Mariusz Karwowski
Politechnika Gdańska dołączyła do elitarnego grona triumfatorów Akademickich Mistrzostw Polski. Od 2008 roku, czyli od momentu, gdy zmaganiom studentów nadano obecną formułę, zwyciężały tylko dwie uczelnie: Uniwersytet Warszawski (8-krotnie, w tym ostatnie trzy lata) i Akademia Górniczo-Hutnicza (3-krotnie).
Ten sezon był wyjątkowy nie tylko z tego powodu. Pandemia koronawirusa storpedowała plany organizatorów. Zgodnie z harmonogramem udało się rozegrać tylko lutowe AMP w futsalu i snowboardzie. Później, na dzień przed inauguracją, odwołano zawody w narciarstwie alpejskim i… nastała prawie półroczna przerwa. Rywalizację wznowiono dopiero pod koniec sierpnia, a zaległości odrabiano jeszcze w kolejnym roku akademickim. Ostatnie medale wręczono w połowie listopada.
Modyfikacji uległ nie tylko „rozkład jazdy”, ale i system punktacji. Do klasyfikacji generalnej wliczono występy we wszystkich imprezach cyklu, a nie – jak wcześniej – uwzględniając tylko 35 najlepszych startów. Ta zmiana wyszła na dobre studentom Politechniki Gdańskiej, którzy jako jedyni nie opuścili żadnych zawodów i uzyskali najlepszy w historii uczelni wynik. Od sześciu lat nieprzerwanie zamykający podium mistrzostw (wcześniej dwukrotnie zajmowali także drugie miejsce), wspięli się tym razem na sam jego szczyt, przerywając dominację UW i AGH. Gdańszczanie uzbierali 2687,5 pkt., o 301 więcej od UW i o 501,5 od sensacyjnego zdobywcy trzeciego miejsca – Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
– To historyczne osiągnięcie, na które mocno pracowała cała ekipa. Mieliśmy obawy związane z pandemią, ale rektor prof. Krzysztof Wilde przekonał nas, że póki się da, trzeba startować. Bardzo nas wspierał i dopingował. Początek wznowionego sezonu wyszedł nam wyśmienicie, a po udanym starcie postanowiliśmy nie odpuszczać do końca – cieszy się prezes AZS Politechniki Gdańskiej Andrzej Bussler.
Jego podopieczni dali mu jeszcze jeden powód do zadowolenia – pierwsze w historii podium w klasyfikacji medalowej. Z 11 złotymi, 10 srebrnymi i 12 brązowymi ustąpili jedynie historycznemu triumfatorowi UMCS (16-6-7) i Politechnice Łódzkiej (13-11-9).
Ekipa znad morza była najlepsza w siedmiu dyscyplinach. Wygrała, wśród kobiet i mężczyzn, rywalizację w trójboju siłowym i debiutującej w programie koszykówce 3 × 3. Do tego siódmy raz z rzędu triumfowała w żeglarstwie. Dołożyła też zwycięstwo w drużynowym rankingu lekkoatletów (u kobiet: UW) i w turnieju koszykarek (m: Uniwersytet Łódzki).
Do końcowej punktacji liczyły się wyniki osiągnięte w jeszcze 24 innych dyscyplinach: aerobiku sportowym (AWF w Krakowie), badmintonie (AWF Warszawa), biegach przełajowych (k: UWM Olsztyn, m: AWF Warszawa), brydżu (UW), ergometrze wioślarskim (k: Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, m: AGH), futsalu (k: Uniwersytet Jagielloński, m: Kolegium Jagiellońskie Toruńska Szkoła Wyższa), jeździectwie (Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu), judo (AWF Warszawa), karate (UP we Wrocławiu), kolarstwie górskim (k: Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, m: PWSZ w Tarnowie), piłce nożnej (k: Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, m: Uniwersytet Szczeciński), piłce ręcznej (k: Uniwersytet Gdański, m: Politechnika Opolska), pływaniu (k: UMCS, m: AGH) siatkówce (k: AWF w Warszawie, m: Uniwersytet Rzeszowski), siatkówce plażowej (k: Politechnika Poznańska, m: UW), snowboardzie (UJ), strzelectwie sportowym (UW) szachach (ALK), szermierce (PŚ), tenisie (k: ALK, m: UŁ), tenisie stołowym (k: AWF w Krakowie, m: Politechnika Rzeszowska), unihokeju (AGH), wioślarstwie (Akademia Morska w Szczecinie), wspinaczce (UW).
Wśród uczelni medycznych najlepszy okazał się Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Rywalizację uczelni społeczno-przyrodniczych wygrała Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego. W gronie wyższych szkół niepublicznych bezkonkurencyjna była Akademia Leona Koźmińskiego, zaś w klasyfikacji wyższych szkół zawodowych pierwsze miejsce zajęła PWSZ w Tarnowie. Wśród AWF-ów – AWF w Warszawie.
W klasyfikacji generalnej sklasyfikowano 133 uczelnie, czyli o 13 mniej niż przed rokiem.
Mariusz Karwowski
Fotoreportaż na III stronie okładki
To był najbardziej nietypowy sezon AMP-ów w historii. Tak naprawdę tylko początek wyszedł zgodnie z planem. Najbardziej szkoda nam narciarzy, którzy licznie przyjechali na zawody, a my musieliśmy je odwołać tuż przed startem. Potem nastał okres długiej niepewności. Czy uda się wznowić rozgrywki? Na jakich warunkach? Wszystko, co praktycznie było już gotowe, musieliśmy szykować od początku. Okazało się, że niektóre uczelnie nie pozwoliły nam na zorganizowanie mistrzostw w ich obiektach i trzeba było szukać nowych miejsc. Tak stało się z największą imprezą – AMP w lekkiej atletyce, które w tym roku miały zadebiutować na Stadionie Śląskim. Kolejny raz udowodniliśmy jednak, że w każdych warunkach umiemy się odnaleźć. Poza narciarstwem nie musieliśmy już niczego odwoływać. Organizatorzy spisali się bez zarzutu, choć nieraz musieli stawać na głowie. Tak było np. z biegami przełajowymi, gdy kilka godzin przed startem spora część komitetu organizacyjnego trafiła na kwarantannę. Warto podkreślić, że wszyscy przestrzegali ścisłego reżimu sanitarnego, dzięki czemu udało nam się zminimalizować ryzyko zakażeń.