Justyna Jakubczyk
Zacznijmy od tego, że antropocen oficjalnie nie istnieje. Według klasyfikacji geologicznej żyjemy obecnie w holocenie, a dyskusje nad tym, czy nastała już nowa epoka, trwają przynajmniej od trzydziestu lat. W związku z tym Międzynarodowa Komisja Stratygrafii, która zajmuje się ustalaniem tabeli stratygraficznej, powołała Grupę Roboczą do spraw Antropocenu. Do niedawna przewodniczył jej brytyjsko-polski geolog profesor Jan Zalasiewicz z Uniwersytetu w Leicester.
Od połowy ubiegłego wieku człowiek zmienia środowisko na niespotykaną dotąd skalę. Ślady po naszym obecnym życiu przetrwają miliony lat w postaci warstwy betonu, pierwiastków promieniotwórczych, którymi skaziliśmy glebę, plastików, sadz z kominów i rur wydechowych czy związków fosforu i azotu używanych do nawożenia pól. Prof. Zalasiewicz w rozmowie z autorem książki przytoczył żarty geologów o kolegach z przyszłości, którzy natkną się na warstwę butelek po coli i zaczną się zastanawiać, co one oznaczają. A oznaczają między innymi to, że pod wpływem działania człowieka Ziemia zmieniła się w sposób nieodwracalny. Niestety, w dużej mierze są to zmiany negatywne, a przekształcanie środowiska już zaczęło obracać się przeciwko nam.
Tytuł książki Ostatnia minuta możemy więc interpretować na kilka sposobów. Po pierwsze, odnosi się on do popularnego porównania historii Ziemi do tarczy zegara, na którym czas od pojawiania się człowieka można przedstawić w postaci jedynie minuty w dziejach planety. Po drugie, o ostatniej minucie mówimy też w kontekście końca istnienia człowieka, któremu na skutek własnej działalności grozi zagłada. Po trzecie, ostatnią minutą jest również ostatnia chwila na naszą reakcję, by do tej zagłady nie dopuścić.
Według prognoz z powodu ocieplania klimatu i podniesienia poziomu wód oceanicznych jeszcze w tym wieku zatoną całe państwa wyspiarskie dziś położone parę metrów nad poziomem morza. Ten problem dotyczy również wybrzeży Bałtyku. Nasze morze podnosi się powoli, o kilka milimetrów rocznie. Te dodatkowe milimetry są w stanie realnie nam zagrozić, ale niewiele robimy, by przygotować się na katastrofę. Wizje budowy olbrzymiej zapory na oceanie, która miałaby ochronić przed Atlantykiem baseny Mórz Północnego i Bałtyckiego, „brzmią szaleńczo” – jak pisze autor książki – „ale pomysł jest jak najbardziej wykonalny”. Budowa zapory pochłonęłaby jednak nie tylko olbrzymie środki finansowe, lecz także wywołałaby znaczne zmiany w ekosystemach obu akwenów. „Oczywiście lepiej byłoby ograniczyć globalne ocieplenie” – podsumowuje prof. Kjellsson, jeden z autorów pomysłu budowy zapory.
Zanieczyszczenie środowiska i zabijający nas na potęgę smog wydają się nam bardziej realnym zagrożeniem niż ocieplenie klimatu. Nadal jednak wielu z nas udaje, że i ten problem go nie dotyczy.
Nie bylibyśmy pierwszą cywilizacją, która doprowadziła do samozagłady, niszcząc swoje otoczenie. Lud Rapa Nui z Wyspy Wielkanocnej na skutek całkowitego wylesienia wyspy pozbawił się materiału budowlanego i opału oraz utracił sporą część jadalnych roślin i zwierząt. Z tego powodu liczba ludności z 10–15 tysięcy spadła do 2–3 tysięcy.
Zmiany klimatu już teraz negatywnie wpływają na funkcjonowanie państw, przynosząc nieoczekiwane następstwa. Wojna domowa w Syrii została nazwana pierwszą wojną klimatyczną. Poprzedziły ją cztery lata olbrzymiej suszy, która wobec wcześniejszego wzrostu populacji doprowadziła do migracji rzesz ludzi do miast, głodu i wybuchu protestów.
Sporo miejsca w książce autor poświęca przyczynom i skutkom pandemii Covid-19. Niestety według prognoz nie była to ostatnia pandemia antropocenu. Czy skoro mamy tak dużą wiedzę na temat okoliczności upadków cywilizacji, w ostatniej minucie uda nam się zapobiec katastrofie?
Justyna Jakubczyk
Tomasz ULANOWSKI, Ostatnia minuta. Pieszo przez antropocen, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023.
Wróć