Marek Misiak
Wielu autorów jest takim wymogiem zaskoczonych i ponieważ tylko pewna część czasopism wymaga dostarczania tego typu materiałów, mogą w pierwszej chwili czuć się zagubieni, a nawet bezradni, jeśli nigdy wcześniej nie musieli czegoś takiego przygotowywać. W tytułach, dla których pracuję, taki obowiązek wprowadzono od początku tego roku i z moich dotychczasowych obserwacji wynika, że mniej więcej co dziesiąty autor lub grupa autorów w ogóle nie jest w stanie spełnić tego wymogu, a kolejnych 20–30% nadsyłanych abstraktów graficznych nie spełnia podstawowych przyjętych w czasopismach naukowych wymogów, czy to merytorycznych, czy technicznych. Dlatego chciałbym sformułować kilka porad dla autorów, sam też uczę się tego zagadnienia i chciałbym podzielić się tym, czego już się nauczyłem.
Celem abstraktu graficznego jest syntetyczne przedstawienie treści artykułu, zatem wielu autorów zetknęło się już z podobną formą prezentacji wyników badań, gdyż podobnymi zasadami rządzą się postery wystawiane na konferencjach naukowych. Abstrakt graficzny jest jednak mniej skomplikowany, gdyż musi być czytelny na ekranie bez powiększania go. Co ważne: nikt nie wymaga, aby zawierał on wyrafinowaną wizualnie grafikę czy miał złożony (np. spiralny) układ prezentacji treści. Abstrakt graficzny ma za pomocą połączenia obrazów i słów dać pojęcie, o czym jest tekst, aby potencjalny czytelnik jednym rzutem oka mógł tę treść ogarnąć i podjąć decyzję, czy chce przeczytać abstrakt tekstowy i cały artykuł. Warto zatem starannie opracować ten element manuskryptu, gdyż niektórzy odbiorcy są wzrokowcami i gdy zobaczą abstrakt graficzny, to właśnie na niego spojrzą najpierw. Treściwy, a jednocześnie przyciągający uwagę abstrakt zwiększy liczbę osób, które artykuł przeczytają, a być może także zacytują. Dlatego właśnie coraz więcej czasopism naukowych wymaga takich abstraktów, robią to także w interesie autorów, a nie tylko dla poszerzenia liczby czytelników danego periodyku.
Redakcje niektórych czasopism oczekują, że abstrakty graficzne będą towarzyszyć wszystkim zgłaszanym do nich manuskryptom; zdarza się jednak i tak, że wymóg ten pojawia się lub jest egzekwowany dopiero gdy dany artykuł zostanie przyjęty do druku. Ponieważ między przyjęciem pracy do publikacji a jej opublikowaniem mija trochę czasu (potrzebnego przede wszystkim na przygotowanie umów licencyjnych/wydawniczych, redakcję językową i korektę autorską), nigdy nie jest tak, że na opracowanie tego rodzaju abstraktu jest tylko kilka dni (jak na korektę autorską). W niektórych periodykach abstrakty graficzne umieszczane są nawet w wersji drukowanej (jeśli taka jest jeszcze wydawana), w innych tylko w wersji elektronicznej (a jeśli artykuły udostępniane są zarówno jako pliki PDF, jak i HTML, bywa, że tylko w tej drugiej wersji, gdyż jest to najprostsze technicznie i najłatwiej umożliwić wtedy czytelnikowi ściągnięcie abstraktu graficznego jako osobnego pliku i ewentualne powiększanie go).
Nie ma jednego wzorca abstraktu graficznego. Redaktor może podsuwać autorowi przykłady znakomicie pomyślanych projektów, ale niestety wcale nie jest powiedziane, że dana koncepcja będzie się dała zastosować do artykułu na zupełnie inny temat, a nawet na podobny, ale ujmującego zagadnienie w inny sposób. Najbardziej ogólne prawidła dotyczą kierunku, w jakim czytelnik nawiguje po abstrakcie – powinien móc ogarnąć go jednym rzutem, ale potem jego oko musi odnaleźć jakiś początek i podążać do jakiegoś zakończenia. Jeśli abstrakt ma bardziej skomplikowany układ przestrzenny, warto zadbać o to, by było wiadomo, od którego do którego miejsca należy go czytać, bo przy dużej liczbie elementów może nie być to intuicyjnie jasne. Abstrakt graficzny musi mieć poziomą, a nie pionową orientację, tj. być przeznaczonym do czytania od lewej do prawej, dookoła lub w 2–3 kolumnach, a nie w jednej kolumnie od góry do dołu. Istnieją też bardziej złożone kompozycje, np. spiralne lub czytane na przemian od lewej do prawej i od prawej do lewej, jak w niektórych grach planszowych, ale trzeba umieć się nimi posłużyć. Można też zdecydować się na układ z początkiem, ale bez końca – promienisty, w którym ze środka z najważniejszą treścią wychodzi kilka (lepiej nie kilkanaście) „promieni”. Niektórzy badacze z krajów Dalekiego Wschodu, gdzie używa się alfabetów ideograficznych (Chiny, Japonia, Korea Południowa) wzorują się na tamtejszej prasie codziennej lub chińskich dazibao (dosł. gazetach wielkich znaków – ręcznie kaligrafowanych gazetkach ściennych), gdzie płaszczyzna obejmuje zmiennej wielkości pola z tekstem, z których jedne czytane są poziomo, inne pionowo, a rozdzielają je ilustracje.
