoty i napięcia (…). Nie dążyliśmy do szerszego życia towarzyskiego, często jednak zapraszałem uczonych odwiedzających Warszawę i nasz Zakład”. Mieszkali razem z przyjaciółką i jej synem Jackiem, rówieśnikiem ich córki. Ta w 1938 roku wyjechała po maturze na studia na Sorbonie.

Wybuch II wojny światowej i okupacja przyniosły Hirszfeldom egzystencjalne zagrożenie. Hirszfeld przyjął postawę czynną w okresie oblężenia Warszawy – zorganizował w Szpitalu Ujazdowskim akcję krwiodawstwa dla ofiar oblężenia miasta. Prowadził wojskową poradnię bakteriologiczną. Nocował u siostry, w pobliżu szpitala. Jego żona uruchomiła prowizoryczny szpital na Saskiej Kępie. Dom rodzinny został we frontowej części zdemolowany przez pociski, mimo to chronił we wrześniu kilkanaście przygodnych osób.

W czasie okupacji usunięto Hirszfelda z Zakładu Higieny na rozkaz władz niemieckich – nie był aryjczykiem. Mimo to kontynuował prywatnie, z Różą Amzel, badania nad „dziedziczeniem postaci przejściowych grup krwi”, pisał „podręcznik nauki o odporności”. Co środy bywał w zakładzie: „Gdy wchodziłem do Zakładu, otwierała się moja rana”. Po objęciu kierownictwa zakładu przez Niemców przestał przychodzić.

Życie poświęcone chorobom 2

Hanna Hirszfeldowa Źródło: Wikipedia

Getto

Na prośbę Towarzystwa Pomocy Żydom (Joint) Hirszfeld opracował raport odrzucający niemiecką tezę propagandową, iż „Żydzi są nosicielami zarazków, od których sami nie chorują”. Memoriał nie pomógł. W połowie października 1940 roku została stworzona dzielnica żydowska. Hirszfeld miał od przyjaciół zaproszenia do USA i Jugosławii, uzyskał jedynie zgodę na mieszkanie we własnym domu: „Przez cały czas ani ja, ani nikt z mojej rodziny nie nosili opaski”. Z Rady Głównej Opiekuńczej uzyskali na to zgodę jako „chrześcijanie pochodzenia niearyjskiego, którzy mają zasługi dla kraju”. Okazało się to pułapką. Okupanci, mając adresy, odstawili wszystkich do getta, w tym Hirszfeldów, eskortowała ich policja. Był to ostatni dzień lutego 1941 roku: „Następnego dnia przyszli Niemcy do mojej willi i zabrali meble, obrazy, dywany i wszystko, co im się spodobało. Książki polecił zarekwirować Zakład, ażeby je uratować od zagłady”.

W getcie zamieszkali początkowo u znajomych przy ulicy Grzybowskiej: „Okna naszego pokoju wychodziły na placyk na rogu Ciepłej. Z rana około szóstej budziły nas samochody ciężarowe zabierające niewolników do pracy na stronę »aryjską«”. W getcie Hirszfeld czuł się „obcy temu narodowi. Odrzucony przez tłum jako chrześcijanin (…). Przyjaciele nasi już po kilku dniach przysłali nam »lewe« papiery i nalegali, byśmy uciekali z getta. Z drugiej strony kontynuowałem moje starania o wyjazd za granicę”. Hirszfeld otrzymał honorowe obywatelstwo Jugosławii (24 III 1941), jednak trzy dni później wybuchły tam działania zbrojne. Z poparciem Adam Czerniakowa, prezesa gminy żydowskiej, Hirszfeld otworzył kurs dla farmaceutów i podjął walkę z epidemią duru plamistego. Miał w getcie odczyty dla lekarzy, a następnie wykłady o chorobach zakaźnych. Uruchomił też kurs dla dentystów i kurs patologii ogólnej. Wykładał na kursie dla personelu sanitarnego – zakonspirowanych studiach medycznych: „odnalazłem siebie jako ogrodnika dusz ludzkich”. W nowym gmachu na Stawkach otrzymał pięć pokoi na pracownię szpitalną – bakteriologiczną, zdobył cieplarkę i mikroskopy. Na podstawie literatury udowodnił, że „struktura serologiczna krwi Żydów upodabnia się do struktury krwi narodów, wśród których żyli”. Hirszfeld uzyskał z Jointu subwencję na pracę naukową. Opracował memoriał o przyczynach duru plamistego w getcie. Został przewodniczącym Rady Zdrowia w getcie: „Opracowaliśmy projekt walki z gruźlicą, z chorobami wenerycznymi. Zajęliśmy się higieną szkolną, obozową, oczyszczaniem ze śmieci miasta, walką ze świerzbem”. Nie mogli jednak zwalczyć najcięższej „epidemii” – głodu.

