Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na koniec ubiegłego roku na kierunkach informatycznych studiowało w Polsce prawie 67,5 tys. osób. To nieco więcej niż w poprzednich dwóch latach (w 2020 – 66,4 tys., w 2019 – 63,4 tys.), ale znacznie mniej niż w latach 2017–18, gdy było ich ponad 78 tys., nie mówiąc już o pierwszej dekadzie tego wieku (101,8 tys. w 2006 r.). W odniesieniu do studentów I roku w 2017 r. osiągnęliśmy poziom z 2006 r. (ok. 25 tys.), po czym nastąpił spadek (do 18,9 tys. w 2019) i ponowne odbicie (19,8 tys. w 2020). Tak drastycznej dynamiki nie widać wśród absolwentów informatyki. Od rekordowego w tej grupie roku 2018 (12 147 osób), liczba opuszczających mury uczelni nie spadła poniżej 10 tys. (na koniec ub.r. 11,3 tys.). Odsetek absolwentów kierunków ICT (3,7%) jest u nas wprawdzie niższy niż w UE, ale tylko minimalnie (3,8%).
Jak raportuje Ośrodek Przetwarzania Informacji, w ostatniej dekadzie liczba prac dyplomowych na kierunkach informatycznych zwiększyła się z 7,9 tys. w 2010 r. do blisko 12 tys. w latach 2017–2019. Ostrożne szacunki mówiły, że w przyszłym roku będzie ich 13,5 tys., ale był to raczej nadmierny optymizm. Tematyka sztucznej inteligencji pojawia się w 5% rozpraw.
O tym, że kształcenie informatyczne nie nadąża za potrzebami rynku świadczą dobitnie dane Eurostatu. W latach 2006–2021 liczba specjalistów sektora ICT na kontynencie wzrosła o ok. 90%. Na początku tego okresu stanowili 2% ogółu zatrudnionych, a teraz ten odsetek wynosi już 3,8%. Z prostego rachunku wynika, że aby wyrównać zapotrzebowanie z ostatnich 15 lat, powinniśmy w Polsce kształcić około 20 tys. absolwentów rocznie.
W Polsce pracuje obecnie 280 tys. informatyków, z czego blisko połowa (125 tys.) w województwie mazowieckim. Specjaliści w tej dziedzinie stanowią w naszym kraju niższy odsetek siły roboczej niż średnia unijna. Warto jednak zauważyć, że nastąpił wzrost udziału kobiet (do 19%). Raporty oparte na innych metodologiach podają znacznie większe wartości. Publikacja Emerging Europe Future of IT donosi, że w szeroko rozumianej branży ICT zatrudnionych jest 491 tys. osób, co oznacza wzrost w ciągu ostatnich 6 lat o prawie… 300%. Z kolei według PMResearch już w 2018 r. w zawodach informatycznych pracowało blisko 600 tys. ludzi. Zapotrzebowanie na nich najlepiej widać w ofertach pracy. Z danych No FluffJobs wynika, że w 2021 r. opublikowano w Polsce prawie 100 tys. ofert pracy dla informatyków, czyli ponad dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Tymczasem prawie połowa zatrudnionych w Polsce w tej branży była ostatnio kuszona przez zagranicznych pracodawców (raport Branża IT 20221/22).
Software Development Association Poland wylicza, że w sektorze IT deficyt pracowników wynosi już około 350 tys. osób. W samym tylko obszarze cyberbezpieczeństwa brakuje nawet 17,5 tys. pracowników. Niedobór specjalistów istotnie wpływa na absorpcję technologii cyfrowych przez przedsiębiorstwa. Udział ekspertów w tej dziedzinie wśród ludności aktywnej zawodowo plasuje nas w UE jedynie przed Rumunią i Grecją. Można spojrzeć na to pozytywnie: tak niska pozycja wskazuje, że nasz rynek pracy, jeśli chodzi o ICT, pozostaje daleki od wysycenia. Optymizm rośnie jeszcze bardziej, gdy zdamy sobie sprawę, że do końca tej dekady, zdaniem Komisji Europejskiej, trzeba będzie wykształcić dodatkowych 11 mln nowych pracowników ICT. Tyle że nie wiadomo, kto będzie miał to zrobić. Jeśli minimalne wynagrodzenie profesora uczelni publicznej wynosi 6,4 tys. zł, a aktualne zarobki w branży ICT oscylują od 14,5 tys. do 21 tys. zł (wg NoFluffJobs), to praca w akademii przestaje być atrakcyjna. Dla porównania w ub.r. na Politechnice Warszawskiej nauczyciele akademiccy zarabiali średnio 11,2 tys. zł, zaś na Uniwersytecie Warszawskim 7,1 tys. zł.
Dodatkowo, jak wskazał raport NIK z 2020 r., na uczelniach brakuje urządzeń informatycznych, oprogramowania oraz narzędzi do pracy online. To, że niewiele się od tamtego czasu zmieniło, dobitnie pokazała pandemia.
MK