Leszek Szaruga
Czym jest Europa Środkowa? Pytanie o tyle istotne, że sam ów termin ma wiele, czasem dalekich od siebie, znaczeń. I o tyle skomplikowane, że inaczej odpowiadać będą geograf, politolog, historyk bądź kulturoznawca i warto zwrócić uwagę na kwestie podważające utrwalone przekonania o spójności regionu. Sam termin w niemieckiej wersji językowej pojawił się w trakcie I wojny światowej w 1915 roku jako tytuł rozprawki Friedricha Naumanna i stanowił zarys projektu dominacji niemieckiej w obszarze między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem, stanowiącym terytorium tworzące zaplecze dla niemieckiej gospodarki. Siłą rzeczy w obszar ten wpisane zostały zarówno Niemcy, jak Austro-Węgry, co dziś może wydawać się pomysłem nieco dziwacznym, wówczas jednak było swego rodzaju oczywistością. A zważywszy, że Imperium Habsburskie rozciągało się od obecnie niemieckiego Freiburga po obecnie ukraiński Lwów (wtedy Lemberg) i prowadziło politykę, która, przynajmniej propagandowo, miała zapewnić stworzenie harmonijnej wielonarodowej wspólnoty, pomysł Naumanna mógł się wydawać zajmujący, zyskał zresztą sporą popularność. Koniec wojny, anihilacja trzech europejskich cesarstw i wyłonienie się na tym obszarze całej mozaiki krajów przedtem niefigurujących na mapach politycznych sprawiły, że wizja ta ostatecznie okazała się iluzją, co nie przeszkadzało powoływaniu się na ten projekt w późniejszych dyskusjach.
Kolejnym wystąpieniem w tej kwestii stała się publikacja w 1982 roku eseju Milana Kundery Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej, który stał się zarzewiem dość interesującej i wciąż poniekąd trwającej dyskusji, której podsumowaniem w tamtym okresie stał się wydany w 1984 roku przez podziemne wydawnictwo wrocławskie zbiór szkiców Zachód porwany. Eseje i polemiki, w którym obok tekstu samego Kundery głos zabrali François Bondy, János Kis, Georges Nivat, Leszek Szaruga i Adam Zagajewski. Tym, co mnie w eseju Kundery uderzyło, była swoista redukcja obszaru Europy Środkowej do Węgier, Austrii, Czechosłowacji i Polski, po części też Niemiec. Brakowało mi, zwłaszcza w kontekście toczonych wtedy dyskusji, krajów określonych przez Mieroszewskiego jako ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś), o których przyszłą suwerenność upominał się od lat zespół paryskiej „Kultury”. Co do Niemiec, można powiedzieć, że głosy dotyczące ich związków na wschodzie są tam podzielone, co znakomicie ilustruje opracowany przez Huberta Orłowskiego zbiór szkiców Sonderweg. Spory o „niemiecką drogę odrębną” (2006). Sprawa o tyle skomplikowana, że nie sposób objaśnić jej w tym felietonie: dość wskazać na „antyzachodnie” sądy w Rozważaniach człowieka apolitycznego Thomasa Manna (w 2022 ukazały się wreszcie po polsku w przekładzie Wojciecha Kunickiego), które doprowadziły do długotrwałego rozdźwięku autora z jego bratem Heinrichem.
Nieokreśloność obszaru Europy Środkowej, niepokrywającego się wszak z terytorium Międzymorza obejmującego także kraje Bałkanów, sprawia pewne kłopoty każdemu, kto chce sensownie o nim mówić. W szczególności od chwili uzyskania przez Ukrainę niepodległości sprawa się komplikuje, przede wszystkim ze względu na witalizm tego kraju (dostrzeżony jeszcze w początkach XIX wieku przez Herdera), który, jeśli włączyć go do Europy Środkowej przy jednoczesnym uznaniu Niemiec za kraj Zachodu, może zostać w warunkach pokojowych potencjalnie najsilniejszym graczem regionu. Z kolei wskazywanie na specyfikę tożsamości tak wyodrębnionego obszaru siłą rzeczy musi rodzić kłopoty. Bo, historycznie rzecz biorąc, jeśli ową specyfikę mają wyznaczać doświadczenia dziejowe, głównie niebyt polityczny w okresie formowania się na Zachodzie struktur państw narodowych, to Węgier dotyczy to jedynie w niewielkim stopniu, w ramach Austro-Węgier posiadały one sporą niezależność, co widoczne jest choćby w dążeniu do madziaryzacji Słowian południowych, a i dziś osobliwość polityki Orbana, niedwuznacznie flirtującego z Moskwą i najwyraźniej śniącego o powrocie do idei Wielkich Węgier z przyłączonym do nich Zakarpaciem, nie sprzyja – nawet w formacie Grupy Wyszehradzkiej – myśleniu o harmonijnej wspólnocie.
Wspominam tylko o przykładowych problemach utrudniających traktowanie Europy Środkowej jako terminu, który pozwala wyobrazić sobie tak wyodrębniony obszar kontynentu, a właściwie, by rzecz pochwycić w geograficznie rzeczywistej perspektywie, półwyspu Azji, jako regionu stanowiącego spójną wspólnotę zamieszkujących ją ludów. To prawda, że wiele je łączy, można jednak wskazać równie wiele, jeśli nie więcej, różnic, a może nawet wykluczających się wzajemnie dążeń i aspiracji. Specjaliści od „polityki historycznej” są w stanie, w zależności od doraźnych potrzeb, tak modelować wzajemne relacje krajów regionu, by bądź potwierdzać jego specyfikę odróżniającą go od Zachodu, bądź przeciwnie, wskazywać wewnętrzne różnice i odmienność tożsamości. Wciąż zatem jednak pytanie o to, czym jest Europa Środkowa, musi pozostać otwarte.
Wróć