Zakątek zadumy w piekle

Od sierpnia 1941 roku Hirszfeldowie zamieszkali na plebanii kościoła Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim. Mieszkali tam także inni parafianie chrześcijańscy: „Okna naszego mieszkanka wychodziły na niewielki, ale śliczny ogródek kościelny (…). Mieliśmy uczucie, że jesteśmy w zakątku zadumy, ciszy i życzliwości, który zachował się w piekle (…). Przez rok codziennie, i rano i wieczorem, wchłaniałem nastrój ciszy kościelnej”. Mając stałą przepustkę – jako przewodniczący Rady Zdrowia – Hirszfeld chodził poza mury getta i mimo zakazu zdejmował opaskę. Jednak znajomi, witający go „ze wzruszeniem (…) nie wczuwają się w nasze przeżycia. Mają swoje troski i bóle (…) odwiedzanie przyjaciół w mojej Warszawie, jak gdybym przybywał z innego kraju, staje się dla mnie psychicznie nie do zniesienia”. Przestał więc wychodzić, nie odczuł straty przepustki zabranej przez komisarza getta. Hirszfeld zanotował: „dopiero w dzielnicy poznałem bliżej duszę żydowską. Poznałem ją i w złym i w dobrym. Spotkałem tam dużą liczbę ludzi etycznie i intelektualnie nieprzeciętnych, którym krzywda się dzieje, jeśli podlegają fali niezróżniczkowanej niechęci i antysemityzmu”. Dostrzegał naganne postępowanie policji żydowskiej i postawy egoizmu. Do tego „stwierdzałem brak litości dla nędzarzy, biurokratyzm nie licujący z intelektualizmem, chytrość, pęd do oszukiwania, nawet u elity umysłowej (…). Przekupstwa i szantaż były na porządku dziennym (…). Motłoch żydowski był najbardziej zacofanym motłochem w Europie. Ale przyczyną tego między innymi jest, że naród żydowski oddawał swoją elitę narodom, wśród których żył”. Stłoczenie w getcie i codzienna trauma potęgowały te zróżnicowania. Podczas wykładów o rasizmie Hirszfeld głosił potrzebę – nawet w tych realiach – „wewnętrznej odnowy”. Uważał, że „złe cechy Żydów tłumaczą się ich historią i mogą i powinny ulec zmianie, dla rasistów są one odziedziczonym przekleństwem rasy”.

Od początku lipca 1942 roku pojawiły się zapowiedzi likwidacji ludności getta. Zorganizowana akcja uruchomiona została 22 lipca. Wydano też „rozkaz zamknięcia obu kościołów, oddania kluczy”. Szpital na Stawkach, w którym do tego czasu Hirszfeld pracował, zamieniono w stację wysyłania mieszkańców getta do obozu śmierci koło Małkini: „cynizm tej akcji polegał na tym, że do wychwytywania współplemieńców swych zmuszano ludzi, których wynagrodzeniem miało być prawo chronienia przed wywiezieniem matek i ojców. Uczucie bezbronności wytwarza nastrój rozpaczy i paniki straszniejszy od śmierci”.

