logo
FA 12/2022 życie naukowe

Adam Proń, Halina Szatyłowicz

Nie marnować publicznych pieniędzy

Lament dwojga starych profesorów nad upadkiem obyczajów w działalności publikacyjnej polskich naukowców

Artykuł ten poświęcamy profesorowi Markowi Kosmulskiemu, którego artykuł pt. MDPI a sprawa polska (FA 5/2022) zmobilizował nas do szczegółowego zbadania zwyczajów publikacyjnych na polskich uczelniach politechnicznych.

W ostatnich latach podstawową miarą oceny działalności badawczej poszczególnych naukowców stało się autorstwo (lub współautorstwo) artykułów zamieszczanych w czasopismach naukowych, którym przypisano tzw. ministerialne wartości punktowe, nierzadko według niejasnych kryteriów. Efektem takiego podejścia może być (i często jest) niewłaściwy wybór czasopisma, a także dążenie za wszelką cenę do znalezienia się w gronie współautorów danej pracy, nawet za cenę złamania etycznych zasad atrybucji autorstwa.

Nie marnować publicznych pieniędzy 1

Rysunek 1. Udział artykułów zamieszczonych w czasopismach MDPI w całkowitej populacji artykułów opublikowanych w okresie pierwszych 9 miesięcy 2022 r. Statystyka dotyczy 75 krajów, które opublikowały w w/w okresie co najmniej 2000 artykułów naukowych zarejestrowanych w bazie Web of Science: (a) 15 krajów o największym udziale artykułów zamieszczonych w czasopismach MDPI i (b) 15 krajów o najmniejszym udziale artykułów zamieszczonych w czasopismach MDPI.

Choć etyczne kryteria atrybucji są jasne, to sam ten proces staje się coraz bardziej skomplikowany i stał się nawet przedmiotem prawniczych konferencji naukowych. Atrybucja autorstwa staje się szczególnie skomplikowana w publikacjach interdyscyplinarnych, a w fizyce cząstek wręcz niezrozumiała dla większości środowiska naukowego. Można łatwo bowiem zrozumieć konieczność umieszczenia kilkuset współautorów w artykule opisującym badania kliniczne prowadzone równolegle w kilkudziesięciu szpitalach na całym świecie, trudno jednak uzasadnić konieczność umieszczenia 5154 nazwisk współautorów w publikacji dotyczącej pomiaru masy bozonu Higgsa („Physical Review Letters” 114, 191803 (2015)).

Polityka dystrybucji funduszy na badania naukowe jest bardzo podobna we wszystkich praktycznie krajach, w których prowadzone są prace badawcze i faworyzuje naukowców zdolnych do utworzenia bardzo dużych grup badawczych, gdyż w naiwnym myśleniu decydentów panuje pogląd, iż do uzyskania spektakularnych wyników badań lub opracowania skomplikowanych technologii konieczne jest przekroczenie „masy krytycznej” zespołu. Jest to pogląd błędny, bowiem współpraca, ale koniecznie niewymuszona, małych grup prowadzi zazwyczaj do lepszych wyników znacznie mniejszym kosztem. Ta błędna polityka sprawia, że bardzo opłaca się tworzyć duże grupy badawcze. Utrzymanie takiej grupy jest trudne i wymaga od jej szefa ciągłego publikowania prac w najbardziej prestiżowych periodykach naukowych, gdyż w innym przypadku nie zdoła on (ona) uzyskać dostatecznie dużej subwencji, zapewniającej ciągłość badań. W efekcie szefowie „mandaryni” stają się „gwiazdkowymi”, czyli korespondującymi autorami wszystkich publikacji pochodzących z tej grupy. Taka polityka naukowa powoduje m.in., że na świecie jest ponad 9000 naukowców, którzy w latach 2000-2017 publikowali częściej niż jeden artykuł co 5 dni, co oznacza średnio ponad 73 artykuły rocznie (źródło: „Nature”, 561, 157 (2018)). Oczywiście mandaryni ci nie spełniają klasycznych kryteriów atrybucji autorstwa, zarówno prawnych, jak i etycznych, ale prawie nikt nie zwraca na to uwagi. Wśród polskich naukowców nie znaleźliśmy jeszcze takiego rekordzisty, ale niektórzy zapewne niedługo do grupy „cotygodniowych” autorów dołączą. Nietrudno bowiem znaleźć pracowników naukowych polskich uczelni, którzy w ostatnich pięciu latach publikowali średnio ponad 40 artykułów rocznie, czyli jeden artykuł na niespełna 9 dni. Polscy mandaryni nie dogonili jeszcze mandarynów z krajów bardziej rozwiniętych naukowo także w zakresie prestiżu czasopism, w których umieszczają liczne artykuły.

