Stanisław Krawczyk
W sierpniu 1999 roku w Warszawie po raz kolejny przyznano Nagrodę im. Janusza A. Zajdla, najważniejsze wyróżnienie dla polskiej fantastyki. Uczestnicy konwentu Polcon zdecydowali, że w kategorii opowiadań laureatką zostanie 28-letnia Anna Brzezińska. Wybór ten wzbudził gorące spory, najżarliwsze w długiej historii nagrody.
W listopadzie tego samego roku Maciej Parowski, ówczesny redaktor naczelny poczytnego pisma „Nowa Fantastyka”, opublikował na jego łamach głośny artykuł Gra ciałem. Pisał w nim: „Statuetka dla opowiadania Anny Brzezińskiej «A kochał ją, że aż strach» obsadza Janusza A. Zajdla w niemiłej mu roli patrona trywialnej fantastyki rozrywkowej”. W artykule wstępnym tego samego numeru dodawał, że gdy zwolennicy fantastyki rozrywkowej „mówią o mocnych dialogach, wartkiej akcji, wyrazistych bohaterach, to bezwiednie odsyłają nas ku Sprawom, Racjom, Zagrożeniom, Uczuciom… o które warto się bić, ryzykować, gardłować, zdobywać zwolenników. Czyli jednak ku ryzykownej walce (z tematem, z własnymi intelektualnymi i artystycznymi ograniczeniami), jaką pozostaje zawsze prawdziwa literatura”.
W latach 80. i 90. takie opinie nie były odosobnione, co dla zewnętrznych obserwatorów może być niemałym zaskoczeniem. Przecież fantastyka jest twórczością popularną, powinna więc chyba koncentrować się na rozrywce. A skoro ukazuje światy manifestacyjnie wręcz inne niż nasz, to tym bardziej można przypuszczać, że nie będzie zabierała głosu w palących sprawach publicznych. Zatem jak to możliwe, że wiele wpływowych postaci w świecie prozy fantastycznej miało kiedyś zgoła inne zdanie? Że ponad „fantastykę rozrywkową” przedkładano „prawdziwą literaturę”? Że twórcy wielu alternatywnych uniwersów byli żywo zainteresowani problemami naszego świata?
Oto pytania, z którymi mierzę się w książce Gust i prestiż. O przemianach polskiego świata fantastyki, opublikowanej w 2022 roku w Warszawie przez Wydawnictwo Naukowe Scholar. Monografia dotyczy literatury fantastycznej; filmy, seriale, komiksy czy wiersze umieściłem poza nawiasem. W tym tekście streszczam kilka wybranych wątków książki.
Kiedy narodził się polski świat literatury fantastycznej – oddzielny społeczny mikrokosmos, rządzący się własnymi zasadami? Może w 1973 roku, gdy poznańscy studenci na krótki czas założyli klub fanów science fiction. Może w 1975 roku, kiedy w Warszawie utworzono Klub Miłośników Fantastyki Naukowej, bardziej znany pod późniejszą nazwą SFan. A może w roku 1976, gdy ceniony warszawski miesięcznik „Literatura na Świecie” wydał numer w połowie poświęcony fantastyce, również w stolicy powstał Ogólnopolski Klub Miłośników Fantastyki i Science Fiction, w Poznaniu zaś odbył się konwent Eurocon, nazwany oficjalnie III Europejskim Kongresem Science Fiction.
Tak czy inaczej, świat fantastyki w Polsce nie wziął się znikąd. Już w XVIII wieku w naszym kraju pisano utopie, których akcja działa się na Księżycu lub w nieznanych miejscach Ziemi. Była to jedna z konwencji literackich, które wykorzystał Ignacy Krasicki w Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach, do dziś uznawanych przez wielu za pierwszą polską powieść. Adam Mickiewicz napisał i zniszczył kilka wariantów Historii przyszłości, a Bolesław Prus w Lalce wprowadził motyw metalu lżejszego od powietrza. W pierwszych dekadach XX wieku wydano szereg powieści o potencjalnych przyszłych katastrofach; temat ten pojawił się między innymi w trylogii księżycowej Jerzego Żuławskiego. Po wojnie zaś niekwestionowanym liderem polskiej fantastyki został Stanisław Lem.
W Polsce Ludowej zachodziły też rozległe zmiany społeczne, które sprzyjały rozrostowi kultury masowej: uprzemysłowienie, urbanizacja, a także upowszechnienie szkolnictwa razem z umiejętnością czytania i pisania. Władze kładły też duży nacisk na rozwój nauk ścisłych i technicznych, mających służyć odbudowie zniszczonego wojną kraju i następnie jego modernizacji. Fantastyka naukowa, prezentująca hipotetyczne przyszłe światy, wpisywała się w te trendy; od lat 60. opowiadania science fiction ukazywały się w pismach takich jak „Młody Technik”. Znaczącą rolę odegrał nadto powojenny wyż demograficzny. W efekcie dla wielu osób kształcących się, kończących studia i następnie pracujących umysłowo – nastolatków, dwudziesto– i trzydziestolatków – powstający świat fantastyki był bardziej atrakcyjny od innych obszarów pola literackiego i dziennikarskiego. Pozwalał na realizację zainteresowań naukowo-technicznych, dawał dostęp do niektórych dóbr zachodniej kultury popularnej (cieszącej się w PRL pewnym prestiżem), a jako nowa przestrzeń społeczna mógł też obiecywać ścieżki szybkiego awansu.
Ponadto w drugiej połowie lat 70. załamanie gospodarcze poskutkowało społecznym niezadowoleniem, które znalazło wyraz w filmach Stanisława Barei, festiwalu w Jarocinie, subkulturze punkowej. Część młodych ludzi szukała wówczas w fantastyce czy to wytchnienia od rzeczywistości, czy też okazji do zakamuflowanej krytyki władz. W tym drugim kluczu chętnie czytano utwory z nurtu fantastyki socjologicznej, szczególnie wydawane już w latach 80. powieści fizyka jądrowego Janusza A. Zajdla, ukazujące realia codziennego życia i oporu w zakłamanych społeczeństwach pod rządami opresyjnych reżimów. Ale władze mogły również traktować tę twórczość jako przydatny dla systemu wentyl bezpieczeństwa. W 1982 roku, jeszcze przed zawieszeniem stanu wojennego, udzielono zgody na założenie miesięcznika „Fantastyka” (późniejszej „Nowej Fantastyki”), wydawanego przez lata w stupięćdziesięciotysięcznym nakładzie. Maciej Parowski przytaczał potem zasłyszane informacje o ministrze spraw zagranicznych Stefanie Olszowskim, który miał stwierdzić: „Niech młodzi pod płaszczykiem fantastyki pobawią się w działalność antysocjalistyczną”.
Społeczny świat literatury fantastycznej rósł szybko. Pojawiały się coraz to nowe serie wydawnicze, amatorskie magazyny, konwenty (wydarzenia łączące cechy zlotu i konferencji), kluby fanowskie. Miłośnicy fantastyki urządzali spotkania autorskie i pokazy filmowe. Twórczością tą w większym niż dotąd stopniu zainteresowali się również literaturoznawcy i krytycy prasowi. Zarazem niecałą prozę fantastyczną późnego PRL cechowało ideowe zaangażowanie. W takich kategoriach trudno byłoby opisać choćby teksty Andrzeja Sapkowskiego, który pod koniec 1986 roku opublikował pierwsze opowiadanie o wiedźminie Geralcie, najsłynniejszym bohaterze polskiej fantastyki, a obecnie też centralnej postaci rozpoznawanych na całym świecie gier cyfrowych i popularnego serialu platformy Netflix.
Fenomen fanów jest pewnie tym, co pierwsze przychodzi nam na myśl, gdy zastanawiamy się nad społecznym kontekstem polskiej fantastyki. Rzadziej zauważamy, że pod koniec XX wieku była to w istotnym stopniu twórczość inteligencka. Jak pokazują notki biograficzne drukowane w „Fantastyce”, w latach 80. niemal wszyscy regularnie piszący polscy autorzy science fiction studiowali lub mieli wyższe wykształcenie. Pracowali też (przynajmniej okresowo, a nierzadko stale) jako specjaliści: reprezentanci zawodów twórczych, pracownicy naukowo-badawczy i naukowo-dydaktyczni, nauczyciele, inżynierowie, kierownicy techniczni. Zarówno kryterium edukacyjne, jak i zawodowe pozwala zaliczyć zdecydowaną większość ówczesnych autorów fantastycznych właśnie do grupy zwanej inteligencją. Po 1989 roku wielu pisało nadal i aż do przełomu wieków ich gust literacki kształtował znaczącą część polskiej fantastyki. W rezultacie dość typową jej cechą było łączenie fabularnych i narracyjnych konwencji prozy popularnej z zaangażowaniem w bieżące sprawy życia publicznego.
Zatrzymajmy się przy samym słowie „fantastyka”. Słownik języka polskiego PWN określa fantastykę jako twórczość, która przedstawia „świat i wydarzenia nierealne”. To definicja przydatna jako pierwsze przybliżenie, lecz zbyt ogólna na potrzeby naukowe. Nie wszyscy przecież zgadzają się co do tego, jakie byty istnieją lub mogą istnieć, a jakie nie. Czy realna jest magia? A obcy? A Bóg? Czy zbudujemy kiedyś miecze świetlne? Moglibyśmy uznać, że fantastyczność tkwi w oku patrzącego: to od każdego z nas zależy, czy potraktujemy pewien fikcyjny motyw lub cały utwór jako przykład fantastyki. Ale takie ujęcie nie wyjaśnia, dlaczego w niektórych wypadkach panuje dość powszechna zgoda. Bo ile osób zaprzeczy temu, że podróże kosmiczne z prędkością nadświetlną to fantastyka? Ile osób powie, że Stanisław Lem nie pisał powieści fantastycznych? Tak znaczna zgodność byłaby mało prawdopodobna, gdyby każde z nas klasyfikowało teksty kultury na własną rękę.
Najlepiej stwierdzić, że o statusie fantastyki decydują wspólnie czytelnicy, pisarze, redaktorki, tłumaczki, wydawcy. Indywidualne rozumowanie odgrywa pewną rolę, zasadniczo jednak fantastyczność jest wytworem społecznym (tak jak i brzmienie symfonii jest dziełem orkiestry). Od czego więc zależy to, czy uznamy określony tekst za fantastyczny? Od niedawnych rozmów, obecnych okładek książek, dzisiejszych oznaczeń półek sklepowych i kategorii w cyfrowych katalogach, ale także od długotrwałych procesów historycznych. Zastanawiając się nad twórczością fantastyczną, myślimy słowami, obrazami i dźwiękami, które odziedziczyliśmy po wcześniejszych pokoleniach. Na ile wcześniejszych, to kwestia dyskusyjna; jedni szukają źródeł fantastyki już w Iliadzie i Odysei, jeżeli nie w Eposie o Gilgameszu, inni odnajdują owe źródła dopiero w ostatnich stuleciach. Tutaj przyjmuję, że fantastyka jako odrębna dziedzina twórczości powstała w Europie Zachodniej w XVIII wieku, kiedy zaczęto mniej poważać potwory, duchy, czary i proroctwa. Następnie romantycy w pewnej mierze przywrócili wartość tym motywom i posługującym się nimi tekstom, do dziś jednak nie zanikł podział na twórczość realistyczną i fantastyczną i jeśli któraś jeszcze niekiedy musi usprawiedliwiać swoje istnienie, to właśnie ta druga.
Zarówno fantastykę ogółem, jak też jej odmiany można określić mianem gatunków. Te najczęściej rozumiane są po prostu jako zbiory tekstów lub utrwalonych w tekstach konwencji (literackich, filmowych itp.). Takie definicje nie biorą pod uwagę czegoś ważnego: żaden utwór sam z siebie nie zmusza nas, byśmy widzieli w nim przykład jakiegokolwiek gatunku. Ten typ odbioru zawsze wiąże się z już istniejącymi albo właśnie tworzonymi nazwami gatunkowymi, które w istotnej mierze warunkują naszą lekturę. Co więcej, dwie osoby mogą spierać się o to, do jakiego gatunku należy jeden i ten sam tekst. Ot, czy Prawdziwa historia Lukiana z Samosaty z II wieku jest przykładem fantastyki naukowej? Niektórzy powiedzą, że tak: przedstawia podróż na Księżyc, spotkanie z obcymi formami życia, wojny i kolonizację na kosmiczną skalę. Inni powiedzą, że nie, ponieważ pojęcie fantastyki naukowej powstało dopiero w wieku XX.
Rozbudujmy więc definicję i przyjmijmy, że gatunkiem jest zbiór utworów rozpoznawanych przez pewną grupę społeczną – lub szereg grup – jako należące do wspólnej klasy. Rozpoznanie to bywa różne w różnych grupach i okresach i uwarunkowane jest nie tylko treścią samego tekstu, lecz także wieloma czynnikami kontekstowymi. Przynależność gatunkowa jest zatem zawsze względna, a jeden utwór z punktu widzenia dwu odrębnych grup (tudzież reprezentujących je osób) może należeć do dwu osobnych gatunków. W 1818 roku Walter Scott w recenzji Frankensteina określił książkę Mary Wollstonecraft Shelley mianem marvellous romance, porównując ją z tekstami Szekspira, Swifta i de Bergeraca; w roku 1973 Brian Aldiss uznał dzieło za powieść science fiction, umiejscawiając je w zupełnie innym układzie literackich odniesień i prezentując całkiem odmienne odczytanie.
W ostatniej ćwierci XX wieku pojęcie fantastyki nie było w Polsce nowe, chociaż nie było także całkiem ustabilizowane. Szczególnie na początku tego okresu stosowano je nieraz wymiennie z pojęciem fantastyki naukowej (dziś już najczęściej traktowanym jako nazwa tylko jednego z typów fantastyki). Właśnie gatunek science fiction – reprezentowany przez Lema czy Zajdla – przez długi czas uznawano za rdzeń polskiej prozy fantastycznej; dopiero od drugiej połowy lat 80. Andrzej Sapkowski, a po nim Feliks W. Kres i Ewa Białołęcka publikowali prawdziwie popularne i zarazem nagradzane teksty fantasy. Nic dziwnego, że fantastykę naukową wybierało wielu pisarzy kierujących się gustem inteligenckim.
Po zniesieniu cenzury zaangażowana twórczość science fiction nie musiała już mówić aluzjami. Autorzy zaczęli pisać bardziej otwarcie, niejednokrotnie umiejscawiając akcję tekstów w samej Polsce i w nieodległej przyszłości. Tuż po 1989 roku ukazała się grupa opowiadań o rysie antyklerykalnym, od Złotej Galery Jacka Dukaja i Jawnogrzesznicy Rafała A. Ziemkiewicza po W leju po bombie Sapkowskiego. W toku lat 90. kilkakrotnie powracał wątek aborcji, między innymi w opowiadaniach Marka S. Huberatha (Kara większa) i Wojciecha Szydy (Psychonautka) oraz mikropowieści Tomasza Kołodziejczaka Wstań i idź. Zbiór opowiadań Ziemkiewicza Czerwone dywany, odmierzony krok oraz dwie powieści tegoż autora, Pieprzony los kataryniarza i Walc stulecia, przedstawiały różnorakie zagrożenia dla politycznej niezależności oraz kondycji duchowej Polski i Europy. Opowiadania Konrada T. Lewandowskiego Pacykarz i Synara pokazywały manipulacje masowych mediów. Wszystko to przykłady zbieżne z tradycją inteligencką, zakładającą nie tyle zaspokajanie zastanych potrzeb czytelniczych, co raczej formowanie publiczności – zwłaszcza młodej – za pośrednictwem literatury i ogólnie kultury.
Obok samej literatury świadectwem zaangażowania są też teksty krytyczne i publicystyczne. W latach 90. w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” chętnie podkreślano poznawcze i społeczne funkcje prozy fantastycznej, takie jak przestrzeganie przed nadchodzącymi niebezpieczeństwami, zgłębianie natury ludzkiej bądź kontestowanie ustrojów totalitarnych. Negatywnie odnoszono się do PRL, niekiedy sugerując, że fantastyka miała swój udział w obaleniu dawnego ustroju. Formułowano również wypowiedzi o tematyce religijnej i bioetycznej, mające zwykle wymowę konserwatywną. W połączeniu z niechętnymi komentarzami dotyczącymi poprawności politycznej, relatywizmu, komunizmu, Unii Europejskiej i feminizmu, a także z ideami wyrażanymi wielokrotnie w samej literaturze, pokazuje to, iż w owej dekadzie autorom i redaktorom fantastyki zdecydowanie bliższy był światopogląd prawicowy niż liberalny bądź lewicowy.
Pisarze i komentatorzy fantastyczni byli więc żywo zainteresowani problemami sfery publicznej. Ale na łamach „Nowej Fantastyki” widoczny jest również inny przejaw gustu inteligenckiego. Otóż prozę fantastyczną przeciwstawiano z jednej strony masowej rozrywce, z drugiej strony zaś twórczości uprawomocnianej przez instytucje państwowe czy akademicką krytykę literacką (twórczość tę nazywano zazwyczaj „literaturą głównego nurtu”, a samą fantastykę dość często „gettem”). Zatem sztuka, która cieszyła się uznaniem w polskich kręgach opiniotwórczych, stanowiła dla autorów ważny układ odniesienia, nawet jeżeli było to odniesienie negatywne. Gust inteligencki przekładał się na chęć obcowania z kulturą cenioną, prestiżową, toteż usiłowano łagodzić napięcie między elitarnością a masowością: zaznaczano, że proza fantastyczna jest przynajmniej tak samo wartościowa, jak twórczość legitymizowana przez kanon lektur, ogólnopolskie tygodniki kulturalne i literaturoznawcze autorytety.
W nowej kapitalistycznej rzeczywistości powstały kolejne czasopisma poświęcone fantastyce. Jednym z nich był magazyn „Fenix”, którego publicystyka w większym stopniu niż teksty z „Nowej Fantastyki” hołdowała gustowi popularnemu, w mniejszym natomiast inteligenckiemu. Z rywalizacją obu pism wiązało się współzawodnictwo dwóch koncepcji estetycznych: „fantastyki rozrywkowej” i „fantastyki problemowej”. Konkurencja „Fenixa” i „Nowej Fantastyki” odpowiadała mechanizmom opisanym w teorii pola literackiego Pierre’a Bourdieu, analizującej w szczególności konflikt heterodoksji i ortodoksji, czyli w tym wypadku młodszych i starszych uczestników literackiej gry, przybyszów i weteranów.
Jeżeli chodzi o rynek książki, to na fali transformacji politycznej i gospodarczej wydawcy fantastyki zaczęli publikować bardzo dużą liczbę tytułów zagranicznych (tłumaczonych teraz z języka angielskiego, a nie rosyjskiego). Podobnie jak ówczesne zainteresowanie polskich pisarzy gatunkiem fantasy, tak i ten proces interpretować możemy jako oznakę rosnącej roli gustu popularnego bądź rynkowego. Z biegiem czasu w coraz mniejszym stopniu poszukiwano prestiżu związanego z zaangażowaniem w ważne sprawy publiczne. Zysk pieniężny i przyjemność czytelnicza – kryteria obecne w świecie fantastyki już wcześniej, ale przez wielu stawiane na drugim miejscu – coraz częściej były kwestią pierwszoplanową. Po 2000 roku w „Nowej Fantastyce” wyraźnie rzadziej wypowiadano się o głośnych problemach sfery publicznej, porzucono również większość odniesień do „literatury głównego nurtu”. Powyższe przemiany wynikały w dużej mierze z narastającego znaczenia kultury popularnej oraz ekonomicznych kryteriów wartości w społeczeństwie kapitalistycznym, a także ze słabnącej pozycji samej inteligencji. Procesy te rozpoczęły się poza światem fantastyki, lecz wywierały na niego wpływ, przekładając się między innymi na stopniowy wzrost liczby pisarzy i redaktorów kierujących się raczej gustem popularnym niż inteligenckim.
Przez cały okres PRL i III RP fantastyka była literaturą popularną, ale w latach 70., 80. i 90. (być może i wcześniej) miała także wyraźny rys inteligencki. Rys ten wynikał z inteligenckiego gustu dużej części dawnych redaktorów, pisarzy, krytyków, a najprawdopodobniej również czytelników. Pragnęli oni wykorzystywać prozę fantastyczną do kształtowania społeczeństwa oraz mierzenia się z obecnymi i przyszłymi wyzwaniami. Dopiero w ostatnim dwudziestoleciu nastawienie to jednoznacznie ustąpiło miejsca koncepcji literatury jako produktu rynkowego, zakorzenionej w guście popularnym – w pełni zgodnym z realiami kapitalistycznego rynku. Efekty widoczne są zarówno w fantastyce, jak też w dotyczącej jej publicystyce: obie odeszły od przejrzystego ideowego zaangażowania.
Zmiana ta nie jest ani wszechogarniająca, ani ostateczna. W Polsce do dziś powstają teksty fantastyczne będące wypowiedziami w kwestiach istotnych dla życia publicznego. W roli przykładów wskazałbym z jednej strony serię historii alternatywnych „Zwrotnice Czasu” (publikowaną w latach 2009–2015 przez Narodowe Centrum Kultury), a z drugiej strony internetowy zbiór Grupy Wydawniczej Alpaka Tęczowe i fantastyczne. Antologia queerowej fantastyki oraz numer „Nowej Fantastyki” poświęcony osobom LGBT+ (oba z roku 2020). Być może na tym tle – i pod wpływem dalszych przemian światowego porządku społeczno-gospodarczego – wyłonią się w Polsce kolejne wpływowe nurty fantastyki zaangażowanej. Niemniej nawet jeśli tak się stanie, z pewnością będą to utwory inne niż niegdyś. I wcale nie muszą to być teksty literackie.
Dr Stanisław Krawczyk, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego