logo
FA 10/2020 Życie naukowe

Marek Wroński, Piotr Kieraciński

Kto stoi za przeciekiem z CK?

Kto stoi za przeciekiem z CK? 1

Rys. Sławomir Makal

Ktoś z CK – a tylko niewielki krąg osób miał dostęp do ekspertyzy – przekazał ją Jerzemu Gwizdale w sposób nieuprawniony, łamiąc zasady obowiązującego prawa. Teraz problem ma Centralna Komisja, powinna bowiem znaleźć źródło nieuprawnionego ujawnienia dokumentu. Osoba, która zdecydowała się to zrobić, powinna ponieść konsekwencje.

We wrześniowym numerze FA opublikowaliśmy artykuł Wstrzymana profesura, prezentujący wątpliwości dotyczące dorobku profesorskiego dr. hab. Jerzego P. Gwizdały, prof. UG, ówczesnego rektora Uniwersytetu Gdańskiego. Natychmiast zareagowali na ten tekst sam J. Gwizdała oraz dr Marek Głuchowski, przewodniczący Rady Uczelni UG. Publikacja doczekała się też omówienia w trójmiejskich mediach, w tym „Gazecie Wyborczej”.

W swoim oświadczeniu z 23 września 2020 r. J. Gwizdała zapewnia: „we wszystkich sferach mojej działalności akademickiej kierowałem się zawsze zasadami uczciwości i respektu dla dokonań innych naukowców”. Wyraża też opinię, że pozytywną ocenę jego dorobku badawczego i wkładu w rozwój nauk ekonomicznych „potwierdziła większość recenzentów w postępowaniu o tytuł profesorski, a także odpowiednie gremia Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów”. Tu warto przypomnieć, że spośród trzech recenzji dorobku kandydata na profesora jedna miała zdecydowanie negatywną konkluzję, a pozostałe dwie były krytyczne, ale z rekomendacją przyznania tytułu. We wrześniu 2019 r. prof. Monika Marcinkowska z Uniwersytetu Łódzkiego, jedna z recenzentek, które zdecydowały się dać pozytywną konkluzję, otrzymała listowną, anonimową informację z zarzutem naruszenia praw autorskich w jednym z artykułów składających się na książkę profesorską J. Gwizdały. List wysuwający podobne zarzuty dotarł także do redakcji FA późnym latem 2019 r.

Prof. Marcinkowska dokładnie zweryfikowała zarzuty, a gdy uznała je za potwierdzone, 3 października 2019 r. poinformowała emailowo prof. Marka Ratajczaka, przewodniczącego Sekcji Nauk Ekonomicznych CK, że cofa swoją pozytywną recenzję, gdyż J. Gwizdała naruszył prawa autorskie. Kopia tego listu z uwiarygodniającą zarzuty dokumentacją, została skierowana tego samego dnia także do prof. Mirosława Szredera, dziekana Wydziału Zarządzania UG, na którym przeprowadzono przewód profesorski.

Szybka reakcja CK

Biuro CK z miejsca poinformowało Kancelarię Prezydenta, że pojawiły się poważne zarzuty i nominacja – zatwierdzona wcześniej przez CK po pozytywnej opinii eksperta prof. Jerzego Węcławskiego z UMCS – nie została podpisana. Należy podkreślić, że to właśnie odważna ingerencja prof. Moniki Marcinkowkiej sprawiła, że Prezydent RP zwrócił się do CK z prośbą o ponowne przyjrzenie się zakwestionowanemu dorobkowi Jerzego Gwizdały. W rezultacie Prezydium Centralnej Komisji najpierw poprosiło o opinię Komisję ds. Etyki w Nauce PAN, a po potwierdzeniu przez nią możliwych nieuprawnionych zapożyczeń o ekspertyzę w zakresie prawa autorskiego poproszono prof. Bogudara Kordasiewicza z Instytutu Nauk Prawnych PAN.

Nazwisko eksperta i jego ekspertyza powinny pozostać niejawne do czasu zakończenia postępowania, co, jak się okazało, nastąpiło 28 września 2020 r. Jednak już w oświadczeniu z 23 września, wydanym w reakcji na artykuł w FA 9/2020, rektor Gwizdała powołuje się na ową ekspertyzę. Widać, że nie tylko zna nazwisko eksperta, ale także dysponuje kopią dokumentu, cytuje go bowiem, ale w sposób wybiórczy, tak aby uprawdopodobnić swoją linię obrony. Co więcej, sugeruje, że ekspertyza jest dla niego pozytywna, co nie jest zgodne z prawdą. W swojej ekspertyzie prof. Kordasiewicz pisze bowiem, że podobieństwo tekstu J. Gwizdały do artykułu K. Kuźniak „jest znaczne, a nawet bardzo znaczne” – o czym przecież napisano w artykule w FA. Dalej prof. J. Kordasiewicz napisał: „Zgodzić się należy z opinią, że wskazywane podobieństwa o znaczącym stopniu nie mogą być dziełem przypadku. Bliskość obu tekstów uzasadnia wniosek, że (…) J. Gwizdała dopuścił się niedozwolonych zapożyczeń”. W podsumowaniu ekspertyzy, odnosząc się właśnie do zapożyczeń, które pokazaliśmy z artykule, jej Autor pisze, że „zachodzą podstawy do wznowienia postępowania o nadanie tytułu profesora”. We wniosku końcowym ekspert napisał, że materiał, który otrzymał do porównania jest wystarczający do wszczęcia postępowania z art. 28 ust 3a i 3b Ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym (wg tej ustawy prowadzono postępowanie profesorskie dr. hab. J. Gwizdały), tj. do wznowienia postępowania o nadanie tytułu profesora lub wszczęcia postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności postępowania o nadanie tytułu profesora.

Złamana poufność

Tymczasem zarówno nazwisko eksperta, jak i sama ekspertyza, która dotarła do CK na początku września br., powinny być niejawne do czasu zakończenia postępowania w sprawie przez CK, co miało miejsce dopiero 28 września. Skąd więc J. Gwizdała znał zarówno nazwisko eksperta i treść ekspertyzy? Zapytaliśmy Centralną Komisję czy J. Gwizdała prosił o udostępnienie ekspertyzy oraz o podstawy prawne jej niejawności. Jak się okazuje, „Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 27 stycznia 2012 r., sygn. akt I OSK 2052/11, stwierdził, że «postępowanie w sprawach o nadanie stopnia lub tytułu naukowego ma charakter szczególny, który wynika ze specyfiki tego rodzaju postępowań, gdyż cechuje je znaczna odrębność w stosunku do postępowań prowadzonych jedynie na podstawie przepisów kodeksu postępowania administracyjnego»”. Jak wyjaśniło nam Biuro CK, „oznacza to, że do postępowań tych, przepisy ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2020 r. poz. 256 z późn. zm.) mają zastosowanie jedynie odpowiednio”. Z kolei „z § 23 ust. 1 statutu Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, nadanego zarządzeniem nr 47 Prezesa Rady Ministrów z dnia 4 czerwca 2012 r., akta wytworzone w toku postępowania opiniodawczego przed Komisją są dostępne dla stron i uczestników postępowania od chwili podjęcia uchwały przez Prezydium Komisji (tj. z chwilą zakończenia postępowania – red.)”. Biuro CK podkreśla, że statut CK „ma charakter normatywny, jest aktem prawa wewnętrznie obowiązującego, zatem jego regulacje wiążą bezwzględnie Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów”. W tej sprawie wypowiedział się także Trybunał Konstytucyjny „w wyroku z dnia 12 kwietnia 2012 r. (SK 30/10), w którym stwierdził, że charakter spraw prowadzonych przez Centralną Komisją do Spraw Stopni i Tytułów nie wymaga zagwarantowania jawności postępowań do momentu wydania decyzji w sprawie”. Dalej napisano: „Nie istnieje zatem sprzeczność między art. 73 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego, dotyczącym wglądu do akt sprawy, a statutem Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów, gdyż ten drugi stanowi przepis szczególny i ma charakter wiążący, nie pozostawiający organowi uznania w tym względzie”. Dostaliśmy też oficjalną informację, że „dr. hab. Jerzy Gwizdała nie zwracał się do Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów o przesłanie przedmiotowych recenzji”. Ekspertyzę zna też już 23 września dr M. Głuchowski, bowiem cytuje ją w swoim oświadczeniu.

To ważne informacje, wskazują one bowiem na to, że ktoś z CK – a tylko niewielki krąg osób miał dostęp do tej ekspertyzy – przekazał ją Jerzemu Gwizdale w sposób nieuprawniony, łamiąc zasady obowiązującego prawa. Teraz problem ma Centralna Komisja, powinna bowiem znaleźć źródło nieuprawnionego ujawnienia dokumentu. Osoba, która zdecydowała się to zrobić, powinna ponieść konsekwencje. CK wkrótce kończy działalność. Czy prof. Kazimierz Furtak, przewodniczący Komisji, zdąży wyjaśnić sprawę do końca grudnia 2020 r.?

Czarne jest białe

W swoim oświadczeniu J. Gwizdała próbuje też bagatelizować znaczenie przejętych tekstów innych osób, pisząc m.in.: „Wskazane w przywołanym wyżej artykule (tj. opublikowanym w «Forum Akademickim» nr 9/2020) zapożyczenia z prac innych autorów opatrzone zostały przypisami, odwołującymi się do pierwotnych źródeł literatury naukowej”, a zbieżności uzasadnia faktem „istnienia dla nich wszystkich, w tym dla moich prac, wspólnego pierwotnego (najczęściej anglojęzycznego) źródła w bibliografii z zakresu ekonomii lub finansów”. I dalej sugeruje, że „Fragmenty te nie stanowią intelektualnego dorobku ani mojego, ani autorów, których prace zestawiono z moimi, lecz są charakterystyką problemu lub metodyki badawczej, wywodzącej się z wcześniejszych opracowań”. Podobną interpretację wykorzystania tzw. części opisowej czy też przeglądowej przedstawili redakcji FA inni przedstawiciele nauk ekonomicznych. Jeden z nich wręcz powiedział, że takich rzeczy się nie cytuje, a jedynie zamieszcza się źródło w bibliografii. Jeśli to prawda, być może całe grono reprezentantów tych nauk powinno zmienić praktyki publikacyjne. Ciekawi jesteśmy oceny tego zjawiska przez specjalistów od prawa autorskiego.

Odważna reakcja adiunkta

Na wieść o przejęciu części jego pracy doktorskiej przez J. Gwizdałę z oburzeniem zareagował w mediach społecznościowych dr Błażej Kochański z Katedry Nauk Ekonomicznych Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. Konkordancję tych zdumiewająco jednobrzmiących tekstów opublikowaliśmy na portalu forumakademickie.pl 25 września. Dr Kochański już 24 września w południe formalnie powiadomił dziekana M. Szredera o plagiacie. Ten następnego dnia przekazał przesłane dokumenty pierwszemu zastępcy rektora, prorektorowi Krzysztofowi Bielawskiemu.

Niemy Senat

W czwartek 24 września br., dwa dni po opublikowaniu artykułu o kłopotach rektora Gwizdały i dzień po tym jak sprawę obszernie relacjonowały lokalne media (gazety, radio, TV, portale), odbyło się posiedzenie Senatu UG. Choć informacje o podejrzeniu popełnienia nadużyć prawnoautorskich w dorobku J. Gwizdały były już szeroko znane, żaden z senatorów nie poprosił prowadzącego obrady rektora, o odniesienie się do zarzutów.

Na tym posiedzeniu, na wniosek rektora, Senat powołał do Rady Uczelni prof. Mirosława Szredera. Ten 63-letni profesor zwyczajny ekonomii, poważany w kraju naukowiec zajmujący się statystyką ekonomiczną, wieloletni dziekan Wydziału Zarządzania i b. prorektor UG w kadencji 2012-2016, był pierwszą osobą w Uniwersytecie Gdańskim, która formalnie została poinformowana przez prof. M. Marcinkowską 3 października 2019 r. o zarzutach plagiatu wobec rektora. Dziekan Szreder poprosił wówczas dr. hab. J. Gwizdałę, kierownika Katedry Bankowości i Finansów UG, o ustosunkowanie się do zarzutów. W odpowiedzi z 24 października 2019 r. prof. UG Jerzy Gwizdała, stwierdził, że „powoływał się na pierwotne źródła literaturowe”, którymi były głównie prace prof. Krzysztofa Jajugi, a „treści które pojawiły się jako wspólne w przywołanych powyżej artykułach autorstwa K. Kuziak i mojego, są powszechną wiedzą i nie wykraczają poza ogólne sformułowania obecne prawdopodobnie w niejednej pracy”. Po przekazaniu prof. Marcinkowskiej odpowiedzi J. Gwizdały, dziekan M. Szreder nie podjął żadnych dalszych kroków, co mogłoby uchronić uniwersytet od wizerunkowych kłopotów, w których obecnie się znalazł.

Rezygnacja rektora

W sobotę 26 września, po raz trzeci w tamtym tygodniu, na nadzwyczajnym posiedzeniu spotkała się Rada Uczelni UG. Zażądano od rektora Gwizdały ustąpienia z powodu naruszeń praw autorskich innych osób, odnalezionych w jego dorobku profesorskim. W przeciwnym razie Rada była zdecydowana wystąpić do Senatu UG o odwołanie rektora.

W takiej sytuacji w poniedziałek 28 września br. w godzinach porannych dr hab. Jerzy Gwizdała, prof. UG, złożył rezygnację „ze względu na pogarszający się stan zdrowia” oraz „mając na względzie dobro społeczności akademickiej Uniwersytetu Gdańskiego”. Tego samego dnia o godz. 14:00 Prezydium CK podjęło decyzję o unieważnieniu postępowania profesorskiego J. Gwizdały z powodu naruszenia praw autorskich.

Bezskuteczne apele?

30 września br. pojawiły się dwa apele naukowców wywołane gdańskim skandalem naukowym. Pierwszy ogólnopolski (patrz: https://www.petycjeonline.com/apel_o_walk_z_nieuczciwoci_w_nauce), podpisany dotąd przez ponad 180 naukowców, a zainicjowany przez dr hab. Natalię Letki, znaną socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, laureatkę grantu ERC i grantów NCN i FNP, jak również kilku wybitnych profesorów, takich jak informatyk telekomunikacyjny Andrzej Jajszczyk z AGH, członek Rady ERC, biofizyk Barbara Klajnert-Maculewicz z UŁ, biolog molekularny Marcin Nowotny z MIBMiK w Warszawie (to osoby, które wchodziły w skład Komitetu Polityki Naukowej w poprzedniej kadencji) oraz informatyk i kryptolog Stefan Dziembowski z UW i biolog molekularny Maciej Żylicz, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (to osoby, które wchodziły w skład Komitetu Polityki Naukowej w poprzedniej kadencji).

W apelu napisano m.in.: „Jak możliwe było wybranie recenzentów, którzy swoim dorobkiem i postawą nie gwarantowali właściwego przeprowadzenia procedury profesorskiej? Jak to możliwe, że dopiero szerokie upublicznienie nieprawidłowości i zarzutów wobec Rektora w Forum Akademickim doprowadziło do jego dymisji? Najwyraźniej zarówno system wykrywania i piętnowania nierzetelności, jak i wyczulenie środowiska naukowego na nieuczciwość po raz kolejny zawiodły. Jednocześnie coraz większa liczba ujawnianych przypadków nieuczciwości w nauce wskazuje, że przypadek byłego Rektora UG to przysłowiowy wierzchołek góry lodowej. Oprócz plagiatów ta góra jest zbudowana z nepotyzmu, fałszowania wyników badań, mobbingu i dyskryminacji. My, niżej podpisani, apelujemy, by przypadek dr. hab. Jerzego Gwizdały stał się momentem przełomowym w walce z nierzetelnościami i nieuczciwością w nauce w Polsce – by ani stanowisko, ani koneksje nie dawały nieuczciwym naukowcom gwarancji bezkarności”.

Apel podpisało też wielu innych znakomitych profesorów, m.in.: Agnieszka Chacińska, Marta Miączyńska, Jacek Kuźnicki, Maria Lewicka, Małgorzata Kossowska, Jerzy Szwed, Józef Dulak, Maciej Duszczyk (przewodniczący Komitetu Polityki Naukowej), Joanna Golińska-Pisarek, Wojciech Pisula, Piotr Dominiak, Zdzisław Papier, Andrzej Pach. Łukasz Niesiołowski-Spano. Aż dwadzieścia osób zdecydowało się podpisać petycję, ale nie zgodziło się na ujawnienie w internecie swoich nazwisk. I tu pojawia się pytanie – dlaczego? Czy opowiedzieć się za rzetelnością naukową jest sprawą wstydliwą w środowisku akademickim? I drugie: dlaczego tak niewielu podpisało tę petycję? Może naukowcy boją się opowiedzieć za prawdą i rzetelnością, by nie narazić się kolegom? A może boją się, że wdrożenie zasad rzetelności obnaży ich własne błędy? Warto zauważyć, że wśród sygnatariuszy prawie nie ma pracowników Uniwersytetu Gdańskiego. Zaledwie jeden senator UG zdecydował się podpisać tę ważną petycję.

Drugi apel, również z 30 września br., zainicjowany przez religioznawcę, prof. Bogusława Górkę, podpisało ponad dwudziestu profesorów tytularnych Uniwersytetu Gdańskiego. Zaapelowano w nim o „elekcję właściwego kandydata na Rektora (…) który musi się odznaczać autorytetem naukowym o międzynarodowym zasięgu, nieposzlakowaną opinią, kulturą osobistą, doświadczeniem administracyjnym, a także prestiżem w centralnych gremiach naukowych”.

Mimo, że J. Gwizdała złożył rezygnację, to mandat rektora nie został formalnie wygaszony przez przewodniczącego Kolegium Elektorów, gdyż mandaty części elektorów już wygasły np. z powodu odejścia studentów z uczelni, a tylko pełne kolegium jest władne podjąć wiążącą decyzję. Wybory uzupełniające są przewidziane na 22 października i dopiero po tej dacie będzie można uznać wakat na stanowisku rektora i zarządzić nowe wybory.

„Forum Akademickie” życzy Uniwersytetowi Gdańskiemu „nowego rozdania” z nadzieją, że nowe władze rektorskie położą właściwy nacisk na eliminację nierzetelnych zachowań naukowych, zaś dotychczasowi „niemi profesorowie” odważą się krzyczeć pełnym głosem o zauważonych nieprawidłowościach.

kieracinski@forumakademickie.pl

marekwro@gmail.com

Wróć