logo
FA 5/2022 w stronę historii

Piotr Hübner

Podręczniki

Podręczniki 1

Rys. Sławomir Makal

„Pokreślone, z różnymi glosami na marginesach, pomięte wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy. A przecież takie właśnie cenione były bardziej niż skrypty nowe, chociażby dlatego, że na zasadzie podkreśleń, wykrzykników i uwag poprzednich użytkowników od razu było wiadomo, co trzeba uważnie czytać – a co tylko pobieżnie przerzucić”.

Czynnikiem porządkującym wiedzę stała się szkoła, jej nauczyciele i podręczniki. Uczniowie mający opanowaną umiejętność pisania gromadzili początkowo podręczne notatki, sporządzane według schematów podawanych przez nauczyciela. Kierowano się formułą verba volant, scripta manet. Św. Augustyn uważał, że treść nauczanych w szkołach przedmiotów powinna być ujęta w formę podręcznika. Wzorem podręcznika przez tysiąc lat było dzieło Maritianusa Felixa Capelli De nuptiis Philologiae et Mercurii (I połowa V w. n.e.), ustalające układ septem artes liberales, ujętych w dwie grupy – trivium i quadrivium. W dawnych szkołach i uniwersytetach było oczywiste, że podręcznik nie może zastąpić nauczyciela. Nauczanie wymagało „żywego słowa”, podręcznik służył „pod ręką” jako dopełnienie zajęć prowadzonych w formie wykładu bądź ćwiczeń. W ramach metod scholastycznych podręcznik ujawnił swoją zaletę – można go było „wkuwać” na pamięć. Podręczniki były dziełem kopistów, przypominały początkowo formę wypisów z dzieł klasyków. Służyły przede wszystkim nauczycielom, warunkiem wstępnym ich wyzyskiwania była biegłość czytania i pisania. W uniwersytetach organizowano scriptoria – pokoje, gdzie przepisujący czyjeś teksty mieli miejsce do pracy. Podręczniki z istoty i nazwy miały przeznaczenie praktyczne, poczynając od ars dictaminis, kursu przebudowanej retoryki. Uczono przy ich pomocy redagowania aktów normatywnych i dokumentów, czego nie można było osiągnąć przy pomocy środków werbalnych. Zbiory komentarzy szczególnie były przydatne przy studiowaniu prawa. Powstawały zbiory gloss i zbiory casusów oraz zbiory zasad prawnych (brocarda). Dekret Gracjana porządkował przepisy prawa kościelnego. Dla teologów kanon wiedzy podręcznikowej stanowiły Sentencje Piotra Lombarda. Na uniwersytetach pojawiły się też kompilacje tekstów arabskich, przydatne dla przyszłych medyków. Szczególnie popularny był zbiór recept Antidotarius. Pojawiały się też podręczniki chirurgii, anatomii czy okulistyki. Wspólną cechą tych rękopiśmiennych podręczników były kolejne wydania, zawierające modernizacje tekstu bez oglądania się na prawo autorskie.

Scholarze posiadali podręczniki na własność. Indywidualizowali je poprzez notowane na marginesach uwagi wykładających doktorów, co nazywano glosowaniem tekstu. Taki uzupełniony glosami tekst nazywano apparatus. Upowszechniła się przy podręcznikach kursywa, upraszczająca pismo kaligraficzne. Znikały bogate iluminacje i drogie oprawy, a pojawiały się licznie abrewiatury (skróty). Nadal jednak koszt sporządzania rękopiśmiennego podręcznika przekraczał roczne koszty utrzymania scholara. Krążyły więc pecie, złożone z czterech kart (8 stron). Tej praktycznej tendencji towarzyszyła idea fragmentacji wiedzy. Władze uniwersyteckie powoływały kontrolerów (pecarii) do sprawdzania poprawności krążących wśród scholarów i księgarzy (stationarii) podręczników.

