logo
FA 1/2023 informacje i komentarze

Zbigniew Drozdowicz

Łatwiejsze i trudniejsze recenzje

Łatwiejsze i trudniejsze recenzje 1

Fot. Jacek Zydorowicz

To, co dla jednych jest łatwe, dla innych bywa trudne w recenzowaniu. Wiele zależy nie tylko od tego, kto ocenia, ale także od tego, co jest recenzowane. Chciałbym powiedzieć parę słów o ocenach w procedurach awansowych, w których brałem udział bądź to jako jeden z recenzentów, bądź też w roli członka komisji habilitacyjnej. Daleko mi pod tym względem do rekordzistów, którzy mają na swoim koncie ponad 100 takich recenzji (ich wykaz pojawił się w swoim czasie w internecie). Procedur awansowych z moim udziałem uzbierało się przez kilkadziesiąt lat funkcjonowania jako profesora tytularnego na tyle dużo, abym czuł się uprawniony do sformułowania kilku uwag na temat okoliczności, które sprawiają, że recenzowanie raz jest łatwiejsze, natomiast innym razem trudniejsze.

Stosunkowo najłatwiej przychodziło mi napisanie recenzji pozytywnych w sytuacji, gdy osoba ubiegająca się o stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora miała dokonania, które zadziwiały taką oryginalnością i śmiałością w podejmowaniu trudnych problemów, że sam raczej nie ośmieliłbym się ich podjąć. Jeśli do tego dochodziła gruntowna znajomość fachowej literatury w różnych językach oraz jej krytyczne wykorzystanie, to główna trudność polegała na tym, aby nie przesłodzić recenzji. W końcu jakieś „ale” można znaleźć nawet w znakomitych dokonaniach naukowych, a nie wskazanie ich w recenzji może rodzić podejrzenie, że recenzent albo niezbyt uważnie zapoznał się z dorobkiem, albo wyświadcza komuś koleżeńską przysługę. Można zwykle mieć niemal pewność, że wskaże je któryś z pozostałych recenzentów. Z ponadprzeciętnymi dorobkami spotykałem się jednak rzadko. Co więcej, w miarę upływu czasu do mojej oceny trafiało coraz mniej znakomitych osiągnięć naukowych. Związane to było zapewne w jakieś mierze z tym, że zyskałem opinię dosyć surowego recenzenta, a do takich kieruje się głównie wnioski, które już na wczesnych etapach procedury budzą zastrzeżenia. Jeśli zastrzeżenia budziła również obiektywność sformułowanych na jej późniejszych etapach opinii recenzentów, to pojawiała się wręcz konieczność powołania superrecenzenta, który chce i potrafi napisać ekspertyzę, w której przedstawione zostaną w miarę obiektywnie „za” i „przeciw”.

Takie recenzje pojawiają się w odwołaniach od decyzji podejmowanych przez jednostki uprawnione do nadawania stopni i tytułu. Są one najtrudniejsze do napisania. Ocenie podlegają w nich bowiem nie tylko osiągnięcia kandydatów do awansu, ale także poprawność dotychczasowej procedury oraz zasadność formułowanych zastrzeżeń – nie tylko przez recenzentów, ale także przez członków rad naukowych mających uprawnienia do ich nadawania lub (jak w przypadku tytułu profesora) opiniowania zasadności wniosku o ich nadanie. Kilkakrotnie występowałem w roli superrecenzenta. Każdy z tych przypadków był inny. Jednak o żaden z nich nie był łatwy. Stosunkowo najłatwiejszy do zaopiniowania był ten, w którym kandydat do tytułu profesora swoje odwołanie opierał nie tylko na rozbieżności opinii recenzentów, ale także na uchybieniach proceduralnych. W swojej opinii podzieliłem część zastrzeżeń recenzentów, którzy napisali negatywne opinie, a uchybienia formalne uznałem za mało istotne dla procedowania. Z podanej na stronie internetowej Rady Doskonałości Naukowej informacji dowiedziałem się, że podobną opinię sformułowali również pozostali eksperci. Znacznie trudniejszy do zaopiniowania był przypadek kandydatki do stopnia doktora habilitowanego, która potrafiła wskazać nie tyle nawet bezzasadność niektórych ze zgłoszonych przez recenzentów zastrzeżeń, co ich sformułowanie, które nie ma umocowania w regulacjach prawnych. Podzieliłem w jakiejś mierze jej opinię. Jednak równocześnie nie znalazłem podstaw do stwierdzenia, że jej osiągnięcia naukowe spełniają obowiązujący wymóg wniesienia istotnego wkładu do danej dyscypliny.

Kandydatom do stopnia doktora habilitowanego chciałbym przy okazji przypomnieć, że spełnieniem tego wymogu nie jest ani streszczenie czyichś poglądów, ani też ich zestawienie ze streszczonymi poglądami wielu różnych filozofów i uczonych. Wprawdzie w miarę poprawny prezentyzm jest oczekiwany, ale na zajęciach dydaktycznych ze studentami, a i wtedy przydałoby się trochę krytycyzmu wykładowcy.

Zbigniew Drozdowicz, prof. filozofii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza

Łatwiejsze i trudniejsze recenzje 2

Wróć