Nadmiar małowartościowych publikacji, pochodzący zarówno od „hurtowników”, jak i skromnych „detalistów”, stanowi problem nie tylko polskiej nauki. Władze uczelni w perspektywie wieloletniej powinny więc tak stymulować pracowników naukowych, aby ci publikowali powściągliwie i w czasopismach o jak najlepszej reputacji międzynarodowej. Badacze z uczelni politechnicznych mają do wyboru kilkadziesiąt oficyn wydawniczych wydających czasopisma z dziedziny nauk inżynieryjnych, chemicznych oraz fizycznych. Właściwy wybór czasopisma ma bardzo duży wpływ na oddźwięk przedstawionych badań, a w konsekwencji na reputację poszczególnych naukowców, a także całych wydziałów i uczelni. Poniżej przedstawiamy krótkie charakterystyki najważniejszych oficyn wydawniczych.

Od Elseviera do MDPI

Elsevier jest największą oficyną wydającą czasopisma i książki naukowe. Ze względu na rozległość tematyczną wydawanych periodyków oficyna ta może być nazwana „supermarketem publikacyjnym”. Wśród kilku tysięcy specjalistycznych czasopism tego wydawnictwa niektóre cieszą się dobrą lub bardzo dobrą reputacją. Elsevier jest najczęściej wybieraną oficyną wydawniczą przez 95% wszystkich uczelni technicznych: od najbardziej prestiżowych, takich jak amerykański MIT, szwajcarska ETH czy francuska Institut Polytechnique de Paris, do mniej znanych, jak np. Istambul Technical University czy Indian Institute of Technology w Delhi. Wyjątek stanowią politechniki rumuńskie, polskie, litewskie i słowackie, gdzie dominują artykuły zamieszczone w czasopismach oficyny Multidisciplinary Digital Publishing Institute (MDPI).

Nie marnować publicznych pieniędzy 2

Wiley ma ponad dwukrotnie mniejszy udział w rynku wydawnictw naukowych, ale liczba prestiżowych periodyków naukowych wydawanych przez tę oficynę jest większa niż w przypadku Elseviera. Pewną słabością tego wydawnictwa jest współistnienie periodyków o znakomitej reputacji („Angewandte Chemie Int. Ed.”) z czasopismami ocenianymi powszechnie jako słabe (np. „Journal of Applied Polymer Science”). Te prestiżowe są redagowane nadzwyczaj starannie, te słabe niedbale, bez profesjonalnej korekty językowej.

Springer Nature. Periodyki oficyny wydawniczej Springera w części powielają zakres tematyczny czasopism Elseviera i Wileya, na ogół nie mając jednak ich renomy. Dotyczy to w szczególności porównania z czołowymi czasopismami Wileya. Niektóre czasopisma springerowskie reprezentują jednak zupełnie przyzwoity poziom.

Nature Portfolio. Najsłynniejszy periodyk naukowy „Nature” powstał w 1843 r. z inicjatywy braci Daniela i Aleksandra Macmillanów i przez wiele lat wydawany był przez oficynę Macmillan Publishers Limited. W 2015 r. wydawnictwo to zostało zakupione przez oficynę Springera, które utworzyło autonomiczny dział nazwany Nature Portfolio, wydający ponad 150 czasopism, w tym „Nature” i szereg jej mutacji. Te dobrze redagowane periodyki w ogromnej większości są bardzo cenione przez środowisko naukowe.

