Rozmowa z prof. Janem Ostrowskim, prezesem Polskiej Akademii Umiejętności
Akademia Umiejętności w Krakowie nie powstałaby w roku 1872, gdyby nie było wcześniej Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, które zostało założone w roku 1815. Na początku XIX wieku na Uniwersytecie Jagiellońskim zaczęło się pojawiać coraz więcej osób podejmujących badania naukowe. Przed reformą Kołłątajowską nie było zwyczaju, by prowadzić badania, to była czysta rutyna dydaktyczna o tradycji sięgającej średniowiecza. W wyniku zmian oświeceniowych pojawili się uczeni, którzy nie tylko chcieli wykładać, ale także prowadzić badania oraz przedstawiać ich wyniki kolegom, przedyskutować je z nimi, poznać ich opinie. Taka była geneza powstania najpierw Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie, a potem Towarzystwa Naukowego Krakowskiego.
Zdumiewająca zbieżność czasowa.
Tak. Ale to był proces ogólnoeuropejski. U nas to się działo około trzydzieści lat później w stosunku do Niemiec. Przez cały wiek XVII i znaczną część wieku XVIII badania naukowe były domeną prywatnych uczonych, którzy nie byli wykładowcami akademickimi. Dopiero oświecenie niemieckie zrodziło to klasyczne dziś połączenie dydaktyki z badaniami naukowymi. W Krakowie powstało towarzystwo, które grupowało zarówno profesorów uniwersytetu, jak i osoby spoza uczelni. Prezesami byli zwykle rektorzy Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W 1872 roku TNK zamieniło się w Akademię Umiejętności. Dlaczego?
Akademia jest w powszechnym rozumieniu czymś wyższym niż towarzystwo. Środowisko dojrzało do przejścia tego progu; jak wtedy to ujmowano: należy przejść od dyletantyzmu do prawdziwej nauki. Liberalna konstytucja austriacka pozwalała na zakładanie takich instytucji, już niezwiązanych z uniwersytetami. W ten sposób w ciągu kilkunastu miesięcy w ciągu lat 1872 i 1873 powołano Akademię Umiejętności na bazie Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, które w międzyczasie dorobiło się tego wspaniałego budynku, w którym się znajdujemy.
W międzyczasie, czyli kiedy?
To był skomplikowany proces, który rozpoczął się około roku 1857. Działkę podarował Towarzystwu Piotr Moszyński. Potem dużą rolę organizacyjną i finansową odegrał Franciszek Wężyk, literat, niegdyś senator Królestwa Polskiego. Budynek stał się więc darem Towarzystwa dla przyszłej Akademii. To był niesłychanie pozytywny element, bo Akademia od początku dysponowała okazałym obiektem. Nie ma jednej daty powstania Akademii Umiejętności. Najpierw, na początku roku 1872, cesarz Franciszek Józef zatwierdził jej statut. Potem wybrano pierwszych dwunastu członków i powołano zarząd. Procedury były bardzo skomplikowane i wręcz rodzące pewne kontrowersje w Krakowie. Z tych dwunastu najgodniejszych cesarz wybrał prezesa i sekretarza generalnego. Inauguracja działalności nastąpiła w roku 1873.
A skąd się wzięła sama nazwa ze słowem „umiejętności”?
Jest do dowód daleko idącej ewolucji języka w stosunku do stanu sprzed 150 lat. Dzisiaj trudno wprost zinterpretować ten termin, zwłaszcza przy tłumaczeniu na języki obce.
Kojarzy się z rzemiosłem.
Inne czasy, inny język. Jednak ta nazwa jest adekwatna do dzisiejszego stanu Akademii, która grupuje i uczonych, i artystów. Wtedy pasowało to widocznie do sposobu rozumienia nauki.
Czy członkami zostali wówczas tylko profesorowie uniwersyteccy?
Nie. Nadal status akademicki nie jest koniecznym warunkiem, żeby zostać członkiem PAU, nie ma takiego zapisu w statucie, do Akademii bywają wybierane osoby, które nie są profesorami. Oczywiście poza Wydziałem Twórczości Artystycznej, gdzie jest to zupełnie naturalne. Choć początkowo w nazwie nie było słowa „polska”, to Akademia Umiejętności od chwili powstania miała charakter ogólnonarodowy, a nie regionalny, a z punktu widzenia ówczesnej Galicji wręcz międzynarodowy. Polscy członkowie z zaborów pruskiego i rosyjskiego byli traktowani wtedy jako członkowie zagraniczni. Dzisiaj PAU też jest instytucją ogólnonarodową.
Kiedy pojawiła się struktura wydziałowa?
Od samego początku powołano trzy wydziały: Filologiczny, Historyczno-Filozoficzny i Nauk Przyrodniczych. Z czasem pojawiały się kolejne. Wydział Twórczości Artystycznej pojawił w PAU dopiero po 1990 roku. Już wcześniej zdarzało się jednak, że w poczet członków Akademii przyjmowano wybitnych pisarzy, np. Henryka Sienkiewicza.
Chciałbym zapytać o kontekst pojawienia się słowa „polska” w nazwie.
Może doprecyzujmy jeszcze daty. Pierwsze posiedzenie publiczne PAU odbyło się w lutym 1873 roku.
Dlaczego publiczne?
Bo każdy mógł na nie wejść i przysłuchiwać się dyskusji uczonych w Wielkiej Auli PAU. Pierwsze posiedzenie było poświęcone rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. Oficjalna inauguracja z udziałem protektora wyznaczonego przez Franciszka Józefa nastąpiła 7 maja 1873 roku. Rocznica 75-lecia PAU została zorganizowana w roku 1948, gdyż dopasowano ją do daty rozpoczęcia działalności. Słowo „polska” pojawiło się w naszej nazwie na początku roku 1919, a zatem natychmiast po odzyskaniu niepodległości. Koncepcja Akademii jako instytucji ogólnonarodowej znakomicie się przyjęła i w stosunkowo krótkim czasie wpłynęła na pozyskanie przez nią środków na działalność. Lista ofiarodawców z pierwszego okresu działalności jest imponująca, podobnie zresztą jak wielkość niektórych darowizn i zapisów testamentowych. W rezultacie okres od 1900 do 1918 – bo wojna w zasadzie nie wpłynęła na działalność instytucji naukowych w Krakowie – to był pierwszy złoty okres Akademii, która miała już struktury, własną okazałą siedzibę, cały wachlarz wydawnictw i była aktywną instytucją, oddziałującą na całą dawną Polskę. W latach 1913-1914, tuż przed I wojną światową, w ciągu dwóch lat zbudowano ogromny budynek Biblioteki AU. Mieliśmy już wówczas wspaniałe zbiory: było Muzeum Starożytności, z którego wyewoluowało dzisiejsze Muzeum Archeologiczne w Krakowie i Muzeum Fizjograficzne, ze słynnym nosorożcem włochatym ze Staruni, które przekształciło się w Muzeum Przyrodnicze. Obydwa mieściły się w budynku przy ul. Sławkowskiej 17. Miało to wiele uroku.
Potem jest moment uzyskania niepodległości i zmiana nazwy…
I Polska Akademia Umiejętności z dnia na dzień staje się bankrutem, dlatego że wszystkie środki ofiarowywane jej i znakomicie zarządzane za stabilnych czasów straciły wartość – były ulokowane w papierach austriackich, przynosiły przyzwoity procent, co wraz z końcem wojny się nagle skończyło. PAU uzyskała pewną pomoc od ówczesnego rządu polskiego. Przełomem był dar arcyksięcia Karola Stefana Habsburga, ostatniego protektora Akademii z ramienia Franciszka Józefa. Uważał się on za Polaka i mieszkał na stałe z Żywcu. Ofiarował Akademii ok. 10 tysięcy hektarów ziemi ornej i lasów na Żywiecczyźnie, w tym lasy Babiogórskie. Stało się to w ramach rozliczeń z rządem polskim, który nie położył na tym ręki, ale zgodził się na przejęcie majątku przez PAU. Były też inne wartościowe darowizny i zapisy testamentowe, które sprawiły, że lata 30. XX stulecia były kolejnym złotym okresem naszej działalności. Pod koniec okresu międzywojennego Akademia była właścicielem około dwudziestu tysięcy hektarów ziemi, która – dobrze administrowana – przynosiła spore dochody. Były one inwestowane w wydawnictwa. W latach trzydziestych wychodziło około stu serii wydawniczych. Dzisiaj mamy ich tylko kilkanaście.
