Agnieszka Chacińska
Podchodząc w roku 2017 do konkursu MAB z wnioskiem o finansowanie projektu REMEDY, spodziewałam się, że uda się stworzyć nową jednostkę, centrum doskonałości, które pozyska w otwartych konkursach znakomitych naukowców, będzie prowadzić wspaniałe badania, w powiązaniu z dobrymi mechanizmami organizacyjnymi, które te badania będą wspierały. Marzyłam też o wypracowaniu takich metod działania, które będą doskonałość naukową nieustannie polepszać. Zawsze zdobywałam wystarczające fundusze, aby realizować własne ambicje naukowe. Tym razem chciałam stworzyć miejsce, nową i nowoczesną jednostkę w Polsce, która będzie się rządzić takimi zasadami i zapewniać miejsce na badania dla innych. Chciałam wprowadzić zasady, które sprawiają, że rekrutuje się do pracy najlepszych badaczy, ale także zapewniają jednostce rozwój, co jest możliwe dzięki napływowi ludzi z nowymi pomysłami, a ci, którzy już w jednostce pracują, mają znakomite warunki do prowadzenia badań.
Podstawowym warunkiem, który należy spełnić, żeby to zrealizować, jest powołanie międzynarodowej rady doradczej. Nie chodzi o radę naukową w sensie polskiego prawa, choć ta jest ważna, ale grupę złożoną z najlepszych specjalistów z całego świata, którzy sugerują kierunki badań, pomagają rekrutować w otwartych konkursach liderów grup, a później ewaluować ich osiągnięcia. Radę muszą tworzyć bardzo dobrzy naukowcy, którzy nie tylko są kompetentni, ale też chcą doradzać w kluczowych kwestiach. To zagwarantuje bardzo dobry poziom instytutu. Ona nie może być obciążona zbyt wielką ilością obowiązków, np. prowadzeniem doktoratów, jak rada naukowa. Chodzi o zewnętrzne spojrzenie na sprawę. Jestem w kilku takich radach w jednostkach międzynarodowych. Spotykamy się raz do roku lub rzadziej. To wystarczy, choć w przypadku budującej się jednostki może wymagać spotkania dwa razy w roku.
Drugi kluczowy mechanizm, który realizuje się z pomocą tej rady, to rekrutacja liderów grup badawczych w otwartych międzynarodowych konkursach. Struktura musi być otwarta na liderów grup, którzy są rekomendowani przez radę, a potem przez nią ewaluowani, żeby zobaczyć, czy poziom badań jest właściwy z perspektywy międzynarodowej. Są oni ważni dla stworzenia prostej, spłaszczonej struktury organizacyjnej, którą wspieram i lubię. Te mechanizmy wprowadziłam w REMEDY.
Napotkałam trudności. Pierwsza próba powołania MAB-a na Uniwersytecie Warszawskim zakończyła się niepowodzeniem. Jeden z członków naszej rady, prof. Witold Filipowicz pracujący w Bazylei, powiedział, że wylądowałam w środowisku, które zasadniczo nie rozumiało ani przyjętych przez mnie zasad działania, ani moich intencji. Przekonałam się o tym po stosunkowo krótkim czasie pomimo pozytywnych początkowych deklaracji ze strony rektora. Ówczesny rektor, prof. Marcin Pałys, najwyraźniej zapomniał, z jakimi pomysłami startowałam w UW i co było dla mnie najważniejsze. Brak zrozumienia w tym środowisku i wsparcia ze strony władz UW spowodował wyjście REMEDY z uniwersytetu. Współpraca zaczęła się lepiej układać po przejęciu funkcji rektora przez prof. Alojzego Nowaka, ale wtedy już nasze przejście do Polskiej Akademii Nauk było przesądzone i rozpoczęte. Cały ten proces przebiegł w przyjaznej atmosferze. Sytuacja pewnie wyglądałaby od początku inaczej, gdyby kto inny był rektorem, gdy zaczynałam pracę na UW, tworząc MAB-a. Dobry szef jednostki raczej aktywnie szukałby drogi wyjścia, a nie promował utratę naukowców o całkiem niezłej reputacji międzynarodowej, a wraz z nimi wielomilionowych finansowań z FNP, NCN i od fundatorów zagranicznych.
Gdy okazało się, że na UW nie można zrealizować mojego wymarzonego centrum doskonałości, przy pomocy ówczesnego prezesa PAN, prof. Jerzego Duszyńskiego i prezesa Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, prof. Macieja Żylicza (głównego fundatora ReMedy) oraz przy „braku sprzeciwu” do tego pomysłu ze strony ówczesnego rektora UW prof. Marcina Pałysa, udało się stworzyć nowy instytut w Akademii. Po przejściu trudnej drogi administracyjnej, przy olbrzymim wsparciu Fundacji, zwłaszcza pani Kingi Słonimskiej, udało się przenieść REMEDY do nowego instytutu. Po pół roku funkcjonowania byliśmy gotowi też na przeniesienie wszystkich grantów, w tym także NCN i EMBO, oraz naukowców zatrudnionych w tych projektach do IMol-u, czyli Międzynarodowego Instytutu Mechanizmów i Maszyn Molekularnych PAN. We wrześniu 2021 roku mieliśmy to za sobą. Ostatnie półtora roku MAB-a wykonywaliśmy już w IMol-u. Ta praca przyniosła dużą satysfakcję, mimo jednak nieciekawych dla naukowca działań administracyjnych. Chcę podkreślić, że to nie była tylko moja praca, ale także pani prof. Magdaleny Konarskiej, która jest i drugą laureatką MABa, i zastępcą dyrektora ds. nauki w IMol. Chcę też podkreślić wkład zatrudnionych przez nas liderów grup badawczych, którzy dobrze zrozumieli naturę zmian, jakie wprowadzaliśmy. Po pierwszych trudnych chwilach ta próba zakończyła się bardzo dobrze. Mamy nowy instytut, unikalny w skali kraju. Zdobywamy granty, rekrutujemy nowych liderów grup badawczych; jedni odchodzą, inni przychodzą do rady, do zespołów naukowych. Zaczynamy żyć własnym życiem według dobrych standardów.
Żeby stworzyć nową instytucję, nie wystarczy być super menedżerem. Tutaj miałam i mam wielkie wsparcie ze strony mojego zastępcy ds. administracji Radosława Jodzisa. Trzeba być też dobrym naukowcem, a przede wszystkim liderem naukowym, który zna standardy światowej nauki i jej organizacji, i rozumie, w czym rzecz na poziomie międzynarodowym. Gdy już wybierze się lidera, czyli osobę, której władza czy fundator powierza zadanie, to należy jej zaufać, dać dużo wolności, a po jakimś czasie sprawdzać rezultaty. W nauce wolność badań jest czynnikiem krytycznym. Z nią musi się łączyć odpowiedzialność za zrealizowanie celów w tym szerokim kontekście. To zdaje się być oczywistością i działa tam, gdzie nauka jest przodująca. Wymaga to zaufania ze strony władz czy instytucji, które dają pieniądze, bo nie da się zaprojektować wyników badań, przewidzieć ich przebiegu na pięć lat do przodu; czasami trzeba w trakcie pracy radykalnie zmienić kierunek, bo otwiera się nowy, obiecujący obszar badań. Nauka to nie budowanie autostrad.
Notował Piotr Kieraciński