logo
FA 5/2023 felietony

Piotr Müldner-Nieckowski

Czym naprawdę są objawy

Objawy choroby są nie tylko jej sygnałami. To coś dużo ważniejszego. Kiedy zwierzę, na przykład kot albo pies, odczuwa ból, to oczekuje pomocy w położeniu się w spokojnym kącie i czekaniu, aż ból minie. Innej rady nie oczekuje, bo jego organizm nie wie, że jest możliwa. A choroba może minąć dlatego, że organizmy żywe są wyposażone w naturalne mechanizmy obronne i regeneracyjne. Człowiek uznał, że jest mądrzejszy niż życie i kiedy go coś boli, to bierze lek przeciwbólowy. Przeważnie nie rozumie, że ból jest jednym z niezliczonych mechanizmów obronnych i po pierwsze ma za zadanie informować, że w ciele dzieje się źle, po drugie w której jego części, po trzecie w jakim natężeniu, po czwarte czy następuje poprawa, czy pogorszenie, a może nic się nie zmienia, po piąte, że warto zasięgnąć pomocy kogoś, kto się na tym zna.

Nie inaczej jest z kichaniem i kaszlem. Niecierpliwi i nieznający się na rzeczy, a często po prostu niemądrzy, idą do babki lub apteki i biorą „coś na kichanie lub kaszel”, żeby to zlikwidować, bo budzi żonę i dzieci, „wyrywa płuca”, a przede wszystkim niepokoi kichającego/kaszlącego. No i efekt jest taki, że po wypiciu syropu albo zjedzeniu tabletki objaw ustępuje, ale choroba już bez przeszkód sobie trwa i się rozwija. To, co się dzieje w płucach, wyrywa się, ale spod kontroli. Zabity syropem kaszel przestaje usuwać ciało obce, bakterie, nadmiar wydzielin z oskrzeli, tchawicy, krtani i jeśli trzeba, także z gardła, a dźwiękiem i wstrząsaniem ciała nie przypomina, że wypadałoby zastosować coś, co pomogłoby organizmowi w likwidacji płucnego problemu.

Bardzo podobnie funkcjonuje biegunka, pogardliwie zwana sraczką, czyli rozluźnienie wodą wypełnienia jelita i wielokrotne zmuszenie go do wykonywania szybkich ruchów robaczkowych w celu usunięcia z organizmu trucizn albo jakichś nadmiarów z przewodu pokarmowego. I robi to aż do skutku, chyba że człowiek zażyje coś, co ten proces ratunkowy zahamuje i uniemożliwi eliminację bakterii, grzybów, pasożytów, trucizn i czego tam jeszcze, a co działa przeciw organizmowi.

Biegunka może być, o zgrozo, wspomagana przez odruchy wymiotne, których ośrodkiem nerwowym jest punkt w rdzeniu przedłużonym (tuż obok nerwowego ośrodka kaszlu), ale człowiek oczywiście może odruchowo przyjąć środek przeciwwymiotny i zawrócić z Rygi do domu, nie pozwalając żołądkowi na szybkie pozbywanie się tego, czego ta część przewodu pokarmowego sobie nie życzy.

Jakby tego było mało, do tych działań może dołączyć gorączka, której zadaniem jest stworzenie obcym organizmom trudnych warunków bytowania, co polega na tym, że większość bakterii, pierwotniaków i innych wrogich gatunków nie znosi temperatury wyższej niż 38 stopni Celsjusza, a jeśli nie o to chodzi, to działa jako tak zwany stan podgorączkowy, który jest skutkiem intensywnych prac wewnętrznorganizmowych nad likwidacją zaburzeń, utrudnień, uszkodzeń i zatruć, a przy okazji sygnalizuje mózgowi, żeby kazał swojej osobie zaniechać działalności ogólnej, która utrudnia walkę z chorobą lub zagrożeniem. Gorączka jest więc energetyczną (cieplną) sumą wysiłków obronnych i zarazem bronią.

Ba, chcąc nie chcąc, organizm – wbrew swemu wyposażonemu w mózg właścicielowi – zupełnie nieświadomie, jak ów chory kot lub pies, zaczyna się pokładać, nie wiedzieć czemu sięga nie tylko po tabletki przeciwbólowe, przeciwkaszlowe, przeciwwymiotne i przeciwbiegunkowe, ale na szczęście także po ciecze, aby nerki i przewód pokarmowy miały lepsze warunki usuwania mikrobów i toksyn. To jedyny odruch, który można w tej sytuacji pochwalić, bo nie jest paradoksalny.

Mechanizmów takich lepiej czy gorzej przez człowieka rozpoznawalnych są setki, a może i tysiące (wielu medycyna jeszcze nie zdążyła rozpatrzeć, choć o ich istnieniu już wie), dzięki czemu mądrzejsi ludzie idą po pomoc do ludzi jeszcze lepiej myślących i wiedzących, zwanych lekarzami, po czym ci kwalifikują dolegliwości według sobie znanych reguł i wydają zalecenia, co z tym fantem robić, żeby niczego nie zepsuć. Mniej mądrzy ludzie nie korzystają z tych zaleceń, ponieważ mają do dyspozycji Internet, rzekomo dużo mądrzejszy od jakiegoś lekarzyny, ponieważ w Internecie działają nie dziesiątki, ale setki i miliony ludzi, którzy podobnie jak nasz cierpiący na kaszel, gorączkę, biegunkę czy wymioty (i tak dalej) mają milionowe doświadczenie, a jakiemuś jednemu doktorowi nie mają zamiaru wierzyć i sprawdzać wszystkich jego porad; jeśli któraś nie zgadza się z wiedzą milionów, to z niej rezygnuje i dopiero po jakimś czasie, nie mogąc się uporać z problemem, idzie do innego lekarza, aby wreszcie uruchomić cały proces samopomocy od nowa. Oby nie za późno!

A co robi doktor? Ocenia sytuację i wypracowuje podejście zachowujące mądrość organizmu i zarazem chroniące przed przesadą gorączkową, kaszlową, wszelkiego rodzaju obroną ciała. Zgodnie z zasadą Hipokratesa (V-IV w. przed Chr.) primum non nocere (dosłownie: po pierwsze nie przeszkadzać – organizmowi w samonaprawie).

To tak, jak powinno być z granicami państwa polskiego, których objawowo bronią służba graniczna i wojsko, ale czemu przeciwdziałają ludzie nierozumiejący, czym jest choroba i jej leczenie.

e-mail: lpj@lpj.pl

Wróć