logo
FA 3/2024 informacje i komentarze

Adrian Jusupović

Żebracze instytuty

Jak skutecznie obniżać potencjał naukowy PAN

Prof. Adrian Jusupović, kierownik Zakładu Badań Źródłoznawczych i Edytorstwa Instytutu Historii im. T. Manteuffla Polskiej Akademii Nauk, członek Akademii Młodych Uczonych PAN, w poszukiwaniu przyczyn finansowych kłopotów instytutów humanistycznych PAN zagląda na karty narodowej epopei.

Zmiana ustrojowa spowodowała, że przez długie lata nauka w Polsce była słabo finansowana. Poprawiło się najpierw na uczelniach, zaś instytuty Polskiej Akademii Nauk czekały na swoją kolej. Szczególnie zła sytuacja panowała w dziedzinie nauk humanistycznych. Jeszcze w drugiej dekadzie XXI wieku były instytuty, w których pensja tzw. profesora belwederskiego wynosiła nieco ponad 3000 zł na rękę. Należy również podkreślić, że pracownicy instytutów PAN nie dostają tzw. trzynastej pensji, premie są uzależnione od sytuacji finansowej jednostki, w której pracują (w praktyce oznacza to ich brak), na ogół pracują na komputerach prywatnych kupionych za własne pieniądze, a miejscem pracy najczęściej jest mieszkanie prywatne. Nie wyobrażam sobie urzędnika w ministerstwie, który musiałby z własnej pensji zakupić niezbędny sprzęt i oprogramowanie do pracy.

Odczuwalna zmiana wysokości finansowania w niektórych instytutach PAN nastąpiła w latach 2014-2015 i trwała do 2017 r. I tak np. w Instytucie Historii im. Tadeusza Manteuffla PAN w 2015 r. dotacja bazowa wynosiła 10 335 870 zł, zaś w 2017 r. wzrosła do 16 490 297 zł i pokrywała większą część budżetu instytutu. Niestety, w 2018 r. kwota subwencji zmalała do 9 565 660 zł, zaś w 2019 r., kiedy to przepisy wynikające z wysokości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora uczelni publicznej objęły również instytuty PAN (rok po wprowadzeniu ich na uczelniach), została zwiększona do 10 079 900 (dokładnie ta sama kwota została przewidziana na 2020 r.).

Z roku na rok sytuacja finansowa Instytutu Historii była coraz gorsza. Pracownicy byli zachęcani do zdobywania grantów, aby dzięki środkom zewnętrznym załatać dziurę w budżecie placówki. Pomimo nieznacznie zwiększonej subwencji w roku 2021, do kwoty 10 769 600 zł, IH PAN, podobnie jak niektóre inne instytuty humanistyczne, nie był w stanie uchronić się przed dziurą budżetową, ale pod koniec roku udało się wynegocjować dodatkowe środki w wysokości 589 000 zł na pokrycie grożącej placówce straty. Szalejąca inflacja spowodowała, że w roku 2022 pomimo kolejnego zwiększenia kwoty subwencji – do 10 985 000 zł – znowu pojawił się deficyt. Instytut otrzymał zastrzyk dodatkowych środków w wysokości 2,5 mln. zł. W kolejnym roku, pomimo świadomości ministerstwa o kłopotach finansowych instytutu, dotację bazową zmniejszono do 10 307 000, aby następnie zwiększyć ją do 11 534 300 i dwukrotnie powiększyć ją odpowiednio o 401 300 oraz 419 500 zł. Nawet te dodatkowe środki nie pozwoliły na zbilansowanie rocznego budżetu i jednostka zakończyła rok 2023 na minusie.

Decyzja z początku tego roku o przyznaniu instytutom Akademii dodatkowych 180 mln zł była prawdziwą ewangelią (dobrą nowiną) dla tych placówek. W żebracze instytuty humanistyczne tchnięto nadzieję, że będą miały środki, aby zasypać dziurę budżetową z roku 2023 r. Euforia nie trwała długo. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego szybko wylało kubeł zimnej wody na głowy dyrektorów tych placówek – w uzasadnieniu do Komunikatu ministra nauki z dnia 23 lutego 2024 r. (o zwiększeniach wysokości subwencji ze środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału dydaktycznego oraz potencjału badawczego przyznanych na rok 2024 (podwyżki 2024) przeczytali, że dodatkowe środki przeznaczone są wyłącznie na podwyżki.

