Rozmowa z Martą Dalecką, wiceprezes Zarządu Głównego Akademickiego Związku Sportowego ds. sportu osób z niepełnosprawnościami
Po raz pierwszy osoba reprezentująca studentów z niepełnosprawnościami zasiada w Prezydium Zarządu Głównego AZS. Co się zmieniło?
Rośnie znaczenie tego obszaru w naszych strukturach. Jeszcze całkiem niedawno ta działka była całkowicie niezagospodarowana. Jednak z racji tego, że coraz więcej sportowców z niepełnosprawnościami zaczęło pojawiać się w klubach AZS, nie mogliśmy pozostać obojętni. Dwa lata temu, przy okazji rozpoczynającej się nowej kadencji władz związku, utworzono więc takie stanowisko, a mnie przypadł zaszczyt objęcia tej funkcji. Wcześniej byłam pełnomocnikiem Zarządu Głównego AZS i przewodniczącą komisji ds. sportu osób z niepełnosprawnościami. Stopniowo wspinaliśmy się po tej drabinie. Teraz, myślę, ta sfera jest już bardzo dobrze wyeksponowana, jesteśmy widoczni. I mamy większą niezależność, możemy szybciej wdrażać różne pomysły.
W Polsce studiuje około 1,2 mln osób, z czego 21 tys. z niepełnosprawnościami. Ile z nich macie pod swoimi skrzydłami?
W tej chwili to około 750 sportowców. Mam świadomość, że to kropla w morzu, dlatego nie ustajemy w wysiłkach, by powiększyć to grono. Trzeba mieć na uwadze, że osoby z niepełnosprawnościami niekiedy na początku trzeba wręcz „ciągnąć za uszy”. W szkole miały najczęściej zwolnienie lekarskie z wuefu, a studia to ostatni moment, by pokazać im, ile przyjemności można czerpać ze sportu. To także forma rehabilitacji, oprócz tej psychologicznej, społecznej. My stawiamy ją na pierwszym miejscu, ale to naczynia połączone. Wzajemnie się przenikają. Stwarzamy im warunki, by czerpali z tego pełnymi garściami. Jednej z moich podopiecznych dostosowaliśmy sprzęt do jej możliwości psychomotorycznych. Po raz pierwszy założyła narty na nogi i tak jej się spodobało, że jeździ teraz na każde zawody.
Jak wyłapujecie takie osoby?
Jest wiele ścieżek prowadzących do AZS. Na zajęciach z wuefu na Uniwersytecie Zielonogórskim pokazuję także i ten sportowy wymiar aktywności fizycznej z nadzieją, że ktoś się skusi. Inni trafiają do nas przez pełnomocników ds. osób z niepełnosprawnościami, którzy są już praktycznie na każdej uczelni. Mamy z nimi kontakt. Zdarza się też i tak, że student podejmuje oddolną inicjatywę i sam zwraca się do klubu o założenie sekcji. Nie przekreślamy nikogo, nawet jeśli wcześniej nie miał kontaktu ze sportem. Jedno jest pewne: jak już zobaczą, że to nic trudnego, że to nie wyczynowy sport tylko upowszechnianie kultury fizycznej, to zostają z nami do końca studiów. A jak złapią bakcyla, to często nie ograniczają się do jednej dyscypliny, chcą poznawać różne sporty, poszerzać horyzonty. Najważniejsze, by wyłapać ich jak najszybciej na początku studenckiego życia.
Co im oferujecie?
W ubiegłym roku zainaugurowaliśmy Integracyjne Sekcje Sportowe AZS. Dofinansowujemy prowadzenie sekcji. Każda uczelnia mogła się do nas zgłosić i aplikować o środki na obsługę instruktorską, wynajem obiektu do treningów bądź zakup specjalistycznego sprzętu. Zgłosiło się 30 klubów AZS z różnych uczelni. Od dawna organizujemy Integracyjne Festiwale Sportowe AZS. W ubiegłym roku uruchomiliśmy też pilotażowy program Igrzyska Bez Barier – to trzydniowe zawody skierowane do dzieci z niepełnosprawnością, nie tylko ruchową, ale i intelektualną. Zakładaliśmy, że będzie w nich uczestniczyć 70 osób, finalnie było dwukrotnie więcej.
