Radosław Kazibut
W Pieśni XXIX Boskiej Komedii znajdujemy wersy: „Spłonąłem za to, żem kumał się z czartem. A że był ze mnie alchemik imienny, Minos nie mylny w sędziego pojęciu, Wtrącił mnie w Tłumok ostatni z dziesięciu” (tłum. Julian Korsak). Jakie grzechy alchemików sprawiły, że Dante umieścił ich w najgłębszych czeluściach piekielnych? Jakie tabu złamali i przeciwko czemu zgrzeszyli? Czy nałożona kara była sprawiedliwa? Proces potępienia tradycji alchemicznej był długi, a jego katalizatorem była wielka rewolucja naukowa XVII wieku. Od tego czasu wokół alchemicznych dociekań narosło wiele mitów i przesądów. Można pokusić się o stwierdzenie, że alchemicy zostali złożeni na ołtarzu rodzącego się nowego scjentystycznego obrazu świata.
Dla scholastycznego filozofa miano „Filozof” było tożsame z imieniem Arystotelesa. Jego autorytet był przez większość średniowiecza niepodważalny. Jednym z dogmatów filozofii arystotelesowskiej było kryterium odróżnienia bytu naturalnego od sztucznego. Stagiryta w Fizyce stwierdza: „Wśród rzeczy istniejących jedne istnieją z natury, drugie zaś wskutek innych przyczyn. Z natury istnieją zwierzęta i ich części oraz rośliny i ciała proste, jak ziemia, ogień, powietrze i woda”. Różnica między „naturalnym” a „sztucznym” miała tkwić w tym, w jaki sposób powstał dany byt. Jeżeli akt ten wypływał z immanentnej cechy przedmiotu, to mówiono o stworzeniu obiektu naturalnego, a gdy czynnik sprawczy miał przyczynę poza nim, czyli w ludzkim działaniu, to taki przedmiot uważano ze sztuczny. Z tej racji świadoma i celowa praca człowieka mogła prowadzić tylko do wytworzenia podobnych, a nie identycznych z naturalnymi bytów. W tym duchu Awicenna, jeden z najwybitniejszych filozofów kultury arabskiej, sformułował argumentację na rzecz wyższości natury nad kunsztem (Sciant Artifices). Po pierwsze, sztuczne i naturalne twory są z natury różne, a sztuka jest gorsza od natury i nie może jej dorównać. Po drugie, rzemieślnicy lub alchemicy nie dysponują możliwościami przemiany metalu nieszlachetnego w złoto. Ich produkty to imitacje, które posiadają tylko zewnętrzne cechy złota, np. kolor. Po trzecie, istoty (formy) decydujące o właściwościach metali nie mogą być poznane, a rzemieślnik i alchemik nie znając ich, nie może nimi manipulować.
W XII wieku do Europy trafiają pierwsze tłumaczenia traktatów alchemicznych i rozpoczyna się złota epoka alchemii. W łacińskiej Europie alchemia rozpoczęła swój „żywot” w piątek 11 lutego 1144 roku. Tego dnia angielski mnich Robert z Chester, pracujący na półwyspie Iberyjskim, ukończyć miał przekład z arabskiego księgi De Compositione Alchemiae. We wstępie do tłumaczenia napisał: „nasz łaciński świat jeszcze nie wie, że jest jakaś alchemia i nie wie co to jest”. Również w tym czasie Gerard z Kremony dokonał przekładu Meteorologiki Arystotelesa i De Congelatione Awicenny, w którym to traktacie zawarty był Sciant Artifices. Bliżej nieokreślony zbieg okoliczności zdecydował o tym, że doszło do przemieszania tych dwóch tekstów. W wyniku tego ugruntowało się przekonanie, że Arystoteles przekreślił możliwość dokonania „głębokiej” przemiany substancjalnej. Należy dodać, że arystotelesowska koncepcja czterech żywiołów dla wielu pokoleń alchemików była konceptualnym zapleczem prób przeprowadzenia transmutacji. Paradoksalnie autorytet Arystotelesa jednocześnie przekreślał możliwość dokonania przemiany metalu nieszlachetnego w złoto i wyznaczał warunki, w jakich taka przemiana miała potencjalnie zachodzić.
Grzechem alchemików staje się prometejska ambicja tworzenia, które przebiegać miało wbrew naturze. Oskarżono ich o lucyferiańską pychę w dążeniu do dorównaniu Bogu w sztuce kreowania. Albert Wielki łagodził takie oceny, nazywając alchemię sztuką szlachetną. Wskazywał, że alchemicy, naśladując naturę, a nie łamiąc jej prawa, osiągają cenne rezultaty: ziołowe destylaty lecznicze czy oczyszczone rudy metalu. Alchemiczny kunszt mógł być wykorzystany zarówno do celów chwalebnych, jak i grzesznych. Niemniej jednak dla wielu myślicieli zamach na autorytet Arystotelesa był grzechem ciężkim. Próby przekraczania granic natury były oceniane nie tylko jako zadanie niemożliwe do wykonania, ale przede wszystkim obrazoburcze.
Oskarżyciele alchemików twierdzili, że nie tylko nie oddali oni Bogu co boskie, ale także cesarzowi co cesarskie. Cesarz Dioklecjan w latach 297-298 n.e. nakazał zniszczyć wszystkie traktaty alchemiczne. Cesarstwo było w poważnym kryzysie ekonomicznym i konieczna była reforma monetarna. Najważniejszym aktem było podjęcie walki z procederem psucia monety, powszechnie fałszowanej poprzez umniejszanie w niej zawartości kruszcu szlachetnego. Oczywiście w proceder ten byli zamieszani nie tylko alchemicy, ale oni jako strażnicy wiedzy o technikach podrabiania metali szlachetnych stali się głównymi oskarżonymi. Odnalezione w XIX wieku papirusy, nazwane sztokholmskim i lejdejskim, zawierają 250 recept alchemicznych, w których opisane są procedury pozłacania i posrebrzania metali, oraz techniki imitowania kamieni szlachetnych. W recepturach odnaleźć można takie sformułowania jak „chrysou dolos” (fałszywe złoto), „doloutai chrysos” (naśladowanie złota), „homoion te physei” (jak naturalny kamień), „hyper ton physikon” (lepszy niż naturalny).
Znane jest powiedzenie, że więcej wojen wygrano dzięki złotu wytworzonemu przez alchemików, niż za sprawą prawdziwego złota. Opowiada o tym legenda, w której franciszkanin Rajmund Lull, późniejszy doktor kościoła – Doktor Oświecony, miał zaproponować królowi Anglii Edwardowi wyprodukowanie odpowiedniej ilości złota do sfinansowania kolejnej krucjaty. Umowa weszła w życie. Rajmund pracował w Wieży Londyńskiej, do której wjechały wozy wypełnione 22 tonami ołowiu i cyny. Król otrzymał obiecane złoto, z którego wybito monety, a krucjata nigdy nie doszła do skutku. Od tego czasu młodzi adepci alchemii byli przestrzegani przez swoich mistrzów, aby unikali współpracy z możnymi tego świata, a recepty alchemiczne pieczołowicie przed nimi ukrywali.
Figura alchemika obiecującego władcy „złote góry” jest ważną częścią mitologii towarzyszącej dziejom alchemii. Przecież w każdej legendzie jest coś z prawdy, a w tym przypadku doskonale potwierdzają to losy Johanna Fiedricha Böttgera (1682-1719). Uwięziony w Dreźnie przez króla polskiego, elektora saskiego Augusta II Mocnego, pracował dla władcy nad formułą transmutacji. Oczywiście prace Böttgera nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Jednak uwięziony alchemik zadowolił swojego ciemiężyciela w inny sposób – odkrywając technologię produkcji porcelany. Dokonanie to nie przyniosło alchemikowi ani bogactwa, ani upragnionej wolności. Do końca swych dni pracował w manufakturze elektora, w której nadzorował produkcję cennej, miśnieńskiej porcelany.
Każda rewolucja dokonuje się poprzez odrzucenie poprzedzającego ją świata. Tak też było w przypadku wielkiej rewolucji naukowej siedemnastego wieku. Szczególnej krytyce została podana tradycja alchemiczna, którą z czasem uznano za działalność z gruntu pseudonaukową. Jednakże zerwanie z alchemicznym sposobem myślenia było długim procesem. Wiemy z całą pewnością, że tacy luminarze nowożytnej nauki jak Robert Boyle i Izaak Newton interesowali się dociekaniami alchemicznymi. Jednak w 1661 roku Boyle publikuje rozprawę The Sceptical Chymist, która stanowi symboliczny początek nowożytnej chemii, a także wstęp do odrzucenia myśli alchemicznej. Ostatecznie akt ten dokonuje się w roku 1722, kiedy to Etienne-Francois Geoffroy ogłasza pracę Niektóre oszustwa dotyczące Kamienia Filozofów. Od tego momentu alchemia zostaje wykluczona z akademii i „schodzi do podziemia”. Nazwa alchemik stała się pejoratywnym określeniem i synonimem archaicznego, pustego, oszukańczego i nieracjonalnego myślenia.
Czy alchemia była kozłem ofiarnym rodzącej się chemii? Nowa dyscyplina, w której jeszcze Kant widział bardziej „sztukę” niż naukę, aby stać się nowoczesną praktyką badawczą, potrzebowała odcięcia się od swych starożytnych korzeni. Miała być kierowana naukowym światopoglądem i jego wartościami. Jednakże nie tylko to zdecydowało o wyeliminowaniu alchemicznej tradycji ze świata nowożytnej nauki. Alchemia od swojego zarania hołdowała swoistemu holistycznemu sposobowi patrzenia na świat przyrody, który pociągał za sobą dwoisty – ezoteryczny i egzoteryczny – sposób myślenia. Brytyjski historyk nauki Frank Sherwood Taylor ujął to w następujący sposób: „Alchemia nie jest łatwa do zdefiniowania. Niektórzy chcieliby zawęzić jej znaczenie do «transmutacji metali», inni pragną włączyć w jej zakres wszystko, co odnosi się do egzaltacji i regeneracji czy to metali, czy ludzkiego umysłu. Alchemia nie jest tożsama ani z mistycyzmem, ani z metalurgią” (F. Sherwood Taylor, The Origins of Greek Alchemy, „Ambix”, 1937). Jeżeli zgodzić się z Taylorem, właśnie ta nieredukowalna do swych składowych hybrydowość alchemii zdecydowała o tym, że nowożytni naukowcy przekreślili jej wartość poznawczą.
Wskazane powyżej „grzechy” alchemików nie stanowią pełnej listy przewinień, o które byli oskarżani. Jednak badacze tradycji alchemicznej przekonują, że można mieć zasadne wątpliwości co do tego, czy Dante słusznie umieścił alchemików w ostatnim kręgu piekielnym.
Paradoksalnie „grzech” przyjęcia, że wytwór ludzkich rąk może być równie doskonały, a nawet przewyższać naturalny pierwowzór, stał się fundamentem, na którym zbudowano nowożytne nauki eksperymentalno-przyrodnicze. Francis Bacon, jeden z „ojców założycieli” nauki, przekonywał, że różnica pomiędzy wytworem natury, a dziełem ludzkich rąk nie leży w ich metafizycznej istocie. Uważał, że substancja naturalna i jej wytworzony podczas eksperymentu sztuczny analogon są identyczne, a powstały tylko w wyniku działania innej przyczyny. W pierwszym przypadku „tworzyła” natura, a w drugim ludzki kunszt. Bacon stwierdza: kunszt to człowiek dodany do natury. Stało się tak, że przypisywana alchemikom pycha w dążeniu do naśladowania i prześcigania natury okazała się drogą, jaką podążać miała przez kolejne stulecia nauka, której współcześnie jesteśmy beneficjentami.
Alchemia to nie tylko poszukiwanie formuły przekształcenia metalu nieszlachetnego w złoto. Niewątpliwie alchemia transmutatiora, której przedmiotem były dociekania nad przemianą metali, w największym stopniu zawładnęła wyobraźnią zarówno zwolenników, jak i przeciwników tej działalności. Jednak to dopiero wiek oświecenia, walcząc z alchemicznymi przesądami, sprawił, że została ona zredukowana do przymusu wytwarzania złota – chrysopoei. Równie istotnymi obszarami aktywności alchemików była alchemia technica, w której poszukiwano rzemieślniczych technologii. Z kolei alchemia medica poświęcona była wytwarzaniu eliksirów i leków. Natomiast w największym stopniu ezoteryczna alchemia mystica była dążeniem do zrozumienia Boga i jego działania w przyrodzie.
Robert Boyle tak ocenił styl alchemików: „czynią uroczyste obietnice (…), że wyjawią wszystkie swoje sekrety (…). Dają jednak same zagadki zamiast instrukcji” (R. Boyle, Dialogue on Transmutation, 1670). Hermetyczny język alchemików pozwolił na to, że łatwo zaszufladkowano ich jako działających na ślepo i niestaranie. To by wyjaśniało, dlaczego poszukiwanie kamienia filozoficznego było porażką. Jednak znawcy dziejów alchemii przekonują, że można wskazać przykłady empirycznej dociekliwości alchemików wymagającej wnikliwej obserwacji, a także prób analitycznych z wykorzystaniem palnika i wagi analitycznej. W efekcie tych prac narodziło się szereg nietrafionych koncepcji, ale także relatywnie obszerna wiedza, między innymi o klasyfikacji substancji chemicznych, metodach pozyskiwania metali i wytwarzania barwników. Wiedza ta ze względu na swój utylitarny charakter znalazła uznanie w oczach nowożytnych naukowców.
Dr hab. Radosław Kazibut, prof. UAM, Zakład Filozofii Nauki i Techniki, Wydział Filozoficzny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu