Marek Misiak
Jedną z cech humanistyki, które cenię, jest możliwość uczynienia swojego wkładu w daną dziedzinę wiedzy lub interdyscyplinarny obszar poszukiwań bardziej osobistym. Można zgłębiać i wyjaśniać innym to, co przemówiło do nas z bardzo prywatnych powodów, choć im bardziej są one prywatne i im praca bardziej naukowa (a mniej eseistyczna), tym lepiej szczegółowe motywacje zachować dla siebie (zasada decorum znajduje zastosowanie także w nauce, nie tylko w sztuce). Marcin Kępiński nie ukrywa, że Darren Aronofsky jest twórcą ważnym dla niego ze względu na osobistą wrażliwość, która przyciąga łódzkiego badacza do filmów amerykańskiego reżysera i to właśnie jest siłą jego książki, gdyż motywuje go do patrzenia na dorobek twórcy Czarnego łabędzia w sposób wychodzący poza dominujący sposób odbioru nowszych dzieł tego reżysera.
Kępiński nie omawia kultowych już dziś w wielu kręgach dwóch pierwszych filmów Aronofsky’ego, czyli Pi i Requiem dla snu, ani najlepiej ocenianego spośród jego późniejszego dorobku Czarnego łabędzia, ale skupia się na Źródle (2006), Zapaśniku (2008), Noem: Wybranym przez Boga (2014) i mother! (2017). Z wyjątkiem Zapaśnika filmy te zostały w znacznej mierze sceptycznie przyjęte przez krytykę, która pisała o chaotycznym synkretyzmie wątków z różnych kultur i religii oraz patosie kontrastującym ze sztampowością odpowiedzi udzielanych w fabułach na wielkie pytania (o sens życia, istotę moralności, znaczenie miłości itp.). Z kolei recepcję Zapaśnika zdominował (w pełni uzasadniony) zachwyt nad powrotem (niestety jednorazowym) do pierwszej aktorskiej ligi Mickey’ego Rourke’a, natomiast fabuła odbierana była jako tradycyjnie hollywoodzka. Kępiński umiejętnie argumentuje, dlaczego jego zdaniem zarzuty te niekoniecznie są trafne.
Najciekawiej argumentacja ta wygląda w przypadku Noego. Autor wskazuje, jak elementy wzięte z różnych tradycji religijnych współgrają ze sobą w tym filmie. Udowadnia, dlaczego Aronofsky nigdy nie zamierzał nakręcić filmu biblijnego skierowanego do chrześcijańskiej publiczności i demonstruje, jak jego zdaniem w (nie)obecności Boga w fabule odbija się tożsamość reżysera, który określa się mianem niewierzącego żyda/Żyda (po angielsku rozróżnienie na żyda jako wyznawcy judaizmu i Żyda jako osoby o określonym etnosie nie funkcjonuje na poziomie zapisu – słowo Jew zawsze jest pisane wielką literą, tak jak np. Catholic). Kępiński oparł się pokusie, nierzadkiej w pracach filmoznawczych, nadmiernej erudycji i w świetle jego wywodów niektóre cytowane recenzje opublikowane po premierze filmów wydają się zaskakująco płytkie. Odwołuje się natomiast do amerykańskich publikacji o tym filmie, których autorom udało się wyjść poza stricte religijny lub czysto estetyczny odbiór filmu. Jak się wydaje, „krytycy i recenzenci warszawscy”, o których pisał Mickiewicz w 1828 roku, od prawie dwustu lat powielają te same błędy.
Z kolei pisząc o mother!, Kępiński ani razu nie wspomina o klasyfikacji gatunkowej tego filmu, którą większość krytyków przyjęła jako oczywistą. Nie pisze, że to horror, bo takie przypisanie na wstępie błędnie ukierunkowuje odbiór. Tymczasem mother! to przypowieść pełna nie tak może oczywistych jak w Źródle symboli. Piszącego te słowa nie przekonało to o wielkiej wartości tego filmu, ale odrzucić lub skrytykować możemy tylko dzieło, które rozumiemy. Autor nie nadpisuje na dziełach Aronofsky’ego własnych znaczeń, ale wyjaśnia istniejące. Być może nowojorski reżyser nie skomunikował się z większością widzów, ale próby rozeznania się w przyczynach tego nieporozumienia także są frapujące. Kępiński potrafi uświadomić, że szermowanie ogólnikami w rodzaju „kiczu” czy „postmodernizmu” nie pozwoli ani zrozumieć, ani wyjaśnić powodów niezrozumienia.
Marek Misiak
Marcin KĘPIŃSKI, Transcendentne kino Darrena Aronofsky’ego, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2023.
Wróć