American Chemical Society (ACS) Journals. Oficyna wydawnicza Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego wydaje szereg prestiżowych czasopism naukowych dotyczących praktycznie każdej dziedziny chemii, a więc ważnych dla naukowców z politechnicznych wydziałów chemii, technologii chemicznej oraz inżynierii chemicznej. Periodyki te są na ogół starannie redagowane.

Royal Chemical Society (RSC) Journals. Oficyna RSC jest brytyjskim odpowiednikiem ACS. Wydaje szereg dobrze redagowanych i wartościowych periodyków. Duża część czasopism wydawanych przez RSC to odpowiedniki periodyków ACS, np. „Journal of the American Chemical Society” i „Chemical Science”, „Macromolecules” i „Polymer Chemistry”, „Chemistry of Materials” i „Journal of Materials Chemistry A”, „B” i „C”, „ACS Nano” i „Nanoscale”, a także inne.

American Physical Society (APS) Journals. Oficyna ta wydaje kilkanaście dobrze redagowanych periodyków naukowych z serii Physical Review Journals, w tym najbardziej prestiżowy „Physical Review Letters”.

Nie marnować publicznych pieniędzy 3

Institute of Electrical and Electronics Engineers (IEEE) Journals. Ta oficyna, wydająca ponad 150 czasopism poświęconych różnym dziedzinom nauk technicznych, w tym elektronice, elektrotechnice, informatyce, bioinformatyce i innym, jest bardzo ważna dla naukowców z uczelni politechnicznych. Cechą wyróżniającą wielu czasopism IEEE jest ich bardzo wysoki współczynnik wpływu, często najwyższy wśród czasopism poświęconych danej dziedzinie techniki.

Multidisciplinary Digital Publishing Institute (MDPI). MDPI to wydawnictwo czasopism o „nieograniczonym dostępie” (ang. open access), które w okresie XXI w. zwiększyło liczbę opublikowanych artykułów z 57 w 2000 r. do 231 tys. w 2021 r., czyli 4000 razy! W tym samym okresie oficyna Elseviera zwiększyła liczbę opublikowanych prac 1,9 razy (z 235 tys. do 455 tys.), a oficyna ACS 1,7 razy (z 38 tys. do 66 tys.). MDPI jest oficyną czasopism „drapieżnych”, dla których naczelnym celem nie jest naukowy poziom publikowanych prac, lecz dominacja na rynku wydawnictw naukowych. Takie podejście powoduje szybką degrengoladę tego rynku. Publikowane w czasopismach MDPI artykuły nie tylko w wielu przypadkach są napisane straszną angielszczyzną, skandalicznie źle redagowane i recenzowane, ale znaleźć można nawet prace, których opublikowanie stanowi obrazę dla logiki i wiedzy naukowej, co zresztą się zdarza również w czasopismach renomowanych wydawców, lecz w znacznie mniejszym stopniu. Wynika to po części z faktu, że redaktorami czasopism MDPI, szczególnie ich specjalnych wydań, często zostają naukowcy o małym dorobku i miernej znajomości zasad redagowania oraz oceny artykułów naukowych. Pouczającym przykładem jest tutaj jeden z redaktorów „International Journal of Molecular Science” – czasopisma MDPI, któremu przypisano 140 pkt. ministerialnych. Przyjął on do druku serię artykułów przedstawionych potem jako osiągniecie habilitacyjne. W trakcie postępowania habilitacyjnego publikacje te zostały całkowicie zdezawuowane przez recenzentów habilitacji jako zawierające bardzo dużą liczbę błędów merytorycznych, redakcyjnych i językowych. Ich opublikowanie było przykładem niekompetencji redaktora oraz złego doboru recenzentów. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że poprawne redagowanie czasopisma przerosło jego możliwości, skoro w opisanym okresie był on autorem zaledwie 30 wieloautorskich prac o mało spójnej tematyce, w tym artykułu Cow urine as a source of nutrient for microbial-induced calcite precipitation in sandy soil. Co ma krowie sikanie do chemii i fizyki molekularnej, dotąd nie zdołaliśmy zgłębić. Ponadto nie można właściwie ocenić i poprawnie zredagować artykułu, jeśli okres od jego przesłania do wydawnictwa do ukazania się w czasopiśmie jest krótszy niż miesiąc, a tak często bywa w przypadku artykułów MDPI.

