Marek Wroński
Półtora roku temu, w końcu czerwca 2021 r., do dr. hab. Ryszarda Machnikowskiego, dziekana Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ, wpłynął list podpisany przez 16 samodzielnych pracowników naukowych tej jednostki. Z przykrością zawiadamiano, że dwóch profesorów wydziału, kopiując obszerne fragmenty prac dyplomowych swoich studentów, dokonało rażącego naruszenia zasad uczciwości akademickiej oraz rzetelności naukowej. Pierwszym wspomnianym był dr hab. Robert Łoś, prof. UŁ, który do swojej książki pt. Konflikty w Sudanie, wydanej przez PWN w 2013 r., przepisał tekst z pracy magisterskiej Roberta Makowskiego pt. Dwudziestowieczny konflikt w Sudanie, obronionej na WSMiP w 2009 r. W książce zabrakło podania źródła dokonanego zapożyczenia, mimo że łączna długość przejętego tekstu to ok. 24 strony.
Kiedy porównałem dokładnie oba teksty, stwierdziłem, że wykorzystano ok. 65% tekstu powyższej „magisterki”. Niedawno (Jak profesor splagiatował doktoranta, FA 9/2022) opisałem inny plagiat prof. Łosia. Polegał on na licznych przejęciach do jego książki profesorskiej z 2017 r. Soft power we współczesnych stosunkach międzynarodowych m.in. fragmentów doktoratu Michała Rulskiego, którego był promotorem.
Z kolei drugim profesorem, o którym wspominało pismo, był dr hab. Jacek Reginia-Zacharski, prof. UŁ. Przepisał on do swojej książki Rwanda. Wojna i ludobójstwo, wydanej przez PWN w 2012 r., 53-stronicowy tekst z pracy magisterskiej Marty Kozakiewicz pt. Organizacja Narodów Zjednoczonych wobec ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku, obronionej na WSMiP w 2009 r., której był promotorem. Przejęte prawie dosłownie treści stanowiły ponad 35% objętości książki, gdyż zasadniczy jej tekst (bez aneksów), liczył ok. 146 stron. Listowi profesorów towarzyszyła szczegółowa dokumentacja.
Sprawa nowych, dobrze udokumentowanych zarzutów wobec obydwu profesorów stanęła na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Wydziału na początku lipca 2021 r. Przegłosowano na nim wniosek o wystąpienie do rektor UŁ, prof. Elżbiety Żądzińskiej, o odwołanie dr. hab. Jacka Regini-Zacharskiego z funkcji kierownika Katedry Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa UŁ. Ten, zabierając głos, stwierdził, że „ze zrozumieniem” przyjął ten wniosek dziekana o swoją dymisję i fakt utraty zaufania w kierownictwie wydziału i wśród kolegów. Robert Łoś był nieobecny. W tajnym głosowaniu 37 członków RW oddało głos „za” odwołaniem, a trzech było przeciwko. Warto wiedzieć, że prof. Reginia-Zacharski był na tym stanowisku następcą prof. R. Łosia, który ustąpił z niego w marcu 2020 r. po wywołanym przez siebie skandalu plagiatowym. Obaj profesorowie od lat pracowali w tej samej katedrze i byli bliskimi kolegami. Prof. Reginia-Zacharski, podobnie jak prof. Łoś, jest z wykształcenia historykiem, doktoryzował się w grudniu 2000 r. na podstawie dysertacji Sprawa ukraińska w polityce Wielkiej Brytanii w latach 1917-1923. Habilitował się zaś na UMCS w Lublinie na podstawie dorobku i monografii pt. Wojna w świecie współczesnym. Uczestnicy – cele – modele – teorie. Pełnił na swoim wydziale funkcję prodziekana ds. nauczania.