Potem przyszła kolejna wojna i okupacja niemiecka.
Co skutkowało zajęciem budynku i rabunkiem wszystkiego, co się dało. W czasie wojny i okupacji zmarła jedna trzecia członków PAU. Część z przyczyn naturalnych, ale większość w wyniku wojny, w tym członkowie Akademii aresztowani w Sonderaktion Krakau. Po wojnie działalność PAU wystartowała bardzo szybko. Znam protokoły posiedzeń Komisji Historii Sztuki, czyli tej mojej, z marca 1945 roku. Na walnym zgromadzeniu w roku 1946 wybrano dużą liczbę nowych członków, żeby uzupełnić straty, a w 1948 zorganizowano jubileusz. W 1952 roku okazało się, że Polska Akademia Umiejętności nie pasuje do struktury państwowej PRL, zatem pozbawiono ją majątku, który przekazano powołanej właśnie przez państwo Polskiej Akademii Nauk i nie pozwolono na wybór władz. Nasze majątki ziemskie już w 1945 roku zostały skonfiskowane na podstawie dekretu o reformie rolnej. W ten sposób, formalnie nie likwidując PAU, faktycznie uniemożliwiono jej działanie. Jak tylko otwierały się jakieś „okienka” liberalizmu w latach 1957 i 1981, podejmowano próby odtworzenia Akademii, w roku 1957 wybrano nawet kolejnego prezesa – prof. Adama Krzyżanowskiego. W 1957 roku odbyło się kilka posiedzeń naukowych w prywatnych mieszkaniach, ale w 1981 roku nawet tego nie dało się zrobić z powodu wprowadzenia stanu wojennego.
Udało się niecałe dziesięć lat później.
W listopadzie 1989 roku żyjący jeszcze członkowie Polskiej Akademii Umiejętności zwołali w Warszawie walne zgromadzenie, które mogło podejmować wszelkie decyzje, w tym wybierać władze. Na prezesa wybrano prof. Gerarda Labudę, a na sekretarza generalnego prof. Józefa Skąpskiego. Gdyby komunizm w Polsce potrwał ze trzy lata dłużej, nie dałoby się już tego zrobić z przyczyn czysto fizjologicznych. Stopniowo odtworzono działalność PAU. Przywrócono wszystkie wydziały, w 1990 roku podzielono Wydział Nauk Przyrodniczych na dwa: Wydział Nauk Przyrodniczych i Wydział Nauk Technicznych, a w 1993 roku utworzono nowy Wydział Twórczości Artystycznej. Dzięki staraniom władz, zwłaszcza sekretarza generalnego i jego ucznia mecenasa Stanisława Kłysa, udało się odzyskać część majątku, zwłaszcza kompleks budynków przy ulicy Sławkowskiej 17 i Św. Jana 22. To były działania prawne, ale tam, gdzie można było iść na ugodę, zawierano porozumienia, zwłaszcza dotyczyło to agend Polskiej Akademii Nauk.
Pamiętam obawy PAN związane z odnowieniem PAU.