Sztandarowym przedsięwzięciem są jednak Integracyjne Mistrzostwa Polski AZS.
Właśnie zakończyliśmy szóstą edycję. W 11 zawodach wzięło udział około 500 uczestników z prawie 50 uczelni. W tym roku zawody rozgrywano w 15 dyscyplinach, w tym czterech nowych: szermierce na wózkach, podnoszeniu ciężarów, paranarciarstwie alpejskim i siatkówce na siedząco.
Właśnie, wasi podopieczni mają do wyboru nie tylko dyscypliny olimpijskie.
Tak, mogą też grać w boccię wywodzącą się od gry w bule, goalball, czyli „piłkę dzwonkową” dla osób niewidomych i słabowidzących, oraz właśnie siatkówkę na siedząco, którą z myślą o studentach z niepełnosprawnościami EUSA włączyła do programu tegorocznych Europejskich Igrzysk Akademickich w Łodzi jako dyscyplinę pokazową. Będzie miała wymiar integracyjny.
Waszą misją też jest integracja…
Tak, ale o ile w przypadku igrzysk chodzi o integrację sportowców pełnosprawnych z niepełnosprawnymi, o tyle naszą misją w AZS jest zintegrowanie przede wszystkim osób z niepełnosprawnościami w ich własnym środowisku. Imprez, w których mogą oni występować z pełnosprawnymi, jest sporo, a rzadko kiedy mają możliwość spotkać się razem, poczuć jak na prawdziwych zawodach, rywalizować w swoich klasach startowych. W IMP-ach nie prowadzimy klasyfikacji, jak w AMP-ach. Boimy się, że to mogłoby wprowadzić niezdrową rywalizację, a nie chcemy do tego dopuścić. Tym bardziej, że rodzaj i stopień niepełnosprawności zawodników bywa różny i osoby ze znacznymi dysfunkcjami mogłyby zostać odsunięte na rzecz tych, które zdobywałyby medale. Wolimy zachęcać poprzez fajny klimat, atmosferę, aniżeli poprzez zdobywanie punktów. Dla wielu już sam przyjazd na zawody jest spełnieniem marzeń.
Ale to chyba nie jedyna motywacja?
Najistotniejsze jest to, że mogą przełamać swoje bariery, wyjść ze strefy komfortu. Każdy ciągnie bagaż dysfunkcji i doświadczeń, który na zawodach stara się przezwyciężyć. Z upływem czasu widzę, jak się zmieniają. Po kilku latach to są już zupełnie inni ludzie niż w momencie, gdy przychodzili do nas pierwszy raz: stają się pewni siebie, otwarci. A jeśli mówimy o motywacji, to warto powiedzieć, że dzięki naszym staraniom mają możliwość zdobycia stypendium naukowego rektora. Występy w IMP też się bowiem liczą. Te dodatkowe punkty są także bezcenne przy ubieganiu się o stypendium ministra. To krzepiące, bo oprócz wyników sportowych ma także osiągnięcia w nauce.
Jakie macie plany na ten rok?
Szczególny nacisk położymy na szkolenia instruktorskie i trenerskie. Wciąż za mało jest osób z kwalifikacjami do opieki nad sportowcami z niepełnosprawnością. Przez ludzi przemawia lęk i obawa, że mogą zrobić krzywdę, że nie podołają temu, a tu trzeba być wyjątkowo empatycznym, cierpliwym, umieć rozmawiać i mieć w sobie dużo pokory, by zmienić podejście do swojego warsztatu pracy.
Myślimy też o organizacji integracyjnych mistrzostw, ale na poziomie europejskim. Czekamy na rozstrzygnięcie konkursu, z którego moglibyśmy sfinansować tę inicjatywę. Takie międzynarodowe spotkanie to dopiero byłaby wielka rzecz!
Rozmawiał Konrad Pfeiffer