Stephen P. Turner
Wyjaśnianie zachodzących w dłuższym okresie zdarzeń i procesów oraz toczących się za kulisami konfliktów, np. aksjologicznych czy dotyczących celów działania, może dotyczyć również ról odgrywanych przez aktorów społecznych w świetle jupiterów w teatrze polityki i struktur organizacyjnych świata akademickiego. Przesłuchania przed komisjami Kongresu Stanów Zjednoczonych w sprawie braku reakcji na antysemickie wydźwięki demonstracji prohamasowskich na Harvardzie, MIT i University of Pennsylvania, które doprowadziły do rezygnacji Claudine Gay z funkcji rektora Uniwersytetu Harvarda, były właśnie tego rodzaju wydarzeniem (wcześniej musiała ustąpić rektor UPenn – red.). Sytuacja ta pozwoliła również na dostrzeżenie nowych aspektów tej skomplikowanej sprawy oraz wskazanie jeszcze bardziej wyraźnych różnic we wzajemnym postrzeganiu się różnych grup społecznych. Ale już samo tło wydarzeń, w dłuższej perspektywie, było złożone. Można tu wskazać na takie istotne czynniki, jak: rosnące upolitycznienie uniwersytetów, ewolucję polityki regulującej kwestie rasowe i etniczne, zorganizowany opór, jaki wywołały naruszenia wolności akademickiej w imię równości, przesunięcie władzy i dostępu do środków finansowych z wydziałów do administracji, wzrastający sceptycyzm opinii społecznej co do wartości i treści edukacji uniwersyteckiej, a także tendencję do sprowadzania wszystkich decyzji w sferze publicznej do kwestii rasowych i etnicznych. W przypadku wywodzącej się z haitańskiej elity Claudine Gay wszystkie one skupiły się jak w soczewce.
Wspólnym wątkiem spajającym wspomniane czynniki były trwające od wielu lat wysiłki na rzecz zwiększenia zatrudnienia czarnoskórych wykładowców, pierwotnie znane pod nazwą „akcji afirmatywnej” (affirmative action). Podstawowy problem, z jakim borykała się ta polityka, polegał na tym, że odwoływała sią ona do zbioru przepisów, które miały na celu przeciwdziałać dyskryminacji zarówno ze względów etnicznych, jak i ze względu na płeć. Zostały one sformułowane w taki sposób, aby można je było rozszerzająco zastosować do innych rodzajów dyskryminacji grupowej. Zasadniczo opierały się na ideach równości i niedyskryminacji, jednak niedookreślonym, ale zarazem też nieukrytym celem tych regulacji było zwiększenie zatrudnienia kobiet i niektórych mniejszości w instytucjach akademickich i nie tylko tam. Same w sobie cele te miały charakter dyskryminujący, ale zapisane w formie prawa już nie, gdyż przepisy pozwalały na znaczną swobodę w jego stosowaniu przez instytucje, a także na swobodę interpretacji i podejmowania decyzji przy tworzeniu przez nie własnych zasad i praktyk. Cele te nie mogły jednak zostać osiągnięte za pomocą środków ślepych na kolor skóry lub płeć. Prawo zostało zastosowane niemal wyłącznie w celu wprowadzenia zakazu dyskryminacji wybranych grup. Sposób, w jaki to uzasadniano, odwoływał się do teorii, która nigdy nie była częścią żadnego prawodawstwa. Wedle niej społeczeństwo jest podzielone na uciskających i uciskanych, a prawo ma być korzystne dla uciskanych.
Jawnie dyskryminująca część tych regulacji prawa była wielokrotnie kwestionowana, a sądy nigdy w pełni nie rozstrzygnęły tych kwestii. Niedawno jednak sam Uniwersytet Harvarda poniósł dotkliwą porażkę w procesie dotyczącym ewidentnej dyskryminacji kandydatów na studia pochodzenia azjatyckiego (Asian Americans), którzy mieli lepsze wyniki w nauce, ale nie byli akceptowani. W tym przypadku istniała przejrzysta dokumentacja statystyczna sprawy. Zatrudnianie na wydziałach było znacznie trudniejsze do kontrolowania i zdecydowanie bardziej uznaniowe. Podjęto również ogromne wysiłki w celu zwiększenia reprezentacji czarnoskórych wykładowców i awansowania kobiet, gdzie tylko było to możliwe. Nie przypadkiem to same kobiety były rektorami uniwersytetów, których dotyczyły zarzuty o antysemityzm i rasizm. Były one mocno zaangażowane politycznie i wywodziły się z potężnych ośrodków akademickich, a zarazem były powiązane z rządowymi instytucjami na poziomie federalnym (takimi jak NFS czy NIH), które zapewniają im finansowanie.
Upadek C. Gay był wynikiem tych zjawisk i zdarzeń. Była ona jawnie politycznie zaangażowana, związana z Obamą i bogatą rodziną Pritzkerów (pochodzących z Ukrainy wpływowych żydowskich przemysłowców i filantropów z Chicago – rpw), zdecydowanie i otwarcie „antyrasistowska”, a równocześnie miała wyjątkowo słabe osiągnięcia akademickie. Była częścią establishmentu, który chętnie karał za wykroczenia przeciwko czarnoskórym, odwołując się do kategorii „wrogiego środowiska”, co w konsekwencji często naruszało wolność słowa. Ostatecznie przyczyniło się to do jej zguby w trakcie przesłuchania przed Kongresem: nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego podobne wykroczenia przeciwko Żydom nie były karane. Sytuacja ta ujawniła zdecydowanie poważniejszy problem – kwestię podwójnych standardów. Dlaczego pewne głosy na uniwersytecie były politycznie akceptowalne, a inne nie? Teoria „ciemiężyciela” stanowiła co prawda jakąś odpowiedź i dawała uzasadnienie dla stosowania podwójnych standardów, ale nie można było jej pogodzić z ideałem równości, percepcją społeczną, a także z osobistymi doświadczeniami, z ideą politycznie neutralnego uniwersytetu czy też z dobrze ugruntowanymi empirycznie wynikami badań ekonometrycznych. Ale nie można jej było również publicznie zakwestionować bez groźby oskarżenia o rasizm. Teoria ta była szeroko promowana na uniwersytetach, przede wszystkim w programach edukacyjnych dla studentów, dotyczących antyrasizmu. Przeniknęła też do nauk społecznych i humanistycznych, w których odnotowano gwałtowny spadek liczby kandydatów na studia. Brak zainteresowania ze strony potencjalnych studentów można uznać za jedną z konsekwencji wprowadzenia tych programów.
Wobec tej niezapisanej nigdzie doktryny zaangażowanego uniwersytetu i jej promocji w akademii w imię wolności akademickiej rozwinął się zorganizowany opór zarówno w sferze debaty publicznej na temat regulacji proponowanych przez zwolenników poszukiwania sprawiedliwości dziejowej, jak i w sferze relacji nieformalnych. W sferze publicznej skupiono się przede wszystkim na prawnej ochronie wydziałów, które były zagrożone pozwami i procesami sądowymi ze strony osób domagających się swoich praw. W sferze relacji nieoficjalnych proces ten miał charakter „podziemny”, toczył się przez różne formy komunikacji w sieci, w szczególności na stronach internetowych i w akademickich mediach społecznościowych, w których wymieniano się informacjami o atmosferze panującej w pracy. Warto tu również zwrócić uwagę na takie oddolne inicjatywy, jak platforma internetowa Substack umożliwiająca publikowanie i dystrybucję tekstów przez niezależnych autorów. To oni jako pierwsi omówili kwestie związane z badaniami Gay i ujawnili jej liczne plagiaty. Informacje te zostały nagłośnione po jej zeznaniach przez aktywistów przeciwnych zdominowaniu uniwersytetu przez lewicę. Rezygnacja Gay była reakcją na publiczne ujawnienie tych informacji. Jednak interpretacja, jaką Gay i jej zwolennicy nadali temu wydarzeniu, była następująca: głosiła, że to niedopuszczalna polityczna ingerencja w sprawy uniwersyteckie, zagrożenie dla wolności akademickiej, rasizm, a konkretnie akcja wymierzona w czarnoskórą kobietę, która przebiła „szklany sufit”. Oskarżenia dotyczące plagiatu zostały odrzucone w mediach społecznościowych przez zaciekłą czarnoskórą opinię publiczną jako rasistowska prawicowa teoria spiskowa. Sama Gay nazwała to częścią ataku na filary amerykańskiego społeczeństwa i autorytet ekspertów, który, jak się wydaje, uznała za tożsamy z atakiem opartym na animozjach rasowych. Odrzuciła również zarzuty wysuwane pod adresem jej dorobku naukowego czy też niewystarczających starań o uzyskanie lepszych wyników pracy naukowej.
Podstawową właściwość świata akademickiego odzwierciedla fakt, że czołowe uniwersytety były w znacznym stopniu finansowane przez rząd federalny (dzięki uprzywilejowanemu dostępowi do grantów i funduszy rządowych), a tym samym podatne na zagrożenia. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na rolę Kongresu jako instytucji kontrolującej agencje rządowe, które nie tylko finansują i nadzorują prowadzone w jednostkach akademickich badania, lecz także regulują stanowienie i funkcjonowanie prawa w tym obszarze. Gay zrozumiała podstawową prawdę: że instytucje federalne, zapewniające zewnętrzne finasowanie uniwersytetom, również były podatne na zagrożenia z powodu błędów ekspertów oraz zatajania niektórych informacji przez same ośrodki badawcze i fundacje naukowe, jak miało to miejsce w przypadku Covid i w innych podobnych sytuacjach. Niestety sama tego w trakcie przesłuchań nie przyznała, a to podsycało jedynie społeczny sceptycyzm w stosunku do świata nauki. Warto tu również zauważyć, że kręgi te były ściśle powiązane z bogatą lewicą polityczną i że cechowały je postawy elitarne, które wywoływały niechęć w społeczeństwie. Każda porażka i ujawnienie informacji na temat błędnych opinii ekspertów i zatajonych faktów przyczyniały się do erozji prestiżu i zaufania, na których polegały lewicowe elity akademickie i zarządzający elitarnymi uniwersytetami rektorzy. Jej arogancka postawa była całkiem racjonalna. Analogicznie do sytuacji z wielkimi bankami w City z czasu kryzysu finansowego 2008, elitarne instytucje Ivy Leauge oraz kierujące nimi progresywne elity uznały, że są zbyt potężne, by musiały się zmienić.
(przekład Rafał P. Wierzchosławski)
Ps. W najbliższym numerze „Zagadnień Naukoznawstwa”, „Współpraca międzynarodowa w debacie naukowej”, znajdą się dwa artykuły prof. Stephena P. Turnera poświęcone różnym aspektom przemian współczesnej nauki.
Wróć