Piotr Kieraciński
Fot. Michał Adamowski
Gdy 21 grudnia 2021 roku wieczorem dr hab. Robert Włodarczyk, prof. uczelni i rektor Państwowej Podhalańskiej Uczelni Zawodowej, wrócił z wyjazdu służbowego do Krakowa, okazało się, że nie może otworzyć właściwym kluczem drzwi swojego gabinetu rektorskiego. Przypomniał sobie wtedy o zamku elektronicznym. Wyjął kartę, otworzył nią drzwi i wszedł. Stanął zaskoczony. W gabinecie znajdowały się zamknięte od wewnątrz dr Maria Zięba, prorektor ds. studenckich z sekretarką. Po pojawieniu się rektora Włodarczyka dr Zięba poinformowała go, że tego dnia został przez Kolegium Elektorów PPUZ, na wniosek podpisany przez trzynastu senatorów uczelni, odwołany ze stanowiska, a ona jako prorektor ds. studenckich, zgodnie z prawem przejęła obowiązki rektora. Na to R. Włodarczyk wyjął z teczki dokument odwołujący panią prorektor z funkcji, datowany na 20 grudnia. Jak mi tłumaczył, próbował jej go wręczyć poprzedniego dnia wieczorem, ale ta go nie podpisała i nie przyjęła. Podobno ma na to świadków. Równocześnie mianował na stanowisko prorektora ds. studenckich dr Biankę Godlewską-Dzioboń, dotychczasową prorektor ds. rozwoju. Aby kogoś uczynić prorektorem ds. studenckich, trzeba mieć pozytywną opinię samorządu studenckiego. Rektor Włodarczyk skierował do samorządu odpowiedni wniosek 9 grudnia, lecz nie otrzymał nań odpowiedzi, co jest uznawane za akceptację propozycji przez studentów. Nikt zatem nie przyjął do wiadomości informacji przekazanych przez drugą stronę. Pojawili się inni pracownicy, ochrona, zaczęły się słowne przepychanki. Wezwana przez kogoś policja odjechała bez interwencji.
Dr Bianka Godlewska-Dzioboń napotyka w drodze do gabinetu rektora pikietę pracowników. Fot. Piotr Dobosz/podhale24.pl
Nieco inaczej tę sytuację opisuje dr. M. Zięba. Jej zdaniem, widziała się z rektorem Włodarczykiem 20 grudnia na Kolegium Zarządczym, na którym zresztą zgłaszała – nie po raz pierwszy, jak mówi R. Włodarczyk – krytyczne uwagi pod adresem sposobu zarządzania uczelnią przez rektora. Potem około godziny 16. weszła na chwilę do gabinetu rektorskiego i pożegnała się z rektorem. O żadnym odwołaniu nie było mowy.
Następnego dnia, gdy rektor pojechał do Krakowa, grupa senatorów skierowała do Kolegium Elektorów wniosek o odwołanie go, a ono natychmiast się zebrało i odwołało rektora. Wyglądało to na dobrze zorganizowane działanie. Dr Zięba przejęła obowiązki rektora, a wieczorem w jego gabinecie podpisywała przelewy, które powinny wyjść z uczelni. Wtedy zjawił się R. Włodarczyk. M. Zięba nie miała pisma o odwołaniu rektora, zatem poinformowała go ustnie o wydarzeniach w uczelni i odwołaniu. Relacja obu stron na temat dalszego, burzliwego przebiegu wieczoru jest w gruncie rzeczy zbliżona.
Dr Bianka Godlewska-Dzioboń poinformowała mnie, że o swojej nominacji dowiedziała się 22 grudnia, a pismo – zarządzenie, co nie jest bez znaczenia, bo liczy się w nim data wystawienia, a nie poinformowania innych osób o jego skutkach – jest datowane na 20 grudnia. Oczywiście miała świadomość, że taka zmiana jest przygotowywana przez rektora Włodarczyka i wcześniej wyraziła zgodę na objecie tej funkcji. W tej sytuacji to ona miała objąć funkcję p.o. rektora.
Przez ładnych kilka dni w „Podhalance” trwały przepychanki, próby opanowania gabinetu rektora. Za rektora wciąż uważał się R. Włodarczyk, a za pełniącą jego obowiązki M. Zięba. Dwa tygodnie później, gdy R. Włodarczyk nieco się wycofał z tej rywalizacji, nadal dwie osoby rościły sobie pretensje do funkcji p.o. rektora. Istniało realne zagrożenie dla funkcjonowania uczelni. Przeciwko R. Włodarczykowi skierowano pozew do prokuratury za antydatowanie dokumentów o zmianie na stanowisku prorektora ds. studenckich. Dotarłem do sformułowanej na piśmie opinii, która to potwierdza. Poinformowano mnie też, że wskazują na to ślady elektroniczne w komputerach uczelni. Z tego samego dokumentu wynika, że obowiązki rektora faktycznie pełni M. Zięba. Podobno został on sporządzony dla MEiN.
