Piotr Hübner
Bezpośrednio po rewolucji bolszewickiej Uniwersytet Lubelski przejął misję katolickiej Akademii Duchownej w Petersburgu. Arcybiskup mohylewski Edward Ropp, zwierzchnik akademii, przelał (23 X 1918) jej prawa do nadawania stopni licencjata i doktora nauk teologicznych na projektowane wydziały kościelne Uniwersytetu Lubelskiego. Od lutego 1918 roku działał w Petersburgu Komitet Organizacyjny uniwersytetu. Podstawą finansową działania były środki przekazane przez finansistę Karola Jaroszyńskiego. Przekazał on na potrzeby uniwersytetu około osiem milionów rubli z kont przechowywanych w bankach zachodnioeuropejskich.
Uniwersytet Lubelski miał formę filiae Ecclesiae, a tym samym uzyskał status instytucji długiego trwania. Działał jako jeden z tysiąca uniwersytetów katolickich, posiadał nie tylko wydziały duchowne, ale i świeckie. Kuratorium uniwersytetu stanowili: Karol Jaroszyński, Franciszek Skąpski, ks. Idzi Radziszewski oraz Konstanty Chyliński. Już 13 lipca 1920 roku bp Marian Leon Fulman skierował List Episkopatu Katolickiego w Polsce do Polaków w Ameryce. Apelował: „Budzi się duch religijny i czyn katolicki. Formuje się zwarty hufiec obrońców Wiary i Kościoła przeciwko fali pogaństwa nowożytnego w postaci bolszewizmu i anarchji religijnej barbarzyńskiego Wschodu. Budujemy twierdze obronne przeciwko niewierze, w których byśmy mogli uchować największy depozyt naszej przyszłości wiekuistej – naukę katolicką”. Ofiary pieniężne Polonii miał zbierać i przekazywać do Lublina ks. Wacław Kneblewski, były kierownik kursów pedagogicznych w Częstochowie, autor broszury Wolny Uniwersytet Katolicki w Lublinie (1920). Według ks. Kneblewskiego nowa placówka miała „kształcić młodzież polską i chrześcijańską, nie dopuszczając do siebie żywiołów obcych pochodzeniem”. Tu wymieniał Żydów, których dzieli od Polaków „wzgląd na dwa odrębne światy pojęć etycznych i społecznych”.
W pierwszej wersji statutu podawano: „Uniwersytet pozostaje pod zwierzchnią władzą i opieką Episkopatu Polskiego”. To Episkopat mianował profesorów i docentów na wniosek Senatu. Początkowo nie stosowano określenia „Katolicki”. Delegata Episkopatu do spraw KUL nazwano (1928) kanclerzem, a od roku ak. 1933-1934 Wielkim Kanclerzem KUL. Uniwersytet nie był zamknięty w ramach wyznaniowych. W miesięczniku „Samopomoc Akademicka” (nr 8-9, 1922) wskazywano: „Zastrzeżenie, iż do grona akademickiego przyjmowaną jest wyłącznie młodzież wyznań chrześcijańskich, nie wyklucza jednak tolerancji w stosunku do jej przekonań religijnych. Myślą, która przyświecała założycielom Uniwersytetu Lubelskiego, było, iż religja i nauka objektywnie i każda w swoim zakresie pojęte, winny nietylko nie przeczyć sobie, lecz, przeciwnie, nawzajem się uzupełniać. To też, jeżeli chodzi o dobór profesorów, stwierdzić należy, iż na poszczególne katedry Uniwersytetu, pomimo jego charakteru wyznaniowego, zaproszeni zostali ludzie o bardzo niekiedy pod względem religijnym różnych zapatrywaniach, że wymienię tutaj, jako przykład prof. Baudouin de Courtenay, założyciela gminy bezwyznaniowej w Warszawie. Charakter katolicki Uniwersytetu zaznacza się jednocześnie w pewnym jednolitym kierunku wychowawczym Uniwersytetu”.