Nie marnować publicznych pieniędzy 4

Kto się garnie do MDPI?

W badaniach udziału publikacji MDPI w piśmiennictwie naukowym danego kraju uwzględnialiśmy tylko te państwa, w których przez pierwsze 9 miesięcy tego roku opublikowano co najmniej 2000 artykułów. W 2022 r. ta oficyna wydawnicza największe sukcesy odnosi w Rumunii, w Polsce i na Litwie. Na Rysunku 1a przedstawiamy 15 krajów, w których udział procentowy publikacji MDPI w całej populacji artykułów naukowych jest największy. Oprócz trójki liderów mamy jeszcze sześć innych krajów z dawnego bloku tzw. demoludów lub krajów powstałych w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego i Jugosławii. Pozostałe to kraje o średnim poziomie rozwoju naukowego (Grecja, Portugalia i Arabia Saudyjska) oraz takie, w których rozwój nauki uważa się za znaczący (Włochy, Tajwan i Korea Południowa). Chociaż MDPI jest produktem chińskim, to jednak naukowcy tego kraju wyraźnie stronią od tej oficyny wydawniczej, publikując w niej zaledwie 9,4% swoich publikacji, czyli cztery razy mniej niż liderzy z Rumuni i mniej więcej tyle samo co Francuzi.

Są jednak państwa, które jeszcze bardziej wystrzegają się publikowania w MDPI niż Chińczycy. Rysunek 1b przedstawia 15 państw najrzadziej publikujących w oficynie MDPI. Można je podzielić z grubsza na trzy grupy. Grupa pierwsza to kraje ubogie (Etiopia, Gruzja, Ghana), dla których opłata wymagana przez MDPI jest po prostu zbyt duża. Indie też są krajem ubogim, ale posiadają elitarne uczelnie (np. Indian Institute of Science w Bangalore), gdzie funduszy na naukę nie brakuje. Naukowcy tych elitarnych uczelni nie publikują w czasopismach MDPI, a pracowników naukowych „szeregowych” ubogich uniwersytetów po prostu na to nie stać. Pewną rolę odgrywać jeszcze może historyczna niechęć Indii do chińskiej dominacji i ekspansji. Drugą grupę stanowią kraje o bardzo rozwiniętym potencjale badawczym (Stany Zjednoczone, Singapur, Wielka Brytania, Dania, Niderlandy, Kanada, Australia, Irlandia), w których publikowanie w czasopismach MDPI nie może stanowić powodu do chwały. Mała liczba publikacji MDPI w Argentynie, Turcji i Iranie nie wynika z przyczyn ekonomicznych, a raczej z polityki naukowej prowadzonej w tych krajach, która chyba nie sprzyja publikowaniu w periodykach tej oficyny. Potwierdzeniem tego wniosku jest duży udział publikacji zamieszczonych w czasopismach Elseviera, który w przypadku Iranu wynosi ponad 23%, a Argentyny ponad 20%. Oficyna Elseviera jest bowiem często traktowana jako alternatywa dla MDPI.

Nie marnować publicznych pieniędzy 5

Bezprzymiotnikowe są powściągliwe

Które uczelnie spowodowały, iż Polska stała się wiceliderem światowym w publikowaniu artykułów naukowych w oficynie MDPI? Nie są to czołowe uniwersytety, gdyż zarówno Uniwersytet Warszawski, jak i Uniwersytet Jagielloński (bez Collegium Medicum) umieszczają zaledwie 14% publikacji w czasopismach MDPI. Ogólnie uniwersytety „bezprzymiotnikowe” są dosyć powściągliwe wobec nachalności naganiaczy z MDPI. Wyjątki stanowią Uniwersytet Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie (35%) i Uniwersytet Rzeszowski (47%). Głównymi dostawcami artykułów dla MDPI są jednak uniwersytety medyczne. Wśród nich tylko trzy umieszczają mniej niż 40% artykułów w czasopismach MDPI: Collegium Medicum UJ (36%), Uniwersytet Medyczny w Poznaniu (39%) i Gdański Uniwersytet Medyczny (39%). W przypadku aż czterech uniwersytetów medycznych udział publikacji MDPI przekracza 50%. Rekordzistą jest Uniwersytet Medyczny w Lublinie (59%).