W połowie lipca 2021 r. dziekan Machnikowski poprosił rektor Żądzińską o wszczęcie kroków dyscyplinarnych, a z początkiem roku akademickiego J. Reginia-Zacharski przestał być kierownikiem katedry. Rzecznikiem dyscyplinarnym został dr hab. Józef Jagieła, prof. UŁ, z II Katedry Postępowania Cywilnego. Wszczął on postępowanie wyjaśniające wobec Jacka Regini-Zacharskiego w sierpniu 2021 roku, zaś 24 stycznia 2022 r. złożył wniosek dyscyplinarny do UKD o ukaranie naganą i obniżeniem uposażenia o 25% na okres dwóch lat. Zarzuty przejęcia kilkudziesięciu stron prawie in extenso z pracy magisterskiej M. Kozakiewicz (na stronach 26–32, 34–40, 54–82) zostały potwierdzone. Obwiniony nie przyznał się jednak do winy i wyjaśnił, że fragmenty z pracy magisterskiej przy przesyłaniu jej przez magistrantkę emailem musiały mu „się zaplątać” między jego własne materiały i „nieświadomie” wkomponował je w książkę. Rzecznik odrzucił takie wyjaśnienie, gdyż teksty mają ślady poprawek i wtrąceń, a mimo że odpowiednie zapisy bibliograficzne zostały sprytnie poprawione, to przywoływane pozycje są takie same, jak w pracy magisterskiej. Przejęte do książki fragmenty mają długość od kilku zdań do wielu stron. Rzecznik prof. Jagieła uznał, że kara nagany dla prof. Regini-Zacharskiego „jest adekwatna”.
Nie zgadzam się z tą oceną, bowiem dotyczy ona jaskrawego przypadku profesorskiej kradzieży intelektualnej z dorobku magistrantki. Należy stanowczo zaprotestować przeciwko takiej „dobrotliwej” ocenie plagiatowania prac dyplomowych przez promotorów i łagodnej polityce karalności, prowadzonej przez rzeczników dyscyplinarnych. Uderza to w poczucie sprawiedliwości akademickiej i nie odstrasza kolejnych naśladowców przed okradaniem magistrantów i doktorantów, powodując korupcję naukową kadry akademickiej. Szczególnie negatywnie takie sytuacje wpływają na morale młodych naukowców zaczynających karierę.
Szokującym dla wielu pracowników UŁ był fakt, że już po dwóch miesiącach od wykrycia i upublicznienia plagiatu na wydziale i wobec władz rektorskich dr hab. Jacek Reginia-Zacharski z początkiem września 2021 r. został powołany na stanowisko dyrektora Departamentu Strategii Polityki Zagranicznej MSZ. Co więcej, dalsze dwa miesiące później minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, wieloletni profesor UŁ, delegował J. Reginię-Zacharskiego do Rady Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA). Rada, której przewodniczącym jest prof. Tomasz Pietrzykowski, prorektor Uniwersytetu Śląskiego, przydziela granty zarówno zagranicznym profesorom na przyjazdy na pobyty naukowe do Polski, jak również finansuje wyjazdy zagraniczne polskich naukowców na pobyty i staże naukowe w najlepszych uniwersytetach w Europie i Ameryce. Jest to jedna z ważnych wizytówek naukowych naszego kraju. Obecność plagiatorów w Radzie NAWA nie dodaje prestiżu tej instytucji i naszemu krajowi, a w oczach zachodnich naukowców zapewne ją kompromituje. Władze rektorskie UŁ nie poinformowały o fakcie plagiatu ministra Zbigniewa Raua.
