logo
FA 3/2024 okolice nauki

Bogdan Bernat

W oczach ucznia

W oczach ucznia 1

Uczeń, biograf i przyjaciel Kanta, Ludwik Ernst Borowski, odkryty po 200 latach przez dwóch naszych filozofów Artura Banaszkiewicza i Artura Przybysławskiego, to ciekawa postać. Urodził się w 1740 roku w Królewcu, w czasach, gdy w mieście język niemiecki funkcjonował jeszcze obok polskiego i litewskiego. Był synem zakrystianina (dzwonnika) i właściciela małej fabryczki. Po ukończeniu Collegium Fridericianum, królewieckiego gimnazjum, w roku 1755 po raz pierwszy zetknął się z Kantem na jego wykładzie i towarzyszył mu już do śmierci. Borowskiego pociągała jednak bardziej Biblia niż filozofia, został więc kapelanem, a w 1829 roku biskupem ewangelickim. Przed śmiercią w 1831 roku otrzymał Order Orła Czarnego, najwyższe pruskie odznaczenie, a wraz z nim szlachectwo.

Borowski maluje portret Kanta jako niedościgłego w praktyce wszelkich cnót. Jest on wzorem życia kontemplacyjnego poświęconego filozofii. Wobec wszystkich pochwał i zachwytów nieczuły. Biograf Kanta zauważa, że ojciec filozofa wymagał od syna pilności i całkowitej prawomyślności, a matka chciała mieć w nim syna pobożnego. Owa pobożność Kanta dla przyszłego pastora Borowskiego miała charakter pietystyczny, ukształtowany najprawdopodobniej przez obsesję objawiającą się skłonnościami do bezwzględnego przestrzegania godzin częstych modłów. Być może tu tkwiło źródło rygorystycznej punktualności Kanta.

Kant nigdy się nie ożenił. Wielokrotnie pytano go dlaczego. Układał plany matrymonialne swoim przyjaciołom, zawsze jednak pod kątem zabezpieczenia ich sytuacji ekonomicznej. Nie był wrogiem płci przeciwnej. Przebywał z upodobaniem w towarzystwie kobiet wykwintnych. Nie wymagał od nich uczoności, lecz zdrowego rozsądku i pogody ducha, a przy tym gospodarności i baczenia na sprawy domu i kuchni. Nie cierpiał kobiet, które zaczynały dyskutować o filozofii czy polityce.

Kant znany był z rygoryzmu moralnego. Borowski wspomina, że życie tak bezpieczne i jednostajne a zarazem pozbawione konfliktów i wyborów moralnych dawało mu właśnie łatwość ferowania moralnych wyroków, co mogą czynić ludzie, którzy nigdy nie stanęli przed trudnym wyborem etycznym. Paradoksalny wydaje się jego moralny autorytet, jakim obdarzony był przez współczesnych, który pozwalał mu zza biurka objaśniać, że niemoralnym jest kłamać, gdy morderca pyta nas o znane nam miejsce przebywania swej przyszłej ofiary.

Kant miał być w codziennym życiu banalny i całkiem zwyczajny, tak że trudno w nim było się domyślić jednego z najgenialniejszych filozofów świata. Nie inaczej zaprezentował się w czasie wykładów, które tak rozczarowały Fichtego pielgrzymującego w celu ich wysłuchania do Królewca z Warszawy na piechotę. Jak ujął to Heine: „Cóż za osobliwy kontrast między z zewnątrz widzianą postacią żywota tego człowieka a jego niszczycielską, miażdżącą świat myślą. W rzeczy samej, gdyby królewieccy mieszczanie przeczuwali wagę tej myśli, odczuwaliby przed owym mężem lęk większy jeszcze niż przed katem, który wszak dokonuje egzekucji jedynie na ludziach” (H. Heine, Z dziejów religii i filozofii w Niemczech, przeł. T. Zatorski, Wydawnictwo Nomos, Kraków, 1997).

Borowski zauważa, że Kant przejawiał dążenie, by całe życie oprzeć na ugruntowanych zasadach. Wszystko co wielkie i małe, ważne i nieważne formułował w maksymy, od których zawsze wychodził i do których zawsze wracał. Maksymy te splatały się z jego jaźnią tak ściśle, że nawet w danym momencie nieuświadamiając ich sobie wyraźnie, nadal kierował się nimi w swoim postępowaniu. Nic dziwnego, że inny nasz biograf Kanta, Bolesław Miciński, opisał jego życie jako dzieło sztuki wykute przez rozum i wolę.

Bogdan Bernat

Ludwig Ernst BOROWSKI, Immanuel Kant. Opisanie życia i charakteru, tłum. Artur Banaszkiewicz, Artur Przybysławski, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2024.

Wróć