Politechniki plasują się pomiędzy uniwersytetami i uniwersytetami medycznymi. We wszystkich polskich uczelniach politechnicznych artykuły opublikowane w oficynie MDPI stanowią największy odsetek wszystkich publikacji, co jest ewenementem na skalę światową. Jest to wniosek na wskroś pesymistyczny. Dalszych powodów do pesymizmu dostarcza analiza porównawcza profili publikacyjnych polskich politechnik i wybranych zagranicznych uczelni technicznych. Jak już wspomnieliśmy, w przypadku 95% uczelni politechnicznych Elsevier jest oficyną wydawniczą najczęstszego wyboru. Udział publikacji „elsevierowskich” waha się od 18% do 24%. Jedynie w przypadku najbardziej prestiżowych politechnik (ETH, MIT, Institut Polytechnique de Paris) odsetek ten jest mniejszy, ale nadal Elsevier jest oficyną o największym udziale. Udział artykułów opublikowanych w czasopismach wydawnictwa Springer-Nature jest znacząco mniejszy, a w przypadku najbardziej prestiżowych uczelni technicznych dodatkowo spada, podobnie jak udział publikacji elsevierowskich. Udział publikacji zamieszczonych w czasopismach oficyny Wileya jest zbliżony dla większości politechnik, przy czym naukowcy z prestiżowych uczelni publikują na ogół w czasopismach o najlepszej reputacji („Angewandte Chemie Int.Ed.”, „Advanced Materials”), a badacze z mniej znanych politechnik głównie w periodykach o mniejszej renomie („Chemistry Select”, „Journal of Applied Polymer Science”).

Nie marnować publicznych pieniędzy 6

Przeprowadziliśmy szczegółową analizę preferencji publikacyjnych 10 polskich politechnik i 35 zagranicznych uczelni technicznych z krajów o różnym potencjale gospodarczym i różnym poziomie aktywności naukowej. W Tabelach 1-6 podajemy dane dotyczące wyboru oficyn wydawniczych wszystkich badanych polskich politechnik oraz 15 reprezentatywnych politechnik zagranicznych. Dokładną statystykę obejmującą 45 uczelni znaleźć można w internetowej wersji „Forum Akademickiego”.

Tabela 1 przedstawia porównanie udziału publikacji zamieszczonych w czasopismach MDPI w całkowitej populacji artykułów opublikowanych przez naukowów danej uczelni. W przypadku polskich uczelni tabela ta przypomina listę miast europejskich o największym zanieczyszczeniu powietrza, gdzie na czele zazwyczaj znajdują się miasta z Polski południowej. Wśród uczelni o największym udziale publikacji MDPI wszystkie polskie politechniki znajdują się na czołowych miejscach, przedzielone jedynie politechnikami bukareszteńską i kowieńską. Jak należało się spodziewać, na samym końcu tabeli znajdują się najbardziej elitarne uczelnie techniczne: Caltech, MIT, Institut Polytechnique de Paris, ETH. Politechniki węgierskie i czeskie także publikują w oficynie MDPI znacznie powściągliwiej niż polskie. W przypadku dwóch praskich uczelni technicznych dokonaliśmy pewnego zabiegu, który w naszym przekonaniu bardziej je upodabnia do typowych polskich politechnik. Potraktowaliśmy łącznie Czech Technical University i University of Chemistry Technology, gdyż ten pierwszy nie prowadzi badań w zakresie chemii, technologii i inżynierii chemicznej, ten drugi stanowi więc jego konieczne dopełnienie.