W okazjonalnej broszurze Oświata katolicka i uniwersytety katolickie (1929), wydanej jako Szkice kazań na „Dzień uniwersytecki”, przypominano: „sam honor Kościoła Katolickiego wymaga, aby Uniwersytet, który wywiesił sztandar wiedzy katolickiej, w niczem nie ustępował innym Uniwersytetom czy to państwowym, czy też społecznym”. KUL nie był więc postrzegany powszechnie jako „prywatny” (zgodnie z podziałem rzymskim na to, co publiczne i co prywatne), lecz właśnie jako społeczny. Oceniano, iż rocznie potrzeba na KUL 600 tys. złotych, „co czyni po trzy grosze od każdego katolika”. Celem uniwersytetu było wykształcenie inteligencji katolickiej. KUL miał być „twierdzą katolicyzmu w Polsce”.
Wśród ogółu studiujących na wydziałach świeckich KUL było 310 kobiet. Wobec konieczności wnoszenia opłat za studia i wysokich kosztów utrzymania aż połowa studiujących na KUL korzystała z Senackiego Funduszu Pomocy Młodzieży Akademickiej lub pożyczek z Bratniej Pomocy. Wysokość opłat była minimalna: w roku ak. 1931/1932 składały się z wpisowego (30 zł), czesnego (rocznie 90 zł), opłaty bibliotecznej (rocznie 15 zł) oraz opłaty na Senacki Fundusz Akademicki (rocznie 5 zł).
W realiach Polski Ludowej władze komunistyczne systematycznie starały się ograniczać możliwości działania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Forsowały rozbudowę konkurencyjnego, państwowego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Szczególne represje pojawiły się w okresie stalinizacji nauki polskiej. Pretekst do represji dały uroczystości Bożego Ciała (16 VI 1949) z udziałem około tysiąca studentów. Powodem czynnego protestu studentów było prowokacyjne wjechanie w tłum samochodu z szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Mimo represji KUL zachowywał – jako jedyny z ówczesnych uniwersytetów – własną tożsamość i ograniczoną autonomię. Wśród wykładowców i studentów przechowywano depozyt w postaci tradycji akademickiej.
Przyjęcia na studia wolne były od kontroli. Jak podał Bohdan Królikowski (Z naszego półwiecza. Wspomnienia absolwentów filologii polskiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego rocznik 1951-1955, 2005): „W latach poprzedzających nasze przyjście na KUL nie było tu egzaminów wstępnych. Przyjmowano każdego, kto okazał świadectwo dojrzałości i metrykę chrztu. Dla nas urządzono namiastkę egzaminów, bardzo łatwe »kolokwia sprawdzające«. Musieliśmy wysłuchać kilku wykładów, streścić je, a czystopis notatek złożyć do sprawdzenia. Potem siedliśmy grupami, w kilku salach, i pod nadzorem asystentów pisaliśmy »wypracowanie« na temat dowolnie wybranej książki (…). Autorów słabszych prac wezwano na sprawdzian ustny w początkach października”.
W kolejnych rocznikach limity przyjęć, ustalane ministerialnie, objęły także KUL. Mimo trudności, studenci KUL z dumą nosili białe czapki z dwoma czerwonymi paskami na otokach. We wspomnieniach (2005) Tadeusz Kłak podkreślał: „Gdy spoglądam z perspektywy (…) lepiej na ogół pamiętam nie sprawy związane z samym studiowaniem, lecz te, które stanowiły drugi nurt naszego życia – właśnie życie umysłowe, uczestnictwo w zebraniach różnych sekcji, w posiedzeniach naukowych i wieczorach autorskich. Ważne też były obfite lektury oraz koleżeńskie dyskusje”. Doceniał też „bliskie relacje naszych profesorów ze studentami. Odcięci przymusowo od uczestnictwa w ogólnopolskim życiu naukowym, poświęcali nam wiele czasu i kto chciał, korzystał z tego z ogromnym dla siebie pożytkiem”.
Wróć