Marek Misiak
Rys. Sławomir Makal
Czasem praca redaktora jest naprawdę fascynująca, zdarzają się jednak etapy pracy mało porywające, a jednocześnie wymagające skupienia i rozwiązywania problemów (nie sposób ich zatem wykonywać „na autopilocie”). Zdaniem niektórych na tym polega mało dla większości laików zrozumiała różnica między redakcją a korektą – redakcja to praca twórcza (choć na cudzym tekście), korekta zaś polega na wyszukiwaniu błędów o przewidywalnym charakterze. Większość usterek interpunkcyjnych czy związanych z dostosowaniem tekstu do konkretnej konwencji wydawniczej jest dość przewidywalna i można je zaliczyć do którejś z kategorii, które doświadczony redaktor ma już poukładane w głowie niczym szufladki w starym niemieckim biurku. Jeśli mówimy o ujednolicaniu zapisu tytułów (np. tytuły książek kursywą, a czasopism w cudzysłowach), to nie będę nawet próbował udowadniać czytelnikom, że to może być interesujące. Natomiast kontrola poprawności zapisu obcojęzycznych nazwisk to zetknięcie się z obcymi realiami nie tylko językowymi, ale i kulturowymi, gdyż nierzadko zwyczaje związane z imionami i nazwiskami odzwierciedlają meandry rozwoju danego społeczeństwa lub historii danego kraju.
Nie mogę się tu oprzeć pokusie pewnej złośliwości: w kontekście omawianego problemu zawsze zastanawiający był dla mnie kontrast między tym, jak wielu publikujących naukowców jest przywiązanych do własnych nazwisk i nazwisk osób bliskich czy znajomych, a dezynwolturą, jaką potrafią wykazywać w odniesieniu do nazwisk obcych. Ta sama osoba, która przekonuje mnie, że jej nazwisko jest nieodmienne (choć jest wręcz przeciwnie), jest zdziwiona, że np. stosowanie polskiej lub angielskiej transkrypcji nazwisk rosyjskich albo pomijanie umlautów w nazwiskach niemieckich ma znaczenie. Nazwisko to w naturalny sposób coś bardzo osobistego, także dla kogoś, kto mieszka na drugim końcu globu. Dbanie o ten aspekt pracy naukowej – także w przypisach i bibliografii – jest oznaką nie tylko generalnej staranności, ale też szacunku dla ludzi z innych kręgów kulturowych. Poniższe zestawienie reguł oraz kwestii szczególnie podatnych na błędy ma subiektywny charakter. Omawiam zapis imion i nazwisk, które napotykam w mojej praktyce zawodowej i które wydają mi się szczególnie podatne na błędy popełniane przez autorów piszących zarówno po polsku, jak i angielsku. Z uwagi na moje zainteresowania przykłady pochodzić będą głównie ze świata filmu i literatury.
Najpoważniejszym błędem jest przekręcenie nazwiska. Warto pamiętać, że autokorekta w edytorze tekstu wychwyci błędy albo w nazwiskach bardzo znanych, które znajdują się we wbudowanym w program słowniku, albo w takich, które sami do niego wcześniej wprowadziliśmy. Wszystkie nazwiska oraz mniej znane (np. obcojęzyczne) imiona warto zatem zweryfikować wcześniej samemu, przed oddaniem tekstu do redakcji. Literówka to jednak ludzka rzecz i zdarza się najlepszym. Natomiast pomylenie w tekście płci osoby, o której wspominamy, może spowodować poważne zadrażnienia, gdy chodzi o osobę żyjącą, a w każdej sytuacji skutecznie ośmieszyć piszącego. Polszczyzna – i w ogóle języki słowiańskie – jest pod tym względem komfortowa, bo z bardzo nielicznymi wyjątkami nie znajdziemy w niej imion, które może nosić zarówno kobieta, jak i mężczyzna. Są jednak języki, w których identyczne imię mogą nosić i mężczyźni, i kobiety. Po francusku Claude to zarówno Klaudia, jak i Klaudiusz, a Stéphane – zarówno Stefan, jak i Stefania (Stéphanie to imię wyłącznie żeńskie). Prawdziwym koszmarem jest jednak pod tym względem angielski, w którym „obupłciowych” imion jest sporo. Dotyczy to nawet takich, które Polakom w oczywisty sposób kojarzą się tylko z jedną płcią: pisarz Evelyn Waugh był mężczyzną, podobnie jak amerykański dyplomata Shirley Abbott. Najważniejszy jest jednak inny aspekt angielszczyzny, w tym języku wyjątkowo dużo zdrobnień funkcjonuje jako osobne imiona, a deminutywy od żeńskiej i męskiej wersji tego samego imienia często wyglądają tak samo. Zatem Bobby/Bobbie to i Robert, i Roberta, Pat – zarówno Patrick, jak i Patricia, a Jess – i Jesse, i Jessica. Zdarzają się też niepowiązane imiona, które mają takie samo zdrobnienie – Sam/Sammy/Sammie to i Samuel, i Samantha.