W takich wydawnictwach jak Nature Portfolio, IEEE, ACS, RSC oraz APS polskie politechniki publikują zaskakująco mało artykułów. Szkoda, bo te cenione oficyny wydają szereg prestiżowych periodyków, chociaż niektóre tytuły, takie jak „RSC Advances” (RSC), „ACS Omega” (ACS) czy „Scientific Reports” (Nature Portfolio) trzeba uznać za co najwyżej średnie.

Nie marnować publicznych pieniędzy 7

Jak publikują politechniki?

W Tabeli 2 prezentujemy udziały publikacji zamieszczonych w czasopismach wydawanych przez Nature Portfolio wyznaczone dla poszczególnych uczelni. Jak należało się spodziewać, cztery polskie politechniki (PŚ, ZUT, PL i PK) znajdują się na końcu klasyfikacji. Pewnym zaskoczeniem może być wyższa pozycja politechnik Gdańskiej i Warszawskiej na tej liście w porównaniu z elitarnymi MIT czy Caltech. Optymizm ten zaraz gaśnie, gdy przyjrzymy się, w których czasopismach tej oficyny publikują naukowcy z PG i PW, a w których badacze z MIT czy Caltech. Otóż 85% publikacji PW w czasopismach wydawanych przez Nature Portfolio to artykuły zamieszczone w „Scientific Reports”, periodyku nienadmiernie ekscytującym środowisko naukowe (vide supra), a tylko 15% w mutacjach „Nature”. W przypadku PG artykuły w „Scientific Reports” to 92% wszystkich zamieszczonych w periodykach Nature Portfolio. Odmienny obraz otrzymujemy dla Caltechu, gdzie w „Scientific Reports” zamieszczono 9% artykułów, w „Nature” 20%, a pozostałe 71% w mutacjach „Nature”. Dla MIT liczby te wynoszą odpowiednio 9%, 14% i 77%. Lepiej niż PG i PW wypada również wspomniana już „hybryda” dwóch praskich uczelni technicznych (29% „Scientific Reports”, 10% „Nature”, 61% mutacje „Nature”). Na pocieszenie należy stwierdzić, że PW wypada lepiej niż Politechnika Bukareszteńska (Polytechnic University of Bucarest), która nie umieściła ani jednej publikacji w „Nature” i jej mutacjach.

Dla elektroników, elektrotechników i informatyków ważną oficyną wydawniczą jest IEEE. Jak już wspomnieliśmy, spora część periodyków wydawanych przez IEEE ma doskonałą opinię w środowisku, co wiąże się m.in. z bardzo wysokimi współczynnikami wpływu tych czasopism, często najwyższymi dla periodyków poświęconych poszczególnym dziedzinom elektroniki czy informatyki. Tabela 3 przedstawia udziały publikacji zamieszczonych w periodykach wydawanych przez IEEE. Na czele klasyfikacji znajdują się najbardziej cenione uczelnie techniczne ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Szwajcarii, Korei i Japonii, co świadczy nie tylko o prestiżu czasopism IEEE, ale również o znaczeniu nauk elektronicznych i informatycznych w tych uczelniach. Polskie politechniki wypadają w tym zestawieniu średnio lub źle.

W przypadku chemików, zarówno uniwersyteckich, jak i politechnicznych, warunkiem zaistnienia w środowisku międzynarodowym jest publikowanie w czasopismach ACS i RSC. Tabela 4 przedstawia udziały publikacji zamieszczonych w oficynie ACS w całkowitej populacji artykułów pochodzących z danej uczelni. Na czele listy są znowu prestiżowe uczelnie politechniczne z Korei, Japonii, Szwajcarii, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Niderlandów i Danii. Niestety polskie uczelnie politechniczne publikują w tej oficynie wydawniczej niewiele artykułów.

