Marcelina Smużewska
Henryk Paszkiewicz należy do najlepiej znanych w historiografii światowej polskich badaczy średniowiecza. Stało się tak przede wszystkim za sprawą trylogii o dziejach Rusi: The Origin of Russia (1954), The Making of the Russian Nation (1963) i The Rise of Moscow’s Power (wydane pośmiertnie w 1983 r.). Wszystkie te dzieła ukazały się na emigracji, na którą udał się Paszkiewicz po II wojnie światowej. Szeroko komentowane na Zachodzie, w Polsce pozostawały nieznane szerszej publiczności. Dopiero po upadku komunizmu PAU zdecydowała się wydać te prace w języku ojczystym Paszkiewicza. W 1996 r. ukazały się Początki Rusi, dwa lata później Powstanie narodu ruskiego, a w 2000 roku Wzrost potęgi Moskwy. Druk prac wsparła Fundacja z Brzezia Lanckorońskich, z którą historyk był związany.
Henryk Wacław Paszkiewicz urodził się 10 marca 1897 roku w Łodzi (niektóre źródła podają Pruszków). Jego ojcem był Michał Wacław Paszkiewicz, mechanik z Warszawy, pracujący na kolei łódzkiej jako urzędnik państwowy. Matka, Wanda Fryderyka, pochodziła z kupieckiej rodziny Salingerów, która osiadła w Warszawie i była wyznania ewangelicko-augsburskiego. Ojciec historyka miał pochodzenie ziemiańskie i był katolikiem. Podobnie jak wiele dzieci z rodzin średniozamożnych na terenie zaboru rosyjskiego Henryk początkowo uczył się w domu. Dopiero w wieku dziewięciu lat poszedł do ośmioklasowego prywatnego Gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie. Maturę zdał w 1915 roku. Nie podjął jednak studiów od razu ze względu na słaby stan zdrowia. Na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiego zapisał się jesienią 1916 roku.
Podczas I wojny światowej Paszkiewicz należał do Polskiej Organizacji Wojskowej. Wstąpił do wojska na ochotnika w listopadzie 1918 roku. Służył jako podporucznik i brał udział w wojnie 1920 roku w oddziale piechoty. Rozprawę doktorską pt. Polska i Litwa w dziejowym stosunku obronił w tym samym roku. Dysertacja była przygotowana pod kierunkiem Oskara Haleckiego (1891-1973), znawcy średniowiecznej historii Polski, Litwy i Rusi oraz Cesarstwa Bizantyjskiego. Po obronie doktoratu Paszkiewicz wyjechał na rok na studia do Niemiec. Potem pracował jako nauczyciel historii w Państwowym Gimnazjum Żeńskim im. Juliusza Słowackiego w Warszawie, w prywatnym Gimnazjum Żeńskim Janiny Tymińskiej, prywatnym Gimnazjum Żeńskim Józefy Gagatnickiej i Joanny Krasuskiej oraz w Państwowym Instytucie Nauczycielskim (lata 1922-1928). Jednocześnie prowadził prace badawcze. W tym czasie ukazały się drukiem Popularna historia Polski od czasów Jagiellonów (1924) oraz Polityka ruska Kazimierza Wielkiego (1925). Ta ostatnia była podstawą do habilitacji, którą przeprowadzono w 1927 roku. W kolejnym roku Paszkiewicz rozpoczął wykłady na temat Europy Wschodniej jako docent na Uniwersytecie Warszawskim.
Od 1929 roku był zatrudniony w Wolnej Wszechnicy Polskiej, a w latach 1934-1939 pełnił funkcję tamtejszego dziekana Wydziału Humanistycznego. W latach trzydziestych współpracował z Haleckim, czego pokłosiem było wydawnictwo Regesta Lithuaniae. Ab origine usque ad Magni Ducatus cum Regno Poloniae unionem (1930). W latach 1924-1930 Paszkiewicz opublikował trzynaście prac, w latach 1931-1939 dwanaście, w tym Jagiellonowie a Moskwa (1933) i O genezie i wartości Krewa (1938). W 1936 roku został członkiem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, co było uznaniem jego dorobku. Wniosek o członkostwo w PAU został złożony w 1937 roku, ale jego wybór nastąpił dopiero po II wojnie światowej. Od 1939 roku Paszkiewicz miał uzyskać katedrę na UW, ale także nie zdążył.
Prywatnie był mężem Jadwigi, z domu Kraus, która była także historykiem. Mieli dwoje dzieci – Hannę i Janusza. Jako oficer rezerwy Paszkiewicz wziął udział w obronie Warszawy w 30. Pułku Strzelców Kaniowskich. Potem trafił do Oflagu VIIA w Murnau, gdzie spędził całą wojnę.
