Paweł Fortuna
Fot. Stefan Ciechan
W 1957 roku na ekrany kin wszedł film Dwunastu gniewnych ludzi, zapierający dech w piersiach reżyserski debiut Sidneya Lumeta, syna warszawianina. Film otrzymał trzy nominacje do Oscara, został wciągnięty przez Bibliotekę Kongresu na listę amerykańskiego dziedzictwa filmowego, a jego treść jest do dzisiaj żywo dyskutowana nie tylko w kręgach koneserów kina. Każdy mógłby sobie życzyć tak spektakularnego początku kariery, choć to i tak nic w porównaniu z innym debiutem, który miał miejsce dokładnie rok wcześniej. Wtedy to w Hanover (USA) odbyły się tygodniowe letnie warsztaty Dartmouth Summer Research Project on Artificial Intelligence. Współorganizator tej osobliwej burzy mózgów, matematyk John McCarthy, pierwszy raz użył terminu „sztuczna inteligencja” (SI). Oczywiście jest to raczej symboliczny moment, ale znaczący i od nas zależy, czy w przyszłości będziemy go celebrować, czy też przeklinać (oby nie!). Póki co faktem jest popularność samego terminu. W czasie, w którym piszę ten tekst, Google dało 3430 mln. wyników wyszukiwania hasła „artificial intelligence”, co jest lepszym wynikiem niż „psychology” (3190 mln.) czy… „Rolling Stones” (1310 mln.).
Mimo upływu lat nie ma na świecie osoby, która podałaby precyzyjną i niewzbudzającą kontrowersji definicję SI. Jest to zrozumiałe chociażby ze względu na brak zgody co do pojmowania samej inteligencji (w czasie moich studiów diagnostyka inteligencji była przedmiotem wykładanym dwa semestry, a twórca każdego z testów dorzucał swój kamyczek do semantycznego ogródka). Zadania nie ułatwia też społeczny rezonans, jaki wzbudza SI, a może raczej popkulturowe narracje na jej temat. Jak to dosadnie sformułował Jerry Kaplan (Sztuczna inteligencja. Co każdy powinien wiedzieć), wciąż otwarte jest pytanie „czy sztuczna inteligencja jest odrębną dyscypliną, czy po prostu Lady Gagą nauk komputerowych – która wykonuje numery przebrana w antropomorficzne kostiumy, przechwytując wyobraźnię ogółu i lwią część finansowego wsparcia jarmarcznym widowiskiem popadającym od czasu do czasu w agresywną reklamę i pychę, co skłania nas do zastanawiania się, czy jest prawdziwą, czy też tandetną sztuczką”. Z badań sondażowych prowadzonych przez Dominikę Maison (Sztuczna inteligencja w życiu Polaków. Raport z badań 2019) wynika, że dla przeciętnego Polaka SI jest zjawiskiem odległym od codziennego życia, choć aż 81% uważa, że wie, czym ona jest (sic!). Jak ustalono, niemal każdy z badanych w swoim codziennym życiu korzysta średnio z trzech narzędzi wspieranych przez SI (przeglądarki internetowe – 52%, aplikacje z nawigacją – 45%, możliwość rozpoznawania fotografowanych obiektów przez aparat w smartfonie – 30%), jednak tylko 17% z nich uważa, że SI jest stosowana w innowacyjnych smartfonach (a jest).