Dr M. Zięba przekonuje mnie, że przewodniczący samorządu studenckiego, studiujący w instytucie rektora Włodarczyka, przyznał później (podczas spotkania ze studentami w styczniu 2022 r.), że pismo w sprawie powołania dr Godlewskiej schował do szuflady i nie pokazał nikomu. Przygotowania do odwołania rektora trwały w tajemnicy przed nim samym, choć mógł się ich domyślić, bo był poinformowany o spotkaniu Kolegium Elektorów. R. Włodarczyk temu zaprzecza. Dr Krzysztof Waśkowski, kolejny odwołany już i zwolniony z uczelni były prorektor PPUZ, przekonywał mnie, że wniosek o odwołanie rektora Włodarczyka, podpisany przez 13 senatorów – wystraczającą większość – był poprawny formalnie. Senat działał w trybie zdalnym, a wniosek podpisano w formie obiegowej. Na pytanie, jak można było to zrobić, skoro rektor jest przewodniczącym Senatu, otrzymałem odpowiedź, że trzeba tak było postąpić, bo w przeciwnym razie odwołanie nie byłoby możliwe. Rektor znalazłby sposób na powstrzymanie głosowania lub wygranie go.
Ministerstwo wkroczyło do gry dopiero 30 grudnia. Wydało wtedy stanowisko, w którym podkreśliło autonomię uczelni w podejmowaniu decyzji o odwołaniu rektora i wskazało na sąd jako kompetentny do rozstrzygnięcia o ważności uchwały Kolegium Elektorów z 21 grudnia 2021 r. odwołującej R. Włodarczyka i wskazującej dr M. Ziębę jako pełniącą obowiązki rektora PPUZ do czasu wyłonienia nowego rektora w wyborach. Warto zauważyć, że 29 grudnia 2021 r. B. Godlewska i R. Włodarczyk spotkali się w MEiN z min. Wojciechem Murdzkiem i dyr. Departamentu Szkolnictwa Wyższego Marcinem Czają.
Uczelniana Komisja Wyborcza pod kierunkiem dr Małgorzaty Wesołowskiej od początku stycznia podjęła działania zmierzające do przeprowadzenia nowych wyborów rektora. Wobec niejasnej sytuacji w uczelni, ministerstwo 12 stycznia przysłało jednoznaczne stanowisko potwierdzające prawa dr B. Godlewskiej-Dzioboń do pełnienia obowiązków rektora. W międzyczasie odbywa się szereg spotkań. Pewnego dnia pani B. Godlewska napotyka w drodze do gabinetu rektora pikietę pracowników. Próby blokady rektoratu trwają jeszcze jakiś czas. Pewnego razu grupa pracowników nocuje na terenie uczelni.
Tymczasem trwa kampania wyborcza rozpoczęta przez Komisję Wyborczą pod kierunkiem M. Wesołowskiej, zwolnionej z uczelni przez dr Godlewską. Jedyną kandydatką jest dr hab. Anna Mlekodaj, prof. uczelni, co ogłasza 18 stycznia Komisja Wyborcza. Po tygodniu od pierwszego pisma z MEiN przychodzi kolejne, stanowczo potwierdzające prawo B. Godlewskiej do pełnienia obowiązków rektora PPUZ. Przekazuje ona tę wiadomość społeczności akademickiej, a także kwestionuje prawomocność dotychczasowej Komisji Wyborczej i wkrótce potem powołuje nową. Tłumaczy mi, że dotychczasowa Komisja nie miała pełnego składu z powodu odejścia z uczelni niektórych jej członków. Innych sama zwolniła, czego ci nie uznają, gdyż za p.o. rektora uznają dr. M. Ziębę.
Na spotkanie z ministrem starają się też umówić M. Zięba i K. Waśkowski. Udaje im się to dopiero 27 stycznia. Z żalem informują o długim oczekiwaniu na korytarzu i niezbyt ciepłym przyjęciu. Tego samego dnia nowa Komisja Wyborcza pod kierownictwem Aleksandry Kiełtyki unieważnia wszelkie czynności wyborcze ogłoszone i prowadzone przez starą Komisję. Następnego dnia do uczelni i jej organów i społeczności dociera kolejne pismo z MEiN, tym razem podpisane przez ministra szkolnictwa wyższego Przemysława Czarnka. Potwierdza on poprzednie stanowisko o pełnieniu obowiązków rektora przez dr Godlewską i spodziewa się, że to ona zorganizuje poprawny proces wyboru nowego rektora i uspokoi sytuację w uczelni. Wyraźnie też pisze, że dr Zięba nie ma uprawnień rektorskich, a wybory organizowane przez starą Komisję nie zostaną uznane.