Powód złej sytuacji żebraczych instytutów wynika z jednej strony z niedopracowanych algorytmów finansowania, szczególnie niekorzystnych dla dokumentalistów i laborantów, którzy często są magistrami. Praca tej kategorii badaczy nie doczekała się ani uznania, ani nawet rzetelnej dyskusji nad opracowaniem odpowiedniej dla nich ścieżki kariery. Nie każdy laborant/dokumentalista musi robić stopnie naukowe, które są brane pod uwagę przy przeliczaniu wysokości subwencji. W przypadku żebraczych instytutów PAN, które w przeciwieństwie do uczelni realizują duże zespołowe projekty, niekorzystne algorytmy finansowania powodują, że subwencja nie wystarczy na pokrycie wszystkich płac. Zapewne sytuacja ta jest pochodną polityki zmierzającej do reformy PAN, a tymczasowo skutkującej ograniczeniem finansowania instytutów. Wyraźnie brakuje dużych grantów dla humanistyki, które wspierałyby ważne dla kultury polskiej (tudzież europejskiej) zespołowe projekty badawcze. W naukach ścisłych tę rolę pełni NCBR. W humanistyce podobne zadania miał realizować Narodowy Program Rozwoju Humanistyki, który pierwotnie finansować miał duże zespołowe projekty jak np. „Polski Słownik Biograficzny”, czy też „Słownik Łaciny Średniowiecznej”. Jedno zadanie mogło otrzymać nawet 16 mln zł (i więcej), co było dużym odciążeniem dla jednostki i pozwalało odpowiednio wynagradzać dokumentalistów. Gdy ministrem był Jarosław Gowin, program ten został tak zmieniony, że maksymalna kwota dofinansowania projektu w NPRH została ustalona na poziomie 1,8 mln zł.

Chcąc uzyskać właściwy obraz finansów instytutów PAN, trzeba uwzględnić inflację. Budżet Instytutu Historii w roku 2018 zmniejszył się o prawie 7 mln zł w stosunku do roku 2017, a dane inflacyjne podawane przez GUS wyglądały następująco: 2018 – 1,6%, 2019 – 2,3%, 2020 – 3,4%, 2021 – 5,1%, 2022 – 14,4%, 2023 – 11,4%. Uwzględniając dotację z 2017 r. oraz inflację, subwencja powinna się zwiększyć do kwoty 23,7 mln zł. Tymczasem w roku 2023 wynosiła 12 355 100 zł, co stanowi ok. 45% potrzeb instytutu, którego całkowity budżet wynosi ok. 28 mln zł. Brakujące 55% finansów IH PAN pochodziło z grantów, zdobywanych w konkursach przez pracowników placówki. Fundusz płacowy wynosił ok. 150% wartości subwencji, co oznacza, że co trzecia wypłacana pensja pochodziła z grantu. Z jednej strony jest powodem do dumy, że instytut tak skutecznie pozyskuje środki konkursowe, z drugiej jest to sytuacja nienormalna. Gdy rozmawiam z badaczami niemieckimi, ci zawsze podkreślają, że ich jednostki dostają środki, które w 100% pokrywają potrzeby ich wydziału, zarówno na działalność naukową, jak i wynagrodzenia, które są kilkakrotnie wyższe niż w nauce polskiej. O granty starają się tylko wtedy, gdy nie są w stanie pokryć kosztów badań z własnego budżetu. Instytut Historii PAN ze wspomnianej wyżej kwoty 180 mln zł otrzyma 2,4 mln, co pokryje przede wszystkim dziurę budżetową z roku 2023. Na minimalne wynagrodzenia wynikające z rozporządzenia ministra nauki zostanie niewiele. Podział środków przez kierownictwo Akademii pokazał, że decyzje o subwencji powinny zapadać bezpośrednio w ministerstwie dla każdego instytutu PAN z osobna, tak jak to miało miejsce dotychczas, ponieważ korporacja ignoruje głos tych żebraczych.

Minister Przemysław Czarnek pozwalał egzystować żebraczym instytutom PAN, każdorazowo pod koniec roku przeprowadzając ich resuscytację. Nowy rząd, z braku odpowiedniej wiedzy – mam nadzieję, że tylko taki jest powód obecnej sytuacji – swoimi działaniami może im zadać ostateczny śmiertelny cios. W epopei Pan Tadeusz występuje postać Jacka Soplicy, członka zakonu żebraczego, który jeździł od dworu do dworu, zbierając fundusze dla swojego zgromadzenia. Czyżby dyrektorów instytutów żebraczych PAN czekał ten sam los?

Wróć