Marcin Lutomierski
W 1824 roku w Płocku ukazał się zbiór wierszowanych bajek i powiastek Stanisława Jachowicza. Była to pierwsza na rodzimym rynku wydawniczym książka zawierająca literackie bajki w całości adresowane tylko do najmłodszych odbiorców. W okresie dwóch stuleci popularność tego rodzaju bajki nie słabnie; wprost przeciwnie, rozwija się, przybiera nowe formy i występuje w różnych odmianach.
Bajka jest jednym z najstarszych gatunków literackich, wywodzącym się z twórczości oralnej dla dorosłych. Ma różne oblicza i jest znana na całym świecie, zyskując niezwykłą popularność w opowieściach ustnych i pisanych, malarstwie, muzyce, teatrze, filmie czy reklamie. Bajka bywa źródłem mądrości, radości i siły, a także pomostem między pokoleniami, kulturami czy religiami.
Okazuje się, że autorzy, czytelnicy, słuchacze, nauczyciele i badacze (zwłaszcza folkloryści, literaturoznawcy, pedagodzy i psycholodzy) bardzo różnie rozumieją słowo „bajka”. Najkrócej rzecz ujmując, można zaobserwować kilka popularnych stanowisk. Pierwsze – za bajkę uznaje się każdy utwór, który ma szczęśliwe zakończenie. Drugie – bajka to każdy utwór, który czegoś uczy. Trzecie – bajka to każdy utwór literacki czy filmowy, który jest adresowany do dziecka. Czwarte – bajka to inna nazwa baśni.
W dydaktyce szkolnej bajkę rozumie się wąsko, natomiast w badaniach i dydaktyce akademickiej szeroko (takie ujęcie prezentuje również niniejszy artykuł). Bajka jest gatunkiem nadzwyczaj bogatym w odmiany, o czym pisali wielokrotnie m.in. Julian Krzyżanowski (zob. Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, t. 1–2, 1962–1963) i Violetta Wróblewska (zob. pod red. tejże, Słownik polskiej bajki ludowej, t. 1–3, 2019). Nie sposób dokonać tu kompletnej typologii, pod którą zgodnie podpisaliby się nawet sami badacze. Na potrzeby niniejszego artykułu chciałbym tylko przypomnieć moim zdaniem kluczowe kryteria różnicujące bajki sensu largo: źródło (b. ludowa/literacka), forma (np. b. wierszowana/prozatorska, b. epigramatyczna/narracyjna), funkcja (np. b. ajtiologiczna, b. filozoficzna, b. komiczna, b. publicystyczna, b. satyryczna, b. terapeutyczna), właściwości (np. b. zwierzęca, b. magiczna, echobajka). Przy tej okazji należy jednak podkreślić, że utwory nazywane przez wieki bajkami (i/lub baśniami) nie powinny być a priori utożsamiane z utworami dla dzieci, jak to się dziś często zdarza.
Mimo że bajka w literaturze polskiej pojawiała się już w tekstach średniowiecznych, to przez wieki powstawała na użytek czytelnika dorosłego (zob. Bajka polska. Od Kadłubka do Herberta, wyb. i oprac. W. Woźnowski, 1992). Utwory te zyskiwały coraz większą popularność dzięki wybitnym twórcom, m.in. Ignacemu Krasickiemu, Stanisławowi Trembeckiemu czy Adamowi Mickiewiczowi, jednak wciąż nie istniała odmiana tego gatunku dla dzieci. Jej twórcą został Stanisław Jachowicz (1796–1857), nauczyciel, pedagog, poeta, pisarz, dziennikarz i filantrop. Pierwszy zbiór utworów, zatytułowany Bajki i powieści, ukazał się w 1824 roku w Płocku drukiem Karola Kuliga i prawdopodobnie nakładem autora. (zob. M. Lutomierski, Edycje bajek i powiastek Stanisława Jachowicza, „Sztuka Edycji” 2020, nr 2). Tomik jest książką o niewielkich rozmiarach i zawiera 58 krótkich utworów, oryginalnych, tłumaczonych lub naśladowanych. Wśród nich znalazły się m.in. wielokrotnie przedrukowywane później wiersze, takie jak: Siejba, Tadeuszek czy Staś.
Jachowicz stale rozbudowywał swój zbiór wierszowanych utworów dla dzieci. Za życia autora zbiory jego bajek i powiastek (pod różnymi tytułami) ukazały się dziewięć razy. Z dwoma wyjątkami (w 1829 i 1855 r.) każde następne wydanie było poszerzone przez autora o kolejne wiersze. Poeta nie zmieniał swoich utworów, tylko wciąż dopisywał nowe, rozszerzając tym samym debiutancki zbiór wydany w Płocku.
