logo
FA 11/2020 Okolice nauki

Marek Misiak

Prawda jak horyzont

Prawda jak horyzont 1

Współczesna fascynacja literaturą i kinem „opartymi na prawdziwych wydarzeniach” jest łatwo dostrzegalna. W amerykańskim kinie i serialach formuła „based on true events” gwarantuje poszerzenie grona odbiorców. Zabrzmi to wyższościowo i złośliwie, ale bawi mnie, w jak dużym stopniu wykształceni skądinąd ludzie podchodzą do niej bezkrytycznie, podczas gdy dana książka lub film z rozumianą po arystotelesowsku „prawdą” ma niewiele wspólnego. Taki disclaimer (tak w USA nazywana jest tego rodzaju plansza w czołówce filmu lub serialu) do niczego bowiem nie zobowiązuje – znakomitym przykładem jest horror Demon: Historia prawdziwa (2005, reż. Courtney Solomon), w którego przypadku rzekome „true events” zostały wzięte z artykułu prasowego opublikowanego prawie sześćdziesiąt lat po opisanych w nim rzekomych „faktach” i są najprawdopodobniej czystym wymysłem (tyle że rozpowszechnionym na łamach gazety).

Zjawiskiem pozytywnym jest natomiast renesans książkowego reportażu w najróżniejszych odmianach: od czystej rozrywki posługującej się tą formą bardziej dla dodania atrakcyjności, aż po prawdziwe dzieła literatury non-fiction. Jednocześnie jednak czytelnicy coraz częściej podejmują się weryfikacji treści reportażu i w debatach będących pokłosiem takiego fact-checkingu w centrum uwagi znajduje się kategoria prawdy. Izabella Adamczewska-Baranowska podjęła się przede wszystkim próby usystematyzowania tego, w jaki sposób ważniejsi polscy i wybrani zagraniczni autorzy książek reportażowych pojmują wierność rzeczywistości, jak odnosi się to do podstawowych koncepcji prawdy w filozofii i nauce o kulturze oraz – co nie mniej istotne – jakie są relacje między reportażem i powieścią.

Cenne jest naświetlanie powyższych problemów z punktu widzenia zwrotu performatywnego, dzięki temu rozważania nie rozmywają się w postmodernistycznym relatywizmie (nawiasem mówiąc, popadanie weń jest dla mnie dowodem płytkiego rozumienia postmodernizmu jako nurtu myślowego), ale też nie są naiwnym wołaniem o jakąś mgliście rozumianą, nową Nową Rzeczowość. Pozwala to wyzwolić się z wartościowania opartego na opozycjach prawda – fałsz lub prawda – fikcja, a przy tym nie chodzi o to, że prawda nie ma znaczenia lub jest tylko czysto subiektywnym konstruktem, ale o to, że odwzorowanie zewnętrznej rzeczywistości w skali jeden do jednego jest tylko jednym z wymiarów prawdy. Najlepszymi, moim zdaniem, przykładami innych wymiarów prawdy są w książce łódzkiej autorki pozycje amerykańskie: Depesze Michaela Herra (1977) i Pieśń kata Normana Mailera (1979). Herr dał świadectwo prawdzie wewnętrznej, duchowemu spustoszeniu, jakie w amerykańskich żołnierzach (i towarzyszących im dziennikarzach) poczyniła wojna wietnamska; Mailer dotarł zaś do prawdy o ludzkich motywach i motywacjach (pisał o Garym Gilmorze, straconym w 1976 roku w Utah za zabójstwo).

Rozważania o rozmytej granicy między dziennikarstwem a literaturą mają z kolei dwa inne mocne punkty: partie genologiczne (przy czym autorka ma świadomość, że „twarda” genologia odeszła w przeszłość wraz ze strukturalizmem) oraz krótkie omówienie historii i istoty New Journalism, w tym (co rzadko spotykane w polskim piśmiennictwie) nieoparte na stereotypach wyjaśnienie znaczenia pojęcia gonzo journalism. Wreszcie – co szczególnie ważne dla czytelnika-niefachowca – publikacja ta kreśli szeroką panoramę polskiego reportażu od jego początków aż po czasy współczesne. Po lekturze pozostaje usiąść z kolorowym markerem nad pierwszą częścią bibliografii (listą analizowanych tekstów) i po prostu zaznaczyć te, których jeszcze (wstyd!) się nie zna. Ja sam już zacząłem lekturę Rolling Nowhere Teda Conovera (1984), klasyki współczesnego amerykańskiego reportażu. Łże-reportaże i prawdziwe fikcje to książka, którą warto czytać naprawdę uważnie, pączkuje w nowe lektury.

Marek Misiak

Izabella ADAMCZEWSKA-BARANOWSKA, Łże-reportaże i prawdziwe fikcje. Powieść dziennikarska i reportaż w czasie postprawdy i zwrotu performatywnego, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2020.

Wróć