Syntezy wiedzy

Wiedza była przeznaczona do użytku domowego, zawodowego, ale i publicznego. Podręczniki wiedzy były zawsze zróżnicowane co do formy i co do treści. Według św. Tomasza z Akwinu należało odróżniać curiositas – chaotyczne dążenie do wiedzy wynikające z pychy, od studiositas – ukierunkowane dążenie do wiedzy z potrzeby poznawczej.

Nową epokę w dziejach podręczników stworzył wynalazek druku. Otwarta została droga do nauki akademickiej. W miejsce klasycznych tekstów autorytetów zaczęły pojawiać się syntezy wiedzy podręcznikowej, przedstawiające nie tyle doktrynalnie ujętą wiedzę, co wpisaną już w dziedziny, a nawet dyscypliny, naukę akademicką. Mimo akademizacji podręczników utrzymana została ich rozpoznawalna cecha w postaci rezygnacji z wymogów warsztatowych, z drobiazgowego ustalania w przypisach, „kto, co, kiedy i gdzie” napisał o danej kwestii. Racją istnienia podręczników była ich użyteczność. Miały wobec ksiąg pozycję fratres minores.

Jan Amos Komeński stawał w obronie uczonych ksiąg (Mowa o umiejętnym posługiwaniu się książkami z 28 XI 1650 – tłum. z łaciny Zofia Abramowiczówna i Maria Walentynowicz): „Skrótem drogi do wykształcenia było dla nas zadowalanie się cudzymi broszurkami, wypiskami, antologijkami, postyllami, rozprawkami, nawet słowniczkami i gramatyczkami”. Podręczna wiedza miała z zasady charakter nieusystematyzowany. Takie były rodzinne księgi szlacheckie, popularne w Polsce XVI-XVIII wieku, zwane silva rerum (las rzeczy). Gromadzenie zapisków warunkowane było umiejętnością pisania i potrzebą dokumentowania życia codziennego. Podobną rolę, ale w obiegu księgarskim, pełniły „księgi sekretów”, miscellanea (tematy ciekawe) czy drukowane imiennie do użytku powszechnego silva rerum.

Podręczniki drukowane dawały okazję do multiplikacji, obiektywizacji i utrwalania nauczanych treści, a pośrednio i do ich kontroli przez Kościół (cenzura). Według Jana Amosa Komeńskiego (Didactica Magna, 1638, tłum. na język polski Henryk Wernic, 1883), w szkołach elementarnych „dla poszczególnych klas należy przygotować specjalne książki, które by wyczerpywały cały materiał przeznaczony dla tej klasy (z zakresu nauk, moralności i bogobojności), tak aby uczniowie, jak długo w tych szrankach pozostają, nie potrzebowali żadnych innych książek”. Podręczniki „muszą koniecznie wyczerpywać również cały zakres ojczystego języka, tj. wszelkie nazwy rzeczy, które dzieci stosownie do wieku są zdolne pojąć, oraz najważniejsze i najbardziej użyteczne zwroty mowy”. Miały to więc być nie tyle podręczniki przedmiotowe, co przewodniki klasowe. Komeński radził, aby w godzinach popołudniowych, przeznaczonych w ówczesnej szkole na powtarzanie materiału, uczniowie przepisywali fragmenty podręczników, co przyniesie podwójną korzyść: opanowanie treści i biegłość w pisaniu. Tu mogła pojawić się kontrola ze strony rodziców, jeśli miejscem przepisywania był dom rodzinny. Według Komeńskiego, po ukończeniu nauki w szkole należało podręczniki odłożyć na rzecz uczonych ksiąg. W praktyce ukształtował się więc nowy model podręcznika i nowa jego pozycja. Nie był pomyślany jako podręcznik akademicki, lecz jako typowe narzędzie „nauki szkolnej”. Sporządzanie podręczników przez profesorów było powszechne, ale na potrzeby niższych szczebli szkolnictwa.