Warto również podkreślić, że bajkowo-powiastkowa spuścizna autora Chorego kotka nie ukazała się w edycji naukowej czy popularnonaukowej. Utwory pierwszego polskiego bajkopisarza dla dzieci nie zostały jeszcze opublikowane z komentarzem historycznoliterackim. Natomiast autor Chorego kotka doczekał się wielu znanych i mniej znanych naśladowców, zwłaszcza w XIX i początkach XX wieku, takich jak m.in. Teofil Nowosielski, August Zaleszczyński, Władysław Bełza).
Obok bajek klasycznych (czerpiących z utworów przypisywanych Ezopowi czy utworów autorstwa Jeana de La Fontaine’a) od XIX wieku na ziemiach polskich zaczęto publikować ludowe bajki magiczne (baśnie) w mniej lub bardziej udanych adaptacjach literackich adresowanych do odbiorców w różnym, także młodym, wieku. Niewątpliwie był to trend w kulturze zainspirowany działalnością Jakuba i Wilhelma Grimmów, a także wynikający z rodzimego podejścia do ludowości w poszczególnych okresach historycznoliterackich.
Jednak zbiory bajek takich zbieraczy i adaptatorów (czasem także autorów), jak m.in. Kazimierz Władysław Wójcicki (Klechdy. Starożytne podania i powieści ludowe, 1837), Roman Zmorski (Podania i baśni ludu w Mazowszu, 1852), Józef Antoni Gliński (Bajarz polski, 1853), trudno jest uznawać za literaturę dla dzieci sensu stricto. A z drugiej strony właśnie te książki inspirowały i wciąż inspirują pisarzy, którzy z ludowych opowieści tworzą literaturę piękną, wysokoartystyczną, adresowaną do dzieci i młodzieży. Mam tu na myśli m.in. Marię Konopnicką, Janusza Korczaka, Kornela Makuszyńskiego, Janinę Porazińską, Ewę Szelburg-Zarembinę, Hannę Januszewską, Wandę Chotomską, Joannę Papuzińską, Martę Berowską, Małgorzatę Strzałkowską, Roksanę Jędrzejewską-Wróbel i Małgorzatę Orlińską – autorkę wydanego niedawno Współczesnego bajarza polskiego (2021).
Współcześni twórcy bajek (szeroko rozumianych) podejmują różne formy dialogu z tradycją tego gatunku, najczęściej rezygnując z dydaktyzmu bezpośredniego na rzecz pośredniego (ukrytego), a niekiedy także przekładając ludyczność nad dydaktyczność utworów. Mowa tu przede wszystkim o parafrazach i trawestacjach dawnych historii. Przełomowa w tym zakresie była twórczość Jana Brzechwy z czasów Polski Ludowej, autora nowych bajek zwierzęcych, a także nowych wersji baśniowej klasyki, m.in. Jasia i Małgosi (za czarownicę przebrała się pani pracująca w fabryce słodyczy). Tym tropem literackim podążył m.in. Marcin Pałasz, który w 2012 r. opublikował zbiór B@jki, a w nim: Złotą rybkę, Królewnę Śmieszkę, Zielonego Kapturka, Smoka (pod)wawelskiego i Babę Dżagę. Natomiast Joanna Olech w bardzo oryginalny sposób opowiedziała historię o Czerwonym Kapturku, nawiązując do zapomnianej wersji Charlesa Perraulta i przekształcając ją we współczesny utwór o konsekwencjach braku zrozumienia, akceptacji i asertywności (Czerwony Kapturek, seria: Niebaśnie, 2005).
Interesująco na tle innych współczesnych bajek literackich dla dzieci wypadają echobajki. Nazwę tę wprowadziła Alicja Baluch w swojej książeczce dla dzieci (Echobajki, 1999), jak również w wywiadach i artykułach. Zwięźle rzecz ujmując, można powiedzieć, że jest to gatunek intertekstualny, „bajka z bajek”, czyli opowieść o nowej, oryginalnej fabule składającej się głównie z motywów zaczerpniętych z innych bajek, najczęściej bajek magicznych. Chciałbym jednak zaznaczyć, że poza powyższym wyjątkiem nie spotkałem się z tym, żeby autorzy i wydawcy echobajek posługiwali się tą nazwą. Za klasykę tego gatunku uważam dosyć długą i pod każdym względem wspaniałą opowieść Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel Maleńkie Królestwo królewny Aurelki (2009, 2018). Zamiłowanie autorki do twórczych gier z tradycją bajkową potwierdzają również jej zaskakujące adaptacje baśni z cyklu Siedem szczęśliwych. Baśnie nie dość znane. Do ciekawych przykładów polskich echobajek można zaliczyć jeszcze m.in. Czy znacie Wróżkę-Czarownicę? Elżbiety Pałasz (2010), Mam prawo i nie zawaham się go użyć Joanny Olech i Edgara Bąka (2014, 2020) oraz Awanturę w bajkach Agnieszki Olejnik (2018).