W małym domku w lesie

Pracownię Hirszfelda przeniesiono wraz ze szpitalem do szpitala dziecięcego na ulicy Żelaznej. Wobec blokady prac szpitalnych i osobistego zagrożenia Hirszfeld decyduje się skorzystać z pomocy rodziny Potockich – było to wyjście „w przebraniu robotników z grupą niewolników, którzy pracowali poza murami”. Córka miała wysoką gorączkę, Ludwik był „półprzytomny”. Trzy tygodnie ukrywali się z żoną u życzliwej przedwojennej koleżanki. Rozpowszechniano wiadomość, że popełnili na plebanii samobójstwo, by uniknąć wywiezienia do obozu. Żona złamała rękę, nie mogła jednak być leczona w szpitalu, a córka nadal gorączkowała. By ratować zdrowie córki, Hirszfeld pojechał do Starej Miłosny: „Zamieszkaliśmy w małym domku w lesie wraz z naszą wierną Zosią Ossowską, która mieszkała z nami na Kępie od początku wojny”. Następnie wyjechali do Wiślicy, gdzie ukrył ich lekarz Szymon Starkiewicz (żona pozostała w Miłośnie). Mówili po polsku, w wyglądzie nie byli „typu semickiego”. Nie musieli się ukrywać: „Wygrzewamy się na słońcu, spoglądając na cichy nurt rzeki, na płynące na niebie obłoki i staramy się zapomnieć”. Ze wsi trafili do dworku Adama Grabkowskiego w Kamiennej: „Rozpoczynamy nowe życie, życie szarych ludzi. Nie jestem więcej sobą, ale nikt mnie nie pyta o nic”. Byli tam goszczeni przez pół roku. Hirszfeld od rana analizował statystykę lekarską, pracował nad podręcznikiem immunologii i czytał dzieła Shakespeare’a w oryginale. W sąsiednich miasteczkach trwała akcja „polowań na Żydów”. Z rozmów Hirszfelda wynikało, że „prawie wszyscy byli antysemitami, ale nie spotkałem wśród nich ludzi, którzy by aprobowali ten sposób likwidacji zagadnienia”. Rozmówcy nie wiedzieli, iż był spolonizowanym Żydem.

W styczniu 1943 roku córka zapadła na zapalenie płuc. Po depeszy przyjechała matka, mimo ryzyka rozpoznania. Tydzień później urządzono pogrzeb. Hirszfeld zatytułował tę część wspomnień Moja największa przegrana. Po kilku tygodniach Hirszfeldowie wrócili w końcu lutego do Starej Miłosny, do domku Laury Kenigowej: „Czasami wychodziliśmy do pobliskiego lasu lub na okoliczne łąki, na ogół jednak tylko wieczorami, by nie zwracać uwagi sąsiadów”. Od czerwca Hirszfeld zaczął pisać cytowane wspomnienia: „pisanie tej książki umożliwiło mi przetrwanie”. Powstały cztery egzemplarze w maszynopisie sporządzonym przez żonę, trzy zginęły podczas powstania warszawskiego, czwarty ocalał zakopany w słoju. W marcu Hirszfeldowie przenieśli się do Warszawy, wynajęli pokój „wraz z utrzymaniem” przy ulicy Złotej. Wychodzili tylko sporadycznie. W tym czasie zginęła wraz z mężem, Władysławem Sterlingiem, siostra Ludwika. Trzy miesiące „aresztu domowego” osłabiły Hirszfelda, nie pomagało „kilkugodzinne froterowanie całego mieszkania, ani bieganie naokoło stołu”. Wyjechał z żoną na wieś, do Lipki koło Tłuszcza. Podawał się za urzędnika – dezynfekatora: „Grałem rolę zmęczonego starszego pana, który pomagał żonie w zajęciach gospodarskich i nie przywykł do pracy umysłowej”.