Redakcja Ksiąg Elementarnych

Reformy absolutyzmu oświeconego powołały wieloszczeblowy system szkolnictwa. Pierwszą z nich przeprowadził w 1749 roku w Austrii Gerard baron van Swieten. Uniwersytety inkorporowano do systemu szkolnego, wprowadzono też scholaryzację metod prowadzenia zajęć. Pojawiły się aprobowane przez władze „książki wykładowe”, jednolite podręczniki przedmiotowe, wspólne – tak jak i zatwierdzany program nauczania – dla wszystkich uniwersytetów i szkół. W ramach tych reform, zmierzających do upaństwowienia, ale i kontroli szkół, powołano wyspecjalizowane agendy organizujące przygotowanie, druk i rozpowszechnianie podręczników szkolnych. W latach 1775-1792 działało Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych. Gromadziło eks-jezuitów, pijarów, ks. Szczepana Hołowczyca i dyrektora Korpusu Kadetów Chrystiania Pfleiderera. Na sekretarza Towarzystwa wybrano ks. Grzegorza Piramowicza. Ogółem działało w Towarzystwie 23 członków, w tym bp Jan Albertrandi, ks. Hugo Kołłątaj, ks. Onufry Kopczyński. Celem Towarzystwa było przygotowanie programów szkolnych, zamówienie odpowiednich podręczników, sprawowanie kontroli nad szkołami oraz sporządzanie projektów legislacyjnych. Formalnie Towarzystwo było organizacją społeczną, zarazem jednak agendą Komisji Edukacji Narodowej. Prace nad podręcznikami prowadzono z powołaniem się na formę komisu (zamówienia imiennego) lub konkursu. W obwieszczeniu konkursowym precyzowano założenia ideowe, wskazówki metodyczne i układ danej nauki. Były to wzorce podręczników dyscyplinowych (przedmiotowych) „nauki szkolnej”. Pozyskano 27 podręczników dla szkół średniego stopnia (w tym 5 opracowanych przez cudzoziemców). Elementarz dla szkół parafialnych powstał dopiero w 1785 roku. Druk oraz kolportaż podręczników szkolnych przejęła w 1783 roku Szkoła Główna krakowska. Podręczniki szkolne zawierały nowoczesne dodatki: objaśnienia pojęciowe, noty na marginesach, tabele, wykresy i ryciny. Do podręczników dołączano przewodniki metodyczne – Przepisy dla nauczycieli. W mowie ks. Piramowicza (7 III 1776) nakazywano autorom podręczników „wybierać środkową drogę między ślepym do starych obyczajów przywiązaniem a niebezpiecznym nowości chwytaniem”. Uwagi te kierował przede wszystkim wobec autorów podręczników do historii naturalnej. Kanon wiedzy podręcznikowej nie obejmował więc „nowej nauki”, konstytutywnego elementu nauki akademickiej.

W okresie reform napoleońskich, w roku 1809, zorganizowano w Księstwie Warszawskim Redakcję Ksiąg Elementarnych jako wydział Izby Edukacyjnej. Z dniem 26 kwietnia 1810 roku rozpoczęło pracę nowe Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych. W Królestwie Polskim forma towarzystwa została zniesiona na rzecz ciała formalnie urzędniczego – komisji. Prace podręcznikowe organizowała administracja ministerialna, kierując się wymogami cenzury, a przede wszystkim programem rusyfikacji czy germanizacji. Dopiero w okresie Wiosny Ludów pojawiły się względnie ograniczone swobody. W Galicji Józef Majer wprowadził do statutowych zadań Towarzystwa Naukowego Krakowskiego (1848) „rozszerzanie oświaty” poprzez prace odpowiedniego wydziału oraz działania Komitetu dla Ksiąg Elementarnych. Po roku uruchomiono „Bibliotekę Naukową”, w ramach której publikowano podręczniki akademickie. Ossolineum zaczęło (1848) zabiegać o prawo wyłączności druku polskich podręczników dla szkół ludowych. Tę intratną możliwość uzyskano dopiero w 1878 roku w wyniku zabiegów kuratora Zakładu, Kazimierza hr. Krasickiego. Przywilej ten wygasł z chwilą odzyskania niepodległości – podręczniki szkolne znalazły się w gestii Ministerstwa WRiOP.

