logo
FA 4/2021 informacje i komentarze

Nie ma czego bronić

Prof. Marek Kornat z Instytutu Historii PAN i UKSW, były przewodniczący zespołu ds. punktowania czasopism w dyscyplinie historia mówi o zmianach dokonanych w lutym na liście czasopism przez ministra nauki.

Odnosząc się do ostatniej nowelizacji rozporządzenia ministra o punktacji czasopism, pozwalam sobie na komentarz, który z całą pewnością będzie odbiegał od wielu głosów potępiających to rozwiązanie. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu dobiegają one również ze środowiska historyków.

Byłem przewodniczącym zespołu ds. punktacji dla czasopism w dyscyplinie historia. Zespół ten pracował zgodnie i sformułował swoje wnioski w sposób rzetelny. Rozumieliśmy, że musi być jasna hierarchia wartości periodyków w perspektywie ewaluacji nauki. Mieliśmy przekonanie, że publikacja w językach obcych jest wartością dodaną i autorowi należy się za to premia punktowa. Ale nie może być tak, że nauka historyczna zostanie upośledzona w sposób tak dotkliwy, że się już nie podniesie.

Komisja Ewaluacji Nauki niemal w 90% uchyliła propozycje mojego zespołu. Olbrzymią większość czasopism historycznych zdegradowano do 20 punktów. Mogło to mieć katastrofalne skutki przy kolejnej ewaluacji nauki, gdyby nie zostało zweryfikowane. Rozmawialiśmy wtedy z ministrem Jarosławem Gowinem, który nie czując się związany wszystkimi postanowieniami KEN, podwyższał wartości punktowe wskazanym przez nas czasopismom. Wszystko to było czynione w imię rozsądku i w trosce o dobro dyscypliny historia. Nie miałem co do tego wątpliwości, a ministrowi Gowinowi za to podziękowałem publicznie. Tak czy inaczej, czasy, o których powyżej mowa, mamy szczęśliwie za sobą.

Doszło – decyzją ministra Przemysława Czarnka – do interwencji zmieniającej punktację niektórych czasopism. Moim zdaniem zmiany, które wprowadzono w ostatniej korekcie listy, poszły ogólnie w dobrym kierunku. Nie oznacza to jednak, że nie mam do nich takich czy innych uwag i zastrzeżeń. Podniesiono liczby punktów publikatorom pełniącym zasadniczą rolę w naukach historycznych. Trochę niezręcznie mi to komentować, gdyż wydawane są przez Instytut Historii PAN, w którym jestem zatrudniony, ale prawda jest taka, że niezależnie od tego, kto w Polsce rządzi, instytucja ta wykonuje w swojej dyscyplinie najważniejsze prace „misyjne”, a więc pozostające poza możliwościami pojedynczych badaczy na uczelni. Instytut wydaje czołowe czasopisma, choćby „Kwartalnik Historyczny”, „Dzieje Najnowsze” czy też „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej”, kontynuuje Polski Słownik Biograficzny. Przykłady można by zresztą mnożyć.

Popieram całkowicie ideę, która przyświeca obecnemu kierownictwu ministerstwa, czyli wyodrębnienie pewnej liczby tytułów wiodących. W ramach tej operacji np. „Kwartalnik Historyczny” dostał 100 punktów jako najważniejsze czasopismo w dyscyplinie historia. Niestety, liczba periodyków historycznych ze 100 punktami została nadmiernie poszerzona. Należałoby wspomnianą powyżej koncepcję realizować ostrożniej. O ile w ogóle pozostaniemy przy systemie punktowania periodyków naukowych.

W odniesieniu do postulatów, które były w ostatnim czasie zgłaszane do ministerstwa przez członków komisji powołanej do przygotowania (zaopiniowania) korekty punktacji czasopism, do której minister Czarnek zechciał mnie zaprosić, muszę stwierdzić, że nadal są bardzo ważne i zasłużone dla nauki historycznej czasopisma, które z różnych powodów, nie zawsze mi znanych i zrozumiałych, wciąż się na tej liście nie znalazły. Chciałbym wyrazić oczekiwanie, iż dalsza nowelizacja wykazu, zapowiadana na jesień br., braki te jakoś skoryguje. Wciąż bowiem pewne tytuły pozostają niedocenione.

Czasopismo, któremu przypisano 20 punktów, jest w sytuacji bardzo trudnej. Jeśli dany tytuł na taką wartość zasługuje, jest w porządku, ale jeśli znaczy w nauce więcej, wówczas mamy problem. Może oczywiście walczyć o awans w następnym „rozdaniu”, ale w niektórych przypadkach tak niska wartość wyraźnie rozmija się z przekonaniami środowiska historyków. Czy słuszne jest pozostawienie bardzo małej wartości przy czasopismach, które w nauce historycznej mają zdecydowanie większą wagę, niż wskazywałaby na to ich aktualna punktacja?