Pierwszymi jeńcami w bawarskim Murnau byli oficerowie armii „Lublin” na czele z gen. Tadeuszem Piskorem (1889-1951). W połowie października trafili tam też oficerowie z armii „Warszawa” wraz z gen. Juliuszem Rómmlem (1881-1967). W grupie tej znajdował się podporucznik Paszkiewicz i otrzymał numer obozowy 32711. Do końca roku 1939 roku trafiło tam ponad 2 tys. polskich oficerów, w tym 29 generałów. Po upadku powstania warszawskiego liczba ta zwiększyła się do 5,4 tys. Wśród oficerów rezerwy znaczną grupę stanowili naukowcy, co umożliwiło zbudowanie struktur oświatowych i kulturalnych w obozie. To był legalny wymiar pracy. Oprócz tego była też działalność konspiracyjna. Paszkiewicz zaangażował się w oba nurty życia obozowego.
Profesor zaangażowany był w działalność Wyższych Kursów Nauczycielskich oraz Obozowego Instytutu Pedagogicznego. Te pierwsze były popularne dlatego, że największą grupę zawodową spośród jeńców stanowili nauczyciele (22%). Paszkiewicz prowadził przedmioty humanistyczne. Ogółem na kursach kształciły się 193 osoby. Obozowy Instytut Pedagogiczny służył doskonaleniu umiejętności zawodowych wśród nauczycieli. Wzorowany był na katowickim Instytucie Pedagogicznym. Jego obozowym dyrektorem był Stanisław Bilewicz (1903-1962). Ukończyło go 52 nauczycieli. Jeśli chodzi o działalność tajną, Paszkiewicz był zaangażowany w prace Wydziału Propagandy wchodzącego w skład Oddziału Łączności z Krajem i Zagranicą, którym kierował gen. Edmund Knoll-Kownacki (1891-1953). Można się zatem spodziewać, że Paszkiewicz dysponował w miarę adekwatnymi informacjami na temat sytuacji w kraju i na frontach wojennych.
Oflag VIIA Murnau wyzwolili Amerykanie 29 kwietnia 1945 roku. Ponad 3 tys. więźniów nie wróciło do kraju, lecz wstąpiło do 2. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, który stacjonował we Włoszech. Wśród nich był podporucznik Paszkiewicz, który zaangażował się w ideę kształcenia polskich żołnierzy na włoskich uczelniach. Razem z prof. Karoliną Lanckorońską (1898-2002) pełnili funkcję opiekunów naukowych Ośrodków Akademickich w Rzymie, Bolonii, Florencji, Turynie i Mediolanie. Na studia przyjęto 1280 żołnierzy i nimi właśnie opiekowali się prof. Paszkiewicz i prof. Lanckorońska. Z tego względu bohater tego tekstu przebywał w Rzymie aż do jesieni 1948 roku, mimo że 2. Korpus Polski został ewakuowany do Wielkiej Brytanii wcześniej.
Współpraca z prof. Lanckorońską i ks. prof. Walerianem Meysztowiczem (1893-1982) zaowocowała utworzeniem w Rzymie Polskiego Instytutu Historycznego jeszcze w 1946 roku. Jego prezesem przez kolejne 35 lat był ks. prof. Meysztowicz, a potem prof. Lanckorońska. PIH wydawał „Antemurale” (od 1953 r.), ważne czasopismo służące wymianie myśli między historykami w kraju i za granicą oraz „Elementa ad Fontium Editiones” (od 1960 r.), źródła dotyczące poloników okresu średniowiecznego i nowożytnego. Paszkiewicz jako współzałożyciel PIH był związany z obydwoma tytułami.
Będąc jeszcze w Rzymie, historyk wznowił działalność badawczą. Był częstym gościem tamtejszych archiwów. Po przyjeździe do Londynu w 1948 roku został członkiem wielu organizacji naukowych. Zaangażował się w prace Wolnego Studium Nauk Politycznych i Społecznych, które w 1950 roku przekształciło się w Szkołę Nauk Politycznych i Społecznych. Wykładał historię Polski, co wchodziło w skład kanonu studium podstawowego. Prowadził także wykłady w ramach Kursu Spraw Wschodnich, który wiązał się z działalnością Instytutu Wschodniego „Reduta”. W latach 50. Paszkiewicz wykładał też na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO), z którym był związany do końca swojego życia, kierując Katedrą Historii Średniowiecznej. Był członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii i współpracował z jego czasopismem, ukazującym się pod tytułem „Teki Historyczne”.
Nie każdy wie, że profesor Paszkiewicz był także przez krótki czas kimś w rodzaju premiera. W roku 1950 otrzymał od gen. Andersa misję utworzenia rządu i pogodzenia prezydenta Augusta Zalewskiego (1883-1972) z emigracyjnymi partiami. Mimo wysiłków mediacyjnych Paszkiewicza misja była nieudana. Zalewski nie chciał ustąpić ani wskazać terminu końca swojej kadencji, partie bez tego nie chciały uformować rządu. Kolejna okazja by zostać premierem, trafiła się Paszkiewiczowi trzy lata później, ale być może ze względu na wcześniejsze doświadczenia nie podjął się tego zadania. Bohater niniejszego tekstu cieszył się zaufaniem gen. Andersa, dlatego był też członkiem Głównej Komisji Skarbu Narodowego oraz Rady Polskiej Macierzy Szkolnej Zagranicą.
Paszkiewicz był historykiem gabinetowym. Nie przepadał za publicznymi wystąpieniami i spotkaniami branżowymi, gdyż łączyły się one z podróżami i kosztami. W jednym z listów w następujący sposób przedstawił swoje podejście: „Nie zamierzam osobiście stykać się i polemizować z Moskalami, ich satelitami lub „wielbicielami” z Zachodu. Pomijam już szereg innych powodów, które mnie wstrzymują od udziału w Kongresie. Nowa moja książka, która – jak się spodziewam – powinna ukazać się pod koniec roku [wyszła dopiero sześć lat później], wywoła jeszcze większy szał i wściekłość strony rosyjskiej. Moją więc skromną walkę z Moskalami podjąłem i kontynuuję, ale w takiej formie, która mi odpowiada” (List do Mariana Kukiela z 3 maja 1957 roku, przytaczam z pracy pod redakcją Małgorzaty Dąbrowskiej Henryk Paszkiewicz wydobyty z zapomnienia, Łódź 2019). Nie da się więc ukryć, że historyk za Rosjanami nie przepadał, co też może być traktowane jako zarzut, gdyż był pejoratywnie nastawiony do podmiotu swoich badań.
Paszkiewicz kontynuował prace badawcze w brytyjskich archiwach. W zaciszu swojego mieszkania pracował nad monumentalnymi pracami na temat powstania narodu i państwa rosyjskiego. Pierwsza z prac, wydana w 1953 r. dzięki Komitetowi Obywatelskiemu Pomocy Uchodźcom, pt. The Origin of Russia, dotyczyła normańskiego rodowodu Rusi. Zdaniem Paszkiewicza, Rusi nie utworzyli Słowianie, lecz Wikingowie. Fundament państwa zbudowany był na religii i surowych rządach inspirowanych systemem politycznych Mongołów. Zdaniem historyka, termin ‘jazyk’ nie oznaczał wyłącznie mowy, ale coś na kształt greckiego ethnosu (tj. ludu, plemienia, narodu, wspólnoty) i miał też znaczenie kościelno-religijne. Kwestie państwowości i duchowości przenikały się wzajemnie w narodzie rosyjskim. Książka spowodowała liczne kontrowersje i zalew krytycznych recenzji, zwłaszcza ze strony badaczy pochodzenia rosyjskiego.
Druga z prac, pt. The Making of the Russian Nation (1963), była w dużej mierze polemiką z recenzjami dotyczącymi pierwszego tomu. Paszkiewicz powtórzył wszystkie swoje ustalenia z pierwszego tomu, a odpowiedzi recenzentom podzielił na poszczególne części dotyczące różnych zarzutów. Książka ta doczekała się mniejszej ilości recenzji i niestety nie zamknęła dyskusji rozpoczętej przez pierwszą część. Nadal zarzucano Paszkiewiczowi brak krytyki źródeł, udowadnianie z góry przyjętych (błędnych) tez oraz niekompetencję w zakresie przygotowania do badań nad Rusią.
Trzecia z prac była niedokończona i wydana już po śmierci Paszkiewicza w 1983 roku. Jej tytuł to The Rise of Moscow’s Power. Tezy w niej zawarte nie wydawały się już tak kontrowersyjne jak te z pierwszego tomu. Dlatego publikacja nie wywołała ożywionej dyskusji. Recenzje zawierały głównie omówienia książki. Podobno Paszkiewicz zmarł pół godziny po napisaniu ostatniego zdania w dziesiątym rozdziale książki.
Bez względu na kontrowersje, książki Paszkiewicza były imponujące pod względem wykorzystanych materiałów źródłowych i opracowań. Charakteryzował je nowoczesny warsztat pracy, choć trylogia powstawała, kiedy historyk był już ukształtowanym badaczem, po pięćdziesiątych urodzinach. Paszkiewicz włożył dużo trudu, żeby zapoznać się z opisywanymi zagadnieniami. Sięgał po materiał literacki i archeologiczny. Książki były napisane z rozmachem i próbowały dostarczyć odpowiedzi na temat specyfiki Rosji, nad którą głowili się ówcześni intelektualiści i politycy. Jak doszło do tego, że powstał Związek Radziecki i republiki satelickie? Skąd taka potęga Moskwy? Paszkiewicz, sięgając do „mroków średniowiecza”, próbuje wyjaśnić ten fenomen. Naród rosyjski stworzył silny, opresyjny aparat państwowy, jednocześnie czerpiąc z duchowości Kościoła Prawosławnego. Choć komunizm próbował zrezygnować z tego drugiego, współczesność przyniosła powrót do korzeni. Rosja czuje się nadal silna, dumna i imperialistyczna, choć pewnie wolelibyśmy sądzić, że to „kolos na glinianych nogach”.
Wróć