Tak, były takie. Nie wiadomo było, jak się sprawy potoczą. Prawo zaczęło jednak wtedy działać, a ponieważ odnowiona PAU została uznana za kontynuatorkę prawną przedwojennej Akademii, także nieruchomości należące do niej, a odebrane bezprawnie przez państwo komunistyczne, musiały do PAU wrócić. Starano się też ułożyć stosunki z Polską Akademią Nauk. Znaczna część naszego budynku jest do dziś zajęta przez instytuty PAN, ale na zasadzie wynajmu po preferencyjnych cenach. Biblioteka jest instytucją wspólną obydwu akademii, podobnie archiwum działa jako Archiwum Nauki PAN i PAU.
Jak rozumiem, nie było prawnych możliwości odzyskania majątków ziemskich czy uzyskania za nie rekompensat od państwa?
W żadnym punkcie reforma rolna z roku 1944 nie została do dziś podważona, co jest niebywałą sprawą! Tylko za tzw. mienie zabużańskie przyznawano odszkodowania. Także PAU uzyskała pewne odszkodowania, mamy też przychody z najmu. Na szczęście udało się wprowadzić PAU na listę instytucji dotowanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. O ile wiem, jesteśmy jedynym stowarzyszeniem, które obecnie taką subwencję otrzymuje. Dzięki temu mamy środki na działalność bieżącą i drobne inwestycje.
Proszę powiedzieć o dzisiejszej PAU: czym jest i jak działa?
Strukturę PAU rozbudowywano stopniowo, o czym już mówiliśmy, ale warto wspomnieć, że jeszcze w okresie międzywojennym powstał osobny Wydział Lekarski. Mamy zatem sześć wydziałów. Akademia jest stowarzyszeniem uczonych. W Krakowie jest 12 tysięcy pracowników naukowo-dydaktycznych, a w Polsce około stu tysięcy. Możemy więc mówić o pewnego rodzaju inflacji. Przedwojenny uniwersytet miał kilkudziesięciu profesorów i każdy z nich był liczącą się postacią. Dziś w tej ogromnej masie indywidualności giną. Zatem ma jakieś znaczenie wyróżnienie ich członkostwem takiej instytucji jak Polska Akademia Umiejętności, która uważa się za uprawnioną do tworzenia elity środowiska naukowego. W sensie ściśle społecznym jest ono egalitarne, bowiem tak w obliczu prawa jesteśmy równi, jak i w sensie etycznym. Ale równocześnie jego specyfiką jest brak egalitaryzmu, a nawet konkurencja i pewien celowy, świadomy elitaryzm. Zadaniem takich instytucji jak Akademia jest identyfikacja osób o wyjątkowych osiągnięciach i zapraszanie ich do swojego grona. Zakładam, że większość uczonych pracuje z potrzeby poznania, a nie z chęci znalezienia się w gronie akademików. Możliwość wyboru do Akademii niewątpliwie jest jednak jakimś czynnikiem motywującym po osiągnięciu naukowego szczytu, jakim jest profesura. Nie chodzi jednak wyłącznie o zaszczyty. Łączymy się w tę wyjątkową, niewielką wspólnotę uczonych z potrzeby spotkania i dyskusji naukowej.
