Marek Kosmulski
Rozporządzenie Ministra Edukacji i Nauki z dnia 11 października 2022 r. sprawiło wielką frajdę internautom i dziennikarzom, którzy lubią go krytykować, a tym razem rzeczywiście było za co. Powołano nową dziedzinę nauk o rodzinie z dyscypliną o tej samej nazwie. Nie ma w niej samodzielnej kadry naukowej, zaś pierwszy doktorat obroniono w 2018 r. W WoS(R) znalazłem 224 publikacje z polską afiliacją z zakresu „family studies” (0,18% produkcji światowej, w tym odpowiednio 36, 28, 27, 26 i 17 publikacji z lat 22, 21, 20, 19 i 18 obecnego stulecia. Nie jest to imponujący dorobek, zwłaszcza że 135 z tych 224 prac nie posiada zagranicznych współautorów. Dla porównania – prac socjologicznych z polską afiliacją jest w bazie 2273 (0,44% produkcji światowej), czyli 10 razy więcej, a socjologia jest „tylko” dyscypliną i to wcale nie najmocniejszą (w wielu dyscyplinach nasz dorobek przekracza 10 tys. publikacji i 1% produkcji światowej). Przypuszczalnie nowe kierunki studiów z zakresu nauk o rodzinie będą obsługiwane przez naprędce przekwalifikowanych przedstawicieli różnych dyscyplin, nieposiadających dorobku w nowo utworzonej dziedzinie/dyscyplinie.
Szkodliwość społeczna powoływania nowych dziedzin i dyscyplin naukowych w obszarach, gdzie nie ma publikacji ani naukowców, jest umiarkowana, gdyż jednostki nie muszą ewaluować tych dyscyplin. Prawdziwa katastrofa nadeszła tam, gdzie chyba nikt się jej nie spodziewał, a spowodowana została zmianą nazw (na szczęście nielicznych) dyscyplin. Wyjaśnię to na przykładzie jednej dyscypliny, ale przypuszczalnie analogiczne problemy mają koledzy z innych. Powołana nowym rozporządzeniem dyscyplina automatyka, elektronika, elektrotechnika i technologie kosmiczne (AEETK) zastępuje dyscyplinę automatyka, elektronika i elektrotechnika (AEE), która została wyszczególniona w rozporządzeniu z 20 września 2018 r., zaś w 2022 r. po upływie vacatio legis (14 dni od 11 października 2022 r.) przestała istnieć.
W nowym rozporządzeniu brak jest przepisów przejściowych (wykonawczych), co utrudnia zakończenie postępowań awansowych wszczętych przed 11 października 2022 r. Takie procedury trwają często parę lat. Rady naukowe znalazły się w patowej sytuacji, gdyż nie przyznano im uprawnień do nadawania stopni naukowych w nowej dyscyplinie (w tym wypadku AEETK), zaś na mocy nowego rozporządzenia stara dyscyplina (w tym wypadku AEE) już nie istnieje. Domniemanie, iżby prawo do nadawania stopni naukowych przechodziło „z dobrodziejstwem inwentarza” na nowe dyscypliny wydaje się nieuprawnione. Ustawodawca mógł to wyartykułować explicite, gdyby taka była jego intencja. Ponadto w składzie większości rad naukowych, które posiadały odpowiednie uprawnienia w „starej” dyscyplinie (w tym wypadku AEE) nie ma specjalistów w „dodanej” poddyscyplinie (w tym wypadku „technologie kosmiczne”), a więc ich kompetencje do nadawania stopni w ten „dodanej” poddyscyplinie są wątpliwe. Rady naukowe mają zatem do wyboru nadawanie stopni w dyscyplinie nieistniejącej lub w takiej, do której nie mają uprawnień, w obu przypadkach narażając się na komplikacje związane z ewentualnym zaskarżeniem lub unieważnieniem tych decyzji. Z drugiej strony, niepodjęcie stosownej decyzji w ustawowym terminie w oczekiwaniu na wydanie przepisów wykonawczych też jest złamaniem prawa. Doszło więc do niecodziennej sytuacji, z którą nie radzą sobie nawet prawnicy, a tym bardziej prości inżynierowie, do niedawna „tylko” elektrycy, a już teraz lub w niedalekiej przyszłości – także kosmonauci.
Dla rad naukowych powstałe zamieszanie to zaledwie kłopot. Prawdziwy dramat przeżywają natomiast doktoranci i habilitanci, którzy po spełnieniu wszystkich ustawowych wymagań nie mogą otrzymać upragnionego stopnia naukowego lub wisi nad nimi widmo unieważnienia stopni już nadanych (prawdopodobnie bezprawnie) po wejściu w życie nowego rozporządzenia. Cieszyć mogą się zaś kandydaci, którym rady naukowe niedawno odmówiły nadania stopnia – będą mieli podstawy do zaskarżenia niekorzystnych dla siebie decyzji.
Marek Kosmulski, kosmonauta in spe