Mimo to Komisja działa. Wybory w PPUZ odbyły się 1 lutego. Wygrała je jedyna kandydatka. Czy jest rektorem PPUZ? Czy i kiedy nałoży togę? Minister szkolnictwa wyższego Przemysław Czarnek 3 lutego wystosował do społeczności akademickiej PPUZ stanowcze pismo, że nie uznaje ich wyników i czeka na wybory, które organizuje Komisja Wyborcza powołana przez dr Godlewską.
Od początku konfliktu studenci wyrażali swoje obawy o proces dydaktyczny, zaliczenia i egzaminy (niektóre prowadziły osoby zwolnione już przez dr Godlewską). Jeszcze w grudniu przewodniczący samorządu – ten sam, który nie odpowiedział na pismo R. Włodarczyka o powołanie dr Godlewskiej na prorektora ds. studenckich – dwukrotnie wzywał do zachowania jedności i nieuleganie emocjom. Jednak 20 stycznia na zdalnym spotkaniu z B. Godlewską emocje kipiały. Studenci gremialnie opowiedzieli się przeciwko „swojej” prorektor. Na You Tube ukazał się filmik studentów protestujących przeciwko pani Godlewskiej, a w obronie uczelni i wolności akademickiej.
Na YouTube ukazał się filmik studentów protestujących przeciwko pani Godlewskiej, a w obronie uczelni i wolności akademickiej
W całym konflikcie najmniej mówi się o powodach niechęci środowiska PPUZ do rektora Włodarczyka, a zapewne są poważne, skoro zdecydowano się na taki stanowczy i ryzykowny krok. Mówi się o nierealizowaniu programu wyborczego, płaceniu innej uczelni publicznej grubych pieniędzy za jakieś zbędne usługi. Moje wątpliwości dotyczą przede wszystkim początku konfliktu, czyli odwołania rektora Roberta Włodarczyka. Stał on na czele Senatu PPUZ. Czy posiedzenie Senatu, na którym podjęto uchwałę o skierowaniu do Kolegium Elektorów wniosku o jego odwołaniu, jest prawomocne, jeśli on sam nie został o nim zawiadomiony, podobnie jak kilku innych senatorów? W ustawie PSWN to senat, czyli organ uczelni, a nie senatorowie, choćby w niewiem jakiej liczbie, może wnioskować o odwołanie rektora. Wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy pokazują, że ustawa PSWN dając rektorom ogromną władzę, nie dała społecznościom akademickim skutecznych metod nadzoru i odwoływania rektora. Warto tę sprawę przemyśleć.
O uporządkowanie sytuacji w uczelni apelują lokalne władze, odbywają się msze święte w kościołach. „Podhalanka” jest oczkiem w głowie lokalnej społeczności.
Uczelnia ma do rektorów pecha. Poprzedni rektor, ks. dr hab. Stanisław Gulak, został oskarżony o liczne plagiaty, a w związku z tym, po uprawdopodobnieniu tych podejrzeń i wydaniu opinii w tej sprawie przez KRASP i RGNiSW, odwołany przez ministra szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina z funkcji rektora. S. Gulak odwołał się do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie 5 lutego 2021 roku uchylił decyzję min. Gowina. Nie dlatego jednak, że uznał argumenty S. Gulaka, ale z pozornie błahych błędów proceduralnych. Jednym z nich był nieprawidłowy sposób doręczenia decyzji ministra o odwołaniu. Generalnie chodziło jednak o to, że decyzja taka jest decyzją administracyjną. „Reasumując, Minister odwołując skarżącego z funkcji rektora z pominięciem przepisów k.p.a. znajdujących w tej sprawie zastosowanie, naruszył te przepisy procesowe, w szczególności art. 104 § 1, art. 107 § 1 i § 3, art. 106 § 2 k.p.a., a naruszenia te mogły mieć istotny wpływ na wynik sprawy” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Tak czy inaczej, koszty sądowe pokryje MEiN. Prokuratura umorzyła też postępowanie w sprawie zarzutów o plagiaty S. Gulaka „wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”. Na razie nie znamy pełnego uzasadnienia tej decyzji.
Wróć