Liczbę poszczególnych elementów graficznych warto zredukować do minimum przy zachowaniu komunikatywności, efektywność jest tu zdecydowanie ważniejsza niż efektowność. Nie jest błędem umieszczanie w ramach abstraktu graficznego ilustracji o żartobliwym charakterze (taki abstrakt na pewno zapadnie w pamięć), ale rysunków lub zdjęć czysto dekoracyjnych lepiej się wystrzegać. Istotne jest, aby w miarę możności obrazy i słowa pozostawały w równowadze i wzajemnie się dopełniały. Same grafiki bez żadnego opisu mogą być niezrozumiałe dla osoby nieznającej treści artykułu, a abstraktowi graficznemu zazwyczaj nie towarzyszą żadne dodatkowe elementy, jedynie tytuł tekstu. Nadmiar tekstu na takim abstrakcie sprawi zaś, że jego odbiór będzie męczący, a sam abstrakt nie przyciągnie uwagi. Niektórzy autorzy starają się umieścić na abstrakcie graficznym jak najwięcej tekstu. Bywa, że przybiera on wówczas formę tekstu z obrazkami, a nie graficznego przedstawienia treści artykułu, co przeczy samej idei abstraktu graficznego. Tymczasem taki abstrakt ma po prostu ograniczone rozmiary, musi dać się ogarnąć jednym rzutem oka i wyświetlić cały na monitorze. Nie może być zatem tak skomplikowany, jak niektóre konferencyjne prezentacje posterowe. Bywa jednak, że autorzy, zamiast zredukować liczbę elementów kompozycji, po prostu je pomniejszają. Tymczasem stopień pisma mniejszy niż 12 punktów będzie nieczytelny na ekranie albo będzie wymagał powiększania przez czytelnika poszczególnych elementów abstraktu, co sprawi, że z kolei całościowy układ kompozycji stanie się dla niego nieczytelny. Częstym problemem jest stosowanie na niewielkiej przestrzeni kilku stopni (wielkości), krojów (czcionek) i kolorów pisma. Ma to najczęściej odróżniać od siebie poszczególne elementy tekstowe lub wyróżniać niektóre z nich, ale skutkuje wyłącznie wizualnym chaosem obniżającym ogólną czytelność. Warto też uważać, aby kolory tekstu i tła nie zlewały się ze sobą (np. biały tekst na żółtym tle) albo nie gryzły (np. czerwony tekst na zielonym tle; dla wielu osób – np. dla piszącego te słowa – taki tekst w ogóle przestaje być czytelny).
Czym abstrakt graficzny nie jest i czego nie powinien zawierać? Zdarzają się autorzy chcący, by tę rolę pełniło streszczenie artykułu w punktach ujętych w tabeli. Taka forma prezentacji, jakkolwiek może być czytelna i zwięzła, w ogóle nie jest abstraktem graficznym. Nie można też wykorzystywać w roli abstraktu graficznego żadnej z rycin znajdujących się już w tekście ani kompilacji tych rycin, taki abstrakt musi być w pełni oryginalną pracą. Umieszczanie w obrębie abstraktu graficznego pomniejszonych tabel, wykresów czy grafów z tekstu nie ma sensu. I tak będą nieczytelne, a ponadto kłócą się z syntetycznym charakterem tego typu abstraktów, nie wspominając już o tym, że mogą być niejasne bez kontekstu całości tekstu. Rozumiem, że takie postępowanie może wynikać z chęci zaoszczędzenia czasu lub braku pomysłów, ale nie prowadzi to do osiągnięcia celu. Taki abstrakt i tak najpewniej zostanie przez redakcję odrzucony. Niecelowe jest też umieszczanie na abstrakcie graficznym zapisu bibliograficznego artykułu, czyli wskazówki, jak należy cytować daną publikację. Abstrakty takie są publikowane jako pliki graficzne, z których i tak nie da się kopiować żadnego tekstu, zatem taka wskazówka będzie dla czytelnika praktycznie bezużyteczna. W obrębie abstraktu graficznego nie należy także umieszczać nazwisk autorów, co najwyżej tytuł. Logotypów czasopisma lub wydawnictwa, w którym artykuł jest publikowany, nie należy z kolei stosować (mimo iż często są dostępne na stronach WWW czasopism), gdyż tworzyłoby to wrażenie, że jest to materiał stworzony przez redakcję, a nie autorów artykułów.
