Andrzej Zybertowicz
Swego czasu czytając Pożegnanie z Afryką, poczułem ogromną wdzięczność wobec autorki książki. Powody, które legły u podstaw tej wdzięczności, teraz wzmacniają moją daleko posuniętą niechęć wobec obecnej fazy rewolucji cyfrowej. Zilustruję to na przykładzie sztucznej inteligencji ChatGPT.
Z grubsza znamy obecne możliwości tej wersji AI, ale nie wiemy dwóch ważnych rzeczy. Jaki potencjał niosą ze sobą jej kolejne wersje? Nie wiemy też, jakie zmiany w naszym, ciągle jeszcze ludzkim świecie, ta AI i jej nowe mutacje, przyniesie. A poza tym: na ile głęboka jest nasza wiedza o tym, jak działa człowiek oraz społeczeństwo? To od tego zależy przecież trafność odpowiedzi na pytanie, jak upowszechnienie chatuGPT nas w najbliższym czasie zmieni.
Po dość krótkich własnych doświadczeniach z ChatemGPT oraz pewnej liczbie lektur na ten temat, biorąc pod uwagę obecną kondycję ludzkiej cywilizacji, można narysować sporo wysoce prawdopodobnych scenariuszy niekorzystnych dla człowieka. ChatGPT już wstrzyknął, a zrobi to w jeszcze większym stopniu, potężną dawkę nieufności w stosunki międzyludzkie. Dobrze to widać w odniesieniu do relacji uczeń – nauczyciel w kontekście plagiatowania w zadawanych pracach pisemnych. ChatGPT nie tylko utrudni wychodzenie z kryzysów nieuczciwości w nauce, ale może je spotęgować. W ostatnich latach powstało sporo opracowań pokazujących, że liczne środowiska badawcze, włącznie z redakcjami renomowanych czasopism, wykazują miniaturową wolę oczyszczania pola wiedzy z tekstów i praktyk, których nierzetelność już została udowodniona.
ChatGPT już wywołał fale niepokoju (choć chyba jeszcze nie paniki) na niektórych rynkach pracy – w pierwszej kolejności związanych z tworzeniem tekstów. Zapewne przyczyni się on do zwiększenia „czarnoskrzynkowości”, czyli nieprzenikalności wielu zjawisk społecznych. Coraz trudniej będzie ustalić – także w odniesieniu do kolejnych systemów AI – kto kogo kontroluje, jaką wiedzę i możliwości sprawcze skrywa. Najprawdopodobniej, tak jak w przypadku fortun właścicieli grupy GAFAM, AI nasili proces kumulacji ogromnych majątków w nader nielicznych rękach. To zaś, m.in. ze względu na napięcia globalne (USA vs Chiny; ideologia woke vs konserwatyzm) dodatkowo obniży stabilność systemów społecznych, nasilając mechanizm unintended consequences.
AI przyśpieszy proces przechodzenia ludzkości do po-piśmiennej fazy (w sensie Jacka Dukaja, Po piśmie, Kraków 2019) „rozumienia” i odczuwania świata. Pisaniem zajmą się maszyny, ludziom zostaną znacznie łatwiejsze formy ekscytacji. To zaś może przyczynić się do degradacji intelektualnej naszego gatunku, zwiększającej podatność zatomizowanych jednostek ludzkich na różne formy manipulacji. Wraz z innymi „innowacjami” (nowinkami technicznymi) ChatGPT przyczyni się do przekierowania uwagi ludzkości ku sprawom mniej ważnym, powodując odchodzenie od postaw obywatelskich, a dominacja postaw ludycznych (Don’t worry, be happy) wykasuje z relacji społecznych odpowiedzialność. Ludzie będą nie tylko testować ChatGPT z ciekawości, jak ongiś nasi przodkowie wkładali ręce w ognisko, by rozeznać, na czym to-nowe polega. Dziś „eksperymentatorzy” będą brać w swe dłonie pochodnie i wymachując nimi biegać po lasach… Wreszcie, wchodzenie do szerokiego użytku dalszych systemów AI skokowo zwiększy i tak już nadmiarową złożoność współczesnej cywilizacji. Już chyba zbliżyliśmy się do miejsca, po przekroczeniu którego nie da się ocalić nawet skromnych resztek projektu Oświecenia (zob. Andrzej Zybertowicz i in., Samobójstwo Oświecenia? Jak neuronauka i nowe technologie pustoszą ludzki świat, Kraków 2015). Mam tu na myśli przekonanie, że roztropnie współpracując ludzie są w stanie panować – w pewnych granicach – nad własnym życiem, redukując stopniowo obszary zbytniego cierpienia. Słowem: na horyzoncie – zamęt. A jego eskalacja zwykle rodzi zapotrzebowanie na nagą przemoc.