W Lublinie i Wrocławiu

Już 30 lipca zobaczył czołgi radzieckie i wycofującą się armię niemiecką. Nocami oglądali łuny pożarów związanych z powstaniem warszawskim. Wobec groźby ewakuacji Hirszfeldowie ukryli się z grupą mieszkańców w lesie. Niemcy zmusili ich do kopania umocnień. Dopiero 18 sierpnia pojawili się żołnierze sowieccy. Po kilku tygodniach, „po powrocie do mojej osobowości zarówno moja żona jak i ja zostaliśmy profesorami nowo powstałego Uniwersytetu im. Curie Skłodowskiej w Lublinie”.

Hirszfeld zorganizował Wydział Lekarski i Katedrę Mikrobiologii Lekarskiej. Został wybrany na prorektora. Żona kierowała Kliniką Chorób Dziecięcych. Zanotował: „Do Warszawy nie mogłem i nie chciałem wracać. Widok zburzonego miasta, mojego zburzonego domku, gdzie byłem taki szczęśliwy, i wreszcie myśl o moich tragicznie zmarłych asystentach była mi tak bolesna, że praca w Zakładzie Higieny była dla mnie psychicznie niemożliwa”.

W połowie 1945 roku Hirszfeld przebywał z delegacją w Moskwie na uroczystościach 220-lecia Akademii Nauk. Po powrocie otrzymał w Ministerstwie Oświaty propozycję zorganizowania wydziału lekarskiego na uniwersytecie i politechnice we Wrocławiu. Przeniósł się tam 1 sierpnia, a już 6 września miał pierwszy wykład. Żona przyjechała w październiku i objęła Klinikę Chorób Dziecięcych. Hirszfeld został dziekanem Wydziału Lekarskiego i kierownikiem Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej. Mieszkali z żoną przy ulicy Wittyga. Hirszfeld współorganizował Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, był dozgonnie jego wiceprezesem. Od 1945 roku przewodniczył Radzie Naukowej do spraw Krwiodawstwa przy PCK. W maju 1946 roku Hirszfeldowie odwiedzili placówki amerykańskie na zaproszenie Fundacji Rockefellera. Redakcja „Odrodzenia” nie przyjęła do druku artykułu Nauka autonomiczna czy nauka kierowana, napisanego w lipcu 1947 roku przez Hirszfelda. Minister Stanisław Skrzeszewski odrzucił (list do Hirszfelda z 15 X 1947) skargę Hirszfelda, zwłaszcza zaś tezy o „całkowitej niezależności” pracy naukowej i prawie do „swobodnego wyciągania wniosków”. Hirszfeld uważał, że planowanie w nauce nie powinno dotyczyć prac wybitnych uczonych (za: Witold Chmielewski, Stanisław Skrzeszewski wobec ludzi nauki…, 2014). W roku 1948 ukazała się drukiem Immunologia ogólna. W roku 1950 wydzielono z uniwersytetu i politechniki Akademię Medyczną we Wrocławiu. Hirszfeld włączył się w działania pacyfistyczne – został członkiem Komitetu Obrońców Pokoju. W 1951 roku otrzymał państwową nagrodę I stopnia. Po zorganizowaniu PAN Hirszfeld był jej członkiem rzeczywistym, a także członkiem Prezydium PAN. Został kierownikiem Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN, ulokowanym (1954) we Wrocławiu. Był członkiem Związku Literatów Polskich. W 1964 roku opublikowano jego Myśli.

Zdrowie dopisywało Hirszfeldowi, potrafił nadal pracować po czternaście godzin na dobę. Jednak w 1953 roku nagle zachorował, poddano go operacji. Zmarł na zawał 7 marca 1954 roku. Odprowadzało go na wrocławski cmentarz grono współpracowników i uczniów.

Wróć