logo
FA 10/2021 w świecie ocen i recenzji

Marek Kosmulski

Recenzent też człowiek

Recenzent też człowiek 1

Fot. Stefan Ciechan

Za rzetelną powinniśmy uważać recenzję, która dobrze służy celowi, w którym została napisana. Jeżeli manuskrypt wymaga poprawek, to recenzent powinien wskazać konkretne słabe punkty i ewentualnie zasugerować, jak je poprawić. Jeżeli manuskrypt w ogóle nie nadaje się do druku, to obowiązkiem recenzenta jest uzasadnienie takiej decyzji.

Ten tekst dotyczy wyłącznie recenzji manuskryptów nadsyłanych przez autorów do czasopism naukowych, na podstawie których redaktor podejmuje decyzję o przyjęciu manuskryptu do druku, jego odrzuceniu, ewentualnie o odesłaniu do autora w celu wprowadzenia poprawek zgodnie z zaleceniami recenzenta. Takie recenzje są anonimowe, a recenzenci nie otrzymują za nie pieniędzy. Jest wiele innych rodzajów recenzji, także naukowych, np. recenzje w postępowaniach awansowych, ale one rządzą się zupełnie innymi prawami.

W komentarzach na forach internetowych powtarza się parę poglądów na temat recenzowania manuskryptów w czasopismach naukowych, z którymi się głęboko nie zgadzam, a które można streścić następująco:

1. Krótkie recenzje są nierzetelne, zaś długie recenzje są rzetelne.

2. Recenzje odesłane do redakcji w ciągu paru dni są nierzetelne, zaś recenzje, na które redaktor i autor muszą czekać całymi miesiącami, są rzetelne.

3. Słabe czasopisma mają słabych (nierzetelnych) recenzentów, zaś dobre czasopisma mają dobrych (rzetelnych) recenzentów.

Oczywiście nie ma ścisłej definicji rzetelnej recenzji i to może być powodem rozbieżności. Za rzetelną powinniśmy uważać recenzję, która dobrze służy celowi, w którym została napisana. Jeżeli manuskrypt wymaga poprawek, to recenzent powinien wskazać konkretne słabe punkty i ewentualnie zasugerować, jak je poprawić. Jeżeli manuskrypt w ogóle nie nadaje się do druku, to obowiązkiem recenzenta jest uzasadnienie takiej decyzji.

Komentarze w Internecie są na ogół anonimowe, więc trudno rozstrzygnąć, czy powyższe #1-3 to opinie dużej grupy internautów, czy też pochodzą one od niewielkiej liczby bardzo aktywnych użytkowników. Stwierdzenia #1-3 mogą stwarzać pozory powszechnie obowiązujących poglądów i rzadko ktoś się im przeciwstawia, więc chciałbym je skomentować. Nie twierdzę, iżby miało być odwrotnie (krótkie recenzje są rzetelne itd.), lecz raczej uważam, że brak jest wyraźnej korelacji między rzetelnością a długością recenzji lub czasem, jaki upłynął między wysłaniem manuskryptu do recenzenta a odesłaniem recenzji.

Ad 1. Winston Churchill powiedział, że potrzeba wielu godzin, by przygotować przemówienie trwające 10 minut, ale wystarczy 10 minut, by przygotować przemówienie trwające parę godzin.

a. Jeżeli manuskrypt jest doskonały, to naprawdę wystarczy kliknąć „Accept”. Ewentualne szukanie dziury w całym w najlepszym wypadku tylko opóźni publikację, ale też autor może wprowadzić w manuskrypcie zmiany na gorsze, chcąc zadowolić recenzenta i szybko opublikować pracę. To wcale nie jest oczywiste, że recenzent musi być mądrzejszy od autora.

b. Jeżeli manuskrypt jest bardzo słaby, splagiatowany, zawiera ewidentne błędy itd., to wystarczy parę zdań wyjaśniających o co chodzi. W plagiacie recenzent nie musi, a nawet nie powinien poprawiać literówek!

c. W niektórych czasopismach recenzent wypełnia wielopunktową ankietę, w której zawarta jest szczegółowa charakterystyka manuskryptu. Te ankiety pomija się w statystykach dotyczących długości recenzji, a autorzy rzadko je czytają.

d. Krótka recenzja to oszczędność czasu dla autora i redaktora, ale przede wszystkim pewność, że najważniejsze uwagi nie utoną w morzu trzeciorzędnych detali.

e. Recenzent ma obowiązek uszanować niezależność intelektualną autora. Wytykać błędy, a nie kształtować autora na obraz i podobieństwo swoje.

Optymalna długość recenzji zależy od wielu czynników. Często ten sam manuskrypt otrzymuje dwie recenzje o krańcowo różnych długościach, ale nie można na tej podstawie rozstrzygać o ich rzetelności. Czasem recenzent napisze kilka ogólników, które równie dobrze można odnieść do każdego manuskryptu i formalnie ma „zaliczoną” kolejną recenzję. Takie recenzje są na ogół krótkie, ale stanowią patologiczny margines. Być może ktoś dostał tego typu recenzję i teraz uważa, że wszystkie krótkie recenzje są nierzetelne. W taki właśnie sposób powstają fałszywe stereotypy.

Supermeni czy anioły?

Ad 2. Nie uwierzę, że recenzent, który odsyła mi recenzję po trzech miesiącach, zajmował się przez cały ten czas recenzowanym manuskryptem. Czas, jaki można i trzeba poświęcić na zrecenzowanie statystycznego manuskryptu, to jedna dniówka, czyli ok. osiem godzin, bez względu na to, czy recenzja jest wysyłana po trzech dniach, czy po trzech miesiącach. Wliczam w to tylko czytanie manuskryptu i pisanie recenzji, nie wliczam czasu potrzebnego na zdobycie niezbędnej wiedzy, bo tę recenzent już posiada, inaczej nie powinien się podejmować recenzowania. W ten sposób można rzetelnie zrecenzować ok. 50 manuskryptów rocznie bez uszczerbku dla innej działalności. To wyłącznie kwestia indywidualnego stylu działania, czy recenzent realizuje zaproszenia na bieżąco i nie przyjmuje kolejnych zaproszeń, dopóki nie skończy wcześniej zadeklarowanych recenzji, czy też przyjmuje kolejne zaproszenia, mając świadomość, że nie dotrzyma terminów. Długi czas oczekiwania na recenzję nie musi oznaczać, że praca była przez cały ten czas u recenzenta. Czasami redaktorowi bardzo trudno jest znaleźć chętnych do zrecenzowania manuskryptu, zaproszeni potencjalni recenzenci odmawiają, ignorują zaproszenia lub przyjmują je, ale nie przysyłają recenzji. Redaktor nie ma żadnych narzędzi do zdyscyplinowania niesfornych recenzentów, może najwyżej zaprosić kolejnych z trudnym do przewidzenia skutkiem. Jest to jeden z najpoważniejszych problemów w systemie peer review. W rezultacie zdarza się, że autor otrzymuje recenzję po trzech miesiącach, ale recenzentowi jej napisanie zajęło tylko trzy dni, a autor nigdy się o tym nie dowie.

Ad 3. Odnoszę wrażenie, że autorzy niektórych komentarzy uważają recenzentów za supermenów czy wręcz nadludzkie istoty – w dobrych czasopismach anielskie – piszące długie i rzetelne recenzje, co jednak zajmuje im dużo czasu, zaś w złych czasopismach szatańskie – piszące krótkie i nierzetelne recenzje, a w dodatku odsyłające je błyskawicznie. Tymczasem recenzenci są zwykłymi naukowcami, którzy zostali wytypowani przez elektroniczny system wspomagania pracy redaktorów i te zaproszenia przyjęli, bo akurat nie są przeciążeni codziennymi obowiązkami, a manuskrypt dotyczy tematu, w którym czują się ekspertami. Dla autora są oni anonimowi (teoretycznie, bo w praktyce często łatwo zgadnąć, kto jest recenzentem), ale redaktor zna ich z imienia i nazwiska. Dzisiejszy recenzent mojego manuskryptu musi liczyć się z tym, że za miesiąc lub za rok role się odwrócą. Redakcje poszczególnych czasopism nie mają recenzentów na wyłączność. Są nieliczni naukowcy, którzy poza tematem manuskryptu i obciążeniem innymi zajęciami uzależniają podjęcie się recenzowania także od tytułu czasopisma i np. za żadne skarby nie napiszą recenzji dla „drapieżców”. Na ogół jednak ci sami recenzenci piszą recenzje dla różnych czasopism, raz dłuższe, raz krótsze, czasem odsyłają je po paru dniach, a niekiedy po paru tygodniach. Nie wszystkie recenzje, które wyszły spod tego samego pióra, są równie dobrze napisane, ale trudno uwierzyć, że dobry dr Jekyll automatycznie przeobraża się w demonicznego pana Hyde’a, gdy ma napisać recenzję do czasopisma o niskim IF lub czasopisma podejrzanego o „drapieżność”.

Prof. dr hab. Marek Kosmulski, chemik, Wydział Elektrotechniki i Informatyki Politechniki Lubelskiej

Wróć