Marek Misiak
W debatach na temat edukacji stosunkowo rzadko – przynajmniej w jej głównym nurcie, a nie w dyskusjach fachowców – stawiane jest pytanie, po co uczyć uczestnictwa w kulturze, zarówno biernego, jak i czynnego. Wątki tego typu najczęściej pojawiają się przy formułowaniu poglądów na temat kanonu lektur w edukacji polonistycznej, a konieczność istnienia kanonu jest z reguły uzasadniana tym, że jeśli należymy do kręgu tej samej kultury narodowej, powinniśmy znać te same podstawowe teksty, aby móc się do nich odwoływać. Czasami pojawia się także uzasadnienie powiązane bardziej z historią niż literaturą – że dzieła te zaświadczają o dziejach Polaków. Warto jednak zwrócić uwagę, że w takich ujęciach dzieła sztuki – szczególnie literatura – są zawsze wehikułem czegoś, nie są zaś postrzegane jako mające wartość same w sobie.
Dorota Sieroń w Śladach wdzięczności traktuje analizę egodokumentów – przede wszystkim listów – wymienianych przez Jerzego Giedroycia, Czesława Miłosza, ks. Józefa Sadzika, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Józefa Czapskiego, Barbarę Toruńczyk, Zygmunta Mycielskiego, Thomasa Mertona, Josifa Brodskiego i kilka innych osób – jako punkt wyjścia do wskazania, w jaki sposób literatura (zaliczamy tu do niej rzecz jasna także korespondencję) może ukazywać wartości w działaniu. Jej ujęcie nie ma jednak nic wspólnego z parenetycznością, gdzie postępowanie postaci literackiej jest wzorcem określonej postawy moralnej. W listach poeci i animatorzy życia artystycznego mówią we własnym imieniu – i okazują sobie tytułową wdzięczność nawet w mało oczywistych sytuacjach. Wielkie osobowości jawią się tu przede wszystkim jako ludzie dojrzali, dla których czynne uczestnictwo w kulturze jest także formą pracy nad sobą. Nie traktują innych wielkich jako konkurentów, ale wspierają ich – radą lub czynem – gdy tylko jest to potrzebne, a z kolei obdarowani, umieją nazwać otrzymane dobro.
Autorka nazywa relacje – szczególnie właśnie te oparte na wdzięczności – tkanką łączną kultury. I właśnie taka perspektywa przekłada się na obecność kultury w edukacji. Uczestnictwo w kulturze czyni edukowanych lepszymi ludźmi nie poprzez powierzchowną rafinację (która wytwarza „kulturalnych ludzi”, którym „wypada” uczestniczyć w kulturze), ale poprzez wartości, którymi przesycone są dzieła i relacje między ich twórcami. W tak rozumianej edukacji uczeń od początku traktowany jest jako podmiot i stopniowo jeszcze bardziej staje się podmiotem poznającym, a nie jedynie „odbiorcą” widzianym jako ktoś, kto otrzymuje wytyczne i gotowe odpowiedzi. Skutkuje to zarówno pragnieniem ciągłego samodoskonalenia, jak i dialogicznym podejściem do drugiego człowieka, pełnym szacunku, a nie wynikającego z lęku respektu. Człowiek autentycznie czerpiący z dzieł, z którymi się zapoznaje, nie może traktować kultury jako wieży z kości słoniowej, w której zamyka się w poczuciu wyższości. Umie być wdzięczny twórcom, których dzieła w jakiś sposób go ukształtowały, nawet jeśli ujawniali także swoje bolesne ograniczenia – znakomitym przykładem w książce Sieroń jest Josif Brodski i jego napisany pod koniec życia, słynny dziś wiersz Na niepodległość Ukrainy. Samoświadomy odbiorca nadal będzie doceniał to, co zachwyciło go w poezji Brodskiego – utwory, które pozwoliły mu coś zrozumieć, uchwycić coś, co nie dawało się ująć w słowa albo wywołały głębokie przeżycie estetyczne. Nie skreśli go jako kolejnego wielkorosyjskiego szowinisty – a jednocześnie będzie umiał nazwać po imieniu to, co odbierze jako pogubienie się wielkiego człowieka lub tę cechę jego rosyjskości, której nie przyjmuje. Będzie umiał być krytyczny – ale nigdy nie brutalny.
Marek Misiak
Dorota SIEROŃ, Ślady wdzięczności. inspiracje dla edukacji kulturalnej utrwalone w literaturze dokumentu osobistego XX wieku, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2024.
Wróć