logo
FA 5/2024 felietony

Piotr Müldner-Nieckowski

Pars pro toto

Pars pro toto 1

Źródło: pixabay

Kiedy swego czasu zaproponowałem mojemu dobremu znajomemu i zarazem znanemu pisarzowi, abyśmy wspólnie odbyli wieczór autorski w Garwolinie, ten oświadczył mi, że nie weźmie w tym udziału, ponieważ nie znosi tego miasta, a w nim ośrodka kultury, ani ludzi tam mieszkających. Po latach przyznał się, że miał już w tej miejscowości spotkanie, na którym jakiś widz wstał i powiedział, że nie znosi jego powieści, bo uważa je za słabe. No cóż, usłyszał obelgę jednego garwolinianina, a odwrócił ją i skierował jako swoją do wszystkich mieszkańców tej miejscowości. Jeśli mam być szczery, to po tej informacji postanowiłem sprawdzić, czy ów mieszkaniec Garwolina przypadkiem nie ma racji i sięgnąłem po jedną z książek tego kolegi. Rzeczywiście wydała mi się gorsza niż dawniej sądziłem.

Tak, tak, popełnił stary, powszechny a typowy błąd, który znamy jako synekdochę, zwaną z łaciny jako pars pro toto, czyli część zamiast całości, opiniowanie na podstawie pojedynczego fragmentu i twierdzenie, że chodzi o jakąś ogólność. Błąd taki bywa trudny do rozpoznania, ponieważ z fałszu zawsze można wyprowadzać jakąś prawdę, choć oczywiście w odwrotną stronę, z prawdy fałsz nigdy nie wynika (a już to wystarcza, aby takie rozumowanie odrzucić). Ten pozornie drobny szczegół różnic wnioskowania w jedną i drugą stronę jest przyczyną niezliczonych zabójczych twierdzeń i następujących po tym czynów.

Na skutek rozpanoszonego medialnego rozpowszechniania wszelkich przejawów działalności propaństwowej i antypaństwowej błąd ten jest wprowadzany jako forma rzekomo prawdziwego argumentu przede wszystkim w polityce, i to nie tylko publicznej, ale, co gorsza, także tej w wymiarze domowym, prywatnym, dla samego siebie i w celu wytwarzania wokół siebie atmosfery wspólnoty.

W takich sytuacjach wykluczane są, niejako automatycznie zanikają wszelkie mechanizmy kontrolujące, takie jak dobra, rzetelna prasa czy sprawiedliwe sądownictwo, bo to nie wymiar ogólny, ale prywatny; można sobie wtedy fałszować wszystko i dowolnie kształtować (skracać, dopełniać, przetwarzać) informacje zarówno w momencie ich odbioru, jak i kiedy się je przekazuje bliskim, rodzinie, kolegom, przyjaciołom. Najłatwiej jest robić to za pomocą synekdochy pars pro toto. Tak się właśnie – w domu, w zaciszu prywatnej pochwały błędów logicznych i utrwalania ich we wszelkich dalszych rozumowaniach – kształtują nierozpoznawalne w sondażach przyczyny niezdrowych zachowań wyborców. Nie umie ich wykryć żadna ankieta, żaden wywiad dziennikarski, a nawet prywatna i tak zwana szczera rozmowa. Błąd typu pars pro toto jest bowiem podatny na rozwadnianie przez liczne drobne dodatki w postaci argumentów-uzupełnień zmysłowych („widziałem”, „słyszałem”), estetycznych („wspaniały”, „obrzydliwy”), a także ozdobników humorystycznych („ale jaja”) albo dramatyzujących („co za koszmar”).

Można to stosować w odniesieniu do obecnych czasów, do stanu państwa polskiego, rządów, ekonomii i stopnia dobrobytu pod danymi rządami albo oczekiwań co do przyszłości. Co ciekawe, to wszystko kształtuje się niezależnie od rzeczywistości. Oto „działalność burmistrza co prawda doprowadziła do wyprowadzenia się z miasteczka dwóch istotnych przedsiębiorstw i w związku z tym do rozwoju bezrobocia, ale tylko we wschodniej części miasta, a ja mieszkam w zachodniej i dlatego na niego zagłosuję”. To tak, jakby na podstawie tego, że dzisiaj nie pada deszcz, ktoś zaczynał głosić, że żyje w kraju o wiecznej suszy. Albo dlatego, że wczoraj jakiś samochód wjechał na drugi samochód, ktoś stanowczo twierdzi, że Polska jest państwem o największej liczbie wypadków drogowych.

Błąd ten widujemy i słyszymy w mediach co chwila, przy obiedzie, w kinie, w gabinecie. Wszędzie. Dosłownie co kilka minut pojawia się wypowiedź nim obarczona, a szkodliwa i nakłaniająca innych do podobnie wadliwego myślenia, kopiowania stylu mówienia o tym i wyciągania niesłusznych wniosków.

Jedynym sposobem walki z takimi nadużyciami jest żądanie podania prawdziwego związku argumentu z całością. Jeśli mowa o nodze i stole, to warto zapytać, czy chodzi o nogę stołową, czy nogę osoby, która przy tym stole siedzi, a może psa czekającego na to, co ze stołu spadnie. Manipulowanie fragmentami i całościami to stała praktyka polityków i dziennikarzy, i trzeba być na nią wyczulonym. To przeważnie pojawia się wtedy, kiedy rozmówca traci pewność siebie. Zaczyna manewrować między tematem dialogu a jego nieistotnym szczegółem lub otoczką. Bardzo łatwo wplątuje rozmaite nonsensowne argumenty od sasa do lasa, a na pytanie o dowody rzeczywiste (dokumenty, potwierdzone fakty) wpada w złość. To dobry moment, aby obnażyć ich zakłamanie.

Tego nie da się zrobić z głosującymi, bo nie wiemy, kogo naprawdę mają zamiar wybrać, ani tym bardziej czym to argumentują. Ich metoda pars pro toto potrafi się ograniczyć na przykład do kompletnie nieistotnych cech fizycznych kandydata albo nawet do innych czynników zaliczanych do jego obrazu, ale w rzeczywistości temu obrazowi obcych. Każdy z nas zna osoby, które głosowały na pewnego pretendenta do prezydentury tylko dlatego, że miał niebieskie oczy, mimo że tę niebieskość uzyskał dzięki specjalnym soczewkom kontaktowym.

e-mail: lpj@lpj.pl

Wróć