Wróćmy do wspomnianego na wstępie filmu. Jak wiadomo, opowiada on historię dwunastu przysięgłych, którzy mają orzec o winie oskarżonego o morderstwo nastolatka. Uczestniczyli w rozprawie, znają materiał dowodowy, wysłuchali zeznań świadków i mów prawników, a teraz mają uzgodnić wspólne stanowisko. Obowiązuje zasada konsensusu, więc gdy przysięgły numer 8, jako jedyny, wyraża odmienne zdanie od pozostałych, rozpoczyna się gorąca debata, mieszanka wybuchowa faktów, emocji i osobistych urazów. Film Lumeta analizuję od lat ze studentami. Za każdym razem zauważam coś nowego, ale dostrzeżony tym razem detal poraził mnie swoją metaforyczną nośnością. Chodzi mi o jedną z początkowych scen, w której zgormadzeni w sali przysięgli słyszą szczęk klucza zamykającego od zewnątrz drzwi pomieszczenia, w którym się znajdują. Wykorzystałem ten pomysł w trakcie zajęć. Powiedziałem: „Wyobraźcie sobie, że również jesteśmy zamknięci na klucz” i gdy wziąłem go do ręki, by urzeczywistnić pomysł, uzmysłowiłem sobie, że my, przedstawiciele gatunku homo sapiens, tworzący razem byt, który dumnie określamy mianem „ludzkość”, w pewnym sensie także jesteśmy więźniami swojego położenia. I nieważne czy przestrzeń, którą zajmujemy, zamykamy w pojęciu Ziemia czy Wszechświat albo skorzystamy z możliwości „dogadania się” w najistotniejszych dla nas kwestiach albo uznamy wizję wspólnej debaty za nieistotną, bezsensowną lub, z takich czy innych względów, niemożliwą do realizacji…
O czym powinniśmy rozmawiać? Max Tegmark, fizyk z MIT, w ostatniej książce Życie 3.0 (2019) nawołuje do podjęcia dialogu, który określa mianem „najważniejszej rozmowy naszych czasów”. Ma do niej mobilizować możliwość stworzenia nadludzkiej SI, która będzie dążyć do osiągnięcia celów niekoniecznie zgodnych z naszymi. Zdaniem Tegmarka taki scenariusz nie musi się ziścić, ale ignorowanie go nie jest oznaką roztropności. Fizyk uderza w najbardziej czuły punkt debaty na temat statusu SI, a więc wizję przejęcia przez nią władzy nad ludźmi. W świetle reflektora ustawia mogące się rozwinąć już w tym stuleciu życie 3.0, które, podobnie jak my (życie 2.0), jest zdolne projektować swoje oprogramowanie, ale w odróżnieniu od nas również organy (substrat będący nośnikiem pamięci i umożliwiający dokonywanie obliczeń). Perspektywa spontanicznie aktywowanego procesu biogenezy 3.0 działa na wyobraźnię i w sposób uzasadniony może naruszać komfort psychiczny, ale źródła zaniepokojenia są widoczne już w bliższym horyzoncie czasowym (np. perspektywa utraty pracy).
Według Tegmarka wspólną podstawą dyskutowanych tematów powinna być następująca kwestia: jeśli chcemy, by zaawansowane systemy wspierały ludzkość w realizacji jej celów, to jakie są najważniejsze dążenia człowieka? Motywację do poszukiwania odpowiedzi wyjaśnia on następująco: „jeśli nie wiemy, czego chcemy, to mniej prawdopodobne jest, że coś osiągniemy, a jeśli oddamy kontrolę maszynom, które nie podzielają naszych celów, prawdopodobnie uzyskamy to, czego nie chcemy”. Tylko czego my właściwie chcemy? To pytanie fizyk pozostawia bez jednoznacznej odpowiedzi, co było impulsem do opracowania idei cyberpsychologii pozytywnej.
Badanie funkcjonowania człowieka w kontekście technologii cyfrowych nie jest dla przedstawicieli „nauki o duszy” czymś nowym. Od lat 90. poprzedniego stulecia dynamicznie rozwija się cyberpsychologia. Ta stosunkowo młoda subdomena wyrosła z psychologii stosowanej, dlatego precyzyjne określenie jej statusu nie jest jeszcze możliwe. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że w obszarze jej zainteresowań leży badanie umysłu człowieka w kontekście interakcji z nowymi technologiami, a więc tego, jak takie innowacje wpływają na ludzkie zachowania i jak od nich zależą. Patrząc na człowieka przez pryzmat aktualnego stanu cyberpsychologii, możemy powiedzieć, że nasza droga do doskonałości wiedzie pod stromą górkę „technoinwazji” lub „technotoksyczności”. Zajmujemy się raczej radzeniem sobie z psychologicznymi zgliszczami, jakie zostawia po sobie nieumiejętny kontakt z innowacjami, niż wspomaganym przez nie rozwojem najlepszych potencjałów człowieka. Najczęściej podejmowanymi problemami są: cyfrowe uzależnienie, technostres, cyberprzemoc, cyberpornografia, sexting, zemsta z wykorzystaniem pornografii, oszustwa (np. phishing), hejt, agresja polegająca na podważaniu reputacji czy cyberchondria. Badania interakcji człowieka ze sztucznymi systemami, bazujące na psychologii klinicznej, psychopatologii życia społecznego czy psychoterapii, są potrzebne i mam nadzieję, że będą nadal z powodzeniem rozwijane. Istotne jest jednak, by „mapowanie” problematycznego korzystania z technologii nie zamknęło oczu na pozytywny wymiar funkcjonowania w interakcji z innowacjami technologicznymi. Cyberpsychologia jest na takim etapie, że można aktywnie wpływać nie tylko na rozwijane w jej ramach subdomeny, ale również na jej generalną orientację poprzez wzmocnienie pozytywnego skrzydła tej dyscypliny. Jest to możliwe dzięki powiązaniu cyberpsychologii z psychologią pozytywną, określaną również jako „nauka o szczęściu”. W ten sposób wyłania się cyberpsychologia pozytywna – obszar analiz kontaktów człowieka i nowoczesnych technologii, który koncentruje się na interakcjach człowieka ze sztucznymi systemami, sprzyjających jego dobrostanowi.