W Stanach Zjednoczonych nie ma tradycji publikowania w czasopismach oficyny RSC. Jak już wspomnieliśmy, wynika to z faktu, iż wiele czasopism RSC jest konkurencyjnych w stosunku do tych wydawanych przez ACS. Dla większości naukowców amerykańskich to właśnie periodyki ACS stanowią więc pierwszy wybór. Dlatego w czołówce listy przedstawiającej udziały publikacji RSC (Tabela 5) nie ma uczelni amerykańskich. Zwracamy uwagę na bardzo wysoką pozycję Politechniki Wrocławskiej i Politechniki Śląskiej. W obu przypadkach te wysokie miejsca są w pełni zasłużone, bowiem naukowcy z tych uczelni zamieszczali głównie prace w najbardziej renomowanych periodykach tej oficyny, a nie w najpopularniejszym, ale najmniej cenionym „RSC Advances”.

Udział fizyków w pracach badawczych polskich uczelni politechnicznych jest w większości przypadków niewielki lub wręcz nieistniejący. Wyjątkiem jest AGH oraz do pewnego stopnia Politechnika Wrocławska i Politechnika Warszawska, co widać wyraźnie w Tabeli 6, przedstawiającym udział publikacji zamieszczonych w czasopismach APS w całkowitej populacji artykułów pochodzących z danej uczelni. Kilka polskich uczelni politechnicznych wypada w tym zestawieniu wręcz tragicznie, plasując się na 1, 2, 4, 6, 7 i 9 miejscu od końca.

Otwarte marnowanie pieniędzy

Przewodnicząc licznym komisjom habilitacyjnym, a także recenzując dorobek habilitacyjny, często zadajemy habilitantom pytanie: dlaczego swoje prace opublikowali prawie wyłącznie w oficynie MDPI? Standardowa odpowiedź brzmi: „Zależało mi na tym, aby do moich publikacji był otwarty dostęp”. Jest to w naszym przekonaniu czyste bajdurzenie, połączone w dodatku z marnowaniem publicznych pieniędzy. W Polsce istnieje świetny program darmowego publikowania otwartego (open access) w ramach licencji Wirtualnej Biblioteki Nauki. Oto odpowiedni link: https://wbn.icm.edu.pl/publikowanie-otwarte/. Często publikujemy w czasopismach ACS. Po przyjęciu artykułu do publikacji za każdym razem dostajemy list od p. Barbary Kleyny z ICM UW, która koordynuje ten program, z uprzejmym pytaniem, czy jesteśmy zainteresowani opublikowaniem artykułu w formule otwartej i za każdym razem odpowiadamy, że tak. Wniosek jest taki: nie należy marnować publicznych pieniędzy na publikowanie w najgorszej oficynie wydawniczej MDPI, lecz skorzystać raczej z darmowego dla wielu polskich uczelni programu publikowania otwartego w ramach licencji Wirtualnej Biblioteki Nauki.

Nadmierne publikowanie prac w oficynie MDPI wynika po części z faktu, iż ministerstwo co najmniej tak hojnie obdarowało czasopisma wydawane przez to wydawnictwo swoimi punktami jak Ludwik XV markizę de Pompadour, swoją maîtresse-en-titre, klejnotami. Spowodowało to pewne pomieszanie w umysłach wielu polskich naukowców. Żądza zdobycia punktów ministerialnych powoduje, że nawet rozsądni badacze, publikujący na ogół rzetelne wyniki doświadczeń lub obliczeń, umieszczają prace w periodykach MDPI, w których duża część artykułów zawiera poważne błędy językowe, redakcyjne oraz merytoryczne. Taka polityka publikacyjna jest de facto samobójcza dla uczelni hurtowo dostarczających artykuły dla czasopism MDPI, gdyż w oczach rzeczywistej elity naukowej degraduje je do poziomu instytucji naukowych o znikomym znaczeniu.

Prof. dr hab. inż. Adam Proń, chemia i inżynieria materiałów oraz chemia polimerów, pracownik Katedry Chemii i Technologii Polimerów Politechniki Warszawskiej

Prof. dr hab. inż. Halina Szatyłowicz, chemia fizyczna, pracownik Zakładu Chemii Fizycznej PW

Wróć