materiał partnera
Spotkanie koordynatorów uczelnianych Programu „Nowoczesne Zarządzanie Biznesem” z udziałem prezesa Krzysztofa Pietraszkiewicza (ZBP), prof. Jana Szmidta (KRASP) oraz Piotra Muellera (MNiSW), czerwiec 2018 roku.
Po raz pierwszy widzimy się nie w towarzystwie rektorów, lecz sam na sam. Proszę szczerze powiedzieć, co pan sądzi o towarzystwie akademickim?
Mam ten zaszczyt, że od czasów studiów w żadnym momencie nie przerwałem kontaktów ze środowiskiem akademickim. Czy w okresie początku przemian polityczno-gospodarczych, czy później, podczas budowy nowoczesnego systemu bankowego w Polsce – zawsze utrzymywałem kontakty z ekonomistami, prawnikami, specjalistami od teleinformatyki i wieloma innymi przedstawicielami środowiska akademickiego. Często spotykam się z opiniami, że nasze uczelnie nie reprezentują najwyższego poziomu w świecie, wówczas mówię, że to nie krasnoludki dokonały przemian w Polsce, ale w ogromnej mierze naukowcy i ukształtowani przez nich absolwenci uczelni. Oczywiście były inne instytucje i osoby: świat kultury, Kościół, Jan Paweł II, ale niewątpliwie mądrość kształtowała się w uczelniach. Przy różnych deficytach, które musimy nadrobić, akurat dorobek naszego szkolnictwa wyższego z pewnością mogę uznać za atut transformacji. Wierzę, że sytuacja kryzysowa, w której się znaleźliśmy z powodu pandemii, kryzysu ekonomicznego i klimatycznego, może zostać przezwyciężona tylko i wyłącznie przy mądrym współdziałaniu liderów różnych środowisk ze światem nauki. Jesteśmy dużym krajem z ogromną rzeszą ludzi poza granicami, a wciąż identyfikujących się z Polską. Musimy odgrywać odpowiednią do tego rolę w świecie, dlatego ważna jest współpraca międzynarodowa, niezbędne są więc odpowiednie nakłady na naukę. To leży w naszym strategicznym interesie.
Dlaczego zależy panu na kontaktach ze światem nauki?
Uczelnie są dla gospodarki i banków ważnym partnerem i często klientem. To nie tylko duża grupa ludzi, ale także działalność gospodarcza, którą trzeba rozliczać i zapewnić jej odpowiednią alokację środków. Dziesięć lat temu poziom ubankowienia w Polsce niewiele przekraczał 50%, dzisiaj to ponad 90%. Na początku transformacji było to 20%. Przeszliśmy całą epokę. Wprowadziliśmy Polaków w świat nowoczesnej bankowości i gospodarki elektronicznej, dając im własne klucze do banków – konta internetowe. Dziś ponad 12 milionów korzysta z bankowości mobilnej na swoich telefonach. „Zapędziliśmy” urządzenia mobilne do pracy. Są one dziś mocniejsze od komputerów, które zaprowadziły człowieka na księżyc. Do kogo mogliśmy się zwrócić, żeby to zrealizować? Do osób najlepiej wykształconych, czyli absolwentów uczelni. Studenci są nośnikami postępu. To oni niosą innowacje dalej. Dlatego w Polskim Forum Akademicko-Gospodarczym kładę taki nacisk na współpracę z uczelniami, bo wiem, ile wynalazków, rozwiązań, które ułatwiają nam życie, powstaje właśnie tam.
Dotychczas rozmawiamy o działalności statutowej uczelni i banków. Tymczasem banki mają też różne programy akademickie, które wykraczają poza ich podstawową działalność biznesową.
Właściwie wszystkie banki mają program współpracy z uczelniami. Dotyczą one różnych zagadnień, np. ekonomicznych i zarządzania czy też dokształcania kadr lub nowych rozwiązań technologicznych. Czasami są to specjalne programy treningowe prowadzone przez uczelnie dla pracowników danego banku. Banki rekrutują już w czasie studiów najlepszych studentów do pracy. Młodzi, ze względu na swoją dynamikę, dostrzegają znacznie więcej możliwości rozwiązywania różnych spraw niż doświadczeni pracownicy, znający ograniczenia. Fluktuacja kadr w sektorze bankowym w niektórych latach sięgała 30% rocznie, bo potrzebowaliśmy ludzi, którzy potrafili korzystać z komputerów, znali języki, potrafili stosować nowe metody uprawiania relacji marketingowych, lepiej rozumieli światową gospodarkę. Bankowość reaguje bardzo mocno na cykle w gospodarce. Gdy był kryzys koreańsko-rosyjski w latach 1998-2002, zwolniliśmy kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Później przyjęliśmy część z nich z powrotem, ale częściowo sięgnęliśmy do absolwentów uczelni.
Jako Związek Banków Polskich i Warszawski Instytut Bankowości oraz Centrum Prawa Bankowego i Informacji mamy podpisane umowy ze 130 uczelniami o realizacji Programu „Nowoczesne Zarządzanie Biznesem” czy „Bankowcy dla Edukacji”. Chodzi o to, aby do studentów docierała wiedza o nowoczesnych systemach rozliczeniowych, bankowości elektronicznej, zarządzania informacją, cyberbezpieczeństwa.
Czy uszeregowałby pan kilka kompetencji, których przedsiębiorcy oczekują od absolwentów uczelni?
W maju 1980 roku byłem jednym ze współorganizatorów forum absolwentów województwa jeleniogórskiego. Pamiętam tę datę, bo wtedy urodził się mój starszy syn. Dyskutowaliśmy z lekarzami, ekonomistami, jak są wykorzystywane ich kompetencje. Zatem ten temat nurtuje mnie od wielu lat. Na kongresie studenckiego ruchu naukowego dyskutowaliśmy, jak kształtować programy nauczania, wprowadzać języki obce. Kiedy przyszedłem do bankowości w 1991 r., jednym z pierwszych moich działań było wprowadzenie w Polsce w 1994 roku standardów kwalifikacyjnych polskiej bankowości. Poprosiliśmy uczelnie, aby wzięły je pod uwagę w swoich programach kształcenia. Teraz przewodniczę Sektorowej Radzie ds. Kompetencji w sektorach bankowym i ubezpieczeniowym.
Niewątpliwie w pierwszej trójce są kompetencje cyfrowe, umiejętność pracy w grupach i organizacji grup elastycznych, inteligentnych, sprytnych, twórczych, gdzie do pewnych rozwiązań dochodzi się w sposób niekonwencjonalny oraz kompetencje polegające na umiejętności kojarzenia osiągnięć z różnych sfer do tego, by realizować cele gospodarcze, które mamy do osiągnięcia. Jednak należy ten zestaw rozszerzyć choćby o kompetencje cywilizacyjne. Sprawy zielonej ekonomii, dewastacji środowiska naturalnego, suszy, czystej wody nie są wydumane. Są w Polsce regiony, które wymagają interwencji ekonomicznej czy społecznej, bo zamierają. A to nie jest tylko zadanie rządu czy samorządu. Za przyszłość kolejnych pokoleń odpowiadamy wszyscy, oczywiście w pewnym zakresie. Rozumienie wyzwań, przed którymi stajemy, jest konieczne.
Mówi pan o najbardziej ambitnych absolwentach, wąskiej grupie.
Nie, mówię o całej rzeszy. Świat zmienia się niezwykle szybko. Oczywiście największa odpowiedzialność spocznie na grupie liderów, ale wszyscy absolwenci muszą być gotowi na dokształcanie się, zmianę zawodu, uczenie się całe życie. Pracownicy naukowi muszą umieć przekazywać taką wiedzę i kompetencje.
Od dwóch lat mamy nową ustawę. Powołano rady uczelni, w których połowa członków to ludzie z otoczenia szkolnictwa wyższego.
Zanim zostałem przewodniczącym rady Politechniki Warszawskiej, miałem przyjemność kilkanaście lat zasiadać w Konwencie PW, gdzie reprezentanci biznesu i administracji kontaktowali się z kadrą uczelni. Uważam, że rady to znakomite rozwiązanie.
Czy rada i konwent to w gruncie rzeczy to samo?
Nie. Rada jest ciałem nielicznym, to raptem cztery osoby spoza uczelni. Politechnika Warszawska przygotowuje kadry dla wielu dziedzin życia gospodarczego i społecznego. Te kilka osób z rady nie jest w stanie kompetentnie doradzać we wszystkim. Równocześnie rada ma pewne kompetencje decyzyjne, doradcze i kontrolne, których konwenty nie mają – może wskazywać kandydata na rektora. Na szczęście na Politechnice chyba każdy wydział ma jakąś radę konsultacyjną. Zatem opowiedzieliśmy się za równoczesnym do Rady Uczelni funkcjonowaniem konwentu PW.
Jak pan ocenia możliwość wpływu na wybór rektora?
Na politechnice udało się przeprowadzić wybór rektora z zachowaniem dobrej tradycji i dorobku organizacyjnego uczelni w tym właśnie zakresie. Cenię tradycję uczelni, ale także jej otwartość na nowości, na wprowadzanie nowych narzędzi i rozwiązań. Byłem mile zaskoczony tym, kogo senat uczelni skierował do rady ze środowiska uczelni: ludzi o dużym dorobku, ale też mających perspektywę wielu lat pracy w uczelni. To bardzo zmotywowało mnie do przyjęcia propozycji przewodniczenia radzie. Z drugiej strony dobrze odebrałem zaproszenie przedsiębiorców, którzy legitymują się konkretnym dorobkiem w swojej karierze zawodowej. Tworzymy grono, które chce wspierać modernizację uczelni, żeby osiągnęła sukces jako uczelnia badawcza i konsekwentnie budowała swój potencjał materialny, intelektualny, kapitał ludzki.
Czy prawo gospodarcze pomaga we współdziałaniu biznesu z uczelniami, czy wprost przeciwnie?
Mamy tutaj wiele do zrobienia. Np. powinno być w nim uwzględnione prawo do ryzyka, do podjęcia projektu, który może się nie powieść. Dopracowaliśmy się w Polsce pewnych instrumentów, jak fundusze poręczeniowo-gwarancyjne, fundusze gwarancyjne Banku Gospodarstwa Krajowego, kredyt technologiczny czy fundusze z poziomu europejskiego poprzez Europejski Bank Inwestycyjny czy w ramach Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego. One mają pewne instrumentarium, które zachęca do współpracy z uczelniami. Mamy też pewne pilotażowe rozwiązania, które zasługują na przeanalizowanie właśnie pod kątem współpracy gospodarki z uczelniami. Nadzieję dają też nowe regulacje zapewniające uczelniom swobodę w wielu obszarach. Myślę, że w kolejnych latach kierownictwa uczelni i rady uczelni będą starały się wdrożyć najlepsze praktyki związane z prowadzeniem prac badawczo-rozwojowych. Uczelnie mają świetnie funkcjonujące centra transferu wiedzy, inne – centra transferu technologii. System wynagradzania i prowadzenia przedsiębiorczości przez naukowców powinien zostać dopracowany i się upowszechnić. Zielona ekonomia i zielony ład to setki miliardów złotych do wydania na wdrożenia – jest to ogromne pole do współdziałania nauki i gospodarki. W samym programie czyste powietrze jest ponad sto miliardów złotych – to miejsce dla naszych naukowców i współpracy z gospodarką.
Zawsze jest pan takim niepoprawnym optymistą?
Zawsze miałem poczucie, że można wiele zrobić, byłem uczestnikiem zmian w naszym kraju, Okrągłego Stołu, budowy nowoczesnego systemu bankowego, otwarcia świata dla osób z niepełnosprawnościami. Udało nam się zrobić rzeczy, które trudno było sobie wyobrazić, zanim się do nich zabraliśmy. Te doświadczenia są chyba podstawą do optymizmu? Pamiętam 1981 rok, kiedy tworzyliśmy Ogólnopolską Radę Studentów Niepełnosprawnych. Powiedzieliśmy im wtedy: macie głowę, macie umiejętności, nikt nie będzie lepiej reprezentował waszych interesów niż wy sami. Nowe technologie – dostarczone przez naukę, także polską – pomagają tym ludziom w wejściu w otwarty świat. Ważne jest tworzenie dobrego klimatu dla twórczości, rozsądnego prawa do ryzyka. Jak śpiewał kiedyś Czesław Niemen, którego miałem okazję poznać, mocno wierzę w to, że ludzi dobrej woli jest więcej.
Rozmawiał Piotr Kieraciński
Materiał powstał w ramach Projektu „Aktywny Student” realizowanego przez Warszawski Instytut Bankowości w ramach zadania zleconego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Organizowanie i animowanie działań dla środowiska akademickiego”.
Wróć