Myśląc o dobrostanie, mamy na uwadze życie szczęśliwe, dobrej jakości, optymalne funkcjonowanie lub rozkwitanie/prosperowanie (flourishing). Psychologia pozytywna rozpatruje dobrostan w ramach dwóch perspektyw zakorzenionych w myśli starożytnych filozofów, a więc hedonizmu i eudajmonizmu. Hedoniści zastanawiają się nad tym, co sprawia, że życie człowieka jest przyjemne. Akcentują zmysłowość, emocje i doznania składające się ostatecznie na poczucie satysfakcji, której poziom jest określany na podstawie emocjonalnej lub poznawczej oceny sytuacji. Z kolei eudajmoniści koncentrują się na celach, wartościach, przekonaniach i zasadach, które sprawiają, że człowiek może żyć w zgodzie ze swoim prawdziwym Ja (tzw. daimonionem lub głosem sumienia). Ich zdaniem dobre życie powinno być przede wszystkim wartościowe i sensowne, a zbliżyć do niego ma rozwijanie cnót, nawet za cenę doświadczania osobistych cierpień i udręk. Perspektywa hedonistyczna i eudajmonistyczna nie wykluczają się – z badań wynika, że czynniki te są niezależne, ale skorelowane i z tego powodu lepiej stosować szersze pojęcie na określenie dobrostanu, jakim jest optymalne funkcjonowanie. Mając to na uwadze, można skonkludować, że cyberpsychologia pozytywna jawi się jako obszar badań prowadzonych na styku cyberpsychologii i psychologii pozytywnej, ukierunkowanych na określenie podmiotowych (np. przekonania antropocentryczne), przedmiotowych (np. algorytmy, roboty humanoidalne) oraz kontekstowych (np. zespół pracowniczy, system szkolny) uwarunkowań optymalnego funkcjonowania człowieka, wchodzącego w interakcje ze sztucznymi jednostkami.
Cyberpsychologię pozytywną należy przede wszystkim traktować jako obszar integrujący rezultaty przeprowadzonych już dotąd badań, w których ujawniono korzystny dla człowieka związek z jego „technologicznym naskórkiem”. Jednak największe nadzieje można wiązać z realizacją zupełnie nowych projektów, które wyłaniają się z łączenia cyberpsychologii i psychologii pozytywnej. Chodzi zarówno o badania, które rozszerzają zakres do tej pory prowadzonych prac na styku tych dyscyplin, jak i analizy prowadzone w zupełnie nowych kierunkach. Istotne jest poszukiwanie odpowiedzi na następujące pytania: Jakie innowacje powinny być włączane do systemu ułatwiającego człowiekowi osiągnięcie dobrostanu? Jakie przekonania człowieka mają kluczowe znaczenie dla kształtowania jego interakcji z technologią? Jakie są uwarunkowania modyfikacji interakcji człowieka z innowacjami technologicznymi, by minimalizować ich niekorzystne skutki i maksymalizować korzyści?
Sformułowane pytania można potraktować jako fundament szerokiego programu badawczego. Taka lub podobna systematyzacja problemów powinna znacząco ułatwić określenie aktualnego stanu wiedzy, a poprzez ujawnienie białych plam inspirować do kolejnych poszukiwań. Jednocześnie „kooperacja” między cyberpsychologią a psychologią pozytywną powinna przebiegać bardzo płynnie. Pod uwagę powinny być brane wszystkie innowacje, które mogą pełnić rolę „pozytywnej technologii”, a więc narzędzi hedonicznych, eudajmonicznych i sprzyjających interakcjom społecznym: różnego typu systemy oparte na SI, roboty, programy komputerowe, Internet, urządzenia mobilne wraz z dużym zbiorem aplikacji, gry komputerowe oraz bioniczne protezy i implanty.