Akademia bardzo wcześnie skierowała swoje zainteresowania w stronę podejmowania badań podstawowych, źródłowych, szczególnie w zakresie historii. To doprowadziło do wysyłania specjalistów do miejsc, gdzie materiały dotyczące historii Polski mogły się znajdować, a to były zwłaszcza Rzym i Paryż. Powstała stacja naukowa w Rzymie, obecnie znajdująca się w gestii PAN, ale prawdę mówiąc, przy naszych możliwościach nie moglibyśmy prowadzić tego rodzaju działalności zagranicznej. Inaczej jest z Paryżem. Od ponad stu lat Polska Akademia Umiejętności jest właścicielką Biblioteki Polskiej w Paryżu. Pod koniec wieku XIX wymarło pokolenie Wielkiej Emigracji. W roku 1893 Towarzystwo Historyczno-Literackie, które tę bibliotekę prowadziło, uznało, że to PAU, która wówczas miała już bardzo solidną pozycję i dobre warunki działania, jest odpowiednią instytucją do zarządzania tą ważną dla polskiej kultury placówką. To bardzo dobrze funkcjonowało do roku 1940, kiedy w czasie okupacji Paryża Niemcy mocno dobrali się i do budynku Biblioteki Polskiej i do jej zbiorów. Po wojnie PAU straciła możliwość zajmowania się tą biblioteką. Na szczęście dzięki nowej emigracji odrodziło się Towarzystwo Historyczno-Literackie, które do dziś zarządza biblioteką. W utrzymaniu jej pomagały m.in. Fundacja Lanckorońskich i Fundacja Rodziny Zaleskich. Obecnie czekamy na potwierdzenie własności budynku, co jest potrzebne nie po to, żeby cokolwiek odbierać, ale jako wkład Akademii do instytucji współprowadzonej przez PAU, ministra kultury i THL w Paryżu. Są z tym ogromne problemy prawne. Przepisy francuskie i polskie są odmienne. We Francji nie może funkcjonować instytucja zagraniczna. Musi to być stowarzyszenie prawa francuskiego, ale takie nie może być finansowane przez polskie ministerstwo. Kanałem przekazu środków finansowych do Francji może być właśnie PAU.
Strukturyzacja i integracja środowiska odbywa się w czasie spotkań naukowych. Są one organizowane w różnych formatach: spotykają się członkowie wydziałów w celu wysłuchania referatów i dyskusji, przy czym różne wydziały mają różne zwyczaje. Przy PAU istnieje około czterdziestu komisji, w których działa blisko półtora tysiąca osób. One też mają swoje spotkania, konferencje i wydawnictwa. Trzeci format to konferencje naukowe. Razem jest to około dwustu spotkań rocznie, czyli w każdy roboczy dzień coś się u nas dzieje, a w sezonach konferencyjnych mamy po kilka spotkań dziennie. Mamy jeszcze trzy programy zewnętrzne: rozmowy o człowieku prowadzone przez panią prof. Dominikę Dudek, która zaprasza niezmiernie interesujących rozmówców. Raz w miesiącu odbywa się wykład w kawiarni naukowej oraz spotkanie w herbaciarni naukowej dla młodzieży.
Pandemia tego nie zatrzymała?
Przez pierwsze tygodnie wydawało się, że to jest katastrofa. Nie wiedzieliśmy, jak sobie dać z tym radę, ale szybko nauczyliśmy się organizowania spotkań on-line. Po trzech-czterech miesiącach zaczęło się to odradzać, powstała platforma naukowa PAU, gdzie zamieszczamy wykłady i dyskusje. Sporo spotkań wciąż ma charakter hybrydowy. Obecnie rezygnacja z wersji on-line przyniosłaby pewne szkody. Dzięki platformom internetowym na nasze spotkania trafiają ludzie spoza Krakowa, także z zagranicy. Kontaktu osobistego nie da się niczym zastąpić, można co najwyżej uzupełnić, ale szkoda byłoby rezygnować z osób, które trafiają do nas z daleka. To jest jednak kosztowne – aparaturę trzeba obsługiwać, nagrane pliki przygotować i opublikować. To wszystko wymaga dodatkowych pracowników, środków technicznych i finansowych.
Zapewne sposobem oddziaływania międzynarodowego są członkowie zagraniczni PAU.
Członkowie zagraniczni to duża grupa. Kontaktów mamy sporo, ale jakichś oszałamiającej liczby odwiedzin z wykładami nie ma. Zmieniło się to dzięki niedawnej konferencji Świat w obliczu nowych wyzwań, zorganizowanej dla uczczenia jubileuszu 150-lecia PAU. Wszystkie wykłady są dostępne on-line poprzez stronę internetową PAU. Zapraszam, naprawdę warto.
Jak można zostać członkiem PAU?
