Maciej Żylicz
Fot. Stefan Ciechan
Obecny system finasowania nauki w Polsce nie promuje uprawiania dobrej nauki. Powinien on być spójny i w każdym fragmencie promować wysoką jakość uprawiania badań. Jego elementy winny być połączone w taki sposób, aby wzajemnie się regulowały i z jednej strony promowały jakość, z drugiej nie dopuszczały do finansowania pseudonauki. Nauka powinna służyć społeczeństwu, dostarczając nowych technologii i zwiększając komfort naszego życia, ale także dostarczając racjonalnych argumentów przy podejmowaniu decyzji, zarówno naszych codziennych, jak też podejmowanych przez reprezentantów społeczeństwa wybranych w demokratycznych wyborach. Tylko wtedy będzie się opłacało być dobrym naukowcem w naszym kraju.
Sposobem na lepsze wykorzystanie potencjału akademii w zarządzaniu państwem może być np. utworzenie w strukturze Kancelarii Prezesa Rady Ministrów stałego zespołu ekspertów z zakresu nauki i innowacji (maksymalnie 5 osób o uznanym autorytecie, specjalizujących się w różnych dziedzinach) świadczącego doradztwo w istotnych kwestiach społeczno-gospodarczych, takich jak np. zdrowie publiczne, konkurencyjność polskich produktów i usług, współpraca międzynarodowa, nowe technologie (w tym na rzecz bezpieczeństwa i obronności kraju), zmiana prawa wymuszana przez wprowadzanie nowych technologii i in. Takie rozwiązanie funkcjonuje już w niektórych krajach.
Istnieje także pilna potrzeba zharmonizowania polskiego prawa dotyczącego nauki i szkolnictwa wyższego. Braki w przepisach bądź kolidujące ze sobą zapisy ustawowe powinny zostać skorygowane w celu poprawy warunków współpracy między resortami (np. nauki i zdrowia) i między instytucjami (np. instytutami badawczymi, uczelniami, instytutami PAN, instytutami sieci badawczej Łukasiewicz itp.). W przepisach o finansowaniu szkół wyższych, PAN i innych jednostek badawczych powinny pojawić się zapisy regulujące skuteczną komercjalizację wyników prac badawczych – transfer wiedzy i technologii z jednostek sektora finansów publicznych, w celu ułatwienia i promocji innowacyjności. Obecne przepisy z zakresu komercjalizacji nie tylko nie są spójne, ale także nie są stosowane, ze względu na wątpliwości w ich interpretacji. W przypadku kontroli prowadzonych w jednostkach naukowych przez instytucje państwowe powinna zostać wprowadzona zasada akceptacji zwiększonego ryzyka, jakim obarczona jest ze swojej natury praca badawcza. Wszak rezultat projektu, a więc odpowiedź na wyjściowe pytanie, jest niewiadomą i nie może być przewidziany na etapie jego planowania. Jednocześnie powinny zostać przyjęte przepisy i wprowadzone praktyki zwiększonego zaufania wobec osób odpowiedzialnych za prowadzenie badań naukowych i podejmujących ryzyko w procesach komercjalizacji ich wyników. Odkryć naukowych nie da się zaplanować, dlatego bardzo dobre wnioski grantowe, jeśli mają doprowadzić do przełomu w badaniach naukowych lub/i przewagi rynkowej (a nie stanowić jedynie rozwinięcia badań już częściowo wykonanych), muszą być obarczone pewnym ryzykiem. Agencje grantowe przyznające fundusze na badania prowadzone w jednostkach naukowych lub na rozwój firm opartych na innowacyjnych wynikach badań naukowych powinny mieć prawo rozliczania grantów, w których założone cele badawcze nie zostały osiągnięte, pod warunkiem, że grantobiorca zachował należytą staranność w trakcie wykonywania projektu i dążył do ich uzyskania. Przepisy regulujące proces przetargów publicznych na rzecz badań naukowych powinny być bardziej czytelne, aby wyeliminować wątpliwości interpretacyjne kontrolerów w przypadkach wynikających z nieprzewidywalności i ryzyka związanego z działalnością naukową. Twierdzenie, że nic nie da się w tej kwestii poprawić, bo wiąże nas dyrektywa unijna, nie jest właściwym podejściem. Inne kraje, w których obowiązuje ta sama dyrektywa, radzą sobie z zamówieniami publicznymi dotyczącymi nauki dużo lepiej.
Wysokość nakładów finansowych na badania naukowe i szkolnictwo wyższe pochodzących z budżetu państwa (bez funduszy unijnych) powinna wynosić przynajmniej 2% PKB (a docelowo nawet 3%) i obejmować mniej więcej w równym stopniu zarówno granty przyznawane w systemie konkursowym na indywidualne projekty badawcze (włącznie z kosztami pośrednimi, które ponosi jednostka naukowa w trakcie wykonywania projektu, w wysokości ok. 25% wartości grantu), jak i fundusze przeznaczone na rozwój naukowy instytucji badawczych i szkół wyższych, fundusze na infrastrukturę badawczą oraz wspomaganie wdrożeń. Ta pozagrantowa część środków powinna trafiać do jednostek naukowych za pośrednictwem dystrybuowanych w konkursach strumieni finansowania – funduszy celowych.
Wysokość funduszu rozwojowego powinna być proporcjonalna do środków finansowych uzyskanych przez pracowników danej jednostki w formie grantów NCN, przy założeniu, że współczynnik sukcesu w konkursach NCN wynosi przynajmniej 25%. Przy tej okazji chciałbym podkreślić, że zgadzam się z pozytywną oceną działalności NCN przedstawioną przez prof. Michała Tomzę (FA 2/23). To jest jedna z nielicznych instytucji naukowych w Polsce, która skutecznie czuwa nad jakością uprawiania badań w naszym kraju. Ten rodzaj dofinansowania powinien służyć temu, żeby np. kierownikowi jednostki opłacało się zatrudnić nowych dobrych pracowników naukowych lub zwiększyć wynagrodzenia już zatrudnionych w jednostce, pozyskujących dla jednostki nowe fundusze zewnętrzne. Oznaczałoby to, że ta część funduszy na naukę, która dawniej była nazywana dotacją na działalność statutową, byłaby pośrednio dystrybuowana przy pomocy metody peer review (którą stosuje NCN), a nie systemu punktacji za publikacje, monografie czy inne osiągnięcia naukowe. Trzeba skończyć z tzw. oceną parametryczną, która stymuluje „punktozę” i nie ma wiele wspólnego z oceną jakości nauki. Zmusza też naukowców do pisania obszernych, nie zawsze merytorycznych sprawozdań, a instytucje zmusza do tworzenia oceniających je komisji. Proponowany system mógłby obowiązywać po 2026 r., gdy zakończy się rozpoczęta już ocena parametryczna.
Aby jednak z „punktozy” nie przejść w „grantozę”, musimy zapewnić stabilność finansowania ośrodków badawczych, działających zgodnie z najwyższymi standardami. Służyć temu powinien m.in. fundusz wspierający centra doskonałości naukowej, finansujący powstawanie Centrów Doskonałości Naukowej (CDN), które uzyskiwałyby ten status na 10 lat, pod warunkiem pozytywnej oceny po 5 latach. Fundacja na rzecz Nauki Polskiej (w ramach programu MAB), a także inne instytucje (np. program Dioscuri NCN i Towarzystwa Maxa Plancka czy centra doskonałości naukowej powstające w niektórych uczelniach w ramach programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza/IDUB) rozpoczęły już realizację takich programów. Ta inicjatywa jest niezbędna, by przyciągać do Polski talenty z całego świata oraz tworzyć masę krytyczną naukowców, pracujących nad nowymi kierunkami badań, dzięki czemu możliwe stanie się uzyskanie przewagi konkurencyjnej w skali nauki światowej.
Osobny fundusz celowy powinien wspierać badania wykonywane w szkołach doktorskich (fundusz wspierający najlepsze szkoły doktorskie). Uczelnie, w których będą działać CDN, i które w otwartych konkursach uzyskają dodatkowe fundusze na swoje szkoły doktorskie, powinny mieć większe szanse na uzyskanie dodatkowych znaczących środków na swoją działalność (kontynuacja programu IDUB, fundusz IDUB).
Jeszcze inna konkursowa ścieżka finansowania (fundusz konsolidacyjny) powinna być uruchomiona w celu konsolidacji mniejszych uczelni, w tym na rozwój naukowy silnych stron szkół wyższych powstałych w wyniku restrukturyzacji. Obecnie niedostateczne finansowanie ponad 130 polskich uczelni publicznych doprowadza powoli do ich zapaści. Dzięki programowi konsolidacji możemy mieć w każdym regionie kilka dobrych uczelni akademickich zamiast kilkudziesięciu niedużych szkół wyższych oszukujących studentów, że uczą ich czegokolwiek przydatnego na rynku pracy.
Osobną konkursową ścieżką finasowania (fundusz inwestycyjny) powinien być fundusz pozwalający na zakup unikalnej aparatury badawczej, budowanie nowej infrastruktury, w tym na przykład tworzenie wirtualnych bibliotek, digitalizację zbiorów itp.
Fundusz wspierający tworzenie i utrzymanie centrów innowacji (CI) dbałby o skuteczny transfer wyników naukowych do społeczeństwa, w tym do gospodarki. Centra te powinny utrzymywać się z komercjalizacji, a także częściowo z kosztów pośrednich uzyskiwanych z grantów NCBR oraz dodatkowej dotacji udzielanej przez NCBR w wysokości proporcjonalnej do funduszy, które dana jednostka pozyskała z rynku.