Psychologia pozytywna nakreśla z kolei zbiór zmiennych, które rzadko brano pod uwagę w dociekaniach cyberpsychologów. Interesująca jest przy tym równoległa analiza czynników wpływających na poziom satysfakcji z życia (aspekt hedonistyczny) oraz na rozwój mocnych stron człowieka (aspekt eudajmonistyczny). Wzrastająca liczba osób zaangażowanych w doskonalenie SI otwiera perspektywy analiz sił ściśle psychicznych związanych z innowacyjnością, a więc twórczości, ciekawości, otwartości umysłu i zdobywania wiedzy. Natomiast kontakt człowieka z humanoidalnymi istotami prowokuje głębsze pytania, dotyczące ludzkiego traktowania innych jednostek, a nawet pojmowania człowieczeństwa. Ciekawe jest przy tym określenie, czy obecność coraz doskonalszych artefaktów i postępująca cyborgizacja wzmacniają wiarę w ludzkość jako gatunek, który jest w stanie przekraczać własne ograniczenia, czy wręcz przeciwnie – osłabiają to przekonanie w wyniku odsłonięcia możliwości imitowania wielu ludzkich funkcji? Analiza wyników badań ukierunkowanych na poszukiwanie odpowiedzi na podobne pytania pozwoli zdemaskować wiele antropomorficznych projekcji obecnych w sugestywnych popkulturowych narracjach na temat sztucznej inteligencji.
Cyberpsychologię pozytywną symbolicznie postrzegam jako agorę, na której schodzą się drogi specjalistów zajmujących się psychologią, sztuczną inteligencją i transhumanizmem. Żywy dialog dotyczący kondycji człowieka oraz korzystnych dla niego interakcji ze sztucznymi systemami powinien być istotnym elementem „najważniejszej rozmowy naszych czasów”. Z czasem może pojawić się również nowa specjalizacja, określam ją roboczo mianem cyberporadnictwa pozytywnego. Obecnie wspieraniem korzystania z innowacji technologicznych zajmują się głównie specjaliści IT, którzy pełnią rolę domowego lub firmowego help desku. Jednak nawet najwyższej jakości opieka serwisowa nie zmniejszy poczucia osamotnienia większości ludzi w zakresie doboru innowacji i ich adaptacji. A gdyby tak w społeczeństwie pojawili się specjaliści potrafiący projektować i modyfikować systemy hybrydowe na rzecz optymalnego funkcjonowania użytkowników? Mogliby dobierać rozwiązania dostosowane do ich rozwojowych celów, doradzać rodzicom, dzieciom i nauczycielom. Nowa profesja powinna być jednak oparta na dowodach, a nie jedynie subiektywnych przeświadczeniach. Zbyt dużo mamy gorzkich doświadczeń z samozwańczymi „ekspertami”, których głównym atutem są fluencja słowna i popularność.
ONZ prognozuje, że liczba ludności przekroczy 8 miliardów w 2023 roku. W „Cisco Annual Internet Report” czytamy, że do tego czasu ponad 70% globalnej populacji (5,7 miliarda ludzi) będzie miało dostęp do połączeń mobilnych, a użytkownicy Internetu będą stanowili 66% globalnej populacji (5,3 miliarda ludzi). W świecie będzie niemal 628 milionów publicznych hotspotów wi-fi, a średnia szybkość połączeń 5G, osiągając 575 Mb/s, będzie 13 razy większa od przeciętnych połączeń mobilnych. Idea internetu rzeczy, a nawet wszechrzeczy, może być urzeczywistniana z dużym rozmachem. Ale przy okazji stworzone zostaną wyśmienite warunki do wymiany informacji i prowadzenia najważniejszej rozmowy naszych czasów.
Czy uzyskamy porozumienie, tak jak to się udało bohaterom filmu Dwunastu gniewnych ludzi? Mam nadzieję, że tak, ale najpierw musi się pojawić zrozumienie problemu i motywacja do dołączenia do dialogu. Życzyłbym sobie, by pozytywna orientacja w badaniu interakcji człowieka i sztucznych systemów skutkowała wzrostem wrażliwości innowatorów i użytkowników na fundamentalne znaczenie dobroczynnego efektu włączania danego artefaktu do życia domowego, środowiska pracy i wypoczynku. Przyjazna SI sama z siebie się nie narodzi. Y.N. Harari słusznie przestrzega, że jeżeli „za dużo wysiłku będziemy wkładać w rozwijanie sztucznej inteligencji, a za mało w rozwijanie ludzkiej świadomości, to wówczas niezwykle zaawansowana sztuczna inteligencja komputerów mogłaby służyć tylko wzmacnianiu naturalnej głupoty ludzi” (21 lekcji na XXI wiek, 2018). Aby tego uniknąć, trzeba umożliwić pozytywne spotkanie ludzkiej mądrości z cyfrową technologią. Pierwszym i podstawowym krokiem jest lepsze poznanie sztucznych jednostek, które już są obecne na deskach teatru życia codziennego, a kolejnym – krytyczne spojrzenie na możliwości kształtowania wartościowych interakcji z nimi.
Tekst nawiązuje do książki Optimum. Idea pozytywnej cyberpsychologii, opublikowanej w Wydawnictwie Naukowym PWN w 2021 roku.
Dr Paweł Fortuna, Katedra Psychologii Eksperymentalnej KUL