Mateusz Stróżyński
Filologia klasyczna jest trochę czymś innym w Polsce – gdzie można nas zaliczyć do różnych, wąsko ujmowanych dyscyplin: językoznawstwa, literaturoznawstwa, ale i kulturoznawstwa – a czymś innym za granicą. W tradycji anglosaskiej to co nazywane jest Classics, to bardzo szeroko rozumiane studia nad antykiem. Jest tam i historia starożytna, i archeologia, i historia filozofii starożytnej, część religioznawstwa i teologii oraz to wszystko, co ściśle filologiczne, czyli związane z językami i literaturą piękną. My musimy sobie to uprościć i na przykład badania nad filozofią starożytną, czym ja się zajmuję, zaliczyć do szeroko rozumianego literaturoznawstwa. Badanie starożytnych tekstów w końcu opiera się w jakimś stopniu na metodologii charakterystycznej dla literaturoznawstwa.
Patrząc na listę czasopism, które mogą zainteresować „klasyka” jako miejsce publikacji, musimy to wszystko uwzględniać. Na polskiej liście brakuje czasopism, które w obszarze naszych badań uważane są za istotne. Wyraźnie dominują czasopisma z tzw. „anglosfery”, czyli anglojęzyczne, te wydawane przez wielkie ośrodki badawcze w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii (Princeton, Cambridge, Oxford) lub przez największe wydawnictwa naukowe (Brill, Bloomsbury). To ważne czasopisma, jak „Journal of Hellenic Studies”, „Journal of Roman Studies”, „Classical Quarterly”, „Mnemosyne” czy „Classical Philology”, które mają na naszej liście 140 czy 200 punktów. I tak właśnie być powinno. Nie rozumiem jednak, dlaczego „Classical Quarterly” ma 140 punktów, a „Journal of Hellenic Studies” 200. Są to czasopisma, między którymi nie ma żadnej różnicy merytorycznej czy pod względem surowości selekcji tekstów. Oba tytuły są oblegane przez badaczy z całego świata.
Są natomiast czasopisma ważne dla klasyków, ale z kręgów nie anglojęzycznych, czyli na przykład francuskie, włoskie czy niemieckie, które zasługiwałyby na obecność na naszej liście, lub, gdy już na niej są – na wyższą punktację. Z włoskich czasopism „Seminari romani di cultura greca” są w ogóle nieobecne, a „Quaderni Urbinati di Cultura Classica” mają tylko 40 punktów. Znane francuskojęzyczne czasopismo „Latomus” również ma tylko 40 punktów. Do tych czasopism piszą badacze z całego świata, nie tylko z Włoch, Francji czy Belgii. Inny ważny przykład to niemieckie czasopismo „Hermes”, bardzo prestiżowe, z długą historią, w którym można publikować nie tylko po niemiecku, a które na naszej liście ma zaledwie 70 punktów, co jest rażącym kontrastem z takimi czasopismami jak „Classical Quarterly” czy „Mnemosyne”. Nie ma żadnej różnicy – sądzę, że w środowisku filologów klasycznych będziemy co do tego zgodni – między „Hermesem” a wymienionymi wcześniej tytułami anglojęzycznymi. Musimy zatem dołączyć do listy ważne czasopisma włoskie, francuskie i niemieckie oraz doszacować te, które mają zbyt mało punktów. W dziedzinie badań nad świętym Augustynem najważniejsze na świecie jest czasopismo „Augustinian Studies”, które ma na naszej liście 140 punktów (dlaczego nie 200?), podczas gdy porównywalne czasopismo „Augustiniana” ma, po którejś z korekt ministerialnych, 70 punktów, co jest rażącą rozbieżnością, którą trudno uzasadnić różnicą poziomu tych czasopism. Renomowane czasopismo „Vigiliae Christianae”, wydawane przez Brilla, ma nadal tylko 70 punktów.
Jeśli chodzi o punktację monografii, za absolutny skandal, który jest odporny na korekty, uważam fakt, że takie światowej skali wydawnictwo jak Walter de Gruyter znalazło się na liście I poziomu (80 punktów), razem z lokalnymi wydawnictwami, zamiast na liście wydawnictw II poziomu (dla humanistów za 300 punktów). Podobnie wydawnictwo Springer. Warto przy okazji przypomnieć, że edycja tekstu łacińskiego czy greckiego oraz przekład z tych języków stanowi specyficzną dla filologii klasycznej postać dzieła naukowego. Wymaga szczególnych kompetencji i wiedzy, więc nie można go porównywać z przekładem, powiedzmy, powieści kryminalnej z angielskiego na polski. Ten fakt jest akurat uwzględniany w ewaluacji.
Filologia klasyczna w Polsce w okresie komunizmu rozwijała się w izolacji od nauki światowej. Nasi badacze mieli utrudnione lub uniemożliwione kontakty ze światową czołówką. To się przekładało nie tylko na same badania, ale i na styl oraz charakter naszych czasopism. Pisano po polsku. Znaczna część naszych mistrzów i mentorów do dziś pisze po polsku dla polskich filologów klasycznych, co zapewne wynika z przyzwyczajenia. To tworzy swoisty obieg zamknięty. Ostatnio jednak następuje zmiana – młodsze pokolenie jest bardziej otwarte na świat, chce i zaczyna pisać w językach obcych i publikować za granicą, chce być tam obecne i widoczne. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym z Uniwersytetu w Nottingham, który mówił mi, że Polaków widać w międzynarodowym środowisku klasyków: na konferencjach, w czasopismach. To pokazuje, że coś się zmieniło. Widać jednak w naszym środowisku podział na tych, którzy preferują publikowanie po polsku w lokalnych czasopismach, i tych, którzy wychodzą w świat, publikują po angielsku czy niemiecku. Przyznam, że to, co mam do zaproponowania, publikuję po angielsku i w tym języku myślę o tym, czym się naukowo zajmuję. Czasem publikuję coś po polsku, ale jako dyrektor Instytutu Filologii Klasycznej raczej zachęcam kolegów do publikowania w obiegu międzynarodowym. Rozumiem, że to może być postrzegane jako zerwanie z tradycją, a ja nie jestem w żadnym razie zwolennikiem zrywania z tradycją czy bezrefleksyjnego naśladowania Zachodu. To trudna kwestia i chyba specyficzna dla polskiej filologii klasycznej.
Nasze czasopisma stoją przed tym dylematem: czy podtrzymywać tradycję publikowania po polsku, pozostać w swoim kręgu, co nas wyklucza z obiegu międzynarodowego, czy też otworzyć się na świat, publikować po angielsku i w innych językach. Na liście czasopism są obecne polskie periodyki: „Eos”, „Symbolae Philologorum Posnaniensium”, „Meander” – wszystkie z punktacją 70 po korekcie dokonanej przez ministra.
Jest jeszcze druga strona tego medalu. Na naszej liście są czasopisma, których bez żadnej szkody dla badań, dla nauki, moglibyśmy nie brać pod uwagę lub powinny mieć zdecydowanie niższą punktację. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego rosyjskie czasopismo „Philologia Classica” ma 200 punktów! Nie słyszałem o istnieniu tego czasopisma do chwili, gdy powiedziano mi, że jest na liście. Nigdy nie przeczytałem żadnego artykułu naukowego w tym periodyku i nie znam żadnej osoby, która kiedykolwiek by z niego korzystała, zanim znalazło się ono na ministerialnej liście.
Notował Piotr Kieraciński