Ze względu na uwolnienie niektórych tekstów bajkowej klasyki w ramach domeny publicznej czytelnicy mają dostęp do dziesiątek (a nieraz nawet setek) wydań teoretycznie tych samych utworów. Po uważnej analizie okazuje się jednak, że spora część tych edycji jest przygotowywana niezbyt starannie.
Dlatego nawet w tak znanej bajce jak Chory kotek Jachowicza do tytułowego bohatera przychodzi człowiek doktor (zamiast „kota doktora”), który dziwy mu „prawi”, a powinien „śpiewać”. Niemało kłopotów dydaktyczno-wychowawczych pojawia się wówczas, kiedy czytamy bajki ludowe i spotykamy różne warianty tych samych opowieści (co jest kulturowo uzasadnione), które nierzadko zmieniają lub nawet zacierają sens opowieści.
Istnieje dziś w Polsce nurt badań, a przede wszystkim praktyk, wyzyskujących terapeutyczne walory dawnych i współczesnych bajek: bajkoterapia. To interesujące i niejednorodne zjawisko wymagałoby osobnego omówienia, w którym należałoby sięgnąć do wcześniejszych poglądów na temat bajek, m.in. Brunona Bettelheima (Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni).
Na potrzeby niniejszego artykułu warto chociaż wspomnieć, że za sprawą publikacji Marii Molickiej (badaczki, terapeutki i pisarki) od końca lat 90. XX wieku bajkoterapia stawała się coraz popularniejszą formą biblioterapii. Dawne i współczesne bajki są traktowane przez terapeutów, nauczycieli, a czasem też rodziców jako forma pomocy w rozwoju psychospołecznym dziecka, zwłaszcza problemach adaptacyjnych i lękach rozwojowych w okresie średniego dzieciństwa (między 3 a 6 rokiem życia). Do odbiorców w tym wieku są adresowane coraz liczniejsze książki z utworami nazywanymi bajkami terapeutycznymi.
Oto kilka spośród wielu tytułów wymienionych w kolejności chronologicznej: Bajki terapeutyczne dla dzieci (M. Molicka, 2000), Zaczarowane bajki, które leczą. Dla dzieci i dorosłych (A. Kozłowska, 2007), Już się nie boję. Bajki terapeutyczne dla przedszkolaków (J. Śniarkowska, 2014), Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych (tom wieloautorski, 2015), Bajkomat. Nowe bajki plasterki na dziecięce rozterki (J. Winiecka-Nowak, 2019), Bajki pocieszanki. Opowiadania terapeutyczne dla dzieci borykających się z lękiem (U. Dmitruk, 2023). Należy jednak podkreślić, że tylko sporadycznie mamy tu do czynienia z opowieściami o wysokich walorach artystycznych.
Mimo upływu 200 lat polskie bajki dla dzieci, zarówno oryginalne, jak i adaptowane, są wciąż popularne na rynku wydawniczym, choć z oczywistych względów mają zdecydowanie większą konkurencję – książkową czy filmową. Sięgając po bogate i zróżnicowane dziedzictwo bajkowe, warto zwracać uwagę nie tylko na tematykę i walory (artystyczne, wychowawcze, ludyczne, terapeutyczne), lecz także na edycję, zwłaszcza podstawę tekstową bajkowej klasyki. Oczywiście równie ważnym, ale odrębnym zagadnieniem są książkowe ilustracje do bajek.
Marcin Lutomierski, dr filologii polskiej, literaturoznawca, edytor, pracownik Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, członek Pracowni Badań Kultury i Literatury Dziecięco-Młodzieżowej UMK
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł kot doktor: – jak się masz, koteczku?
– Źle bardzo… I łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego
I dziwy mu śpiewa: – zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło,
Źle bardzo…, gorączka! Źle bardzo, koteczku!
Oj! Długo ty, długo, poleżysz w łóżeczku
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!
– A myszki nie można? – zapyta koteczek –
Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?
– Broń Boże! Pijawki i dieta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła.
I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
Nietknięte, z daleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę,
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę:
Tak się i z wami, dziateczki, stać może,
Od łakomstwa strzeż was Boże!
Osioł, zaślepion srodze, drwił sobie raz z dzika.
Dzik chciał zaraz na ćwierci rozszarpać nędznika,
A potem myśli sobie: wszak on rozum stracił.
Uśmiechnął się i tylko wzgardą mu zapłacił.
Kiedy kto nierozsądny na cię potwarz miota:
Wstrzymaj zemstę, przebaczać – najpiękniejsza cnota.
Red. M. Lutomierski