Jak zdołałem zauważyć, nie zmieniano wartości punktowych przypisanych czasopismom zagranicznym. Moim zdaniem należy to jednak zrobić. I to można zrobić, oczywiście konsultując się ze środowiskiem danej dyscypliny naukowej.

„Przegląd Wschodni”, wydawany przez Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego niezwykle ważny tytuł dla badań historycznych tego obszaru w XIX i XX wieku, wciąż, mimo mojego zgłoszenia, nie znalazł się w wykazie. Nie widzę też tak ważnych pozycji, jak np. „Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, „Rocznik Krakowski” czy „Nasza Przeszłość”. Takich periodyków jest więcej. Jaką korzyść osiągniemy likwidując te tytuły (a do tego może doprowadzić ich brak na liście)? Ja tej wartości nie widzę. Wydawane przez Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie czasopismo „Res Geste” ma jedynie 20 punktów, co jest wybitnie niesprawiedliwe w stosunku do jego poziomu.

Pojawiły się liczne głosy krytyki poczynań obecnego kierownictwa resortu edukacji i nauki ze strony różnych gremiów akademickich, w tym członków Komisji Ewaluacji Nauki. Muszę napisać stanowczo, że działania tego organu w r. 2019 położyły się tak wielkim cieniem na naszych staraniach o należyte potraktowanie czasopism historycznych, że wszelkie jego rezolucje pozwalam sobie traktować per non est, choć nie jest moją intencją nikogo obrażać.

Uważałem i nadal uważam, że lista ministerialna wymaga korekty nie tylko poprzez podwyższanie, ale też ujmowanie punktów. Moim zdaniem tej operacji uniknąć się nie da, chyba że zapadnie kiedyś decyzja całkowitego odejścia od punktów (w przypadku czasopism). Należy się nad tym poważnie zastanowić.

Nie mam jasności co do jednej sytuacji. Chodzi mi mianowicie o nowe tytuły dodawane do wykazu. Dobrze by było ustalić choćby to, ile numerów musi się ukazać, aby wprowadzenie na tę listę mogło nastąpić. Całkowita dowolność nie jest dobra. Doradzałbym ministerstwu zastanowienie się nad tym problemem.

Co robić na przyszłość? Oczywiście, decyzje są w rękach kierownictwa ministerstwa. Chciałbym jedynie stanowczo podkreślić, że w swoich wypowiedziach zajmuję się wyłącznie historią jako dyscypliną nauki. Odnoszę wrażenie, że sytuacja w niej jest nieco lepsza niż w innych z dziedziny humanistyki i nauk społecznych. Tam bowiem mamy rozstrzygnięcia zupełnie absurdalne. Wypowiadał się na ten temat ostatnio prof. Adam Wielomski (tygodnik „Najwyższy Czas”) i nie ma tu potrzeby powtarzać podanych przez niego niesłychanych przykładów.

Jeszcze raz zadaję pytanie: Czy odstąpić w ogóle od systemu punktowania czasopism, wycofując się z tej reformy, którą realizuje państwo polskie od kilku lat, czy też go ulepszać? Decyzja w tej sprawie jest sprawą wielkiej wagi. Oczywiście nie należy ona do mnie.

Na koniec przestrzegam obrońców punktacji czasopism sprzed nowelizacji rozporządzenia autorstwa obecnego ministra. Nie ma czego bronić. Korekty są konieczne. Każdy racjonalnie myślący człowiek musi przyjąć do wiadomości, że system punktowania, który za napisanie monografii (a to one są przecież prawdziwą „solą” humanistyki) daje 100 punktów, a za artykuł w czasopiśmie mającym w tytule „gender” aż 140, a choćby nawet „tylko” 100, dobrze działać nie może. Taki stan rzeczy nie pozwala nawet rozważać na poważnie całej tej operacji, jaką stało się przypisanie czasopismom określonych wartości punktowych w celu ich zróżnicowania.

* * *

W odróżnieniu od jakże licznych krytyków ministra Czarnka wcale nie niepokoi mnie przyznanie jakichkolwiek punktów „Ateneum Kapłańskiemu” – i to bez względu na to, czy afirmowała to Komisja Ewaluacji Nauki, czy też nie. Tytuł ten ukazuje się już ponad sto lat i nie należy niczego o takim znaczeniu dla naszej kultury niszczyć. Powinni to pojąć również i niewierzący.

Wróć