Pierwsza rozprawa dyscyplinarna dr. hab. Jacka Regini-Zacharskiego odbyła się dopiero 13 lipca 2022 r. Przewodniczył jej dr hab. Dariusz Strzelec, prof. UŁ, z Katedry Prawa Podatkowego, obecny przewodniczący Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej (UKD). W skład Zespołu Orzekającego weszli jeszcze: prof. dr hab. Jerzy Bańbura z Katedry Zoologii Doświadczalnej i Biologii Ewolucyjnej oraz student ostatniego roku geografii Kamil Dobrowolski. Na kolejnej rozprawie, która odbyła się 20 października 2022 r., zeznawała była magistrantka Marta Kozakiewicz, która apelowała, aby jej byłego promotora surowo nie karać, gdyż przyznał się jej i przeprosił. Oświadczyła też, że pracę pisała samodzielnie, a w początkowej fazie opracowania tematu opierała się na źródłach francuskich, których w końcowej bibliografii było tylko kilka. Sama zebrała całą bibliografię, którą z angielskiego tłumaczyła samodzielnie. Stwierdziła, że skopiowano 70% jej pracy magisterskiej i ten plagiat przypadkowo odkrył dr hab. Maciej Potz z WSMiP UŁ. W czasie rozprawy prof. Reginia-Zacharski otwarcie insynuował, że przedstawiony jako „dowód” tekst pracy magisterskiej został podstawiony i nie jest oryginalnym tekstem M. Kozakiewicz, czego nie kwestionował w czasie postępowania wyjaśniającego. W odpowiedzi Komisja Dyscyplinarna podkreśliła, że w aktach sprawy jest oryginalny egzemplarz pracy z odręcznym podpisem promotora. Obwiniony został ukarany naganą i dwuletnim obniżeniem uposażenia o 25%. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Drugie naruszenie prawa autorskiego przez Roberta Łosia wyszło na jaw w czerwcu 2021 r., o czym wspomniałem na początku artykułu. Rozpoczęte postępowanie wyjaśniające zostało zawieszone przez rzecznika dyscyplinarnego prof. Józefa Jagiełłę 17 stycznia 2022 r. Powodem było to, iż Robert Łoś od 1 października 2021 r. poszedł na roczny urlop zdrowotny. Moim zdaniem zawieszenie postępowania było niepotrzebne i niewskazane, gdyż urlop zdrowotny nie jest równoznaczny ze zwolnieniem lekarskim, ale jest czasem wolnym od pracy zawodowej, przeznaczonym na podreperowanie zdrowia i ucieczkę od codziennego stresu zajęć. Nie ma formalnych przeszkód, aby w tym okresie zakończyć postępowanie, które było już trzecim na skutek zarzutów plagiatu w publikacjach prof. Łosia. W interesie uczelni jest prowadzenie takich spraw rzetelnie, sprawnie i bez przeciągania w czasie. Z początkiem roku akademickiego 2022/2023 Robert Łoś powrócił do pracy na uczelni. Kroki dyscyplinarne zostały wznowione i zapewne dwie niezakończone sprawy zostaną połączone.
Wypełniając obowiązek ustawowy i prawny, ówczesny rektor UŁ prof. Antoni Różalski powiadomił Prokuraturę Rejonową Łódź-Śródmieście o podejrzeniu przestępstwa plagiatu w książce profesorskiej Roberta Łosia, w której autor przejął liczne fragmenty z doktoratu Michała Rulskiego oraz innych autorów. Prokuratura wszczęła śledztwo.
O ile mi wiadomo, żadna z osób poszkodowanych przez R. Łosia nie została przez prokuraturę powiadomiona o zakończeniu postępowania. Wniosek prokuratora z 29 września 2020 r. o warunkowe umorzenie sprawy wpłynął do VI Wydziału Karnego (przewodniczący SSR Jacek Golmont) Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście i otrzymał sygnaturę VI K 852/20. Wbrew obowiązującemu prawu Sekretariat VI Wydziału Karnego nie powiadomił o terminie rozprawy siedmiu poszkodowanych osób, mieszkających w różnych miastach Polski. Natomiast 7 stycznia 2021 r. w Internecie ukazało się ogłoszenie sądowe o treści „Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi VI Wydział Karny zawiadamia: Agatę Włodkowską–Bagan, Agatę Ziętek, Dorotę Miłoszewską, Roberta Potockiego, Michała Rulskiego, Marcina Klenowskiego i Kamila Glinka jako pokrzywdzonych, że posiedzenie w przedmiocie warunkowego umorzenia postępowania w sprawie przeciwko: oskarżonemu Robertowi Łoś, oskarżonego o czyn z: art. 115 ust. 1 Autorskie prawo, odbędzie się dnia 9 marca 2021 r. o godz. 11.15 w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi przy al. Kościuszki 107/109 w sali nr 421”. Takich ogłoszeń sądowych przecież się nie śledzi, stąd nikt z pokrzywdzonych nie zgłosił się na rozprawę i nie zakwestionował wniosku prokuratury o umorzenie. Faktycznie zatem sąd i prowadzący rozprawę sędzia Andrzej Klimczak spowodowali, że pokrzywdzeni, nie wiedząc o rozprawie, nie mogli brać w niej udziału i zostać oskarżycielami posiłkowymi oraz mieć możliwość zaskarżenia wyroku.
Jak mnie poinformował mecenas dr Jakub Żurek z Wrocławia, możliwość takiego ogłoszenia przewiduje wprawdzie art. 131 par. 2 kpk, ale jest to wyjątek, więc powinien być zastosowany wyłącznie w nadzwyczajnych okolicznościach. W komentarzu prawniczym do tego artykułu napisano: „Trudno przyjąć, aby poważne trudności sprawiało zawiadomienie kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu pokrzywdzonych. Pamiętać przy tym należy, iż przepis wprowadza wyjątek od zasady doręczenia każdemu z pokrzywdzonych zawiadomienia w sposób indywidualny, a tym samym nie powinien być wykładany rozszerzająco. Kryterium oceny w tym zakresie są nie tyle trudności, co poważne trudności w prowadzeniu postępowania. Znaczenie ma przy tym wyłącznie liczba ustalonych pokrzywdzonych, a nie inne okoliczności, jak np. pochodzenie ich z zagranicy. Kryterium liczby ujawnionych pokrzywdzonych należy oceniać w odniesieniu do konkretnego postępowania, ale przyjąć można, iż liczba tych osób powinna przynajmniej przekroczyć 100, aby zasadne było stwierdzenie poważnego utrudnienia w indywidualnym zawiadomieniu. Komentowany przepis ma przy tym zastosowanie zarówno w postępowaniu przygotowawczym, jak i sądowym” (Dr Dariusz Drajewicz (red.), Kodeks postępowania karnego. Tom I. Komentarz. Art. 1-424, Warszawa 2020).
Do chwili obecnej, żadna z osób pokrzywdzonych nie poznała wyroku. Natomiast wszyscy otrzymali przekaz od R. Łosia na sumę 200 zł jako nawiązkę zasądzoną przez sąd. Z informacji otrzymanej od rzecznika prasowego SO w Łodzi wynika, że sędzia Klimczak warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego na okres jednego roku próby. Na podstawie art. 67 § 3 kodeksu karnego sąd orzekł od oskarżonego Roberta Łosia nawiązki na rzecz pokrzywdzonych oraz obciążył go kosztami postępowania. Wyrok jest prawomocny.
Z kolei postępowanie karne prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Śródmieście w związku z zarzutem naruszenia przez prof. Roberta Łosia praw autorskich jego magistranta z 2009 r., mgr Roberta Makowskiego (praca dyplomowa Dwudziestowieczny konflikt w Sudanie) w wydanej w roku 2013 przez PWN książce Konflikty w Sudanie zostało umorzone z mocy prawa z powodu 5-letniego okresu przedawnienia. Stało się tak, mimo że aż 67% tekstu pracy magisterskiej zostało przepisane do książki bez żadnego odniesienia. Powstała w ten sposób główna część książki, a przejęte fragmenty pokrywają strony od 37 do 142, czyli rozdziały 2, 3 oraz 4. Książka powinna być formalnie retraktowana (unieważniona) przez wydawnictwo, zaś uzyskanie tego jest obowiązkiem władz uczelni.
Robert Łoś, proszony o komentarz, odpisał m.in.: „Lepiej nie wyrokować jednostronnie, nie znając całokształtu sprawy, również związanej z działalnością WSMiP. W sprawie jest tyle niejasności, że jedyne co uzyskałem w obu sprawach w sądzie i prokuraturze to umorzenie sprawy”.
Nie dziwi mnie to wszystko, bo dla wielu prokuratorów plagiat naukowy to przestępstwo o niskiej szkodliwości społecznej. Ściganie karne naruszenia praw autorskich z urzędu przedawnia się po 5 latach od popełnienia, czyli praktycznie od wydrukowania splagiatowanego tekstu. Stąd postępowania prokuratorskie dotyczące wszelkich starszych niż 5 lat naruszeń prawa autorskiego są umarzane automatycznie z mocy prawa. Dotyczy to zarówno kolejnego plagiatu prof. Roberta Łosia, jak również plagiatu książki prof. Jacka Regini-Zacharskiego. Dlatego taka ważna jest rola „akademickiej Temidy”, którą nowe przepisy prawa o szkolnictwie wyższym z 2018 r. bardzo spowolniły i praktycznie wyjęły spod kontroli społecznej. Większość akademickich rzeczników dyscyplinarnych ma „gołębie serca” i uważa, że już „pogrożenie palcem”, jakim jest nagana, to wystarczająca kara dla plagiatora.
Dość często nadmierna ambicja nie jest powiązana z pracowitością i kroczy przed upadkiem. Maciej Paszyn od 2018 r. jest adiunktem Katedry Teorii Historii i Stosunków Międzynarodowych UŁ (kierownik: Radosław Bania, prof. UŁ). Z wykształcenia historyk (magisterium na UŁ w 1995 r.), doktorat na temat Reformy józefińskie w świetle relacji prasy polskiej okresu stanisławowskiego (promotor: prof. Jerzy Grobis) obronił w 2001 r. W 2016 r Wydawnictwo UŁ wydało jego doktorat drukiem. Od 2005 r. przez 13 lat pracował w Katedrze Badań Niemcoznawczych (kierownik: prof. Krzysztof A. Kuczyński), która została rozwiązana w wyniku wejścia przepisów antynepotycznych (z powodu zatrudniania ojca jako kierownika, syna i synowej jako podwładnych!).
W gorących dniach końca kwietnia 2019 r., kiedy wygasały dotychczasowe przepisy awansowe i złożono ponad 5 tysięcy wniosków habilitacyjnych, także dr M. Paszyn złożył swój do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. Przedstawił tam jako główne osiągnięcie naukowe monografię OPEC – Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej – znaczący gracz globalny czy regionalny monopolista, którą jakoby wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Książki nie ma do dzisiaj, a samo wydawnictwo na początku września 2019 r. energicznie zaprzeczyło, aby przyjmowało taki maszynopis do druku. Po wyjściu tego na jaw wniosek habilitacyjny został cofnięty.
Kiedy pod koniec lata 2019 r. jeden z profesorów uczelnianych wydziału, dr hab. Grzegorz Bywalec, zaczął przeglądać dorobek dr. Paszyna i kilka jego publikacji na chybił trafił sprawdził systemem antyplagiatowym, okazało się, że wszystkie są „trafione”. Każda z czterech prac zawierała liczne przejęcia. Sprawa stanęła we wrześniu na posiedzeniu wydziałowej Komisji Nauki i w rezultacie ówczesny prodziekan ds. nauki R. Machnikowski powiadomił o plagiatach ówczesnego dziekana dr. hab. Radosława Banię, prof. UŁ. Ten dwa dni później, 20 września 2019 r., przekazał komplet dokumentów dotyczący zarzutu przywłaszczenia autorstwa w czterech publikacjach rektorowi Różalskiemu. Rektor po pięciu dniach polecił rzecznikowi dyscyplinarnemu dr. hab. Jackowi Izydorczykowi, prof. UŁ, z Zakładu Postępowania Karnego wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Rzecznik po otrzymaniu dodatkowych, szczegółowych dokumentów, formalnie wszczął postępowanie 11 grudnia 2019 r. Maciej Paszyn był przesłuchiwany w końcu stycznia 2020 r. i przyznał się do naruszenia praw autorskich w artykule dostępnym w Internecie pt. Państwa OPEC w regionie Zatoki Perskiej wobec problemu zbrojeń i bezpieczeństwa regionalnego – wybrane aspekty, wydrukowanym w czasopiśmie „Studia Bezpieczeństwa Narodowego”, 2013, 4, (1), str. 301–318.
Prof. Jacek Izydorczyk 9 czerwca 2020 r. złożył do Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (RGNiSW) w Warszawie wniosek dyscyplinarny o ukaranie dr. M. Paszyna. Zażądał kary wydalenia z pracy na uczelni, uzasadniając, że jest to kara adekwatna, sprawiedliwa i wręcz najłagodniejsza z katalogu kar, które można zastosować wobec nauczyciela akademickiego popełniającego plagiat. Podkreślił, że jest to czyn bezprawny, zawiniony i jawnie karygodny. Stwierdził, że aczkolwiek dr Maciej Paszyn przyznał się i wyraził żal, to trzeba brać pod uwagę okoliczności, które towarzyszą popełnianiu plagiatu, czyli nasilenie złej woli sprawcy, uporczywość jego zachowania i fakt, że jest to kwalifikowana postać oszustwa. Jest to także najpoważniejszy delikt dyscyplinarny, jakiego może się dopuścić nauczyciel akademicki.
Jednak moim zdaniem, błędem rzecznika było to, że we wniosku dyscyplinarnym zarzucił dr. Paszynowi tylko jeden plagiat, zamiast opisać wszystkie odkryte naruszenia praw autorskich w czterech jego artykułach. Pokazałoby to Komisji Dyscyplinarnej, że to nie jest pojedyncza aberracja, ale swoista „technika pracy naukowej”.
Musiały upłynąć ponad dwa lata od złożenia wniosku, żeby w Warszawie tamtejsza Komisja Dyscyplinarna przy RGNiSW wydała orzeczenie dyscyplinarne. W międzyczasie, w semestrze letnim roku akademickiego 2021/2022, dr Paszyn nie przeszedł pozytywnej oceny pracowniczej na wydziale i w czerwcu 2022 r. rektor Elżbieta Żądzińska podpisała zwolnienie go z pracy. Niestety Dział Spraw Pracowniczych (dyrektor: mgr Małgorzata Wróblewska) wysłał wypowiedzenie listownie, zamiast przekazać je dziekanowi wydziału w celu osobistego wręczenia wieloletniemu pracownikowi uniwersytetu. Nawet w takich przykrych wypadkach powinny zostać zachowane zasady kurtuazji akademickiej. Dr Paszyn nie odebrał listu poleconego, co spowodowało, że decyzja rektora o wypowiedzeniu umowy o pracę nie została skutecznie doręczona z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Z tego powodu, zgodnie z prawem, następny dzień wypowiedzenia przypada na koniec semestru zimowego, czyli 28 lutego 2023 r. Do tego dnia dr Paszyn ma pracę. W październiku 2022 r. dziekan Machnikowski w końcu osobiście wręczył wypowiedzenie. Jednak nie jest to pożądana sytuacja, kiedy uczelnia uważa, że nic się nie stało, zaś plagiator nadal będzie prowadził zajęcia ze studentami. Czy ma to być przykład do naśladowania?
Rozprawa dyscyplinarna odbyła się pod koniec października br. Zespołowi Orzekającemu Komisji Dyscyplinarnej RGNiSW przewodniczyła prof. dr hab. n. med. Agnieszka Ziółkowska z Katedry Anatomii i Histologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Orzeczeniem z 16 listopada 2022 r. dr. Macieja Paszyna ukarano naganą z 15% obniżeniem uposażenia na rok. Zadziwiła mnie ta łagodna kara. Redakcja nie otrzymała jeszcze uzasadnienia, dlatego skomentujemy tę sprawę w jednym z następnych odcinków „Archiwum Nieuczciwości Naukowej”.
Profesorowi Jackowi Izydorczykowi chciałbym podziękować publicznie za pryncypialną postawę i obronę rzetelności naukowej na Uniwersytecie Łódzkim. I nie tylko.
Czy naprawdę żyjemy w czasach, kiedy plagiaty nie hańbią? Czy mamy takie braki kadrowe, że należy powoływać plagiatorów na wysokie stanowiska państwowe? Czy środowisko akademickie i rektorzy są „ślepi i głusi” na drastyczne nadużycia etyczne? Przecież one nie tylko naruszają wizerunek i prestiż samego uniwersytetu, ale szkodzą też Rzeczypospolitej.
Wróć