Stanisław Mazur
Przedstawiony budżet szkolnictwa wyższego i nauki w wysokości niecałych 28 miliardów złotych – co oznacza wzrost nominalny o niecałe 6% i nawet nie rekompensuje skutków inflacji – jest niewystarczający. Przyszedł czas zamrożenia czy hibernacji polityki finansowania sektora nauki i szkolnictwa wyższego.
Publiczne szkolnictwo wyższe odczuło już konsekwencje ostatnich zmian na rynku energii i w podatkach. Przeprowadziliśmy ankietę wśród uczelni publicznych zrzeszonych w KRASP na temat stanu ich wydatków w styczniu. Chodzi o trzy zmiany: płacę minimalną, która wzrosła i musieliśmy się do tego dostosować; wzrost cen gazu i energii elektrycznej oraz zmiany podatkowe zapisane w Polskim Ładzie. Szacunki z uczelni wskazują, że tylko te trzy czynniki spowodują w 2022 roku wzrost kosztów działania uczelni publicznych o około 600 milionów złotych. Będziemy dalej obserwować tę sytuację i wpływ wprowadzanych rozwiązań osłonowych na nasze wydatki.
To będzie dla nas bardzo trudny rok. Wciąż bazujemy na poziomie subwencji z 2019 roku, co przy takim poziomie inflacji oznacza pauperyzację środowiska. Gdy wprowadzano Ustawę 2.0, zawarliśmy umowę, że środki na wynagrodzenia w ciągu trzech lat wzrosną o 30%. Te ustalenia zostały zrealizowane tylko częściowo, bowiem płace wzrosły o 7% w roku 2019 i o kolejne 6 w 2020, co daje łącznie nieco ponad 13%. Do tych uzgodnionych 30% jeszcze daleko. Ten fakt przywołują teraz związki zawodowe. Nastroje w środowisku są dość radykalne. Mamy problem z naborem nowych pracowników, którzy za oferowane pieniądze nie chcą podjąć pracy w uczelniach.
Notował Piotr Kieraciński