Osobnym zagadnieniem są imiona, które, zapożyczane do innego języka, „zmieniają płeć”, gdyż w języku docelowym ich forma (zwłaszcza końcówka) kojarzy się z inną płcią. Stąd po włosku Andrea i Luca to imiona męskie (żeglarz Andrea Doria), a w językach germańskich żeńskie (brytyjska aktorka Andrea Riseborough). Warto też uważać na – najczęściej etymologicznie niepowiązane – imiona, które różnią się tylko jedną literą, a przypisane są do różnych płci. Po niemiecku Ute to kobieta, a Uwe mężczyzna, zaś Sönke to mężczyzna, a Silke kobieta; po angielsku Audrey to kobieta (Audrey Hepburn), a Aubrey mężczyzna.
Zarówno przy podawaniu imion i nazwisk w tekście, jak i przy tworzeniu bibliografii warto zwrócić uwagę na kolejność, gdyż sekwencja z imieniem na pierwszym miejscu nie jest oczywista. Najbardziej znane języki, w których najpierw wymieniane jest nazwisko, a potem imię, to japoński i węgierski. Zatem w tekstach po japońsku Akira Kurosawa to zawsze Kurosawa Akira. W przypadku osoby tak znanej nawet laik wychwyci błąd, ale osoba słabo obeznana z tą kulturą może nie rozpoznać, że kolejność pozostała zamieniona, mimo iż tekst przełożono np. na angielski. Wiele japońskich nazwisk ma podobne końcówki (-oto, -ato, -ashi, -oshi), więc przy osobach takich jak Shinya Tsukamoto czy Masaki Kobayashi (reżyserzy filmowi), ale już Sion Sono (też reżyser) może nasuwać pewne wątpliwości (Sion to imię). Z kolei wielu Węgrów nosi imiona charakterystyczne dla całej kultury zachodniej, które mimo specyfiki tego języka wciąż są rozpoznawalne (György, Ferenc, Tamás, Viktor, Mátyás) albo są znane mimo utraty podobieństwa do pierwowzoru (István to Stefan, Sándor to Aleksander, a Imre to Henryk). Może się jednak zdarzyć, że autor nie odróżni, że kolejność jest niewłaściwa, jeśli nie rozpozna imienia jako imienia. Zetknąłem się z tym przy okazji takich postaci, jak reżyser Pál Fejős (Pal to Paweł) czy pisarz Mór Jókai (Mór to zdrobnienie od Móric, tj. Maurycy). Warto mieć świadomość, że tego rodzaju konwencje zapisu nie są przenoszone z języka na język, więc jeśli w języku, w którym piszemy, obowiązuje określona kolejność podawania imion i nazwisk, należy to ujednolicić.
Nawet w bardzo profesjonalnie przygotowywanych bazach artykułów czy osiągnięć naukowych nie ma możliwości pełnej weryfikacji wszystkich informacji automatycznie zaciąganych z gromadzonych tam publikacji. Zatem jeśli redakcja czasopisma popełni błąd, ma on dużą szansę zostać powielony w takiej bazie. W danych bibliograficznych szczególnie często napotykam na pomyłki w nazwiskach wieloczłonowych, szczególnie niemieckich, niderlandzkich, hiszpańskich i portugalskich.
Wprowadzając dane bibliograficzne, musimy wiedzieć, które z kilku elementów wchodzących w skład skomplikowanych nazwisk to imiona, a które nazwiska, a także które przyimki należy pisać wielką literą. Niektóre arystokratyczne nazwiska w wymienionych językach składają się z dwóch części rozdzielonych przyimkiem. Hiszpański reżyser José Luis Sáenz de Heredia ma zatem dwa imiona i dwuczłonowe nazwisko, a niemiecki reżyser Florian Henckel von Donnersmack jedno imię i dwuczłonowe nazwisko. Po hiszpańsku i portugalsku podwójne imiona i podwójne nazwiska sporadycznie tylko pisane są z łącznikiem, warto zatem uważać: Gabriel García Márquez ma dwa nazwiska, a hiszpański reżyser José Luis Merino dwa imiona.
Pisownia przyimków (de, di, von, van itp.) wielką lub małą literą to złożone zagadnienie, może to bowiem zależeć zarówno od narodowości danej osoby, jak i od indywidualnej tradycji w danej rodzinie lub decyzji danej osoby. Przyimek von jest po niemiecku pisany zawsze małą literą i także Amerykanie o niemieckich korzeniach (np. aktor Lenny von Dohlen) przestrzegają tej reguły. Natomiast przyimki van/van der/van het/te/ter itp. w nazwiskach holenderskich i afrykanerskich są pisane małą literą (holenderska bojowniczka ruchu oporu Kate ter Horst), we flamandzkich – wielką (belgijski reżyser Pieter Van Hess), a w amerykańskich zarówno małą, jak i wielką, ale zdecydowanie częściej wielką (amerykański aktor Harry Van Gorkum). Podobnie jest na gruncie języka angielskiego z przyimkami włoskimi, hiszpańskimi i portugalskimi, które w tych ostatnich językach zapisywane są małą literą (hiszpański kompozytor Álex de la Iglesia i amerykański reżyser Brian De Palma). Mogą się też jednak trafić nazwiska np. włoskie z przyimkiem pisanym wielką literą (pochodzący z Sycylii aktor Enrico Lo Verso). Warto też zwrócić uwagę, że niekiedy przyimki takie są pisane ze spacją, niekiedy łącznie, ale wciąż wielką literą (amerykański pisarz Don DeLillo), a niekiedy po prostu łącznie (możliwa jest np. pisownia Mac Donald, MacDonald, McDonald i Macdonald).
Jeśli ktoś posługuje się dwoma imionami, nie należy pomijać drugiego imienia, zwłaszcza że w niektórych językach (np. po francusku i niemiecku) niektóre podwójne imiona są traktowane jako jedna całość (szczególnie jeśli pierwsze imię to Jan: Jean-Paul, Jean-Pierre, Jean-Jacques, Hans-Christian, Hans-Georg itp.) albo po prostu są jednym imieniem, najczęściej nadawanym na cześć jakiejś słynnej postaci: Jean-Baptiste (Lamarck, francuski przyrodnik), Martin Luther (King) czy Mary Stuart (Masterson, amerykańska aktorka).
Generalną zasadą jest, aby imiona i nazwiska zapisywane w oryginale alfabetem łacińskim oddawać łącznie ze wszystkimi występującymi w danym języku dodatkowymi literami i znakami diakrytycznymi. Można od tego odstąpić, jeśli wymagałoby to zmiany kroju pisma (choć wielu składaczy umie znaleźć inne rozwiązania – w ostateczności dorysowują diakryty), jeśli dana baza danych i tak nie przyjmuje danego znaku (tak nie powinno być, ale narzędzia informatyczne nie są doskonałe) lub jeśli mogłoby to utrudnić wyszukiwanie danego nazwiska. Transkrypcję (np. niemieckich czy skandynawskich umlautów na ae, ue i oe) należy stosować tylko w ostateczności, jeśli nie ma możliwości zastosowania oryginalnej pisowni. Nazwisko pozbawione specyficznych dla danego języka znaków będzie inaczej wymawiane. Hitlerowski zbrodniarz Rudolf Höß miał inne nazwisko niż niemiecka aktorka Nina Hoss. Znaczenie mają także oznaczenia akcentu bądź wymawialności samogłoski, bo zdarzają się imiona lub nazwiska (np. francuskie), które różnią się tylko nimi. Jeśli jednak dana osoba sama oczekuje pominięcia znaków diakrytycznych w swoim imieniu i nazwisku, należy to uszanować. Regularnie stykam się z autorami z Turcji, którzy formułują takie oczekiwania. Nie należy natomiast nigdy pomijać występujących w niektórych językach apostrofów, oznaczających albo pominięcie części wyrazu (niderlandzkie van ‘t wymawiane jako [ət] to skrócone van het, jak w regule van ‘t Hoffa), albo bardzo krótką samogłoskę (słowackie l’ oznaczające podniebienne [ʎ], spółgłoskę podobną do „li” w słowie „milion” – por. słowacki pisarz Ľudovít Štúr).
Nazwiska zapisywane w oryginale alfabetami innymi niż łaciński, podawane są rzecz jasna w transkrypcji. O ile jednak w przypadku transkrypcji z cyrylicy serbskiej, bułgarskiej czy macedońskiej, a także z alfabetu greckiego (starożytnego i współczesnego) błędy zdarzają się sporadycznie, a transkrypcje z alfabetów pozaeuropejskich (chińskich, japońskich, arabskiego, perskiego, hebrajskiego czy alfabetów używanych na subkontynencie indyjskim) to zagadnienie poza zakresem tematycznym tego tekstu, o tyle niepokojącym zjawiskiem jest stosowanie angielskiej transkrypcji nazw i nazwisk rosyjskich, ukraińskich i białoruskich w tekstach po polsku. Rozumiem, że czasem wynika to z chęci ułatwienia czytelnikom szukania dalszych informacji w anglojęzycznych źródłach, ale niestety nie jest to zgodne z obowiązującymi zasadami poprawnościowymi. Obowiązuje zapis za pomocą skodyfikowanej transkrypcji tych języków na polski alfabet łaciński. Dla przykładu: rosyjskie imię Jegor (Егoр) bywa w angielskiej transkrypcji zapisywane czasem jako Yegor, a czasem jako Egor, choć w rosyjskiej cyrylicy litera wyglądająca jak łacińskie „e” jest zawsze wymawiana jako [je]. W rezultacie miałem ostatnio okazję usłyszeć, jak rosyjski reżyser filmowy Jegor Konczałowski (Его́р Кончало́вский) jest przez nieznającego rosyjskiego polskiego krytyka filmowego wymawiany jako [egor konczalowski]. Zdarza się też, że w wyniku stosowania angielskiej transkrypcji nazwiska i nazwy ukraińskie i białoruskie oddawane są w wersji rosyjskiej. Po angielsku bywa to poprawne, ale polska transkrypcja podąża za zapisem ukraińskim/białoruskim, zatem np. prezydent Białorusi po angielsku częściej zapisywany jest jako Alexander Lukashenko (po rosyjsku Александр Лукашенко), a po polsku poprawna jest jedynie wersja Alaksandr Łukaszenka (po białorusku Аляксандр Лукашэнка).
Co także istotne: transkrypcja to nie to samo, co transliteracja (jedna litera za jedną literę) i może do pewnego stopnia modyfikować wymowę. Jeśli chcemy zaproponować własną, naszym zdaniem lepszą transkrypcję, jest to oczywiście możliwe, ale pod warunkiem podania oryginalnego zapisu cyrylickiego. Jeśli zaś komuś bardzo zależy na podaniu transkrypcji angielskiej jako bardziej uniwersalnej, również może podać ją w nawiasie, optymalnie wraz z oryginalnym zapisem. Moim zdaniem należy raczej promować znajomość innych systemów pisma (zwłaszcza że alfabety cyrylickie nie są trudne), niż bazować na różnych systemach transkrypcji, które zawsze są tylko przybliżeniami.
Na zakończenie ciekawostka: Moje własne nazwisko bywa trudne do wymówienia dla obcokrajowców i widziałem już następujące zapisy ze słuchu: Misyac, Misjakk, Misjag, Michak (w niektórych językach ch w takiej pozycji zostanie wymówione jako dźwięk zbliżony do ś), Мисяк, Мiсяк, Мiсїак i Μισιακ.
Wróć