W zakresie sporu o faktyczne możliwości systemów AI złudną pociechą są widoczne już dziś ich słabości. Niby miałoby to uspakajać, iż czeka nas jeszcze długa droga, zanim poważnie zagrożą człowiekowi. Ale, po pierwsze, niektóre z tych ułomności dość szybko dadzą się naprawić; po drugie, ludzie też są nieusuwalnie ułomni, mają luki w wiedzy, wnioski wyciągają po czasie etc., a mimo to posiadają duże moce sprawcze.
Kluczowe jest zaufanie. Od jakiegoś czasu często nie wiemy, czy komunikujemy się z botem, czy z człowiekiem? A jak to będzie w przypadku intelektualnych hybryd i związanej z tym inwazji niesamowitości w życie społeczne? Należy obawiać się, iż podobnie jak to stało się z naszymi danymi (tj. śladami behawioralnymi), już niebawem znowu zostaniemy, jak mówi Shoshana Zuboff, okradzeni z czegoś, z czego wartości nie tylko nie zdajemy sobie sprawy (jak Indianie z wartości ziemi, gdy w XVII wieku na Manhattan przybyli koloniści), ale także z czegoś, co posiadamy lub wytwarzamy w ogóle nie mając pojęcia, że jesteśmy twórcami tego. Albo zostaniemy pozbawieni czegoś, z czego zdajemy sobie sprawę, że to mamy, ale jednocześnie pozostajemy w przekonaniu, iż nie sposób nam tego zabrać i zmonetyzować. Przykładem najintymniejsze przeżycia naszych dusz – do takich doznań dotąd dostęp artykulacyjny mieli tylko artyści.
Zapewne różni ludzie sztukę przeżywają odmiennie. Mnie osobiście, jedne z najcenniejszych, a może i najgłębszych przeżyć dostarczały te chwile kontaktu z muzyką, poezją, powieścią, kinem, gdy miałem wrażenie kontaktu z nader subtelnymi poruszeniami duszy innego człowieka; chwile poczucia współuczestniczenia w arcyludzkich doznaniach kogoś, kto może już odszedł ze świata żywych, ale dał mi dostęp do swego człowieczeństwa, do ludzkiego intelektualnego, moralnego, estetycznego, a niekiedy wprost – duchowego dziedzictwa. Czyż nie na tym opiera się np. fenomen muzyki Chopina?
Stąd moja wdzięczność wobec Karen Blixen za przekazanie nam daru, jakim jest zapis jej dni w Afryce, zanim jeszcze się z nią pożegnała. Jeśli dobrze rozumiem obecne, a urosną one niebawem, możliwości ChatuGPT, to bazując na dorobku wielu twórców już teraz maszyna ta potrafi sporządzać teksty (w przypadku innych wersji AI – obrazy), zdolne do wywołania u nas poruszeń na tyle delikatnych, iż wcześniej udawało się to nielicznym, najwybitniejszym twórcom.
Już teraz surfując po Internecie, możemy zostać wmanewrowanymi w rozmowę z botem udającym człowieka. Czy smak poezji, opisu przyrody albo miłosnego ożywienia nie będzie zatruty, gdy nie sposób będzie rozproszyć wątpliwości co do obecności drugiej ludzkiej istoty jako autora?
Prof. Andrzej Zybertowicz, jest socjologiem, kieruje Ośrodkiem Studiów nad Wyzwaniami Cywilizacyjnymi Akademii Sztuki Wojennej.