Abstrakt graficzny powinien też spełniać określone, nieskomplikowane wymagania techniczne. Musi być w określonym formacie: PDF, JPG, TIFF lub PNG, nigdy zaś nie może mieć formy prezentacji w PowerPoincie (a autorzy dość często przysyłają go w formacie PPTX). Szerokość podstawy pliku graficznego (JPG, TIFF lub PNG) musi być większa niż 2400 pikseli (czyli szerokość dwóch szpalt), a rozdzielczość musi przekraczać 300 dpi, inaczej abstrakt będzie się stawał nieostry po powiększeniu (np. otworzeniu w trybie pełnoekranowym). Optymalnie stosunek szerokości do wysokości powinien być mniej więcej jak 5:2, wtedy poziomy układ ilustracji będzie przyjazny dla oka. Zdarzają się też jednak dające się objąć jednym rzutem oka abstrakty kwadratowe lub nawet okrągłe, ale niektóre czasopisma narzucają w tej kwestii ograniczenia ze względów technicznych.
Dobrze mieć świadomość, że nawet doświadczony redaktor nie we wszystkim jest w stanie autorowi pomóc i abstrakt graficzny jest tego dobrym przykładem. Czasopisma żądające takich abstraktów najczęściej wprost zastrzegają, że nie oferują żadnej pomocy przy ich tworzeniu. Nie wynika to nawet z nadmiaru pracy, po prostu zaprojektowanie abstraktu graficznego to coś więcej niż tylko praca grafika. Taki abstrakt może zaprojektować jedynie autor tekstu, a w ostateczności inny specjalista dobrze znający dane zagadnienie, gdyż tylko to zapewni merytoryczną poprawność abstraktu. To autorzy wiedzą, co w metodach i wynikach jest ważne i powinno znaleźć się na prezentacji graficznej, a co można pominąć. Nie mają sensu nawet półśrodki – stworzenie abstraktu graficznego na podstawie pisemnych wskazówek autora z nadesłanych materiałów graficznych i tekstowych rzadko przynosi dobre efekty, a jest niewspółmiernie czasochłonne. W prostym programie graficznym są to na ogół w stanie zrobić sami autorzy, w Internecie dostępne są też specjalne narzędzia przeznaczone do projektowania właśnie abstraktów graficznych. Ważne, aby nie porównywać się z innymi. Taki abstrakt to nie płótno Vermeera, nie ma być dziełem sztuki, ale przekonać czytelnika, że nasz artykuł jest wart jego czasu i uwagi.
Niektórzy autorzy proszą o zwolnienie z wymogu przygotowania abstraktu graficznego, inni deklarują wprost, że ich zdaniem do ich artykułu nie sposób przygotować abstraktu graficznego. W tej drugiej sytuacji podsuwam przykłady abstraktów zbudowanych z układu boksów z krótkim tekstem, połączonych strzałkami lub innymi symbolami wskazującymi na zależności między nimi. Taki abstrakt graficzny jest mniej atrakcyjny wizualnie i mniej zapada w pamięć, ale spełnia swoją najważniejszą rolę: daje innemu specjaliście pojęcie, o czym mówi tekst. Abstrakt graficzny niekoniecznie musi zawierać „grafiki”, tj. w potocznym rozumieniu rysunki, jeśli miałoby to oznaczać umieszczanie ich w kompozycji na siłę. W taki sposób można przygotowywać abstrakty graficzne np. prac przeglądowych (review) lub metaanaliz. Redakcje unikają natomiast zwalniania autorów z nadsyłania takich abstraktów z dwóch powodów. Po pierwsze, źle wygląda, gdy część artykułów np. w danym zeszycie czasopisma ma abstrakty graficzne, a część nie. Po drugie, gdy zwolnienie otrzyma kilku autorów, reszta zacznie pytać, dlaczego ich zwolnienie nie obejmuje i po kilku numerach czasopisma rzekomy twardy wymóg stanie się iluzją.
Zdaję sobie sprawę, że wielu autorów może traktować wymóg załączania do artykułów abstraktów graficznych jako kolejne utrudnienie życia pracownika nauki i tak składającego się głównie ze spełniania różnorodnych wymagań. W naukach medycznych (z artykułami na takie tematy mam najczęściej do czynienia) podobnie są przez wielu badaczy traktowane tzw. checklisty, które mają za zadanie wymuszać zawarcie w artykule konkretnych treści oraz podobną konstrukcję manuskryptów z tego samego zakresu tematycznego. Jednak tego rodzaju wymogi mają na celu zwiększenie konkurencyjności zarówno poszczególnych artykułów, jak i całego czasopisma. Zwiększa się konieczny nakład pracy, ale pojawia się też możliwość wyróżnienia się na tle innych publikacji z danej dziedziny. Dlatego liczba czasopism oczekujących od autorów opracowywania abstraktów graficznych powoli, ale systematyczne, rośnie i są to często czasopisma renomowanych wydawnictw. Nie sugeruję, że spełnienie tych oczekiwań jest łatwe, ale z biegiem czasu będzie coraz trudniejsze do uniknięcia.
Wróć