logo
FA 10/2022 felietony

Leszek Szaruga

Wielkość Rosji

Wielkość Rosji 1

Fot. Stefan Ciechan

Rosja obezwładnia swą wielkością, choćby tylko w rozumieniu przestrzennym: to najrozleglejsze na planecie państwo, nieustannie mające apetyt na wchłanianie w swój obszar kolejnych terytoriów. Znamy to porzekadło: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”. Ale to drobiazg. W prześmiewczej, choć mającej swe poważne podłoże pioseneczce, pojawia się szersza perspektywa: „Nad Kitajem niebo sinije/ eto jeszczo nie Rosija,/ chot’ pohoża na Rosiju,/ eto wsio że nie ona”. Podobnie z Kanadą: „Nad Kanadoj niebo sinije/ eto jeszczo nie Rosija…”. Przejmując po Bizancjum „rzymskie” ambicje i rysując wizję Moskwy jako Trzeciego Rzymu, władcy ówczesnego imperium planowali zajęcie Konstantynopola – z okazji chrztu wnuka Katarzyny Wielkiej nie przypadkiem wybity został medal z podobizną ozdobionej krzyżem prawosławnym Hagia Sofii; osadzenie władcy rosyjskiego na tronie w Stambule miało być zwieńczeniem podporządkowania Rosji Bałkanów. Z kolei Syberię na dobre opanowała Rosja dopiero w XVIII stuleciu. Wtedy też, ostatecznie w roku 1784, opanowała Alaskę, którą odprzedała USA niecałe sto lat później za niewiele ponad 7 milionów dolarów, co zapewne współcześnie traktowane być musi jako budzący grozę wybryk polityczny.

Próba ogarnięcia Europy po I wojnie światowej (powstania w Niemczech, utworzenie przyczółka na Węgrzech itp.) skończyła się niepowodzeniem spowodowanym zatrzymaniem marszu Armii Czerwonej przez Polskę w roku 1920. Ostatecznie po II wojnie światowej obszar panowania Rosji obejmował niemal wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej – wydostała się z tej pułapki Jugosławia oraz, po przegranej przez komunistów wojnie domowej, Grecja. Próby instalowania prokremlowskich władz w Afryce, Azji oraz Ameryce Południowej nie można nazwać sukcesem. Zaś w efekcie przemian po roku 1989 i rozwiązania Związku Sowieckiego odpadły z korpusu kraje bałtyckie, Ukraina i (przynajmniej formalnie) Białoruś oraz kraje azjatyckie, zaś Moskwa musiała stoczyć krwawe wojny o utrzymanie władztwa na Kaukazie. Związek Sowiecki przemianowany został na Federację Rosyjską, co, przynajmniej teoretycznie, pozwala myśleć o suwerenności poszczególnych krajów wchodzących w jej skład. Można – skrótowo rzecz ujmując – uznać, że kolosalne imperium zaczęło się kruszyć, ale o rozpadzie całego spadku po imperium carskim mówić wciąż nie sposób, choć cała niemal strefa, określana przez rosyjskich polityków mianem „bliskiej zagranicy”, w zasadzie wymknęła się spod kontroli Kremla. O przegranej Rosji w zimnej wojnie przesądziło przede wszystkim jej ekonomiczne, a tym samym technologiczne zacofanie.

Niemniej w 2007 roku okręty rosyjskie zainstalowały flagę Rosji na dnie Arktyki, pod biegunem północnym. Rosja rozbudowuje też jednostki wojskowe przeznaczone do walk w warunkach arktycznych. Pod władzą Putina trwa szarpanina zmierzająca do restauracji imperium (Gruzja, Mołdawia), co bez podporządkowania sobie Ukrainy wydaje się nieosiągalne, a co też sprawia, że Moskwa musi traktować suwerenność tego kraju jako casus belli. Rozpoczęta przez zajęcie Krymu w 2014 roku wojna „hybrydowa” jest obecnie wojną z udziałem regularnych formacji wojskowych, co sprawiło, że przestała już być marginalnym zjawiskiem lokalnym, lecz stała się, z powodu skutecznego oporu Ukrainy, sprawą globalną, angażującą w mniejszym lub większym stopniu całość społeczności międzynarodowej.

Tym samym i Ukraina zyskała – co najmniej na arenie europejskiej – status gracza o poważnym potencjale politycznym, wspartym zasobami surowcowymi, wydajnym rolnictwem i sprawną armią, co w oczywisty sposób jest sprzeczne z zamiarem Putina zlikwidowania ukraińskiej państwowości, tym bardziej że w swych wyborach opowiadała się za związkiem z Zachodem. Efektem wojny jest też scementowanie społeczeństwa ukraińskiego, w którym dotąd silne były, choć nie dominujące, postawy prorosyjskie. Nie bez znaczenia wydaje się też fakt, że obnażenie słabości militarnej Rosji otwiera atrakcyjną alternatywę dla krajów, które zrezygnowały ze swej niepodległości, wiążąc się z rosyjską federacją, a to oznaczałoby powstanie tendencji odśrodkowych, na skutek których Rosja mogłaby ulec dalszemu rozpadowi, by skurczyć się do rozmiarów Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i ostatecznie zostać zmuszona do rezygnacji z ambicji mocarstwowych.

Decyzja Putina o próbie rewitalizacji imperium może zatem doprowadzić w perspektywie najbliższych dziesięcioleci do klęski Rosji, która, w odróżnieniu od potęg zachodnich, przede wszystkim Anglii i Francji, nie przyswoiła lekcji nakazującej w imię ocalenia mocarstwowości rezygnację z imperium. A jednocześnie, gdyby ów proces miał postępować, na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej pojawi się w drugiej połowie XXI stulecia nowy gracz, którego potencjał pozwala przewidywać, że miałby – zarówno w regionie, jak w Unii Europejskiej – głos równie znaczący jak dotychczasowe mocarstwa zachodnioeuropejskie, a nie pozostawać peryferyjnym obszarem wspólnoty międzynarodowej.

To, oczywiście, jedynie możliwość, ale niepozbawiona silnych podstaw.

Wróć