Każdej jesieni we wrześniu wychodzi komunikat, że zaprasza się członków do zgłaszania kandydatów na członków PAU. Podajemy, ile osób możemy wybrać w każdym wydziale na członków korespondentów, a ilu na czynnych. Członkiem czynnym może zostać tylko dotychczasowy członek korespondent. Każdy członek wydziału może zgłosić swojego kandydata, ale musi znaleźć dodatkowych popierających. Pod koniec roku odbywają się wybory tajne na wydziałach. Mamy bardzo wysoki próg trzech czwartych głosów pozytywnych, zatem wybór jest trudny, zwłaszcza jeśli jest kilku kandydatów na jedno miejsce. To powoduje, że są lata, gdy na niektórych wydziałach nikogo nie udaje się wybrać. Potem kandydaci są przedstawiani w marcu Walnemu Zgromadzeniu PAU. Na kolejnym posiedzeniu czerwcowym odbywają się wybory. Tutaj już próg jest niższy, bo statut wymaga dwóch trzecich głosów za kandydatem i rzadko ktoś odpada, bo kandydatów jest tylu, ile miejsc lub mniej, no i są po starannej selekcji na wydziałach. Wręczenie nominacji odbywa się podczas jesiennego Uroczystego Posiedzenia PAU. Procedura jest więc rygorystyczna, wymagane progi poparcia wysokie, a cały proces trwa dość długo. Niestety liczba członków PAU jest ograniczona, zatem nowe miejsca pojawiają się wraz ze śmiercią dotychczasowych akademików, podobnie jak we wszystkich poważnych akademiach na świecie. Przeciętny wiek naszych członków jest wysoki. Osoba wybrana do Akademii 20 lat temu jako człowiek stosunkowo młody i aktywny, dziś może już tracić sprawność czy nawet chęć prowadzenia badań.
Podkreślał pan ogólnopolski, a nawet międzynarodowy charakter PAU, a ja chciałbym zapytać o szczególne związki z Krakowem.
Akademia ma silne związki z miejscem funkcjonowania, ale nie tylko przez siedzibę. Władze są z reguły wybierane spośród członków z Krakowa, bo muszą być tu na miejscu, żeby sprawować swe funkcje.
Jednak jeden z wiceprezesów jest zawsze z Warszawy.
To jest taki usus, że jeden z wiceprezesów jest z Warszawy, bowiem tam też chcemy i musimy być reprezentowani, czy to w celu podtrzymywania pewnych kontaktów, czy reprezentowania Akademii. Częste wyjazdy do Warszawy byłyby dla krakowskich członków zarządu bardzo uciążliwe, zatem dobrze, żeby był ktoś z nas tam na miejscu.
Wracając do związków z Krakowem, zarząd miasta Krakowa uznał Polską Akademię Umiejętności za rodzaj swojego „ministerstwo nauki”. Prezes PAU jest z urzędu przewodniczącym komisji Nagród Miasta Krakowa. Co kilka lat przyznawana jest Nagroda im. Mikołaja Kopernika, w całości „zarządzana” przez PAU, a finansowana przez miasto. Od obecnego roku weszło ono jako partner do finansowania naszej Nagrody im. Jerzmanowskich. Istnieje bardzo pożyteczny program „Krakowskie Konferencje Naukowe”, który pozwala na dofinansowanie co roku określonej liczby takich spotkań. PAU organizuje proces rozdziału tych funduszy. Komitet programu jest złożony z rektorów wszystkich uczelni krakowskich, ale prezes PAU jest jego przewodniczącym. Tegoroczny jubileusz Polskiej Akademii Umiejętności nie mógłby się odbyć bez zasadniczej pomocy finansowej Miasta.
Jak pan profesor widzi przyszłość PAU?