Zmianie powinny ulec także organizacja i sposób zarządzania jednostek naukowych w Polsce. Musimy kontynuować reformę szkolnictwa wyższego. Moim zdaniem, rektor uczelni akademickiej powinien być wybierany przez radę uczelni, która z kolei jest wybierana przez jej Senat, po zasięgnięciu opinii tegoż Senatu. Decyzja o ewentualnym odwołaniu rektora powinna należeć do rady uczelni, ale po zasięgnięciu opinii Senatu. Struktura uczelni powinna być w gestii jej własnych decyzji. Po zastąpieniu stopnia doktora habilitowanego oraz tytułu naukowego profesora konkursami na stanowiska lidera zespołu naukowego i profesora uczelni, specjalna komisja powinna udzielać poszczególnym szkołom doktorskim uprawnienia do nadawania stopnia doktora w grupach dyscyplin naukowych, a najlepiej ocenianym szkołom doktorskim (i najszerzej działającym) – uprawnienia w zakresie nauki (ang. science) oraz humanistyki (ang. humanities). Tak jak w systemach anglosaskich, nauki społeczne powinny należeć do science. Instytuty Polskiej Akademii Nauk i międzynarodowe instytuty badawcze powinny poddawać międzynarodowej ocenie jakość badań w nich prowadzonych i po ewentualnej reorganizacji utworzyć nowe jednostki – Centra Doskonałości Naukowej (CDN), które będą ściśle współpracować ze szkołami wyższymi (wspólne uprawnienia do nadawania stopnia doktora) w zakresie rozwijania nowych wiodących kierunków badań naukowych, w których Polska ma szanse uzyskać przewagę konkurencyjną na świecie. Niektóre z tych jednostek mogą być zarządzane przez PAN (CDN PAN), pod warunkiem, że ona sama podda się głębokiej reformie. Jeśli by to nastąpiło, nie wykluczałbym osobnego strumienia finasowania CDN PAN, analogicznie do finasowania instytutów należących do Towarzystwa Maxa Plancka.
Jednostki badawcze (sieć Łukasiewicz czy inne powstałe z dawnych JBR-ów), które jako cel swojego działania zdefiniują wdrażanie osiągnięć naukowych do gospodarki, powinny poddać się międzynarodowej ocenie jakości w zakresie skutecznej komercjalizacji i utworzyć centra innowacji, które będą ściśle współpracować ze szkołami wyższymi (wspólne uprawnienia do nadawania stopnia doktora), w zakresie wdrażania wyników badań naukowych do gospodarki (w tym także innowacji społecznych) w obszarach, w których Polska ma szanse uzyskać przewagę konkurencyjną nowych produktów lub usług na rynku globalnym.
Zupełnie nową rolę w proponowanym przeze mnie systemie finansowania nauki powinno odgrywać NCBR. Z jednej strony, powinno finansować badania naukowe i rozwój w obszarach priorytetowych dla państwa (programy zamawiane). Ustalenie tych priorytetów powinni koordynować eksperci z zakresu nauki i innowacyjności doradzający rządowi. Wzorcową instytucją działającą w zakresie projektów zamawianych jest np. DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency) w USA. Zanim firma lub uczelnia może starać się o pozyskanie finansowania w wysokości dziesiątek czy setek milionów dolarów, musi najpierw sprawdzić się w mniejszej skali – pozytywnie rozliczyć grant o znacznie mniejszej wartości. NCBR powinno także w osobnych otwartych konkursach przyznawać granty wraz z pomocą publiczną (zgodnie z prawem UE) przedsiębiorstwom, które samodzielnie lub we współpracy z jednostkami naukowymi wprowadzają nowe unikatowe technologie, mające szanse na uzyskanie przewagi konkurencyjnej na globalnym rynku.
Ważnym wyzwaniem systemu finansowania nauki w Polsce jest także stosowanie merytorycznych kryteriów oceny wniosków przez wszystkie instytucje dystrybuujące środki na badania, a także oparcie tego procesu na współpracy z niezależnymi ekspertami z całego świata posiadającymi wiedzę i doświadczenie w zakresie ocenianych wniosków, a jednocześnie niemającymi rzeczywistych i potencjalnych konfliktów interesu z wnioskodawcami. Ze względu na udział międzynarodowych ekspertów wnioski grantowe bezwzględnie powinny być przygotowywane w języku angielskim. Podnoszony przez przeciwników takiego rozwiązania argument, że osoba z zagranicy może ukraść pomysł wnioskodawcy, trudno jest przyjąć bez weryfikacji i osadzenia go w rzeczywistych zdarzeniach. Zarówno w Polsce, jak i w innych krajach przeważają uczciwi eksperci przestrzegający dobrych praktyk w zakresie zewnętrznej oceny wniosków o dofinansowanie (w tym deklaracji o zachowaniu poufności). To jest kwestia odpowiedniego doboru osób. Wiedzę i umiejętność rozpoznania rzetelnych specjalistów uzyskuje się po wielu latach pracy w międzynarodowym środowisku związanym z danym obszarem dziedzinowym. Na pewno złym systemem jest losowanie ekspertów spośród osób, które same się do tej roli zgłosiły. Świetnych merytorycznie i uczciwych ekspertów trzeba usilnie namawiać, aby zarejestrowali się w bazach polskich instytucji. System oceny peer review oparty na ocenie ekspertów jest trudny, pracochłonny i kosztowny, a także czasami zawodzi. Jednak, podobnie jak z demokracją, na którą czasem narzekamy, nie wymyśliliśmy dotąd niczego lepszego.
Prof. Maciej Żylicz, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej