Mariusz Karwowski
Fot. Dominik Kalamus
Złoty medal dla Politechniki Gdańskiej w koszykówce mężczyzn 3×3 chyba najlepiej oddaje przebieg tego szalonego sezonu. Do rywalizacji w debiutującej w Akademickich Mistrzostwach Polski dyscyplinie stanęło 19 drużyn. Zamiast na wiosnę rozstrzygnięcia zapadły dopiero pod koniec sierpnia. Koronawirus przetrzebił też składy niektórych ekip. Ta, która miała okazać się najlepszą, z uwagi na zakażenie jednego z zawodników i kwarantannę pozostałych o mały włos w ogóle by nie wystąpiła. W porę udało się jednak skompletować rezerwowych, którzy… odegrali pierwszoplanowe role. Podobnie zresztą jak ich uczelniane koleżanki.
– Nie po to po latach założyłem buty do koszykówki, by nie wygrać tego turnieju – przyznał zaraz po dekoracji jeden z „zastępców”, Piotr Renkiel.
Ta odmiana koszykówki, zwana również uliczną, w której gra się mniejszą piłką i na mniejszym boisku, a zespół ma tylko 12 sekund na akcję, była jedną z 48 konkurencji ostatnich AMP-ów. Studenci Politechniki Gdańskiej jako jedyni wystąpili we wszystkich. To w połączeniu z uzyskanymi wynikami dało im pierwszy w historii triumf w całym cyklu. Przed sezonem nie mieli aż takich ambicji. O pokonaniu Uniwersytetu Warszawskiego, który zwyciężał w trzech ostatnich edycjach, nawet nie marzyli. Plan zakładał wygraną w klasyfikacji uczelni technicznych. Wszystko zmieniło się po wznowieniu rywalizacji zawieszonej na czas pierwszego lockdownu.
– Rzeczywiście regulamin, który tym razem premiował regularność, wyjątkowo nam sprzyjał. Podczas gdy część uczelni rezygnowała z niektórych startów, my braliśmy udział we wszystkich. Kluczowy był trójbój siłowy, w którym pod nieobecność najgroźniejszych rywali, wygraliśmy dubletem. Choć moment był trudny – studenci wyjechali na wakacje, do pracy… – postanowiliśmy nie wypuścić danej nam szansy – wspomina Andrzej Bussler, prezes AZS PG.
Mobilizacja przyniosła skutek. Ekipa znad morza była najlepsza w siedmiu dyscyplinach, w tym po raz siódmy z rzędu (!) w żeglarstwie, i dołączyła do elitarnego grona zwycięzców AMP-ów. Od 2008 roku, czyli od momentu gdy zmaganiom studentów nadano obecną formułę, zwyciężały tylko dwie uczelnie: Uniwersytet Warszawski (ośmiokrotnie) i Akademia Górniczo-Hutnicza (trzy razy). Przy nich Politechnika Gdańska to prawdziwy kopciuszek. Budżet klubu to ok. pół miliona zł. Spośród 22 tys. studentów do AZS należy około pięciuset. Drugie tyle trenuje, tyle że bez legitymacji członkowskiej. Najwięcej wywodzi się z Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska. Każdy nowo przyjęty składa na początku deklarację, jaki sport chciałby uprawiać. To nie musi być wybór na całe studia. Prezes AZS PG wspomina zawodnika, który z racji warunków – miał przeszło dwa metry wzrostu – grał w koszykówkę. W pewnym momencie zniechęcił się i spróbował ergometru wioślarskiego. Po ledwie dwóch i pół roku treningów pojechał na AMP-y i… wygrał, pokonując bardziej od siebie doświadczonych.
– Studenci, którzy należą do klubu, nie muszą chodzić na zajęcia dydaktyczne ze swoją grupą, mają oddzielne treningi. Jeśli ktoś trenuje w klubie poza AZS, to też jest zwolniony z wuefu, ale stawiamy jeden warunek: musi być do naszej dyspozycji, gdy odbywają się zawody, w których bierze udział uczelnia – dodaje Bussler.
Studenci mogą wybierać spośród 24 sekcji, z których najpopularniejsze to: piłkarska (42 członków), lekkoatletyczna (38) i siatkarska (22). W 2017 roku, po trzech dekadach, reaktywowano jedną z najmłodszych (obok szachowej) – sekcję brydżową.
– Kiedy studiowałem, granie w brydża było czymś niesamowicie modnym. W gdańskim klubie „Kwadratowa” rżnęliśmy w karty od rana i to z błogosławieństwem władz rektorskich – wspominał niedawno na naszych łamach opiekun sekcji dr Marek Małysa. – Brydż rozwija umiejętności i kompetencje, które studentom pomagają w nauce. Uczy zarządzania, logicznego myślenia, stąd gros karciarzy mamy z elektroniki i informatyki, bo to najbardziej zmatematyzowany kierunek techniczny. Udowodniono, że brydżyści w nauce osiągają lepsze wyniki od tych, co nie grają – przekonuje.
Fot. AZS PG
Zapewne nie bez znaczenia przy wskrzeszaniu sekcji był też fakt, że ówczesny rektor, prof. Jacek Namieśnik, należał do zapalonych brydżystów. Obecny, prof. Krzysztof Wilde, w przeszłości łyżwiarz figurowy, też nie zaniedbuje sportowców. Śledzi wyniki, kibicuje, dzwoni z gratulacjami po każdym sukcesie. Uzyskanie przez PG statusu uczelni badawczej zdopingowało sportowców, chcieli też dołożyć swoją cegiełkę. Jak opowiada szef AZS PG, rektor stara się zaszczepić u studentów amerykańskie wzorce. Tam łączenie nauki i sportu to rzecz naturalna. Nie trzeba być od razu mistrzem, wystarczy, że jest się aktywnym, że się startuje, reprezentuje uczelnię – za to są dodatkowe punkty. W PG dodatkowo także stypendium. W ostatnim roku otrzymało je 142 żaków. Wśród nich Izabela Satrjan.
– Moją pasją są żagle, na których pływam od ósmego roku życia. Na studiach dołożyłam do tego kolarstwo górskie, które pozwala mi na aktywność w okresie zimowym, oraz ergometr wioślarski dla wzmocnienia wydolności – wylicza studentka III roku oceanotechniki na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Okrętownictwa.
Jakby tego było mało od roku trenuje też kitefoiling, czyli najszybszą regatową klasę na świecie. I już wygrywa, m.in. mistrzostwa Włoch. Jest w kadrze narodowej, ma szansę pojechać na igrzyska w Paryżu i poprawić wynik ostatniej olimpijki z Politechniki Gdańskiej. W 2012 roku w Londynie judoczka Daria Pogorzelec zajęła 7 miejsce. Satrjan przyznaje, że przy wyborze uczelni decydujące dla niej były właśnie warunki do uprawiania sportu.
– Ucieszyłam się, że jest tyle sekcji, w których można rozwijać swój talent. Fajnie, że uczelnia daje też wsparcie, czy to finansowe, czy organizacyjne – gdy wyjeżdżam na regaty, to nie mam problemów z przekładaniem egzaminów – mówi zawodniczka, która w ubiegłym roku spędziła na wodzie ponad 350 godzin.
Politechnika dysponuje również znakomitą bazą, jedną z lepszych wśród ośrodków akademickich. Do dyspozycji studentów są: dwa baseny (25– i specjalny, 15-metrowy, z cieplejszą wodą, do nauki pływania), pełnowymiarowe boisko piłkarskie ze sztuczną nawierzchnią, nowo wyremontowana hala do gier zespołowych, hala tenisowa, ścianka wspinaczkowa, sala judo, do aerobiku, siłownia. Ewenementem na skalę kraju jest… basen wioślarski. Nic dziwnego, że nawet studenci z Erasmusa (jest ich na Politechnice blisko 120) pytani o to, co ich skusiło do przyjazdu do Gdańska, najczęściej wymieniali infrastrukturę.
– Mamy wielu studentów z Hiszpanii, wiadomo jak ważna jest dla nich piłka. Możliwość trenowania na sztucznej nawierzchni, niezależnie od pogody, przez cały rok, to duży plus. Oni później wracają do siebie, informują innych i wieść o nas się niesie – mówi Bussler, który w czerwcu został wybrany na prezesa na kolejną, trzecią już kadencję.
Od samego początku stawia na masowość. Jest przeciwnikiem ściągania do klubu gwiazd, sportowców z uznanym nazwiskiem. Woli stawiać na swoich. Bardziej docenia wysiłek i pracę wkładane w regularny trening pod okiem świetnych instruktorów, m.in. trzykrotnej olimpijki, pływaczki Alicji Pęczak, reprezentantki Polski w koszykówce Małgorzaty Czerlonko, mistrzyni kraju w skoku wzwyż Karoliny Gronau-Karendys czy mistrza Polski w piłce ręcznej Krzysztofa Kaszuby, pełniącego obecnie funkcję dyrektora Centrum Sportu Akademickiego PG. W tym gronie są także dwaj szkoleniowcy reprezentacji: Kazimierz Rozwadowski (koszykówka 3×3) i Piotr Buliński (wioślarstwo).
– Niektórzy wychodzą z założenia, że gdy nie ma chętnych do danej sekcji, to należy dać sobie spokój. My poszliśmy w innym kierunku. Staramy się motywować studentów, wysyłać ich na zawody i mimo początkowych niepowodzeń, mimo odległych miejsc z czasem obserwujemy, że ich wyniki są coraz lepsze. Z radością się na to patrzy.
Podaje przykład trójboistów, którzy przychodząc na uczelnię, nie mieli wcześniej w ogóle do czynienia z tą dyscypliną. Spróbowali i tak się wkręcili, że w AMP-ach nie ma na nich mocnych. Podobnie jest z narciarstwem alpejskim, w którym studenci znad morza wygrywają z „góralami”. Systematyczna praca prowadzona od lat na politechnice przyniosła owoce w tym pandemicznym sezonie, w którym trzeba było mieć szeroką wyrównaną kadrę, a nie pojedynczych mistrzów. Historyczne zwycięstwo w AMP-ach to znakomita uwertura do zaplanowanych na ten rok obchodów jubileuszu stulecia gdańskiego AZS. To właśnie w Wyższej Szkole Technicznej (późniejszej Politechnice) organizował się sport akademicki w Gdańsku, mającym wówczas status Wolnego Miasta. W trudnym okresie germanizacji poprzez sport manifestowano łączność Gdańska z macierzą. Trenowali wówczas wioślarze, lekkoatleci, tenisiści, ping-pongiści, strzelcy, narciarze, siatkarze, koszykarze, piłkarze, motocykliści, bokserzy i żeglarze… Będzie co wspominać!
Fot. AZS PG