Agnieszka Chacińska
Ubiegły rok IMol zakończył bardzo dobrze, gdyż zdobyliśmy sporo konkurencyjnych grantów, ocenianych przez międzynarodowych ekspertów, i mieliśmy subwencję pozwalającą te granty realizować. W naszym budżecie kwoty pochodzące z grantów stanowią ok. 75-80%. Pozostałą, mniejszą część, ale ważną, bo dającą podstawę funkcjonowania instytutu, w tym do pozyskiwania i obsługi administracyjnej grantów, a także w szczególności zapewnienia infrastruktury, stanowi subwencja ministra edukacji i nauki. W ubiegłym roku wyniosła ona ponad 4 mln złotych. W tym roku niestety jest znacznie niższa, bo tylko 1,3 miliona. Transze subwencji przysyłane od stycznia do czerwca 2023 z Ministerstwa Edukacji i Nauki były takie, jakbyśmy mieli dostać 4 miliony. Zatem gdy już nadeszła decyzja o jej ostatecznej wysokości, kazano nam zwracać „nadpłatę”. Oczywiście, złożyliśmy wniosek o umorzenie „długu”. Nasz wniosek został rozpatrzony pozytywnie.
Wszystko to dzieje się, ponieważ IMol dostał najniższą kategorię C w ostatniej ewaluacji instytucji naukowych. I to pomimo oczywistych, często mierzalnych, takich jak sukcesy w grantach, wskaźników naszych działań naukowych, nadzorowanych przez międzynarodową radę pod kierownictwem prof. Phillipa Sharpa, laureata Nagrody Nobla.
Sama ocena IMOL-u w ewaluacji była absurdalna i niesprawiedliwa. Od początku nie zgadzamy się z jej wynikiem i sprawa jest obecnie rozpatrywana przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Ewaluacja IMol dotyczyła tylko pięciu miesięcy naszej działalności, tymczasem ten okres nie wystarcza nawet na zdobycie środków na badania, bo konkursy grantowe trwają dłużej, nie mówiąc już o rekrutacji szefów grup naukowych i innych naukowców, samych badaniach i przeprowadzeniu procesu publikacyjnego. My dopiero rekrutujemy pracowników do naszych projektów, ale nawet ci, którzy już pracują, muszą mieć czas na badania (w naszej dziedzinie to średnio 4-5 lat) i przygotowanie publikacji.
Jesteśmy produktywnymi naukowcami, których praca jest szanowana i doceniana. Ci, którzy tworzą IMol, odnoszą sukcesy, mają publikacje w innych instytucjach, ale ewaluacja tych publikacji nie uwzględnia, tym samym karząc za mobilność, co samo w sobie jest kuriozum, wobec powszechnego promowania mobilności w nauce. Jako IMOL też już jesteśmy widoczni, np. na konferencjach międzynarodowych i w tworzących się konsorcjach europejskich. Środowisko międzynarodowe obserwuje nasze postępy i je docenia. Oprócz grantów NCN mamy już grant EMBO (Europejskiej Organizacji Biologii Molekularnej – red.). To nieduże pieniądze, ale bardzo plastyczne, za to prestiżowe i dające nam dwa granty instalacyjne dla liderów i stypendia finansujące 3 staże podoktorskie – do Polski do tej pory trafiło 6 takich stypendiów. To jest finansowanie skierowane na indywidualnych naukowców i ich projekty. Mamy też granty typu training networks z funduszy unijnych. Naprawdę duże granty zagraniczne, w szczególności z Unii Europejskiej, przyjdą z czasem, nie mam wątpliwości.
Mimo sukcesu w konkurencji o pieniądze grantowe, co zapewnia finansowanie praktycznie całości bezpośrednich kosztów badań, nie możemy działać bez subwencji ministerialnej. Środki na pokrycie kosztów pośrednich w projektach wynoszą w Polsce tylko około 20%, a nie 50-70%, jak w Stanach Zjednoczonych. To stanowczo za mało. Brakuje nam funduszy, które pokryłyby koszty obsługi badań, czyli infrastruktury laboratoryjnej, mediów, administracji, księgowości. Nasza rada nie potrafi zrozumieć, jak to jest możliwe, że tak dobre zespoły badawcze, przez nią rekomendowane i zdobywające konkurencyjne fundusze na badania, głównie publiczne, bo z Narodowego Centrum Nauki, nie mogą uzyskać publicznego wsparcia na podstawowe funkcjonowanie. Potrzebujemy tych pieniędzy, żebyśmy mogli wywiązać się z zobowiązań, które grantodawcy nałożyli na nas w konkursach, takich, jak zapewnienie podstawowej infrastruktury i administracji projektów. Potrzebujemy tych pieniędzy, aby dalej rozwijać IMol jako jednostkę z nauką na poziomie światowym. Nie jesteśmy już małym instytutem. W tej chwili mamy blisko 50 badaczy z 16 krajów. Połowę stanowią doktoranci.
Zeszłoroczna subwencja była bardzo ważna dla stworzenia IMol, ale równocześnie to było absolutne minimum potrzebne na założenie nowego instytutu. Większość działalności naukowej sfinansowały fundusze REMEDY, czyli Międzynarodowej Agendy Badawczej (program Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, środki unijne), która niejako stoi za powstaniem instytutu. Trzeba pamiętać, że w Europie czy USA założenie nowego instytutu badawczego pociąga wielokrotnie większe nakłady. Polska jako kraj, państwo i społeczeństwo dostała naprawdę dobry produkt, działający na światowym poziomie w nauce, której rozwój jest tak ważny dla gospodarki opartej na wiedzy.
Jestem przekonana, że instytuty naukowe, które nie prowadzą dydaktyki, powinny bazować na środkach konkurencyjnych, czyli grantach. A zupełna podstawa do działania może być dystrybuowana jako subwencja, w możliwie najprostszy sposób. Zasadnicza część wsparcia państwa powinno być połączona z skutecznością naukową. Najprostszym sposobem jest zwiększenie kosztów pośrednich w grantach ocenianych ekspercko, tak aby przejęły one rolę subwencji.
Notował Piotr Kieraciński