Dobry profesor da sobie radę z najgorszym podręcznikiem

W XIX w. popularne na uniwersytetach stały się skrypty (scriptum). Były to publikacje powielaczowe. Wydawano je za zgodą profesorów, którzy prowadzili wykłady. Nie zawsze godzili się na autoryzację stenograficznego zapisu dokonanego przez wybranego studenta na potrzeby Bratniej Pomocy. Była to działalność komercyjna, ale zwyczajowo honorarium autorskie profesor przekazywał na potrzeby studentów. W XIX wieku pojawiały się na uzawodowionych studiach prawnych czy lekarskich compendia – skróty podręcznikowe. Nie wytworzył się akademicki standard podręcznika na najwyższym poziomie, była to co najwyżej pełna zapożyczeń z obcej literatury „nauka podręcznikowa”. Podręczniki drukowane w profesjonalnych wydawnictwach nie miały charakteru – tak jak skrypty – autorskiego. Pozbawione były przypisów i innych cech warsztatowych. O podrzędnym traktowaniu podręczników akademickich świadczyła opinia Józefa Bielińskiego [Królewski Uniwersytet Warszawski (1816-1831), tom II, 1912]: „podręcznik nie jest ani zły, ani dobry – jeżeli profesor prowadzący podług niego wykłady, jest odpowiednio przygotowany do spełnienia obowiązków, jakie przyjął na siebie (…) dobry profesor, da sobie radę z najgorszym podręcznikiem”.

W kierunku „nauki podręcznikowej” podążał już Fryderyk Hechell. Odnotował w pamiętnikach (1845): „przedsięwziąłem napisać historię nauki lekarskiej od jej początków aż do naszych czasów. Wziąłem za podwalinę do tego dzieła historię niewielką Haesera, dlatego iż on w krótkości i z wielkim rozsądkiem najważniejsze zmiany i postępy naszej nauki zebrał, łatwiej więc będzie do niego coś dodawać, gdzie coś zabraknie, i dopełniać, gdzie jest niedostatecznym, aniżeli z obszernych dzieł skracać i sklejać, łatwiej nareszcie swoje uwagi i zdania przyłączać, aniżeli cudze przerabiać”. Nagminne zjawisko po latach określił Adam Vetulani (Początki najstarszych wszechnic środkowoeuropejskich, 1970) jako „przejątki z innych dzieł”.

Uwidoczniły się różnice w traktowaniu ksiąg, a z drugiej strony podręczników i skryptów. Te drugie można było poznać po wyglądzie: były „zaczytane”, pełne podkreśleń, niekiedy z wyrwanymi kartkami. Przechodzenie skryptu „z rąk do rąk” prowadziło do tego, że mogły nabrać wartości. Jerzy Tymiński (cyt. za: Piotr M. Majewski, Społeczność akademicka 1915-1939, w: Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego 1915-1945, 2016) wspominał: „Pokreślone, z różnymi glosami na marginesach, pomięte wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy. A przecież takie właśnie cenione były bardziej niż skrypty nowe, chociażby dlatego, że na zasadzie podkreśleń, wykrzykników i uwag poprzednich użytkowników od razu było wiadomo, co trzeba uważnie czytać – a co tylko pobieżnie przerzucić”. Żywot podręcznika był paroletni, nie był godzien zalegać na półce w domowej bibliotece. Powodem krótkiego żywota było nie tyle „zaczytanie”, ile przyrost nowej wiedzy. Ludwik Fleck wskazywał (Problemy naukoznawstwa, „Życie Nauki”, nr 5, 1946): „Każdy fachowiec odróżni stary podręcznik swojej nauki od nowego: jest w całości anachroniczny (…) poznamy, że jest przestarzały, nie tylko po braku późniejszych odkryć, ale po całym toku podstawowych wywodów”. W pracy Entstehung und Entwicklung einer wissenschaftlichen Tatsache (1935, tłum. z jęz. niemieckiego Maria Tuszkiewicz, 1986) Fleck odróżnił „naukę podręcznikową” (opartą na aksjomatach) od „wiedzy czasopismowej” (tymczasowej i osobowej) oraz „popularnej” (uproszczonej). Twierdził: „Jeśli przez fakt rozumie się coś stałego, udowodnionego, to istnieje on tylko w wiedzy podręcznikowej”. Fleck odrzucał (1946) koncepcję „podstawowych elementów”, rzekomo obecnych w podręcznikach: „Zgoda ogółu nie jest sprawdzianem nauki, bo nigdy nie ma zgody <ogółu> lecz tylko , a tą rozporządza także błędne poznanie”. Konieczna więc była „charakterystyka naukowego stylu myślowego”, dopełniająca wiedzę o faktach naukowych.

Do wykuwania przy egzaminach

Za dydaktycznymi potrzebami uczniów i studentów, domagających się podręczników przedmiotowych, kryły się interesy administracji oświatowej. Presja, jaką wywierała administracja ministerialna, wyrażała się w upowszechnianiu scholaryzacji. W tym kierunku zmierzały reformy szkolnictwa wyższego. Według Zygmunta Łempickiego (W sprawie organizacji uniwersytetów polskich, „Przegląd Współczesny”, tom XXI, IV-VI 1927) reforma studiów filozoficznych z 1925 roku demoralizowała nie tylko studentów, ale także profesorów, bowiem „stwarza potrzebę podręczników do wykuwania przy egzaminach (…) młodzi nawet stosunkowo profesorowie czują pęd do <spodręcznikowania> swojej wiedzy”. Zatracie ulega „bezpośredni, bliski kontakt profesora z uczniem. Między nich wchodzi teraz podręcznik. Celem nauki staje się wkucie możliwie wielkiej ilości stron podręcznika do głowy. Są i obowiązkowe ćwiczenia, które <odrobić> musi humanista”. Podobne tezy wygłosił Kazimierz Tymieniecki na łamach „Wiadomości Literackich” (nr 158 z 9 I 1927).

Czesław Znamierowski, przeciwnie, domagał się upowszechnienia podręczników akademickich (Uwagi końcowe, w: O naprawie studjów prawniczych, 1938). Pierwszym etapem „akcji reformistycznej” miało być „opracowanie podręczników, które byłyby punktem wyjścia w nauczaniu i zwalniały wykładających od uciążliwego obowiązku, jakim jest powtarzać corocznie ten sam całokształt przedmiotu. Mogąc dać słuchaczowi dobry podręcznik do ręki, profesor mógłby poświęcić całą swą energię na wykłady monograficzne, a przedewszystkiem na ćwiczenia, które muszą się stać ośrodkiem najważniejszym studjów”.

Wydawaniem podręczników szkolnych po utracie monopolu przez Ossolineum zajęło się Państwowe Wydawnictwo Książek. Łącznie z wydawcami prywatnymi publikowano rocznie około 3 mln egzemplarzy. Od roku 1928 udział procentowy tytułów podręczników w ogólnej produkcji wydawniczej malał od 13,9% do 9,7% w roku 1937. Biorąc pod uwagę łączny nakład podręczników, dostrzegalny był niewielki wzrost ilościowy – od 20,7% (1928) do 23,6% (1937). Sprawą podręczników akademickich zajął się powołany przy Ministerstwie WRiOP (1929) Komitet Wydawniczy Podręczników Akademickich.

Zejście nauczania akademickiego do podziemia w czasie okupacji niemieckiej zmieniło optykę widzenia sprawy podręczników. Stefan Pieńkowski w referacie Nauka polska w czasie okupacji, wygłoszonym 2 maja 1946 roku na Zjeździe Komisji do badania dziejów oświaty i wychowania ZNP, podkreślał znaczenie uruchomionej w 1940 roku akcji „przygotowywania podręczników akademickich. Był to bowiem jeden z podstawowych braków naszego szkolnictwa akademickiego i jego wielki grzech, że nie potrafiliśmy przez 20 lat stworzyć choćby jednego kompletu podręczników z podstawowych choćby dziedzin wiedzy”.

W powojennych realiach ustrojowych koncepcja jednego podręcznika akademickiego do danego przedmiotu znalazła dodatkowe uzasadnienia. Stanisław Skowron na łamach „Życia Nauki” (nr 1, 1946), w artykule O metodach nauczania na wyższych uczelniach, wskazywał: „za pierwszą palącą potrzebę uważam dostarczenie studiującej młodzieży dobrych polskich podręczników, przedstawiających całość zakresu poszczególnego przedmiotu. Podręcznik (…) zarówno ułatwi jej pracę, jak i pozwoli profesorowi na opracowywanie monograficznych i syntetycznych wykładów z poszczególnych działów swojego przedmiotu (…), ograniczenie liczby godzin, przeznaczonych na właściwe wykłady, da możność poświęcenia pewnej ilości czasu na referaty, dyskusje i konwersatoria”.

Przedstawione postulaty odpowiadały trendom i wzorcom w szkolnictwie niższych szczebli. Powołano Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, będące agendą wydawniczą Ministerstwa Oświaty. PZWS posiadały wyspecjalizowane drukarnie, usytuowane w Bydgoszczy i Łodzi. Wydawnictwo to zdobywało rynek szkolny kosztem wydawców prywatnych (sięgających po przedruki podręczników przedwojennych). W roku 1945 PZWS wydało 3% ogólnej liczby podręczników w nakładzie 1,3 mln egzemplarzy. Po roku było to już 26% w nakładzie 11,8 mln egzemplarzy, a w roku 1947 46% w nakładzie 17,5 mln egzemplarzy. Ministerstwo Oświaty wprowadziło w drugim kwartale 1947 roku priorytet w przydziale papieru na druk podręczników, co wyeliminowało wydawców prywatnych. Ministerstwo ustalało też wysokość nakładu każdego z drukowanych podręczników. W gestii PZWS znalazł się druk książek i skryptów dla studentów, powołano w 1948 roku Instytut Wydawnictw Naukowych i Podręczników dla Szkół Wyższych. PZWS przejęło druk skryptów od spółdzielni studenckich z końcem 1949 roku. Uruchomiono powielarnie skryptów w ośrodkach akademickich. Od lutego 1950 do maja 1951 roku wydano w PZWS 327 skryptów (plus 68 skryptów na zlecenie).

W kolejnych latach działania PZWS wydrukowano ograniczoną liczbę podręczników szkolnych, jednak w wysokich nakładach. W 1945 roku zaledwie 5, a w 1956 – 194 (w nakładzie 22,1 mln egz.). Problemem stały się częste zmiany programowe dokonywane przez Ministerstwo Oświaty oraz częste ingerencje cenzury. Powołanie Państwowego Wydawnictwa Naukowego (1951) połączono z likwidacją prawa szkół wyższych do wydawania skryptów akademickich (przywrócono to prawo uczelniom 1 I 1957). W 1951 roku opublikowano 208 skryptów (2547 ark. wyd.), w 1952 – 423 (5786 ark. wyd.), w kolejnych latach ta liczba spadała do 216 (3000 ark. wyd.) w 1956 roku. Od roku 1954 pojawiły się skrypty nie powielane, a drukowane. W roku 1956 wydrukowano w PWN 91 podręczników. Jak ustaliła Dorota Degen (Miodowe miesiące… Początki Państwowego Wydawnictwa Naukowego (1951-1956), 2004), Wytyczne planu wydawniczego na rok 1951, przygotowane przez Biuro Centralnej Komisji Wydawniczej, stwierdzały, że ma ten rok „przynieść zasadniczą poprawę w dziedzinie podręczników akademickich, w które – choćby w postaci skryptu akademickiego – winny być zaopatrzone wszystkie nasze wyższe uczelnie na wszystkich latach nauczania”. Taki monopol był obcy akademickim swobodom i służył kontroli ideologicznej.

Wróć