logo
FA 4/2024 felietony

Piotr Müldner-Nieckowski

Ktoś robi coś, nie robi czegoś z nienawiści...

Ktoś robi coś, nie robi czegoś z nienawiści... 1

Źródło: pixabay

Nienawiść. Siostra zawiści, złości, chciwości, chytrości, przeciwniczka miłości. Hamuje myślenie, bo sięga po utarte stereotypy, z założenia polegające na usztywnieniu oglądu informacji, i odrzuca wszelkie argumenty potwierdzające pozytywne cechy obiektu działania. Rodzaj automatu. Forma głupoty.

Ktoś zaczyna robić coś, nie robić czegoś z nienawiści, gdy tylko odebrała mu rozum. Z biegiem czasu, po okresie utajenia tego uczucia, przechodzi do fazy agresji, która z założenia jest jawna. Od tego momentu nienawidzący jest źle oceniany nie tylko przez czujących pozytywnie i mających inny pogląd, ale i przez nienawidzących tak samo i tego samego. Tylko że z lęku przed taką represją nikt z nich nie przyznaje się do tej samooceny. To z kolei powoduje, że środowisko nienawidzące tego samego, nienawidzi także siebie wzajemnie.

Grupa nienawidzących zawsze jest podminowana pewnego rodzaju konkurencją, którą łagodzi jedynie nawracająca potrzeba utwierdzania się w danym typie nienawiści i wobec danego obiektu. Fazy takiego działania uspokajającego są jednak bardzo krótkie, bo nienawidzący niemal automatycznie doznaje wtedy napadów paniki przed wygaśnięciem nienawiści, które byłoby ocenione jako zdrada samego siebie, a tym nie można się z nikim dzielić. Byłoby to przyznawanie się do słabości, która u nienawidzących z natury jest ogromna, na granicy paraliżu i poczucia wyobcowania. Dlatego grupowi nienawidzący w rzeczywistości są w swej nienawiści samotni. Mimo wymiany zdań i pewnej wspólnoty ideowej nie wiedzą, że nienawiść jako rozprzestrzeniająca się zaraza odsuwa pozytywne oceny rzeczywistości i każe pozytywnie oceniać tylko nienawidzących, lecz jednak nie wszystkich, bo jedynie nienawidzących tego, co nienawidzi oceniający nienawistnik. Nienawidzący coś lub kogoś innego jako pozorni konkurenci są (zwykle nietrafnie) przydzielani do grupy nienawistników obcej i często z automatu wrogiej. Nienawidzący chętnie cudzą nienawiść krytykują, a nawet uroczyście potępiają, celowo gmatwając w ten sposób diagnozowanie, kto jak myśli.

Koło się zamyka, ponieważ nienawiść nie dopuszcza do akceptacji pozytywów zawartych w tym, czego się nienawidzi. Nienawidzący, postrzegający już tylko negatywy, doznaje szału, kiedy ktoś wyraża politowanie lub wobec nienawidzącego próbuje stosować metody tonujące emocje. Dzieje się tak dlatego, że łagodzenie złych uczuć burzy mozolnie skonstruowany światopogląd szanujący zło jako uprawnione dobro nienawistnika.

Po początkowym wycinkowym zaangażowaniu psychiki nienawidzącego do akcji przeciw jednemu obiektowi, podstępnie dołącza się całokształt funkcji osobowościowych i wciąga, zaprasza albo wręcz zmusza do „współpracy” inne nienawiści, w tym także pochodzące od osób wspomagających, a następnie scala je i zaczyna modelować jako całościową metodę oglądu danego obszaru rzeczywistości. Uruchamia pewien typowy dla nienawiści styl bycia. Osoba nienawidząca jest rozpoznawalna, ale z reguły o tym nie wie. Traci zdolność samooceny, upaja się swoim stanem, nieustannie dołącza nowe argumenty i doskonali język, który do tego celu rozwija.

W pewnym momencie rodzi się endogenna paranoja (zespół swoistych urojeń, przekonań, zwidów). Paranoik atakowanie obiektu nienawiści ma opracowane jako: 1) eliminację wszelkich tez przeciwnych, 2) negowanie każdej argumentacji, która kłóci się z linią nienawiści własnej, 3) ćwiczenie się w odpieraniu głosów w dyskusji z dokładnym i wyuczonym rozbiorem wszystkiego, co myślący-czujący-inaczej może powiedzieć, 4) nieustępliwość z tendencją kierowania dyskusji ad hitlerum (z Hitlerem jako argumentem powalającym przeciwnika w dyskusji).

Nienawidzący, im bardziej kłamie i narusza dobro źródeł, faktów i argumentów, tym częściej twierdzi, że to on jest nienawidzony. Jest przy tym tak dokuczliwy, że napotyka odruch obronny nawet innych nienawidzących, ale nastawionych na inne obiekty. Ponadto odpowiedzi (obrona) ze strony nienawidzonej są przez nienawidzącego natychmiast i z zasady odwracane, by stały się podstawą agresji – agresor twierdzi więc, że to on został zaatakowany.

Wydaje mu się też, że nabywa praw do szczęścia zabieranego osobie nienawidzonej, ale zamiast zniewalać i niszczyć, nieświadomie uczy ją obrony.

Doznając przypływu nienawiści, bardzo krótko czuje radość. Są to ułamki sekund, ponieważ natychmiast przychodzi podświadoma refleksja, że nienawiść niczego nie zmienia, że wywołuje odbicia, kiedy osoba nienawidzona nabiera impetu. Radość z nienawidzenia wręcz wytwarza przykrość jako sytuacja zagrożenia (choćby ze strony osoby nienawidzonej), i to nawet wtedy, gdy nienawidzący ma wyhamowane sumienie.

Porażki utwierdzają go, że słusznie nienawidzi, bo skoro nienawidzony nadal pozbawia go szczęścia, tym razem rykoszetem, to dlatego się broni i odbija ataki, że jest osobą kłamliwą, niezdolną do przyznania się do winy za to, za co jest nienawidzona. Osoba nienawidzona tym bardziej napędza nienawistnika do nienawidzenia, że pozbawia go przyjemności z ataków. Wręcz zmusza go do odczuwania przykrości, a nawet cierpienia z powodu niemożności nasilania nienawiści, bo ta oczywiście ma jakieś granice. Pozostaje już tylko wpaść w szał, za metodę nienawiści przyjąć zemstę jawną i fizyczną, tak aby ostatecznie uderzyć i ewentualnie zabić.

Zabicie nienawidzącemu śni się co noc, a i na jawie mu majaczy. Stale marzy mu się cud likwidacji osoby nienawidzonej, za co jednak system prawny solidnie karze, niszcząc zabójcom życie na zawsze. W ten sposób, nienawistniku, możesz wpaść w tragiczną pułapkę zastawioną na siebie samego. A tego to sobie nie zdołasz już wytłumaczyć.

e-mail: lpj@lpj.pl

Wróć