Są zadania skierowane do wewnątrz, jak i na zewnątrz. Chcielibyśmy Akademię odmłodzić, ale wydaje się to bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe. O ile wiem, jest to problem każdej tradycyjnej akademii nauk na świecie. O naszych zadaniach „codziennych”, takich jak organizacja, integracja i strukturyzacja środowiska naukowego, już mówiłem. Podobnie o popularyzacji nauki. Mamy też rozbudowaną działalność wydawniczą. Jednak środków na prowadzenie badań jako takich właściwie nie mamy, nie możemy więc organizować konkretnych programów naukowych. Poza tym nasi członkowie pracują w różnych instytucjach naukowych i są zobowiązani do realizacji zadań badawczych i zdobywania punktów dla swojej instytucji. PAU ma tylko jedną, niewielką, działającą od niedawna jednostkę naukową – Ośrodek do Badań nad Ormianami Polskimi. Ważnym zadaniem są wydawnictwa. Nastawiamy się na publikacje źródłowe, ale jest też duża grupa czasopism z różnych dziedzin, które wydaje Akademia. Niemało czasopism przejęliśmy z PAN czy z różnych uczelni, aby zachować ich ciągłość. Wnioski o to wciąż się pojawiają i w niektórych przypadkach ulegamy.
Jak radzicie sobie z utrzymaniem obiektów zabytkowych?
To oczywiście spore wyzwanie. Od trzydziestu lat trwa permanentny remont naszej siedziby, a po tylu latach trzeba już wracać na nowo do pewnych prac. Wbrew temu, co widać od strony ul. Sławkowskiej, to jest olbrzymi budynek. W zeszłym roku udało się wyremontować bardzo porządnie dachy skrzydła gmachu od strony ulicy św. Jana 22. W bieżącym roku wymieniliśmy instalację centralnego ogrzewania w tymże budynku. Niedawno został odnowiony portal i piękne drzwi wejściowe. Środki na utrzymanie i odnawianie budynków pochodzą z subwencji ministerstwa, dochodów własnych, które wpierw kumulujemy przez kilka lat, a potem konsumujemy zebraną sumę, realizując określone zadanie. Ze względu na zabytkowy charakter naszych budynków korzystamy też z pomocy Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Udało się nam wejść na listę projektów kluczowych na najbliższe lata, gdzie przewidziano dofinansowanie projektów na poziomie 47%, co jednak oznacza, że 53% środków musimy zapewnić sami, a to nie jest proste. Nasze najbliższe problemy finansowe związane są z podwyżkami cen energii i ciepła oraz podwyżkami płacy minimalnej, gdyż mamy sporo osób zatrudnionych właśnie na takich skromnych warunkach.
Ile osób zatrudnia Polska Akademia Umiejętności?
Około sześćdziesięciu. To przede wszystkim biblioteka, ale także wydawnictwo, personel administracyjny i obsługa. Dokładamy się także do utrzymania Archiwum Nauki PAN i PAU.
Jak wygląda współistnienie z Polską Akademią Nauk?
Trzydzieści lat temu być może pewne osoby w PAN odczuły zagrożenie związane z odnowieniem Polskiej Akademii Umiejętności. Jednak to się z czasem ułożyło. Zapewne to jest też kwestia pokoleniowa – ludzie, którzy w latach pięćdziesiątych nam coś zabierali, na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, gdy odnawiano PAU, bądź już nie żyli, bądź nie byli aktywni. Podobnie już nie ma osób, które odnawiały PAU i członków PAN, którzy walczyli wówczas o utrzymanie stanu posiadania. Dziś działa kolejne pokolenie, które wyrosło w obecnych realiach, co bardzo ułatwia ułożenie sobie stosunków. Nikt nie postrzega dzisiaj PAN jako tworu komunistycznego, a PAU jest naturalnym elementem pejzażu polskiej nauki. Zatem zarówno na poziomie instytucjonalnym, jak i personalnym współpraca układa się nam bardzo dobrze. Natomiast życzyłbym sobie korzystniejszych umów z PAN. Gdy one były zawierane, byliśmy na bardzo słabych pozycjach i są w nich niekorzystne dla PAU zapisy.
Rozmawiał Piotr Kieraciński